Tak nie uchodzi
Pod koniec maja br. otrzymałem anonimową kopertę z kopią materiałów skierowanych do Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów. Był to list oraz dwie monografie habilitacyjne dr. Ryszarda Bartoszewicza, którego przewód jest obecnie przeprowadzany w Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu na Wydziale Wychowania Fizycznego, którym kieruje prof. dr hab. Jan Chmura. Dr Bartoszewicz – wieloletni sekretarz kolejnych rektorów (w tym obecnego, prof. Juliusza Migasiewicza) – otworzył na wiosnę 2010 r. przewód habilitacyjny na podstawie monografii Aktywność ruchowa młodzieży gimnazjalnej w Polsce na tle wybranych krajów europejskich . Uczelnia zaproponowała dwóch recenzentów: prof. Andrzeja Pawłuckiego (AWF Wrocław) oraz prof. Jerzego Bertolda Pośpiecha (PWSZ Racibórz) i przesłała dokumenty do Sekcji Nauk Medycznych CK, która 10 czerwca 2010 powołała kolejnych dwóch recenzentów: prof. Henryka Grabowskiego z Krakowa oraz prof. Tadeusza Maszczaka z Warszawy.
Po otrzymaniu w listopadzie 2010 pierwszej negatywnej recenzji, pochodzącej od recenzenta CK, dr Bartoszewicz nagle formalnie zamknął przewód habilitacyjny. W ciągu kilku tygodni „poprawił” skrytykowaną monografię habilitacyjną, którą mu uczelnia błyskawicznie wydrukowała pod nieco zmienionym tytułem Aktywność ruchowa młodzieży gimnazjalnej z południowo-zachodniej Polski na tle wybranych krajów europejskich w 2011 i w lutym br. ponownie otworzył przewód habilitacyjny na tym samym wydziale (sic!).
W obydwu przypadkach recenzentami wewnętrznymi, którzy kwalifikowali obie monografie do druku, były te same osoby: prof. Kazimierz Denek z Krakowa i prof. Tadeusz Koszyc z Wrocławia. Ten ostatni ma poważny konflikt interesów, bowiem to u niego w poprzedniej kadencji rektorskiej był sekretarzem dr Ryszard Bartoszewicz i u niego w Katedrze Dydaktyki Wychowania Fizycznego jest obecnie zatrudniony habilitant jako adiunkt.
Druk „poprawionego” dzieła zaaprobował „w oka mgnieniu” Komitet Wydawniczy pod przewodnictwem prof. Krystyny Rożek-Piechury. Rada Wydziału Wychowania Fizycznego ponownie powołała tych samych dwóch recenzentów: prof. Andrzeja Pawłuckiego (który pracuje w Katedrze kierowanej przez prof. Tadeusza Koszyca) i dr. hab. Jerzego Bertolda Pośpiecha (Racibórz-Opole).
Kiedy przesłano dokumenty „nowej” habilitacji do Sekcji Medycznej CK, tam „się nie zorientowano”, że habilitant przed 10 miesiącami „już się zaczął habilitować”. I jak gdyby nigdy nic 7 kwietnia 2011 powołano kolejnych dwóch recenzentów, innych niż za pierwszym razem, reprezentujących pedagogikę.
Cała sprawa jest bulwersująca, jeśli weźmie się pod uwagę, że członkami Sekcji Medycznej są znani i poważani profesorowie kultury fizycznej: Wiesław Osiński z AWF w Poznaniu, Andrzej Wit z AWF w Warszawie i Marek Woźniewski z AWF we Wrocławiu. To oni mają czuwać nad odpowiednim doborem kompetentnych i rzetelnych recenzentów z ramienia CK w przedstawianych przewodach habilitacyjnych dotyczących sportu i wychowania fizycznego.
