Nauczyciel na zawołanie

Rozmawiała Jola Workowska

Wszechnica Jagiellońska, Akademia Leona Koźmińskiego uczą jak zostać coachem. Młodzi naukowcy i magistrzy płacą kilkadziesiąt tysięcy złotych za naukę odpowiednich pytań potwierdzoną tytułem coacha. Arkana tego nowego, na rynku polskim, świata odsłania dr Marek Skała, autor bestselleru Psychologia zmiany , twórca pierwszych w Polsce studiów public relations w Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie, właściciel firmy MEGALIT – Instytut Szkoleń.

– Nic złego się nie dzieje, natura ludzka ma się całkiem dobrze. Jednak nigdy nie byliśmy ani autonomiczni, ani samodzielni, zawsze był jakiś przyjaciel czy senior rodu. Dziś często taką rolę pełni coach. Świat staje się coraz bardziej złożony i trzeba nauczyć się w nim funkcjonować. Sto lat temu ilość informacji w różnych dziedzinach życia podwajała się co 50 lat, potem co 10, teraz w wielu dziedzinach mniej niż rok. W ciągu jednego cyklu życia zmieniają się warunki i otoczenie. Żyjemy w zupełnie innym świecie, niż np. 3 lata temu. Taka banalna rzecz, jak Facebook, czy inne portale społecznościowe, przewróciły świat i musimy się w nim odnaleźć. Jest rzeczą zupełnie normalną, że gdy człowieka boli ząb, to idzie do dentysty, kiedy ma problemy prawne, idzie do prawnika, a jeżeli chce sprawnie funkcjonować w biznesie – idzie do coacha, człowieka, który zna dziesiątki różnego rodzaju technik wpływania na siebie samego po to, by sprawniej funkcjonować w życiu prywatnym czy zawodowym. Mamy coaching biznesowy, life, związków, zespołów pracowniczych.

Człowiek jest częścią świata i nie wierzę w diametralną zmianę świata bez udziału człowieka.

– Oczywiście świat się zmienia dzięki ludziom, najczęściej wariatom, którzy dostrzegają więcej, działają niekonwencjonalnie. Ostatnio zmienia się coraz szybciej. Najpierw wymyślili Facebooka, potem Naszą Klasę i to spowodowało, że świat stał się inny. To wcale nie znaczy, że nasza psychika zmieniła się aż tak szybko. Na świecie jest 6 miliardów ludzi, którzy funkcjonują zgodnie ze swoimi rytuałami, procedurami wypracowanymi w czasach jaskiniowych. Ale to są ich wewnętrzne mechanizmy, a my mówimy o świecie zewnętrznym, otoczeniu, technologiach, przyspieszeniu kontaktów. Rozwój techniki w ciągu ostatnich 10 lat spowodował, że ludzie tacy jak ja, ukształtowani i pamiętający czasy czarno-białego telewizora, żyją w zupełnie innym świecie i niekoniecznie te zmiany sprawiają im radość. Bardzo wielu ludzi zwyczajnie tego tempa nie wytrzymuje i zostaje na poziomie wykluczenia. Odpuszcza. Konstrukcja psychiczna zmienia się setkami lat, nie jest w stanie zmienić się w ciągu 3 lat. Dlatego częściej niż dawniej potrzebujemy wsparcia – jedni przewodników, inni coachów.

To, że potrzebujemy 150 technik, by wspomóc siły w pogoni za zmieniającym się światem, oznacza, że jednak zmieniamy się. Jesteśmy coraz bardziej ospali?

– Moje książkowe 150 to liczba umowna, technik pracy ze sobą są setki. Świat bardzo przyśpieszył i dlatego narodziła się idea coachu. Trener ułatwia klientowi zaadaptowanie do danej sytuacji, znalezienie własnej drogi, własnych rozwiązań. Zgodnie z zasadą, że nauczyciel pojawia się wtedy, kiedy jest uczeń, coach jako trener pojawia się wówczas, gdy człowiek zapuka do jego drzwi, kiedy szuka. Jeżeli ludzie czują się niekomfortowo, jeżeli chcą osiągnąć coś innego niż mają, ale z powodu przyzwyczajeń, przekonań, ograniczeń różnego rodzaju nie mogą osiągnąć zamierzonych celów, to mogą poszukać coacha. Samo słowo „coach: pochodzi od słowa „wehikuł”, czyli coś, co przenosi człowieka z jednego miejsca na drugie. W coachingu kierownicę oddaje się klientowi, coach podpowiada tylko, jak można wybierać drogę. Ale nie wybiera za klienta.

