Ludwik Jaxa-Bykowski o szkolnictwie wyższym

Andrzej Malinowski

Nasi współcześni reformatorzy systemu oświaty chętnie sięgają do wzorców zachodnich, dawniej wschodnich, zapominając o rodzimych tradycjach. W odniesieniu do szkolnictwa wyższego założenia i same reformy po pierwszej wojnie światowej były przemyśleniami zwłaszcza Adama Wrzoska, nieco później również Ludwika Jaxa-Bykowskiego. Od profesorów wymagano zawsze pracy naukowej, kształcenia kadry i nauczania studentów. Wszyscy reformatorzy postulowali też terminowe uzyskiwanie stopnia doktora i takież dochodzenie do habilitacji.

Życie i dorobek

Chyba mało znany i całkowicie zapomniany jest dorobek organizacyjny i teoretyczny pedagoga Ludwika Ferdynanda Jaxa-Bykowskiego (1881-1948), który studiował nauki przyrodnicze, filozofię i pedagogikę w Uniwersytecie Lwowskim, a wiedzę uzupełniał na Sorbonie, w Marburgu i na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Lwowskiego. W odrodzonej Polsce w 1921 r. był profesorem zwyczajnym zoologii i parazytologii w Akademii Medycyny Weterynaryjnej we Lwowie i w Państwowym Studium Pedagogicznym, a w 1923 dyrektorem Departamentu Nauki i Szkół Wyższych w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Wiedzę pedagogiczną pogłębiał we Francji, Włoszech i w Niemczech. Był propagatorem ewolucjonizmu Darwina, propagował idee Benedykta Dybowskiego, doktoryzował się u Józefa Nusbauma-Hilarowicza, fascynował się antropologią Jana Czekanowskiego i genetyką, propagował zastosowanie statystyki w biologii i pedagogice. Uniwersytet Poznański zatrudnił go w 1927 r. po habilitacji przeprowadzonej tam z pedagogiki i dydaktyki nauk przyrodniczych i uzyskaniu nominacji na profesora zwyczajnego. W latach 1929-33 był dziekanem Wydziału Humanistycznego UP. Kierował Zakładem Pedagogiki podniesionym w 1932 przez ministerstwo do rangi instytutu. W 1934 min. Janusz Jędrzejowicz zlikwidował instytut i w wieku 53 lat przeniósł Bykowskiego na emeryturę, za zgodą Prezydenta RP Ignacego Mościckiego. Za tymi faktami kryła się niechęć do działalności Bykowskiego w Stronnictwie Narodowym. Był on autorem programu stronnictwa w zakresie oświaty Główne wytyczne narodowej polityki szkolnej i wychowawczej . Do wybuchu wojny pracował jako prywatny docent bez wynagrodzenia. W tym czasie wypromował 23 magistrów i kilku doktorów. W tych trudnych latach pomagał mu kierownik Zakładu Psychologii, jego przyjaciel, prof. Stefan Błachowski. Bykowski działał aktywnie w Zarządzie Głównym Towarzystwa Nauczycieli Szkół Wyższych, przyłączając się do tajnej działalności w okresie okupacji. W październiku 1940 powołano komitet organizacyjny tajnego Uniwersytetu Ziem Zachodnich, który był kontynuacją UP, 11 stycznia 1941 został pierwszym rektorem (do 1943), a w latach 1943-44 prorektorem i w 1944 dziekanem Wydziału Humanistycznego.

Naukowo związany był z psychologicznym nurtem pedagogiki, którą wiązał z genetyką, higieną, pediatrią, antropologią. Pozostawione w Poznaniu opracowania naukowe zniszczyli Niemcy, a okupacyjny dorobek spalił się w czasie Powstania Warszawskiego. Po wojnie, w 1945 r., pokładał nadzieję na rozwój demokracji. Wrócił do Poznania, objął kierownictwo Katedry Pedagogiki, opracował statut wstępnego roku studiów dla osób, które nie uzyskały matury. Działania na rzecz restytuowania Stronnictwa Narodowego doprowadziły do aresztowania Jaxa-Bykowskiego 8 października 1947 przez funkcjonariuszy UB w miejscu pracy. Pod zarzutem działalności mającej na celu zmianę przemocą obecnego ustroju państwa polskiego, sąd wojskowy skazał Bykowskiego na 6 lat pozbawienia wolności i pozbawienie mienia na rzecz Skarbu Państwa. Najwyższy Sąd Wojskowy karę złagodził, a zły stan zdrowia spowodował zwolnienie go z więzienia 16 marca 1948. Obustronne zapalenie płuc i inne komplikacje były powodem jego śmierci 28 czerwca 1948.

