Kronika akademicka FA 05/2011
Zmiany akredytacyjnego krajobrazu
Zapowiada się szereg zmian na krajowej mapie akredytacyjnej. Trwają prace nad powołaniem Akademickiej Komisji Akredytacyjnej, mającej przejąć funkcje działających obecnie branżowych komisji akredytacyjnych. Był to wiodący temat spotkania UKA, które odbywało się w dniach 14-16 kwietnia w Uniwersytecie Rzeszowskim.
URz obchodzi w tym roku swoje dziesięciolecie – powstał 1 września 2001 z połączenia Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Rzeszowie, filii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie oraz Wydziału Zamiejscowego Akademii Rolniczej w Krakowie. Dziś na 11 wydziałach kształci się w nim 23 tys. studentów, a uniwersytet ma 8 uprawnień do doktoryzowania. Przyjemnie było popatrzeć jak naprzeciwko nowoczesnej, wybudowanej kilka lat temu biblioteki uniwersyteckiej, gdzie toczyły się obrady, rośnie cały wielki kwartał budynków Centrum Mikroelektroniki i Nanotechnologii oraz Centrum Transferu Wiedzy Techniczno-Przyrodniczej. – Po zrealizowaniu tych inwestycji, razem z oddawanym właśnie do użytku kampusem Wydziału Biologiczno-Rolniczego Zalesie oraz planowanym Centrum Innowacji Medycznych, gdzie w planach jest otworzenie kierunku lekarskiego, powstanie nowoczesna infrastruktura uniwersytetu. Zyskamy mniej więcej połowę tej powierzchni, jaką dziś dysponujemy. Są to inwestycje, na które udało nam się pozyskać z różnych programów blisko 500 mln zł – mówił rektor prof. Stanisław Eliasz.
Uniwersytecka Komisja Akredytacyjna powołana została w styczniu 1998 roku w Białowieży na mocy porozumienia rektorów uniwersytetów polskich na rzecz jakości kształcenia, zawartego w październiku 1997 roku w Lublinie. Wcześniej podobną komisję powołały akademie medyczne, potem powstały kolejne komisje branżowe, m.in.: techniczna, ekonomiczna, rolnicza. Państwowa Komisja Akredytacyjna powstała dopiero w 2002 roku. Na Zgromadzeniu Plenarnym KRASP w Bydgoszczy, które odbywało się w dniach 5-6 maja, utworzona została Fundacja na rzecz Jakości Kształcenia. To ona ma powołać Akademicką Komisję Akredytacyjną, mającą przejąć zadania dotychczasowych komisji branżowych. Jak się planuje, zakończą one działalność z końcem obecnej kadencji władz uczelni, czyli w 2012 r. Więcej na ten temat na str. 22 w wywiadzie z prof. M. Wąsowiczem, przewodniczącym UKA.
Prace UKA trwają jednak nadal i komisja zatwierdziła standardy reakredytacji na kolejnych 5 kierunkach. Przedstawiali je przewodniczący zespołów opracowujących standardy: historii – prof. Maciej Salamon, filologii klasycznej – prof. Jakub Pigoń, ochrony środowiska – prof. Czesława Rosik-Dulewska, pedagogiki – prof. Kazimierz Przyszczypkowski, kognitywistyki – prof. Andrzej Klawiater. Przyznano też kolejne akredytacje. Uzyskały ją: historia w Uniwersytecie Śląskim oraz filologie angielskie w UMCS i UAM.
Dyskutowano także na temat finansów UKA oraz wprowadzenia przez MEN nowej podstawy programowej i ograniczenia na maturze liczby przedmiotów możliwych do wyboru przez zdającego, a w związku z tym – dokonania zmian w zasadach przeprowadzenia m.in. egzaminu wstępnego na studia. Prorektorzy omawiali też funkcjonowanie programu MOST, umożliwiającego wymianę studentów w ramach krajowych uniwersytetów. W ostatnim roku skorzystało z programu 463 studentów – najwięcej przyjmują UW – 115, UJ – 93, UWr – 63 i UAM – 44 osoby. Nie są to liczby duże, ale zawsze najaktywniejsi studenci mają szansę porównań i poznania innego środowiska naukowego.
