Przecinkologia

Piotr Müldner-Nieckowski

Na tegorocznych giełdach przedmaturalnych z języka polskiego dało się zauważyć poruszenie tragiczną wiadomością, że będą pytania dotyczące interpunkcji. Nie wiem, kto to wymyślił i dlaczego puścił w obieg, bo przecież konstrukcja matury raczej nie sprzyja sprawdzaniu umiejętności w tym zakresie, ale sporo ludzi się zdenerwowało. Trudno się dziwić, skoro sami nauczyciele nierzadko mają z tym problemy, zwłaszcza z przecinkami. Miałem okazję kilka razy się o tym przekonać, i to nie tylko oglądając prace szkolne moich wnuków, ale także na spotkaniach z polonistami licealnymi. Można zrozumieć, dlaczego w niektórych szkołach wybuchła panika.

Gorączkowo wypożyczano z bibliotek duże słowniki ortograficzne, w których znajdują się kompendia interpunkcji, i przesiewano strony internetowe w poszukiwaniu przede wszystkim tzw. spójników typu „mimo że”, zwanych przez niektórych „skorelowanymi”. To niezbyt fortunna nazwa i lepiej jej nie używać, tym bardziej że nie odnosi się do wyrażeń funkcyjnych jednosegmentowych, takich jak „chyba że”, „mimo że” czy „i to”, o które chodziło szukającym, lecz do dwu- lub wielosegmentowych wyrażeń funkcyjnych, takich jak „nie tylko…, lecz także”, „o tyle…, o ile…”, „albo..., albo...”.

Jedne i drugie są związkami frazeologicznymi, wyrażeniami utrwalonymi w języku w ściśle określonej postaci. Nie można zmieniać składu tych wyrażeń. O ile jednak wyrażenia funkcyjne wielosegmentowe są nieciągłe i ich segmenty trzeba rozdzielać zdaniem, o tyle jednosegmentowe są ciągłe, co oznacza, że nie można ich składników ani przestawiać, ani niczym rozsuwać, nawet przecinkiem. Przecinek stawia się PRZED takim wyrażeniem, tak jak dwukrotnie w zdaniu, które właśnie piszę, mimo że przez całą szkołę niesłusznie wbija się młodzieży do głowy, że przed „jak”, „że”, „bo”, „aby” lub „który” daje się go obowiązkowo. Daje się, ale przecież nie zawsze.

Dawanie przecinka przed całością spójnika złożonego ktoś dowcipnie nazwał „cofaniem przecinka” i to się przyjęło jako wskazówka szkolna, że nie należy o tej zasadzie językowej zapominać. Listę większości spójników złożonych jednosegmentowych można znaleźć na stronie http://lpj.pl w dziale „Repliki” (gorąco polecam), a są tam wymienione formy zawierające nawet po trzy i cztery wyrazy, na przykład „pod warunkiem że”, „tym bardziej że” czy „z tym zastrzeżeniem że”. Przecinek zawsze powinien być przed każdą z nich.

Przecinek stawia się więc przed nimi, a nie w środku, i jest to reguła bezwzględna. Wyrażenia te są frazeologizmami i jako takie muszą być traktowane na równi z pojedynczymi wyrazami. Gdybyż to był jedyny problem ze stosowaniem spójników złożonych jednosegmentowych, pewnie nie byłoby przedmaturalnej paniki i rwania włosów z głowy. Rzecz polega na tym, że niekiedy w tekście pojawia się sekwencja wyrazów identyczna z frazeologizmem funkcyjnym, ale nim niebędąca. To jedna ze znaczących trudności naszej interpunkcji. Napisałem wyżej zdanie złożone z dwóch zdań: „...ktoś dowcipnie nazwał cofaniem przecinka i to się przyjęło jako wskazówka...” i przecinka przed „i to” nie dałem. Dlaczego? Ponieważ zdanie podrzędne jest tu inicjowane tylko przez spójnik „i”, natomiast zaimek „to” nie należy do spójnika. Zastępuje treść, o której jest mowa w pierwszym zdaniu.

To jest mylące, ale stanowi fakt językowy. Jeszcze większe kłopoty są z formami typu „(,) dlatego (,) że”. Przecinek ująłem w nawiasy, bo nie zawsze znajduje się tam, gdzie go podałem. Wyraz „dlatego” może się odnosić do pierwszego zdania, a wtedy przecinek występuje po nim, albo do drugiego, i wtedy przed nim. Na przykład: „Zrobiłem to tylko dlatego, że cię kocham”, ale „Zrobiłem to, dlatego że cię kocham”. Wyższa szkoła jazdy? Niezupełnie, ale trzeba otwarcie powiedzieć, że – jak to się wykrętnie mówi - „tego nas nikt nie uczył”. To niewątpliwie obciąża zarówno programy szkolne, jak i nauczycieli, którzy zapewne mają odpowiednie kwalifikacje, ale jak sądzę, nie mają ochoty na taką drobiazgową dydaktykę.

Na kilka dni przed maturą już jest za późno na naukę czegoś, co wymaga nie tylko wiedzy, bo tę można zdobyć w dziesięć minut, ale i codziennej praktyki. Problemy zaczynają się szybko, na początku studiów, kiedy młody dojrzały ma napisać pierwszą samodzielną pracę. Na pewnych kierunkach, na których żadnych wypracowań się nie pisze, na przykład na medycynie, chwilowo nie ma to znaczenia, ale na humanistycznych odgrywa dużą rolę już na starcie. Piszący, zamiast głowić się nad głębią myślową, koncentruje się na powierzchni tekstu, który jest mu przez wykładowcę zwracany do poprawienia. Ma do pewnego stopnia wyrobione nawyki co do ortografii, ale w zakresie interpunkcji wcale. Nie wie, dlaczego ma poprawiać, a tym bardziej jak się do tego zabrać. Nawet na polonistyce są z tym poważne problemy i trzeba organizować osobne zajęcia, na których nadrabia się braki tego rodzaju. Podobnie jak na matematyce i fizyce, gdzie pierwszoroczni studenci muszą się uczyć pierwiastkowania i logarytmów.

e-mail: piotr@muldner.pl