Sądzę, że odniesiemy sukces

Rozmowa z prof. Maciejem Banachem, wiceministrem nauki

 

 

O tym, że będziemy przewodniczyć Unii Europejskiej w drugiej połowie 2011 roku, wiemy już od dwóch lat. Niemal od tamtej pory zaczęły się przygotowania, a od mniej więcej roku są one dość intensywne. Jest za pięć dwunasta. Jesteśmy przygotowani?

– Przewodniczenie Unii to ogromne przedsięwzięcie: praca koncepcyjna, przygotowania organizacyjne, zaangażowanie tysięcy osób, setki spraw do załatwienia. Mówiąc krótko: to ogromne wyzwanie. Pamiętajmy, że nasze doświadczenie w uczestniczeniu w unijnych mechanizmach i działaniach jest stosunkowo niewielkie, ale myślę, że i jako kraj, i jako resort nauki i szkolnictwa wyższego jesteśmy dobrze przygotowani i podołamy temu wyzwaniu. Sądzę nawet, że odniesiemy sukces. Takie sygnały i oceny płyną z Komisji Europejskiej, kiedy prezentujemy nasze przygotowania. Urzędnicy KE obserwując nasze działania, oceniają je bardzo wysoko.

Co przewodnictwo Unii będzie oznaczać w praktyce?

– Będziemy przewodzili spotkaniom państw członkowskich w Komisji Europejskiej, a także Radzie ds. Konkurencyjności, będziemy koordynowali przyjmowanie konkluzji w kluczowych sprawach oraz mieli prawo do formułowania tzw. konkluzji prezydenckich, czyli wniosków niezależnych od konkluzji przyjmowanych przez wszystkich członków Unii. Generalnie można powiedzieć, że przez pół roku będziemy liderami i dzięki temu będziemy mieli ważny głos w całym procesie legislacyjnym oraz procesie związanym z przyjmowaniem zaleceń, konkluzji, rozwiązań. Oczywiście nie oznacza to, że będziemy przez to mieli decydujące zdanie w różnych kwestiach – bo zasada kolegialności obowiązuje cały czas – natomiast oznacza, że nadzorując i koordynując różne obszary działania Unii, poprzez wskazywanie naszych sugestii i szukanie poparcia wśród partnerów z innych krajów członkowskich, będziemy mogli starać się działać tak, aby uwzględniano nasz punkt widzenia. Będziemy mogli przemawiać znacznie silniejszym głosem niż dotychczas. Pamiętajmy jednak, że zasadą prezydencji jest to, że nie załatwia się własnych interesów, tylko interesy Unii. I tego musimy bezwzględnie przestrzegać.

A jak przygotowany jest resort nauki i szkolnictwa wyższego i na jakich sprawach będzie nam zależało najbardziej?

– Ministerstwo przygotowuje się do prezydencji od dawna. Zaangażowane jest w to całe kierownictwo resortu, z minister Barbarą Kudrycką na czele, a także dyrektorzy i pracownicy większości departamentów. Będziemy promować idee ważne dla Unii i dla naszego kraju. Chcemy odgrywać kluczową rolę w kilku kwestiach. Została opublikowana tzw. Zielona Księga – Jak zmienić wyzwania w możliwości: wspólne ramy strategiczne dla finansowania unijnego na rzecz badań naukowych i innowacji , będąca stanowiskiem rządu w tym obszarze. Wymienia ona jako priorytety: pełne wykorzystanie kapitału intelektualnego, w tym przede wszystkim ludzkiego i jego wpływ na wzrost gospodarczy i konkurencyjność UE, prostszy i bardziej zharmonizowany Program Ramowy UE w zakresie badań i innowacji, większą synergię między polityką spójności a programem ramowym, dalszy wzrost mobilności studentów, badaczy i nauczycieli akademickich.

Co nowego zaproponujemy w ramach European Research Area i w kolejnym Programie Ramowym?

– O ile nie mieliśmy większego wpływu na zasady podziału 54 mld euro na naukę w ramach 7PR, o tyle chcemy mieć jak największy wpływ na to, jak będą wyglądały zasady przyznawania środków finansowych na naukę w kolejnej perspektywie budżetowej 2014-2020. Trwa proces przygotowania do przyszłego programu ramowego. Już wiemy, że prawdopodobnie nie będzie się on nazywał programem ramowym, lecz Common Strategy Framework i obejmie także kilka programów, które dotychczas funkcjonowały oddzielnie. Jest to związane z próbą większego zharmonizowania i uspójnienia programów i różnych obszarów działań UE. Z pewnością zechcemy zwracać uwagę, w trakcie naszej prezydencji, na wsparcie, rozwój i pełne wykorzystanie infrastruktury badawczej w Polsce i w Europie, czyli dalszy rozwój Europejskiej Mapy Drogowej. To wszystko zamyka się w haśle pełnego wykorzystania kapitału intelektualnego Europy w różnych obszarach.