Liderzy za 33 miliony
W pierwszej połowie kwietnia rozstrzygnięto drugą edycję programu „Lider” NCBiR. Do drugiego etapu konkursu przeszło 47 wniosków, które uzyskały ponad 120 punktów. W wyniku rozmów kwalifikacyjnych do finansowania skierowano 36 wniosków o łącznej wartości 33 136 747,9 zł. Najwięcej spośród laureatów „Lidera” pracuje w Warszawie – 12 osób. Na drugim miejscu jest Gdańsk, gdzie prowadzi badania 8 laureatów i Kraków – 7 osób. Aż połowa – 18 - zwycięskich wniosków została złożona przez badaczy zatrudnionych w politechnikach. Wśród laureatów jest 9 naukowców z instytutów Polskiej Akademii Nauk i 5 z uniwersytetów. Dwa zwycięskie projekty firmowane są przez pracowników Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego (w tym jeden z Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii, jednostki wspólnej GUM i Uniwersytetu Gdańskiego), a 3 – instytutów badawczych. Najwięcej – po 5 – wniosków złożyli pracownicy politechnik Gdańskiej i Warszawskiej. Za nimi jest Akademia Górniczo-Hutnicza z 3 zwycięskimi wnioskami. Niewielki w porównaniu z tymi zwycięskimi gigantami jest Instytut Agrofizyki PAN w Lublinie, którego pracownice zdobyły 2 granty w programie „Lider”. Po 2 projekty finansowane w tym programie mają też pracownicy Uniwersytetu Jagiellońskiego i Głównego Instytutu Górnictwa.
Zamiast skrobi modyfikowanej
Polski przemysł spożywczy produkuje mnóstwo odpadów. Z owoców i warzyw pozostają wytłoczyny pełne wartościowych substancji, za których utylizację zakłady przetwórcze muszą płacić. Dr Justyna Cybulska (na fot.) z Instytutu Agrofizyki PAN w Lublinie wie, jak zrobić z nich cenne dodatki do żywności. Pomysł zyskał akceptację recenzentów programu „Lider”. Lubelska badaczka dostała milion złotych na opracowanie technologii i zaprezentowanie jej na rynku spożywczym. – Nie będziemy patentować wyników – mówi młoda uczona. – Ponieważ badania prowadzimy za publiczne pieniądze, to ich wyniki powinny być dostępne dla wszystkich .
Na pierwszy ogień pójdą wytłoczyny z jabłek: po pierwsze, jest ich bardzo dużo w regonie; po drugie, są wyjątkowo wartościowe. – Te odpady to mnóstwo ścianek komórkowych. Są pełne błonnika – mówi dr Cybulska. Właśnie w ściankach znajdują się m.in. celuloza oraz pektyny.
W tej chwili teksturę produktów spożywczych kształtuje się m.in. dodając skrobię modyfikowaną. Ta naturalna substancja ma jednak wady. Aby ją uzyskać, trzeba specjalnie uprawiać odpowiednie rośliny. Jest też wysokokaloryczna. Tymczasem podobną funkcję mogą pełnić substancje zawarte w odpadach z jabłek. Ich zalety to m.in. fakt, że odpady już są; poza tym pektyny są niskokaloryczne (a to obecnie pożądana przez klientów cecha produktów spożywczych), a celuloza w ogóle nie jest przyswajana przez organizm; mają zdolności do zatrzymywania wody; proces produkcji naturalnych preparatów do poprawiania tekstury produktów spożywczych jest prosty i niedrogi. Do tego będą one miały zalety prozdrowotne: obniżają cholesterol, są korzystne dla przewodu pokarmowego, poprawiają trawienie, neutralizują wpływ zanieczyszczeń przemysłowych.
Dr Cybulska z zespołem - tworzonym przez 5 osób, w większości z Zakładu Mikrostruktury i Mechaniki Biomateriałów IA PAN - zamierza wyekstrachować najcenniejsze składniki z wytłoczyn i stworzyć z nich łatwo rozpuszczalny produkt instant lub granulat. Będzie mógł być stosowany m.in. w przemyśle mleczarskim, piekarniczym i mięsnym. Pracom naukowo-technicznym będą towarzyszyły badania rynku dodatków do żywności oraz możliwości wykorzystania produktu przez rynek spożywczy.