Mając potrzebę zmian, skąd mam mieć pewność, że Pan jest tym właściwym nauczycielem? 150 technik może mnie inaczej ukształtować i wyprowadzić na manowce, więc słuchając trenera, muszę mu ufać.

– Musi zaistnieć chemia albo – mówiąc językiem fachowym – odzwierciedlenie, raport. Losy relacji trener – klient rozgrywają się na pierwszej sesji. Jeżeli Pani nie uwierzy, że skontaktowała się z właściwą osobą i tzw. chemia nie zagra, nie będzie procesu coachingowego.

Cały świat coachingu oparty jest na hierarchii. Jestem poszukującym, słabszym i idę po wodę życia do mistrza – trenera.

– Odwrotnie, coaching zakłada, że autorytet, decyzje, pomysły i rozwiązania są w Pani. W coachingu sam człowiek, klient decyduje, czego chce i jak chce to osiągnąć. Klient jest sam dla siebie „sterem, okrętem, żeglarzem”, a trener tyko poprzez nieustanne pytania stara się, by klient zyskał świadomość, czego naprawdę oczekuje i jakie ma we własnej dyspozycji zasoby, by to osiągnąć. Na sesji umawiamy się na pewien kontrakt: pomagam uporządkować twój świat technikami, które znam. Nie wolno w coachingu używać takich zwrotów, jak: „ja na twoim miejscu”, „a może lepiej byłoby”, „to dobry pomysł”. Dlaczego? Bo źródło autorytetu jest w każdym kliencie. Nawet jeśli uważam, że twój pomysł jest świetny, to raczej powinienem spytać: co powoduje, że chcesz ten pomysł wdrożyć w życie? Jeśli jest dobry, to klient się w tym utwierdzi, jeśli zły – zauważy wady, przepracuje pomysł, zmieni pod własnym kątem. W coachingu zakładamy, że każdy dokonuje takich wyborów, jakie może sam zrealizować.

Dzięki Pańskim pytaniom wydobywam z siebie to, co jest we mnie ukryte?

– Tak, jestem upierdliwym pytaczem. Gdybym nawet wiedział, że coś można zrobić lepiej czy szybciej, to pytanie, czy mój klient będzie efektywniejszy realizując swoje pomysły, czy moje?

Ale na podstawie jakiej wizji świata – racjonalnej? duchowej? emocjonalnej? – zadaje Pan pytania?

– Co to jest wizja? Proszę wyjść na ulicę i spytać przechodniów, jaką mają wizję świata, wedle jakich modeli świata żyją: racjonalnych, duchowych, emocjonalnych? I co to znaczy? Ludzie po prostu żyją, są holistyczni, cali, reagują psychosomatycznie – czyli ciałem. Pytając klienta wychodzę od pełnego szacunku dla jego świata, jego wartości; słucham tego, co mówi. Staram się podążać za jego słowami, zrozumieć i zadać takie pytania, które pomogą mu zaplanować działania tak, by zwiększyć skuteczność jego własnej aktywności. Nie dam gwarancji, że po zakończonej sesji coachingowej klient zrobi wszystko, co zaplanował, ale dam jedno – szanse klienta na zrealizowanie własnych planów czy zmian wzrosną. Coaching jest dziedziną, która poprzez system technik i sporo pytań wymusza na kliencie szukanie rozwiązań i odpowiedzi. Mam oczywiście świadomość, że trudno zadać pytanie, które zburzy sposób widzenia świata klienta. Ale moim zadaniem jest pokazać mu inną ramę. Nie mogę mu powiedzieć: pomyśl o tym, że przecież… albo: a jakbyś tak zrobił, to wtedy… – bo to jest rodzaj doradztwa. W coachingu zapytam: a co będzie, jeśli to skończysz; a jak czegoś nie osiągniesz, to co się stanie, jeśli… i nagle ludzie zyskują inny punkt widzenia. Ale to wciąż jest ich własny punkt widzenia i jeśli nawet zmienią swój pomysł na życie, to uczynią to samodzielnie i na pewno będą posiadać wystarczające zasoby i umiejętności, by to zrealizować.

Jest to królestwo „ja”. W swojej książce „Psychologia zmian” cytuje Pan profesorów etnografii, antropologii, psychologii behawioralnej tylko po to, by klient lepiej się rozwinął? Mam poczucie, że wykorzystuje Pan naukę do swoich partykularnych celów.