Jego dorobek naukowy częściowo zabezpieczyli historycy. Pewna część została przekazana Katedrze Antropologii Uniwersytetu Poznańskiego. Trudno ustalić okoliczności tego faktu. Po pożarze na poddaszach Katedry Antropologii wśród zniszczonych i nadpalonych rękopisów redakcji „Przeglądu Antropologicznego”, przeznaczonych na makulaturę, znalazłem część jego wspomnień o profesorach, korespondencję ze znajomymi, część podręcznika i trzy niekompletne rękopisy: uwagi o szkolnictwie wyższym, Praca przyrodników polskich na polu wychowania i pedagogiki oraz Zadania studenta w dobie obecnej . Sądzę, że omówienie tych tekstów – pierwszego i trzeciego pisanych odręcznie, często na jednostronnie zapisanych po niemiecku kartkach papieru maszynowego – godne jest prezentacji.

O uczelniach i instytutach

Uwagi o szkolnictwie wyższym rozpoczynają się tekstem dyplomu króla Kazimierza, który wyznaczał swej akademii dwa główne cele: twórczą pracę w nauce i sztuce, urabianie młodzieży, jej kształcenie i wychowanie. Rozwija ten tekst dyplom Władysława Jagiełły z 26 lipca 1400 r., podając kierunki kształcenia i cele w nich zawarte. Cele te do dziś nie tracą aktualności i nie wymagają uzupełnień. Nastąpiło oczywiście ich poszerzenie, wynikające z postępu kulturowego od czasów średniowiecza. Bykowski, zaangażowany czynnie w kształcenie młodzieży szkół średnich, rozważał możliwości ściślejszego powiązania ich z uniwersytetami. Taki stan rzeczy miał miejsce we Francji, co miało liczne zalety. Ale bieżąca polityka, rozgrywki partyjne, oddziaływujące bardziej na szkolnictwo średnie, mogą przenieść się na szkolnictwo wyższe. W Polsce idee tych związków prezentował w 1917 Edward Dubanowicz, ale większość opowiedziała się w 1928 przeciw, zgodnie z projektem Stanisława Kutrzeby. Odrzucono także próby wciągnięcia szkół akademickich w sprawy bieżącej polityki, co miało miejsce w systemie pruskim czy rosyjskim.

Samorząd akademicki ograniczyły w Polsce rugi personalne braci Jędrzejowiczów. Zdumienie Bykowskiego wywołały niefortunne rodzime próby rozdzielenia pracy badawczej od nauczania. Dokonała tego Rosja carska, a później sowiecka, tworząc instytuty badawcze z dobrze wynagradzana kadrą i uczelnie, które stały się wyższymi szkołami zawodowymi. Kadra uczelni nastawiona była niemal wyłącznie na dydaktykę, kształcenie fachowców. Ujemne skutki takich działań przyczyniły się do przywrócenia obowiązku prowadzenia badań. Z uczelni odeszły najtęższe umysły twórcze, zostali w nich popularyzatorzy, mający wprawdzie wiedzę, ale niemogący dać przykładu oryginalnej pracy naukowej.

Już pierwszy rektor Akademii Wileńskiej, ks. Piotr Skarga powiedział, że „więcej się uczni u takiego mistrza nauczy, na którego robotę patrzy, niż u takiego, który mu o robocie mówi”. Tacy pracownicy i takie szkoły nie mogą promować, kształcić twórców, lecz jedynie odtwórców działających według podanego szablonu. Odpowiednie odciążenie tych badaczy, którzy uważają, że nadmiar dydaktyki jest dla nich niepożądanym ciężarem, może dokonać się przez redukcję obowiązków dydaktycznych. Chociaż Bykowski nie popierał w zasadzie istnienia instytutów naukowych poza uczelniami, to dopuszczał wyjątki, jak m.in. Wojskowy Instytut Geograficzny. Twierdził, że mogą to być np. muzea, biblioteki naukowe.