CHOMIK wyjaśni tajemnicę Fobosa
W listopadzie tego roku CHOMIK, przyrząd skonstruowany w Centrum Badań Kosmicznych PAN, poleci w kierunku Marsa. Na początku kwietnia w CBK PAN zakończyły się testy modelu lotnego (trzy zbudowane wcześniej modele miały charakter próbny) instrumentu CHOMIK. Przyrząd, przeznaczony do prac i badań geologicznych w warunkach mikrograwitacji, przekazano Instytutowi Badań Kosmicznych Rosyjskiej Akademii Nauk. Tam zostanie on połączony ze zautomatyzowanym manipulatorem, a następnie zintegrowany z sondą Fobos-Grunt. W przyszłym roku lądownik tej misji osiądzie na powierzchni marsjańskiego księżyca Fobosa. CHOMIK pobierze wtedy próbkę gruntu, która za trzy lata – w 2014 – trafi na Ziemię. Po wydobyciu próbki i kwarantannie pojemnik wróci do Warszawy.
CHOMIK waży 1,4 kg. Zawiera trzy podzespoły: penetrator, elektronikę sterującą i mechanizm blokująco-zwalniający, który zabezpiecza instrument przed wibracjami i przeciążeniami podczas startu i lądowania na Fobosie. Najważniejsza część urządzenia to penetrator, który pobierze z powierzchni Fobosa kilka centymetrów sześciennych gruntu. Odpowiednie ukształtowanie pojemnika i specjalne algorytmy sterujące procesem wbijania gwarantują możliwość pobrania materiału z podłoża skalistego, porowatego i sypkiego. Gdy kontener z próbką zostanie odrzucony, odsłoni trzpień na końcu penetratora i dwa czujniki. Trzpień pozwoli kruszyć skały i przygotowywać próbki dla innych instrumentów lądownika, a czujniki będą mierzyły własności termiczne powierzchni Fobosa. Do oceny właściwości mechanicznych gruntu marsjańskiego księżyca posłuży ocena przyrostu zagłębienia po każdym uderzeniu młotka. Wbijanie penetratora geologicznego w warunkach nikłej grawitacji to ryzykowna operacja. Siły reakcji powstające podczas uderzeń mogą przewrócić lądownik. – Nasza konstrukcja zabezpiecza przed taką ewentualnością – mówi Marcin Dobrowolski, jeden z konstruktorów. – CHOMIK przenosi na lądownik tylko niewielkie siły reakcji, ponieważ podczas wbijania wykorzystujemy tarcie między gruntem a ściankami wbijanego kontenera .
Marsjański księżyc Fobos jest nieregularną bryłą o rozmiarach 27×22×18 km o stosunkowo małej gęstości. Uważa się, że jest obiektem albo silnie porowatym, albo złożonym z lodu i skał. – Fobos przypomina bryły z obrzeży Układu Słonecznego, tworzące za orbitą Neptuna pas Kuipera. Najbardziej znanym przedstawicielem tej grupy jest Pluton – mówi dr Joanna Gurgurewicz. Według konkurencyjnej hipotezy księżyc ten nie został przechwycony przez Marsa, lecz uformował się na jego orbicie. Pomiary przeprowadzone przez CHOMIK-a oraz analiza pobranej za jego pomocą próbki pomogą rozwikłać tę zagadkę.
Budowa instrumentu CHOMIK została sfinansowana przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach projektu międzynarodowego Instrument CHOMIK misji Phobos Sample Return – badania naukowe i eksploatacyjne . W ramach tego samego projektu w przyszłości zostanie zbudowany kolejny instrument geologiczny o większej mocy.
Przyrządy zbudowane w Centrum Badań Kosmicznych PAN uczestniczą w wielu międzynarodowych misjach kosmicznych. Wykonane w Warszawie czujniki znajdowały się m.in. na lądowniku Huygens, który w 2005 roku osiadł na powierzchni Tytana, księżyca Saturna – było to najdalsze lądowanie w historii ludzkości. Zainstalowany na lądowniku misji Rosetta penetrator MUPUS wbije się niedługo w jądro komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko. KRET-a, nowatorski instrument penetrujący, skonstruowano z myślą o przyszłych badaniach geologicznych Księżyca.
