O naukawej buchalterii

Henryk Grabowski

Bibliometryczny system oceny dorobku naukowego ma pewnie swoich zwolenników i przeciwników. Wydaje się, że tych drugich – zwłaszcza wśród przedstawicieli nauk humanistycznych – jest znacznie więcej.

Intencją – wywodzących się z nauk technicznych – pomysłodawców wartościowania twórczości naukowej na podstawie liczby i miejsca opublikowanych prac była zapewne chęć zobiektywizowania jego kryteriów. Bez badań na temat kondycji nauki polskiej i jej pracowników przed i po wprowadzeniu punktowej oceny osiągnięć naukowych trudno powiedzieć, czy i w jakim stopniu się to udało. Znacznie łatwiej – odwołując się do przykładów – wykazać skutki uboczne tej nowelizacji. Oto niektóre z nich.

Znam profesora, któremu – zgodnie z punktacją KBN-u – przyznano znacznie mniej punktów za dzieło nagrodzone tzw. polskim Noblem z zakresu humanistyki, niż jego adiunktowi za kilka przeciętnych artykułów.

W jednej uczelni prorektor ds. nauki w celu podniesienia wydajności naukowej zarządził, że katedry i instytuty muszą zgłaszać co trzy miesiące publikacje do oceny punktowej w ośrodku informacji naukowej i od tego uzależnił przydział środków na badania. Warunkiem zgłoszenia kandydata do nagrody rektorskiej w tej uczelni jest zgromadzenie co najmniej 20 punktów, które łatwiej uzyskać za kilka referatów niż za jedną, choćby najwybitniejszą książkę.

Są też uczelnie, w których punkty można po prostu kupić. Wystarczy wysłać referat i wnieść odpowiednią opłatę konferencyjną, aby powiększyć w ten sposób swój stan punktowego posiadania. Opiniując osiągnięcia naukowe kandydatów do stopni i tytułu naukowego nie spotkałem się w ciągu ostatnich lat z przypadkiem, żeby w ich dorobku nie znalazło się kilka lub kilkanaście tego typu punktodajnych pozycji.

Być może opisane zjawiska nie dotyczą wszystkich dziedzin nauki lub przynajmniej w niejednakowym stopniu. Może są równie ewidentne przypadki świadczące na korzyść tego typu naukawej buchalterii, których nie znam. Niemniej odnoszę wrażenie, że – na podobieństwo prawa kopernikańskiego, według którego gorszy pieniądz wypiera lepszy – analiza bibliometryczna osiągnięć naukowych co raz częściej zastępuje ocenę merytoryczną, a kompetentnych recenzentów stopniowo wypierają naukawi rachmistrze. Obym się mylił.