Na wzór brytyjski

Bykowski dyskutował wzorce organizacyjne uniwersytetów. Na wzór anglosaski popierał duże wielowydziałowe uczelnie. Małe uczelnie zawodowe o określonym profilu, organizowane w Rosji i w innych państwach, uważał za wygodne dla rządu i polityków, do realizacji bieżących zapotrzebowań klik i koterii. W dużych uczelniach kontakty między różnymi specjalistami, wykładowcami, studentami poszerzają perspektywy, nie sprzyjają nepotyzmowi, karłowatości zawodowej, służą lepiej dobru pospolitemu, budowie przyszłości. Rozdrobnienie uczelni jest też bardziej kosztowne. Uniwersytety zatem powinny łączyć w sobie wszelkie działy nauki i sztuki. Wydziały nie powinny być od siebie oddzielone chińskim murem, lecz winny się uzupełniać. Bykowski proponował wyjście poza szablony kształcenia specjalistycznego i danie studentom możliwości studiowania przedmiotów z pokrewnych kierunków, z innych wydziałów. Sam we Lwowie podejmował studia na pokrewnych kierunkach i uważał, że obyczaj taki winien być częściej praktykowany.

Warunkiem prawidłowego funkcjonowania uczelni są samorządy akademickie dbające o autonomię. Autonomię taką mają zwłaszcza uniwersytety brytyjskie, tymczasem gdzie indziej uczelnie w różnym stopniu są podporządkowane państwu. Samorządność dotyczy wykładowców i studentów, oczywiście w różnym zakresie. Problem może stanowić wybór władz uniwersyteckich. Tradycyjny, sprawdzony system wyborów bezpośrednich mogą niekiedy zastąpić wybory np. rektorów przez elektorów. Ludzie praktyki naukowej winni przestrzegać kadencyjności funkcji. W życiu społecznym, politycznym, religijnym, narodowym, państwowym powinni uczestniczyć i naukowcy, i studenci, ale jeśli to jest praca dla siebie samego, to nie pretenduje ona do miana pracy obywatelskiej. Aby zdobyć mądrość praktyczną, trzeba cenić sprawy publiczne i wejść w nie.

Upominał nas Bykowski, że po wojnie nie brak nam wrogów, którzy choć dziś pokonani, wyczerpani i osłabieni, nie porzucają myśli odegrania się naszym kosztem. W prezentowanym tekście pisze też o nominacjach profesorskich, które na wniosek rad wydziałowych i senatów winny być zatwierdzane przez władze państwa, jako gwaranta harmonijnych potrzeb nauki. Nominacja głowy państwa podkreśla rangę stanowiska. W dziedzinie nominacji na stanowiska docenta, za których nominację państwo nie bierze żadnych zobowiązań, obowiązki powoływania winny przejść w gestię uczelni. Niższe stopnie akademickie: magistra, inżyniera, lekarza, mają charakter praktyczny – zawodowy. Dla nich, np. dla nauczyciela, powinny istnieć 3-4 letnie studia naukowe doktoranckie, kończące się dysertacją i obroną. Studia doktoranckie nie muszą być kontynuacją wcześniejszego kierunku.

Awans naukowy wieńczy habilitacja ze szczegółowego zakresu określonej dziedziny wiedzy. Szkoły wyższe zawodowe, nieakademickie, nieposiadające zadań badawczo-naukowych stoją na niższym poziomie i grupują młodzież przeciętnie mniej zdolną, mniej inteligentną. Kształcą one fachowców niezbędnych w życiu społeczeństwa, praktyków w zawodzie. Absolwenci tych szkół powinni jednak mieć możliwość uzyskania stopnia magistra w uniwersytecie i powinni mieć nawet prawo do zdobycia stopnia doktora.