Pierwsza fetoskopowa laseroterapia w Warszawie
29 marca w I Katedrze i Klinice Położnictwa i Ginekologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wykonano pierwszą w Warszawie i województwie mazowieckim operację z zakresu chirurgii wewnątrzmacicznej płodu. U 27-letniej pacjentki w ciąży bliźniaczej jednokosmówkowej dwuowodniowej, powikłanej ciężkim zespołem przetoczenia między bliźniętami (TTTS), wykonano fetoskopową laserową koagulację anastomoz naczyniowych łączących układy krążenia obu płodów. Zabieg wykonał zespół I Katedry i Kliniki Położnictwa i Ginekologii w składzie: prof. Mirosław Wielgoś i dr hab. Piotr Węgrzyn, pod kierunkiem prof. Jacquesa Jani, kierownika Kliniki Położnictwa i Ginekologii Szpitala Uniwersyteckiego w Brukseli.
Prof. J. Jani jest jednym z najlepszych specjalistów w dziedzinie małoinwazyjnej chirurgii płodowej na świecie, uczniem prof. Kyprosa Nicolaidesa z Londynu, doktora honoris causa WUM i prof. Iana Depresta z Leuven (Belgia). Prof. M. Wielgoś, kierownik I Katedry i Kliniki Położnictwa i Ginekologii, przewodniczący Sekcji Perinatologii Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, od wielu lat zajmuje się medycyną matczyno-płodową, szczególnie w aspekcie wewnątrzmacicznej terapii choroby hemolitycznej płodu. Jest członkiem zarządów kilku perinatologicznych gremiów międzynarodowych (m.in.: World Association of Perinatal Medicine, International Society of The Fetus as a Patient, International Academy of Perinatal Medicine, Ian Donald Inter-University School of Medical Ultrasound). Prof. Wielgoś jako konsultant wojewódzki w dziedzinie położnictwa i ginekologii od dawna zabiega o stworzenie pełnoprofilowego ośrodka diagnostyki i terapii płodu na Mazowszu. Dr hab. Piotr Węgrzyn jest również uczniem prof. K. Nicolaidesa. Spędził ponad dwa lata w kierowanym przez niego ośrodku w londyńskim King’s College Hospital, gdzie szkolił się w zakresie medycyny płodu oraz terapii wewnątrzmacicznej i uzyskał Diploma in Fetal Medicine.
Zespół przetoczenia między bliźniętami jest powikłaniem występującym w ok. 20 proc. ciąż jednokosmówkowych (jednozygotycznych). Wiąże się z występowaniem połączeń (anastomoz) tętniczo-żylnych, które prowadzą do „przecieku” krwi od jednego płodu do drugiego. Prowadzi to do hipowolemii i małowodzia u jednego z płodów („dawcy”) i hiperwolemii, nadciśnienia i wielowodzia u drugiego („biorcy”). W nieleczonym zespole przetoczenia śmiertelność sięga 80-100 proc. płodów. Metodą leczenia z wyboru jest laserowa koagulacja anastomoz. Dawniej pacjentki w ciąży bliźniaczej powikłanej zespołem przetoczenia były leczone wyłącznie za granicą, od pewnego czasu w Gdańsku i Łodzi, a obecnie także w Warszawie.
Zakup sprzętu fetoskopowego i lasera do zabiegów wewnątrzmacicznych został sfinansowany ze środków własnych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Laboratorium mikrotomografii rentgenowskiej
W Instytucie Informatyki na Wydziale Informatyki i Nauki o Materiałach UŚ powstaje laboratorium mikrotomografii komputerowej. Jego głównym elementem jest wysokorozdzielczy rentgenowski skaner mikrotomograficzny. Urządzenie, warte prawie 1,6 mln zł, jest częścią inwestycji aparaturowej finansowanej z Funduszu Nauki i Technologii Polskiej. Laboratorium wyposażone zostanie też m.in. w drukarkę 3D oraz specjalistyczne oprogramowanie. Laboratorium tymczasowo zostało zlokalizowane w budynkach UŚ w Katowicach, natomiast we wrześniu 2011 zostanie przeniesione do kampusu w Chorzowie. Głównym kierunkiem prac naukowych prowadzonych w laboratorium będzie analiza własności mikrostruktury tkanki kostnej. Naukowcy będą też badać tam biomateriały, polimery, ceramikę, preparaty biologiczne, materiały kopalne itp.