Jak to się stało, że druga habilitacja „przeszła” przez sito CK? Pierwszym powodem jest zapewne fakt, że od stycznia 2011 zmienił się skład Centralnej Komisji, aczkolwiek prof. Wit był jej członkiem także w poprzednim składzie. Po drugie, system komputerowy CK jest sporządzony w historycznym DOS-ie. To, co wpisze do bazy danych Biura CK jedna urzędniczka, nie pojawia się na komputerach innych urzędniczek. Biuro CK od lat nie jest dofinansowywane, zaś wieloletni, ofiarni pracownicy mają niskie pensje i „toną” w nawale bieżącej pracy. Są poważne braki kadrowe, m.in. Biuro CK nie ma własnego informatyka na etacie, urzędnicy posługują się więc archaicznymi programami z połowy lat 90., co powoduje, że kierownictwo Sekcji i Prezydium CK nigdy nie ma pełnej informacji. Nawet jeśli jest ona w postaci papierowej, to nie sposób jej znaleźć w postaci elektronicznej, bowiem wszystko jest rozczłonkowane. Biuro CK jest finansowane przez ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Chciałbym, aby jeszcze przed wejściem w życie zmodernizowanej ustawy o stopniach naukowych, ktoś z członków kierownictwa resortu przyjechał „z roboczą wizytą” i na własne oczy zobaczył w jak trudnych, bliskich „zawału” warunkach bije „serce polskiej nauki”.
Historie takie jak powyższa podważają rzetelność Rady Wydziału Wychowania Fizycznego i jej dziekana, prof. Jana Chmury. Obecna sprawa bije też w uczelniany wizerunek rektora Juliusza Migasiewicza, który również jest jej członkiem. Wiele osób we wrocławskiej uczelni „z błyskiem w oku” obserwuje drogę „habilitacji” sekretarza Jego Magnificencji. Nie było nikogo, kto by głośno powiedział: „Stop. Tak nie uchodzi!”. A przecież rektor ma w uczelni statutowy obowiązek stać na straży przestrzegania prawa i dobrych obyczajów w nauce.
Uderza to również w osobisty prestiż kierownictwa Sekcji Medycznej CK, której nowym przewodniczącym jest prof. Michał Tendera z Katowic. Dobrze by się stało, gdyby przewodniczący CK w ramach kontroli polecił sprawdzić błędy w procedowaniu przewodu habilitacyjnego dr. Ryszarda Bartoszewicza i ewentualne naruszenia prawa. Jeśli miały miejsce, Rada Wydziału powinna ponieść konsekwencje.
Plagiat łatkowy
30 maja br. Prezydium CK wznowiło z urzędu przewód doktorski Krzysztofa Bukowskiego, prokuratora Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej w Delegaturze w Koszalinie. Jego praca doktorska Urzędy Bezpieczeństwa Publicznego na środkowym Pomorzu w latach 1945–1956 została obroniona w 2005 r. na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Szczecińskiego. Promotorem dysertacji był prof. dr hab. Andrzej Pepłoński (Akademia Pedagogiczna w Słupsku), a recenzentami: prof. dr hab. Roman Tomaszewski (AP Słupsk) i prof. dr hab. Wiesław Wróblewski (Uniwersytet Szczeciński). Na marginesie – do dziś brak informacji o obronionej dysertacji w internetowym wykazie prac doktorskich Ośrodka Przetwarzania Informacji – Nauka Polska, który podlega MNiSW.
Jak wiele innych, doktorat zapewne przeminąłby bez śladu, gdyby Koszalińska Biblioteka Publiczna nie wydała w 2008 r. monografii doktorskiej Krzysztofa Bukowskiego w postaci książkowej. Przeczytał ją uważnie dr Paweł Skubisz, obecny naczelnik Biura Edukacji Publicznej Oddziału Szczecińskiego IPN i zdecydował się napisać jej krytyczną recenzję. Ukazała się ona w czasopiśmie naukowym „Dzieje Najnowsze” (nr 1-2010, str. 266-275), kwartalniku poświęconym historii XX wieku, wydawanym przez Instytut Historii PAN w Warszawie. Na prawie dziesięciu stronach dr Skubisz wytknął dysertacji dziesiątki różnorodnych zapożyczeń z prac innych autorów, co zmusza do konkluzji, że doktorat powstał z naruszeniem prawa autorskiego oraz dobrych obyczajów naukowych.