Chcemy proponować zmiany w mechanizmach dotyczących programów strategicznych. Czego będą dotyczyć?

– Wiemy, że w 7PR nie odzyskaliśmy naszej składki, która wynosiła 2,6 proc. budżetu całego programu, a tylko nieco ponad 2 proc. W tym aspekcie chcemy poruszyć kilka kwestii i sugerować konkretne zmiany. Jedną z nich jest zwiększenie współczynnika sukcesu krajów członkowskich, które mają go na stosunkowo niskim poziomie, a więc także Polski. Ostatnio pojawiają się coraz liczniejsze głosy, że tę kwestię należy rozpatrywać raczej z perspektywy regionów, a nie całych krajów, a zatem uwzględniając także obszary wokół dużych ośrodków naukowych, nawet tak silnych, jak Londyn, Paryż czy Berlin, które czasem nieodległe geograficznie są niedoreprezentowane w badaniach naukowych. Zechcemy zidentyfikować wszystkie czynniki, które mogą na to wpływać i zaproponować zmiany.

Będziemy też dążyć do uproszczenia szeregu zasad dotyczących aplikowania i rozliczania programów. O nich mówiło się już przy 6. i 7.PR. Działa specjalny zespół w Komisji Europejskiej, któremu przewodniczy europosłanka Maria Carvalho z Portugalii. Zespół wypracował listę ponad 60 poprawek, które takiemu uproszczeniu – jeśli chodzi o aplikację i rozliczanie grantów – mogłyby służyć. Będziemy starali się zarekomendować większość z nich tak, aby europejscy naukowcy i obsługująca je administracja projektów nie musiały narzekać na przysłowiową już europejską biurokrację. Będziemy chcieli przekonywać też do tego, by przy aplikacji większy nacisk położyć na sam pomysł badawczy i potencjalne wyniki, które mogą się przełożyć na wdrożenia, a nie – jak dotychczas – głównie na potencjał zespołu, który aplikuje, czyli przede wszystkim dotychczasowe publikacje. Taka zmiana na pewno byłaby korzystna dla krajów z niskim współczynnikiem sukcesu, a równocześnie zachowana zostałaby zasada excellence – doskonałości projektu.

Zostaną zaproponowane jakieś nowe mechanizmy mające wesprzeć kwestie wyrównania szans?

– Nie mówimy o wprowadzeniu specjalnych nowych mechanizmów, bo muszą obowiązywać równe reguły dla wszystkich. Natomiast chodzi o to, żeby wyodrębnić sytuacje, które mogą wpływać na niedoreprezentowanie, czyli niski wskaźnik sukcesu, po to, żeby zarówno w ramach całej Unii, jak i w każdym z krajów członkowskich wdrażać programy czy korekty, które ten wskaźnik sukcesu mogą zwiększyć.

A jak Państwo chcą sobie poradzić ze sprawą naliczania kosztów. To bywa często duży problem, ponieważ jeśli zespół, wydział czy uczelnia zdobywają kilka dużych grantów, to pojawia się właśnie kwestia zapłacenia wkładu własnego czy VAT-u, sięgającego czasem kilku czy nawet kilkunastu milionów.

– W tej sprawie pracujemy, jako ministerstwo, by uruchomić z pomocą Krajowego Punktu Kontaktowego program Research Potencial Plus , który będzie w dużej mierze wspomagał rozwiązanie tych problemów. Na drodze konkursowej chcemy wspierać jednostki zdobywające granty, a także finansować projekty, które w ramach np. programu REGPOT nie uzyskały finansowania, ponieważ znalazły się tuż pod kreską, a miały bardzo wysoką ocenę merytoryczną, np. 14,5 pkt. na 15 możliwych, bo są takie przypadki. Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim, stąd droga konkursowa, ale chcemy wspomóc najlepsze projekty.

W wielu przypadkach dyrektywa europejska tylko wskazuje główne reguły i zostawia państwom członkowskim pewną dowolność co do szczegółowych procedur, ale niestety my sami te procedury nadmiernie rozbudowaliśmy i uszczegółowiliśmy.