Zadania studenta

Kolejny rękopis to Zadania studenta polskiego w dobie obecnej . Według Bykowskiego, ostatnia wojna z niespotykanym przedtem barbarzyństwem i wyrafinowaniem dokonała straszliwych spustoszeń materialnych na naszych ziemiach, zdziesiątkowała ludność, specjalnie wyniszczając inteligencję. Najrychlejszą potrzebą jest wykształcenie fachowców, by nie stanąć wobec grozy dyletantyzmu, duchowego uzależnienia się od innych, od obcych, od zagranicy. Dyletantów poznaliśmy już za rządów sanacji, kiedy to wybrani oficerowie z wybranej kasty zajmowali nawet najwyższe stanowiska. Zagospodarowanie Ziem Zachodnich wymaga intensywnej pracy specjalistów. Z radością i uznaniem należy powitać zapowiedzi rządu obfitego pomnażania stypendiów, by najlepiej i najrychlej przygotować młodzież do wybranego zawodu. Pojawiający się koniunkturalizm w wyborze kierunku studiów nie jest objawem zdrowym, bo przy wyborze przyszłego zawodu należy się kierować zamiłowaniem i zdolnościami.

W zdobywaniu wiedzy niezbędna jest systematyczna praca. W badaniach naukowcy muszą się zajmować problemami teoretycznymi, by nie popaść w dyletantyzm. Nauka winna stanowić uzasadnienie i uzupełnienie praktyki, wyjaśniając jej podstawy. O doniosłości nauki nie ma się co rozwodzić – zdobycze współczesnej techniki, chemii, hodowli, medycyny, mikrobiologii oparte są na wynikach nauk teoretycznych. Nie mniejsze jest znaczenie nauk humanistycznych. Dobro, prawda i piękno też są ważnymi, w czasie studiów, wartościami. Choć nie można ich ani zważyć, ani oszacować czy ocenić – właśnie dlatego są w wykształceniu bezcenne. Gdyby nas, w dziele kształcenia własnych kadr, mieli zastąpić obcy, to popadlibyśmy w moralną i materialną niewolę i zatracilibyśmy ducha rodzimej kultury.

Zawód uczonego, badacza nie jest lukratywny, nie jest karierą w pospolitym znaczeniu, ale nie wolno zostawiać go odłogiem pod groźbą zamarcia naszej własnej kultury. Wybór trudnej drogi naukowej to pokonywanie trudów i przeciwieństw życia. Takich, którzy przedłożą badania nad zasoby materialne, jest i będzie niewielu. Większość adeptów studiów zwiąże się zawsze z praktyką. Ale praktycy stojący na stanowiskach kierowniczych powinni mieć zrozumienie dla nauki i teorii naukowych. Zadania studenta nie ograniczają się wyłącznie do samej nauki. Studenci i badacze nie powinni zasklepiać się w swej specjalności, lecz być w kontakcie z całością życia zbiorowego. Nie wystarczy bierne przypatrywanie się życiu lub czujne słuchanie tego, co się dzieje. O obywatelstwie można mówić w odniesieniu do jednostki, która ma szersze związki z życiem społecznym, posiada dojrzałość społeczną, potrafi celom ogólnym służyć, kocha naród i chętnie poświęca się dla jego dobra.

Studentowi nie wystarcza opanowanie wiedzy podanej przez profesora, zawartej w podręcznikach, powinien się on nauczyć śledzić piśmiennictwo, a więc wiedza musi być pogłębiona. Do życia obywatelskiego przygotowywały przed wojną stowarzyszenia akademickie, których było w nadmiarze, z górą dziewięćdziesiąt w Uniwersytecie Poznańskim. Należy je jednak przywrócić w rozsądnej liczbie i wyzyskać dla procesu wychowawczego.

Zaprezentowany tekst nie jest zakończony, a dalsze wywody nie są mi znane. Na zakończenie przytaczam cytowany przez Bykowskiego fragment wypowiedzi Kornela Ujejskiego (1869): „Ktokolwiek nie jest pogardy godnym pasożytem, wyzyskującym na własną jedynie korzyść trudy i zasługi pokoleń dawnych, męki i ofiarną krew teraźniejszych, niech wstaje i niech się miesza w szeregi polskich pracowników. Gdzie spojrzeć leżą odłogi. Każdy w swoim zakresie według swych sił i zdolności znajdzie na nich do pracy miejsce – byle by chęć była… Do pracy więc! Bo praca długa a droga daleka. A jeśli zapytacie, jaka Polska droga? W płomień serc, w światło wiedzy, w lot natchnienia – w Boga!”.

Prof. dr hab. Andrzej Malinowski, antropolog, senior Instytutu Antropologii UAM w Poznaniu.