Taki sposób pisania prac naukowych, kiedy autor posługuje się całymi akapitami z publikacji innych autorów, bez obowiązkowego cudzysłowu, przytaczając na końcu zapożyczonego fragmentu odnośnik bibliograficzny – to plagiat łatkowy („patchwork plagiarism”), który dyskwalifikuje pracę naukową jak i jej autora. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że ten styl panoszy się w licznych polskich doktoratach i habilitacjach, lecz mało kto zwraca na to uwagę.
Kiedy w pierwszej połowie 2010 r. numer „Dziejów Najnowszych” wyszedł z drukarni, na początku lipca gazety szczecińskie i koszalińskie opisały zarzuty dr. Skubisza. Red. Adam Zadworny ze szczecińskiej „Gazety Wyborczej” (patrz: „Zapożyczenia” prokuratora IPN z Koszalina , 8.07.2010) rozmawiał z dr. Bukowskim, który zaprzeczył zarzutom, iż popełnił plagiat, argumentując, że w przepisach podał nazwiska autorów, z których prac skorzystał. Na komentarz dziennikarza, że „to wygląda, jak pana słowa. Przecież nie ma cudzysłowów” niespeszony autor odpowiedział: „To nie jest praca naukowa, tylko popularnonaukowa, a w takiej cudzysłowów stosować nie trzeba”.
W artykule przytoczono także wypowiedź rzecznika prasowego USz., p. Mariki Gołdy: „Powołana została komisja, która zbada i oceni zasadność oskarżeń o plagiat i w zależności od tego, co ustali, podejmie dalsze kroki. Wysłaliśmy też list do promotora doktoratu, profesora spoza Uniwersytetu Szczecińskiego, z prośbą o odniesienie się do sprawy”.
I rzeczywiście, Rada Naukowa Instytutu Historii i Spraw Międzynarodowych (dyrektor: dr hab. Adam Makowski, prof. USz) 28 października 2010 wydała uchwałę, z której wynika, że fakt obszernych zapożyczeń bez opatrywania ich odnośnym cudzysłowiem został potwierdzony. Jednak Rada Instytutu uznała, że nie jest to plagiat, ale brak wystarczającej staranności i rzetelności doktoranta. Tym samym, jej zdaniem, brak jest wystarczających przesłanek do wszczęcia procedury odebrania Krzysztofowi Bukowskiemu stopnia naukowego doktora.
Stanowisko Rady Instytutu, w którym pracuje ponad dwudziestu samodzielnych pracowników naukowych, w tym kilkunastu profesorów, jest zadziwiające – w szczególności, że sprawę upubliczniono na łamach prasy i każdy z historyków może przeczytać druzgocącą recenzję.
W wyniku mojego wniosku złożonego 10 listopada 2010 do przewodniczącego CK z prośbą o podjęcie kroków prawnych wiodących do wznowienia przewodu doktorskiego Krzysztofa Bukowskiego, CK nie zgodziła się z opinią Rady Instytutu i podjęła postanowienie o wznowieniu przewodu doktorskiego z urzędu. Po wakacjach Rada Wydziału musi powołać dwóch nowych, rzetelnych i niezależnych recenzentów – najlepiej spoza USz, którzy w świetle zarzutów recenzyjnych dr. Pawła Skubisza jeszcze raz muszą ocenić feralną monografię.
Tym razem „przymknięcie oczu” kierownictwa Instytutu i władz Wydziału Humanistycznego na niedomagania „rzetelnościowo-warsztatowe” doktoranta może się skończyć odebraniem uprawnień do nadawania stopni doktorskich. Tolerowanie przez profesurę tak widocznych niedomagań etycznych pokazuje, że Sekcja Humanistyczna CK powinna „pod lupę” brać takie jednostki i po kontroli wyciągać surowe konsekwencje. Bez tego nic się nie zmieni w klimacie tolerancji dla jawnego naruszania zasad etycznych w publikacjach naukowych.