– To prawda. Polska ma czasami tendencje do tego, żeby stwarzać większą biurokrację niż Unia Europejska. Będziemy w aspekcie naszej prezydencji robili wszystko, żeby to zmienić. Nie będzie to takie łatwe, bo wiemy, że pieniądze przyznane z UE muszą być dokładnie rozliczone, ale spróbujemy. Myślę, że można pewne aspekty związane z rozliczeniami znacznie uprościć, aby badacz mógł się skupić na badaniach, zamiast przez kilka miesięcy spędzać 70 proc. czasu na poprawnym rozliczeniu, które powinien poświęcić pracom stricte badawczym.

Słyszałem ostatnio wypowiedź młodego polskiego badacza, który pracując w uniwersytecie La Sapienza w Rzymie zdobył grant European Research Council i stwierdził, że we Włoszech uczelniana biurokracja jest dużo gorsza niż w Polsce, a na dodatek słabo zna angielski. Zatem on woli ten grant realizować w Uniwersytecie Warszawskim, gdzie przynajmniej wspomaga go kompetentny, młody zespół uniwersyteckiego biura.

– Czyli to nie są tylko nasze problemy. Jeśli chodzi o ERC, to spotkaliśmy się ostatnio z kierownictwem Rady i umówiliśmy się, że silnie włączy się ona w naszą prezydencję, organizując m.in. cykl warsztatów na temat pisania wniosków i umiejętnego zwiększenia współczynnika sukcesu. Przekonywaliśmy też jej władze, że obecną proporcję 50-50 pomiędzy starting grants – grantami dla młodych a advanced grants – grantami dla doświadczonych badaczy należałoby jeszcze zmienić na 60-40 na korzyść młodych. Ci bardziej doświadczeni i tak mają różne inne granty, a dla młodych to jest szansa na rozpoczęcie własnej poważnej kariery naukowej. Myślę, że udało nam się i te proporcje będą się w pożądanym kierunku zmieniać.

Chcemy też zwrócić uwagę na to, że naukę tworzą nie tylko wielkie konsorcja, ale także średnie i małe grupy badawcze. Dziś 80 proc. środków zdobywa 10 proc. największych grup badawczych. Ale to mniejsze grupy są w stanie uzyskać wyniki, które mają potem szanse przełożyć się na większe badania dużych konsorcjów. Dlatego będziemy postulowali, aby stworzyć specjalny program o grantach rzędu 5-7 mln euro, który będzie dedykowany małym i średnim grupom badawczym, by miały szanse aplikować.

Wśród naszych priorytetów wymieniamy mobilność naukowców i studentów. Co tutaj zaproponujemy?

– Funkcjonuje obecnie z powodzeniem kilka różnych programów pozwalających na wymianę naukowców i studentów: w ramach Lifelong Learning Programme - Erasmus, Comenius czy Program Marii Curie. Uważamy, że muszą być utrzymane, nie można zmniejszyć ani ich roli, ani wysokości finansowania. Zauważyliśmy jednak podczas dyskusji, że brakuje programów wymiany dla doktorantów. Chcemy zaproponować, aby jeden z programów w ramach programu Maria Curie, nazywający się COFUND, poświęcić tej właśnie grupie studentów. Wspomniany program dotychczas obejmował przede wszystkim doświadczonych naukowców. Chcemy, aby był poszerzony o robiących doktorat. Program jest w 50 proc. finansowany z UE, a w 50 przez kraj członkowski, czyli nasze ministerstwo. Chcielibyśmy, aby przyszli doktorzy na okres od 3 do 36 miesięcy mogli wyjeżdżać do najlepszych uczelni świata, tam nabierali doświadczenia i po powrocie mogli efektywnie aplikować o granty europejskie.

Jedną z ważnych spraw mają być też kwestie związane z energią jądrową.

– W ramach prezydencji zechcemy rozwiązać problemy związane z programem EURATOM, o co zwraca się do nas Komisja Europejska i Rada Unii Europejskiej. Te kwestie będą dyskutowane we wrześniu na Radzie ds. Konkurencyjności. Mam nadzieję, że uda nam się przełamać opory ze strony niektórych krajów i uzgodnimy kwestie finansowania tego programu na lata 2012-2013.

Po tragicznym tsunami w Japonii i wypadku elektrowni jądrowej w Fukushimie musimy do energii atomowej podchodzić chyba niezwykle ostrożnie.