– Bla, bla, bla… – wykorzystuje, partykularnych. Przecież ten, kto lekceważy naukę, kto nie wykorzystuje nauki do swoich celów, jest zwyczajnym idiotą. Przepraszam, ale jednak tak. Jak każdy normalny człowiek korzystam z tego, co naukowcy odkryli i zbadali. Gdy czytamy, że gdzieś odbył się eksperyment, dzięki któremu lepiej poznamy sposób, w jaki ludzie działają, to jest to zazwyczaj nowa, ciekawa wiedza. Trzeba z niej umiejętnie skorzystać już dziś. Nauka służy mi do poznawania świata. Dzięki niej, książkom, spotkanym guru światowej psychologii, wykładom w Necie rozwijam siebie, mój warsztat. Mogę pracować, dostarczać ludziom nowe techniki.

Jak może Pan poznać świat, skoro najważniejsza jest dla Pana efektywność?

– Świat poznaję podróżując, głównie w czasie wakacji. A za efektywność, za jej zwiększanie mi płacą. Stać mnie wtedy na poznawanie świata w sensie nowych miejsc i nowej wiedzy. Dlaczego efektywność ma być wroga, zła, utrudniać poznawanie świata? Człowiek sam określa, co dla niego osobiście jest najważniejsze. Tyle, że natura bywa ułomna. Chcemy być szczupli, ale sięgamy po batoniki. Chcemy znać język, ale wolimy iść na imprezę zamiast się pouczyć. Jeżeli decydujesz się na coś, a nie potrafisz się pożegnać z drobiazgami, to może warto się zastanowić, o co w życiu chodzi? Dla celów ważniejszych trzeba umieć zrezygnować z celów niższych. W coachingu uzyskuje się odpowiedź od samego siebie, co tak naprawdę jest dla nas najważniejsze. Być może będzie Pani szczęśliwsza, gdy nie wyjedzie na lukratywny kontrakt, nie zarobi obiektywnie dużych pieniędzy, ale zrealizuje Pani swoją ideę, np. małej, rodzinnej firmy? Gdybym był konsultantem, zrobiłbym Pani analizę, doradził, wziął współodpowiedzialność. Coach przyjmuje inną perspektywę. Tylko takie Pani działania mają szansę na realizację, które Pani sama stworzy, które są zgodne z Pani system wartości. Jako coach tylko pomagam to uświadomić, pozwolić Pani głośno to wypowiedzieć, zapisać plany, ustalić poszczególne etapy działania. Pomagam, ale nie zrobię niczego za Panią. To Pani własne życie.

To takie umywanie rąk?

– Znaczy, że ja umywam swoje ręce, od Pani życia? Oczywiście! To tak, jak turyści lecący do Egiptu uspokajają się, że nasz rząd im nie zabronił, choć w telewizji widzą czołgi na ulicach. W coachingu każdy sam decyduje, co dla niego jest najważniejsze. Po to chodzi się do coacha, by indywidualne działanie przyniosło satysfakcję. Co jest miernikiem samozadowolenia? Nie wiem. Każdy sam musi odpowiedzieć sobie na to pytanie. Coach nie puści klienta z sesji, jeśli on głośno nie powie: tak, chcę osiągnąć a…, b…, c… i zrobię to w ten sposób. Sam ustali cel i sensowny plan realizacji. Ja biorę pieniądze za efekt, którym jest zwiększenie szans, że to się powiedzie, a nie za dyskusje akademickie z klientami.

W „Psychologii zmian” akcentuje Pan pracę nad werbalną stroną zmian. Mamy stosować swoisty makijaż technik i słów bez zmiany osobowości?

– Jestem wrogiem pracy na wartościach, jestem wrogiem pracy nad zmianą człowieka. Jako coach pracuję nad poprawieniem umiejętności ludzi, nad głębszym zrozumieniem i reagowaniem w sytuacjach interpersonalnych, nad lepszym funkcjonowaniem. To tylko i aż tyle. Obecnie świat odchodzi od etatyzmu i idzie w stronę projektowości – robimy pewne projekty i rozstajemy się. Mam prawo robić to, na co się umówiliśmy, a nie mam prawa zmieniać innego człowieka, bo nie biorę za niego odpowiedzialności. A płacą mi tylko za osiągnięcie sukcesu. Nie narzekam. Przeramujmy ten negat na pozytyw – jestem z tego zadowolony.

Rozmawiała Jola Workowska