Autor pierwszy i drugi
Na tym samym posiedzeniu Prezydium CK wznowiło z urzędu przewód habilitacyjny dr. hab. Andrzeja M. Fala, prof. AM we Wrocławiu, zatwierdzony 17 października 2003. Naukowiec ten, internista alergolog, otworzył przewód profesorski w 2010 r. w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. Wpłynęła wtedy skarga od prof. dr. hab. Marka Jutla z Wrocławia, że część dorobku przedhabilitacyjnego kandydata na profesora (dwie prace oryginalne) została oparta na pracach doktorskich Jadwigi Miecielicy i Krystyny Gietkiewicz, w których promotorami byli profesorowie: Maryla Krasnowska oraz Józef Małolepszy. Dr Fal był pierwszym autorem prac, z których tekst i dane zostały przepisane, ale doktorantki były współautorami pracy. Prof. Małolepszy zaaprobował taką sytuację, natomiast prof. Krasnowska była na urlopie i pracę wysłano podczas jej nieobecności.
Kwestia ta była również wysuwana w 2002 w toku przewodu habilitacyjnego dr. Fala. Ówczesny rzecznik dyscyplinarny, prof. Maria Sąsiadek, wnioskowała o udzielenie pisemnego upomnienia dr. Falowi oraz prof. Małolepszemu, ale Komisja Dyscyplinarna pod przewodnictwem prof. Marka Ziętka umorzyła sprawę uzasadniając, iż doktorantki zeznały, że obwiniony im pomagał. Według ich oświadczeń miał on wkład w wykonanie przeprowadzonych badań i że wyraziły zgodę, aby był pierwszym autorem omawianych publikacji. Stwierdziły, że nikt nie wywierał na nie presji, a one nie wiedziały, jakie jest znaczenie faktu bycia pierwszym autorem artykułu. To samo utrzymywał dr Fal, jednak zdaniem rzecznika dyscyplinarnego naukowcy w stopniu doktora nie mogą się tłumaczyć brakiem wiedzy o zasadach pozostawania pierwszym i kolejnym autorem w publikacji. Dr Fal nie powinien się zgodzić na pozostanie pierwszym autorem publikacji opartych na doktoratach innych osób, a autorki doktoratów nie powinny wyrazić zgody na jego pozostanie pierwszym autorem publikacji opartych na ich doktoratach. Tak samo kierownik katedry, który był współautorem kwestionowanych publikacji, nie powinien się zgodzić na takie praktyki. Rzecznik dyscyplinarny też stwierdziła, że aczkolwiek istnieje daleko idąca zbieżność (nieomal identyczność) tekstów z doktoratu z tekstem publikacji, to ze względu na to, że współautorami publikacji są autorzy pierwotnego tekstu doktoratu, fakt ten nie powoduje plagiaryzmu.
W opinii rzecznika było to naruszenie dobrego obyczaju akademickiego, więc osoby odpowiedzialne za takie naruszenie: dr Andrzej Fal i prof. Józef Małolepszy, powinny zostać pisemnie upomniane. 4 marca 2003 odbyła się rozprawa dyscyplinarna, w której orzekał zespół w składzie: przewodniczący – prof. Marek Ziętek, członkowie: doc. dr hab. Zbigniew Rykowski, dr med. Ewa Jaźwińska-Tarnawska. Dr. Fala oraz prof. Małolepszego uniewinniono z zarzucanych im naruszeń dobrego obyczaju akademickiego. W uzasadnieniu napisano: „Skład Orzekający nie uzyskał w toku postępowania dowodowego potwierdzenia winy. W odniesieniu do zarzutu pierwszego współautorstwa stwierdzono niepodważalny wkład dr. A. Fala w realizację tematów badawczych, na bazie których powstały prace doktorskie. Również udział prof. Małolepszego w realizacji jednego z tematów był niepodważalny (był on promotorem pracy doktorskiej). Zarzut wyrażenia zgody na pierwsze autorstwo, w świetle uzyskanych dowodów, okazał się bezzasadny”.