– Z pewnością tak, natomiast dywersyfikacja źródeł energii jest koniecznością. Polska musi poszukiwać wszystkich możliwości pozyskania energii. Ważne jest wykorzystanie węgla, nowe nadzieje związane z gazem łupkowym, energetyka odnawialna, ale rząd z pewnością będzie kontynuował też program jądrowy. Wokół nas jest tak dużo reaktorów jądrowych, a źródło pozyskania energii jest tak efektywne, że nie możemy sobie, jako kraj, ale i jako Europa, pozwolić na odejście od wykorzystania energii jądrowej i badań nad nią. Państwa, które mają zastrzeżenia, podnoszą właśnie kwestie bezpieczeństwa technologii jądrowych. Badania w ramach EURATOM-u mają służyć właśnie temu, by była to jak najbezpieczniejsza technologia pozyskiwania energii.

Pojawiają się obawy, że przyszła perspektywa finansowa – choćby w związku z kryzysem ekonomicznym – może przynieść mniejsze fundusze na naukę.

– Dyskusja na temat wieloletnich ram finansowych na lata 2014-2020 zostanie rozpoczęta 29 czerwca br. Wówczas komisarz Janusz Lewandowski przedstawi pierwsze propozycje dotyczące budżetu UE na ten okres. Następnie czekają nas miesiące konsultacji i dopiero w 2012 roku podjęte zostaną ostateczne decyzje. Z dzisiejszej perspektywy i w świetle informacji, które mamy, wydaje się, że pieniądze na naukę nie będą mniejsze, a jest szansa na to, że mogą być większe.

Jak wszystkie te wymienione przez Pana postulaty, uwzględniające nasze propozycje zmian, mają szansę przełożyć się na rzeczywistą zmianę reguł?

– To zależy w dużej mierze od nas. Na nieformalnym spotkaniu Rady ds. Konkurencyjności, które odbędzie się 21 lipca w Sopocie, głównymi tematami będą European Research Area i przyszły program ramowy. Teraz trwają liczne spotkania na poziomie dyrektorskim, podczas których poruszane są wszystkie tematy, o których mówimy. 10 czerwca w Brukseli odbędzie się spotkanie, gdzie będzie miała miejsce wymiana poglądów na temat dotychczasowego przebiegu debaty i wynikających z niej wniosków. Po okresie naszej prezydencji i wszystkich wiążących się z tym dyskusjach i spotkaniach, w grudniu bieżącego roku, będą przyjęte pierwsze założenia przyszłego programu ramowego. Zatem tak się składa, że mamy szansę wnieść do tych założeń nasze postulaty, co do dalszego ich kształtu.

Konferencji i spotkań odbywających się w ramach prezydencji będzie kilkadziesiąt.

– To będzie cykl ponad 60 konferencji tematycznych, podczas których poruszone zostaną wszystkie tematy związane z tym, o czym teraz mówimy. Do tego dochodzą liczne spotkania w różnych gronach i na różnych szczeblach, m.in. spotkania Grupy Roboczej ds. Badań, Komitetu Europejskiej Przestrzeni Badań i Innowacji (ERAC), Komitetu ds. Edukacji, Grupy Dyrektorów Generalnych ds. Szkolnictwa Wyższego czy międzynarodowej grupy koordynującej prace procesu bolońskiego. Ich głównym organizatorem i koordynatorem będzie MNiSW. Generalnie nasza prezydencja na pewno będzie bardzo ważnym doświadczeniem. Mam głębokie przekonanie, że będzie ona dla nas bardzo pouczająca, ale i owocna i że skorzystają na tym polska nauka i szkolnictwo wyższe.

Trochę inny temat. Kierownictwo ministerstwa spotyka się obecnie z senatami poszczególnych uczelni, przybliżając zadania, jakie przyniesie mająca obowiązywać od 1 października 2011 znowelizowana ustawa o szkolnictwie wyższym. Co jest tu najważniejsze?

– Kluczowych kwestii, na które zwracamy uwagę, jest kilka. Na pewno są to Krajowe Ramy Kwalifikacji, nawiązujące do Europejskich Ram Kwalifikacji, gdzie będziemy kładli szczególny nacisk na efekty kształcenia. Inaczej będzie też wyglądać ścieżka kariery – doktorat, habilitacja, profesura – która idzie w kierunku uproszczeń, większej transparentności i bardziej merytorycznej oceny. Chcemy też, żeby zwrócono szczególną uwagę na młodych. Przypominamy, że zgodnie z złożeniami nowej reformy będzie można się starać o status Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego i o łącznie 230 mln tzw. dotacji projakościowej. Zwiększa się autonomia uczelni. Uczelnie mogą wybrać możliwość wyboru rektora w trybie konkursowym. Pamiętajmy jednak, że w kilku kwestiach, np. habilitacji czy jednoetatowości, będzie obowiązywało jedno- lub dwuletnie vacatio legis. Przed uczelniami od nowego roku akademickiego duże wyzwania.

Rozmawiał Andrzej Świć