Nauka i polityka

Henryk Grabowski

W jednym z felietonów napisałem kiedyś, że „tylko słabi naukowcy – z nielicznymi wyjątkami – uciekają do polityki, a marni politycy próbują dowartościować się stopniami i tytułami naukowymi” (zob. „Forum Akademickie” 6/2009, O roli nauki w tworzeniu prawa ). Pisząc o nielicznych wyjątkach miałem na myśli m.in. takich uczonych, jak Karol Modzelewski czy nieodżałowanej pamięci Bronisław Geremek. Do takich chlubnych wyjątków zaliczałem również jeszcze do niedawna prof. Magdalenę Środę. Jej artykuł Żłobkowy atak na rodzinę („Wysokie Obcasy”, 12.03.2011) jakby nieco osłabił to przekonanie. Pani Profesor przyznaje się, że nie wie, na jakiej podstawie Irena Koźmińska z fundacji Cała Polska Czyta Dzieciom twierdzi, że „rozwój umiejętności zabawy z rówieśnikami występuje dopiero od trzeciego roku życia” i dodaje, że „jeśli na podstawie obserwacji własnych dzieci, to świadczy to o tym, że dzieci te rzeczywiście nie chodziły do żłobka”. Następnie, odwołując się do autopsji, pisze: „Ja widziałam 10-miesięczne dzieci, które na kolegów i koleżanki ze żłobka reagowały radosnym ‘żółwikiem’ jako jedną z wielu form pozalingwistycznej komunikacji”.

O tym, że rozwój umiejętności zabawy z rówieśnikami występuje ok. 3 roku życia, wiadomo z psychologii rozwojowej. Można tego nie wiedzieć, ale to nie wystarczy, żeby na podstawie osobistych jednostkowych obserwacji dowodzić wyższości żłobka, jako środowiska wychowawczego, nad rodziną. Oczywiście żłobek może być korzystniejszy dla psychofizycznego rozwoju dziecka, ale tylko od patologicznej rodziny, na takiej zasadzie, jak ta, że dom dziecka jest lepszy od domu poprawczego.

Wiem, że Polska jest na granicy demograficznej katastrofy. Wierzę, że żłobek jako masowa instytucja opiekuńczo-wychowawcza mógłby – przynajmniej częściowo – zapobiec tej katastrofie. Być może skutki niżu demograficznego mogłyby okazać się groźniejsze dla społeczeństwa od następstw deficytów emocjonalnych związanych z oderwaniem dziecka od rodziców w wieku niemowlęcym. Wszystko to jednak nie znaczy, że w sytuacji konfliktu interesów wybór mniejszego zła staje się sam przez się dobrem. Tak jak zniekształcanie wyników badań lub przeciwstawianie im jednostkowych spostrzeżeń – nawet w imię najbardziej doniosłych racji społeczno-politycznych – nie przestaje być naukowym nadużyciem.