Przewód habilitacyjny wznowiono i habilitacja przeszła pozytywnie przez głosowanie i została zatwierdzona przez CK.
Po wpłynięciu skargi prof. Jutla CK wstrzymała przewód profesorski w warszawskim WIM-ie i poprosiła Radę Wydziału Lekarskiego AM we Wrocławiu o podjęcie postępowania wyjaśniającego. Z przesłanego do CK protokołu z posiedzenia RW 17 grudnia 2010. wynika, że „Rada przyjęła do akceptującej wiadomości zasadność stawianych dr. hab. Andrzejowi M. Falowi zarzutów. Rada przyjęła także do akceptującej wiadomości wnioski dziekana wydziału o odesłanie dokumentacji do CK celem dalszego procedowania przez inną Radę Wydziału.
Prezydium CK wznowiło przewód habilitacyjny, a ponieważ wcześniejszą decyzją CK Wydział Lekarski ma zawieszone uprawnienia (sprawa niezałatwienia wznowienia przewodu habilitacyjnego prof. Ryszarda Andrzejaka) to sprawę habilitacji dr. Fala przekazano do Rady Naukowej Centrum Kształcenia Podyplomowego w Warszawie.
Odebrana habilitacja w Opolu
Trzy lata temu, w numerze 7-8/2008 FA, opisałem przypadek plagiatu doktoratu z historii ówczesnego prodziekana Wydziału Dyrygentury Chóralnej, Edukacji Muzycznej i Rytmiki Akademii Muzycznej w Gdańsku, ks. dr. hab. Roberta Kaczorowskiego. Pomimo jednoznacznych dowodów i odebrania stopnia przez Radę Naukową Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego, macierzysta uczelnia przetrzymała plagiatora prawie przez cały rok akademicki („aby wydział nie stracił świeżo nabytych uprawnień”) i nie wszczęła postępowania dyscyplinarnego. Rektorem Akademii Muzycznej jest prof. dr hab. Bogdan Kułakowski. Ks. Kaczorowski, który święcenia kapłańskie przyjął 27 maja 1995, od kilku lat pracuje z ks. inf. Stanisławem Bogdanowiczem, proboszczem Bazyliki Mariackiej w Gdańsku, gdzie jest rezydentem.
Mimo że praca doktorska Sanktuarium Maryjne w Świętej Lipce w świetle tradycji pielgrzymkowej i kultury muzycznej od połowy XVII wieku do 1914 r. , obroniona w czerwcu 2001 w Instytucie Historii UG (promotor: prof. Andrzej Groth, recenzenci: ks. prof. dr hab. Daniel Olszewski i prof. dr hab. Tadeusz Stegner), została uznana za nierzetelną i niesamodzielną, bowiem doktorant przepisał obszerne fragmenty pięciu prac źródłowych, ks. Kaczorowski nie chciał się przyznać do błędu. Decyzję Instytutu Historii UG z lipca 2008 o odebraniu doktoratu z powodu plagiatu zaskarżył kolejno do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie (który 12 listopada 2009 oddalił jego skargę) oraz do Naczelnego Sądu Administracyjnego, gdzie również oddalono skargę kasacyjną 18 czerwca 2010. Wtedy dopiero decyzja o unieważnieniu stopnia stała się prawnie obowiązująca.
W międzyczasie ks. Kaczorowski, wiedząc, że wcześniej czy później doktorat ostatecznie i prawomocnie straci ważność, 21 stycznia 2009 otworzył nowy przewód doktorski w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy (rektor: prof. Maria Murawska). Tytuł nowej rozprawy doktorskiej to Znaczenie warsztatu wokalnego w praktyce liturgicznej – umiejętność zachowania sacrum w wokalnych dziełach artystycznych . Recenzentami były: dr hab. Ewa Iżykowska i dr hab. Katarzyna Nowak-Stańczy, zaś promotorstwa podjął się prof. dr hab. Piotr Kusiewicz z AMuz w Gdańsku, który zatrudniony jest też w Bydgoszczy. Temu członkowi Sekcji Artystycznej CK zarzut plagiatu nie był obcy i w gdańskiej uczelni próbował bronić ks. Kaczorowskiego, utrzymując wczesną jesienią 2008 r., że w CK nie ma żadnego postępowania w plagiatowej sprawie, a zarzuty są fałszywe. Przewód został obroniony na Wydziale Wokalno-Aktorskim i Rada Wydziału nadała ks. Kaczorowskiemu stopień doktora sztuki muzycznej w dyscyplinie artystycznej – wokalistyka 24 lutego 2010.
Późną jesienią 2010 sekretarz CK prof. Osman Achmatowicz zwrócił się do Rady Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego z informacją, że Prezydium CK postanowieniem z 30 września 2010 wznowiło z urzędu postępowanie w przewodzie habilitacyjnym ks. Kaczorowskiego, zakończonego uchwałą z 28 czerwca 2007 o nadaniu stopnia naukowego doktora habilitowanego nauk teologicznych. Powodem wznowienia był fakt, że po unieważnieniu doktoratu z powodu plagiatu, nadanie habilitacji stało się wadliwe, gdyż uchwała Rady Wydziału Teologicznego została wydana w oparciu o okoliczności i dowody, które okazały się fałszywe.
24 marca 2011 zebrała się nowo powołana, 4-osobowa Komisja Habilitacyjna, która zapoznała się z dokumentami, w tym z wyjaśnieniami ks. Roberta Kaczorowskiego z 10 listopada 2010, z których wynikło, że uzyskał on w lutym 2010 stopień doktora sztuki muzycznej. W wyniku podjętej dyskusji komisja stwierdziła, że doktorat został uzyskany już po zakończeniu przewodu habilitacyjnego, nie może być więc uwzględniony w postępowaniu odwoławczym dotyczącym decyzji z 28 czerwca 2007. Biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności i aktualny stan prawny, komisja jednomyślnie zawnioskowała do Rady Wydziału Teologicznego UO o uchylenie swojej decyzji sprzed 4 lat o nadaniu ks. Robertowi Kaczorowskiemu stopnia naukowego doktora habilitowanego nauk teologicznych.
13 kwietnia odbyło się posiedzenie Rady Wydziału, gdzie prof. dr hab. Remigiusz Pośpiech, przewodniczący Komisji Habilitacyjnej, odczytał protokół z jej posiedzenia. Odbyło się tajne głosowanie. Za uchyleniem decyzji o nadaniu habilitacji głosowało 22 obecnych, zaś 3 wstrzymało się od głosu. W efekcie ks. Robert Kaczorowski stracił stopień doktora habilitowanego.
Sprawiedliwości stało się zadość, aczkolwiek minie następne kilkanaście miesięcy, zanim uchwała Rady Wydziału Teologicznego UO będzie prawomocna, bowiem administracyjna droga sądowa jest powolna. Zadziwia brak skruchy i wyznania winy ks. Kaczorowskiego, jak również brak zrozumienia, że bycie etycznym potrzebne jest także wybitnym śpiewakom.
Na koniec warto wspomnieć, że nadal niezakończona jest sprawa habilitacji ks. dr. Aleksandra Sobczaka, któremu CK, na wniosek Rady Wydziału UAM w Poznaniu, wznowiła przewód habilitacyjny 26 maja 2008. Splagiatował on wykład habilitacyjny, za co został 20 marca 2009 ukarany prawomocnym orzeczeniem dyscyplinarnym zakazu wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego na okres 4 lat. Toczy się też wznowiony – z powodu podwójnego wydania monografii habilitacyjnej – przewód ks. dr. Jana Zowczaka w UKSW w Warszawie.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.
Właśnie. Proszę o kontakt z autorem.Być może wzbogacę jego wiedzę na temat AWF i jej dokonań habilitacyjnych.
Nie jest prawidlowym robienie habilitacji na plecach innych