Mikrotomografia nadaje się do bezzniszczeniowego obrazowania wewnętrznej budowy skanowanych obiektów. Nie wymaga specjalnego przygotowania próbki, a jedynie zamocowania obiektu na stole skanera. Wynikiem pomiaru jest kolekcja obrazów prezentujących przekroje poprzeczne, które z zastosowaniem specjalistycznego oprogramowania mogą zostać przetworzone w obiekty trójwymiarowe. W ten sposób możliwe jest uzyskanie geometrii powierzchniowej oraz objętościowej (modele bryłowe typu siatka hexa czy tetra-hedralna) struktur wewnętrznych badanego przedmiotu bez niszczenia otaczającej je osnowy. Utworzony dzięki mikrotomografii obiekt wirtualny może być nie tylko przetwarzany komputerowo. Dzięki zastosowaniu tzw. drukarki do druku trójwymiarowego można go też „urzeczywistnić”. Jednym z zastosowań tej techniki jest „drukowanie” przestrzennych modeli mikroskopijnych obiektów w skali pozwalającej oglądać je nieuzbrojonym okiem. Tego typu fizyczne modele wykonywane z żywicy polimerowej – powiększone do rozmiarów pozwalających wziąć model do ręki – ułatwiają analizę i dyskusję nad np. kształtem mikro implantu czy stopniem rozwinięcia organizmów żyjących wiele miliardów lat temu.
Uczony i przyjaciel
W przeddzień pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej środowisko naukowe uczciło pamięć tragicznie zmarłego prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego konferencją poświęconą prawu pracy – dziedzinie, której poświęcił swą naukową aktywność. Spotkanie zatytułowane Ku upamiętnieniu Profesora Lecha Kaczyńskiego zorganizowała Katedra Prawa Pracy Uniwersytetu Gdańskiego. Tragicznie zmarły prezydent przez przeszło ćwierć wieku (1971-1997) związany był bowiem z Wydziałem Prawa i Administracji UG. Tam Lech Kaczyński uzyskał wszystkie stopnie naukowe, pozostawił też liczne grono przyjaciół, współpracowników i uczniów. Konferencja miała miejsce w Sopocie – miejscowości, w której przez wiele lat prof. L. Kaczyński mieszkał.
Pierwsza część konferencji poświęcona była sylwetce prof. Kaczyńskiego. Prof. Michał Seweryński (Uniwersytet Łódzki) przedstawił działalność publiczną zmarłego prezydenta, a jedyny wypromowany przez Lecha Kaczyńskiego doktor – aktualnie dr hab. Jakub Stelina, prof. UG, zaprezentował jego działalność naukową. Prof. L. Kaczyński w 1980 r. obronił rozprawę doktorską Zakres swobody stron w kształtowaniu treści stosunku pracy , przygotowaną pod kierunkiem doc. dr. hab. Romana Korolca (a po jego przedwczesnej śmierci prof. dr. hab. Czesława Jackowiaka). Otrzymał za nią nagrodę miesięcznika „Państwo i Prawo”. Dziesięć lat później Lech Kaczyński na podstawie pracy Renta socjalna uzyskał stopień doktora habilitowanego. Najlepszą oceną tej monografii jest fakt uchwalenia w 2003 r. ustawy o rencie socjalnej w dużej mierze realizującej wnioski i postulaty wypracowane przez Kaczyńskiego ponad dziesięć lat wcześniej.
Dorobek naukowy Lecha Kaczyńskiego to ok. 40 publikacji. Oprócz zagadnień takich jak swoboda (wolność) zawierania umów, a także niektóre kwestie z zakresu prawa ubezpieczeń społecznych, zajmował się on zagadnieniem systemu źródeł prawa pracy (w szczególności miejscem w tym systemie, po przyjęciu w 1997 r. nowej konstytucji, źródeł specyficznych, takich jak układy zbiorowe pracy), jak również kwestiami z zakresu zatrudnienia pracowników Najwyższej Izby Kontroli.
O zagadnieniach, którymi zajmował się prof. Lech Kaczyński, mówili: prof. Teresa Liszcz (Uniwersytet Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie, Zasada swobody umów w prawie pracy ), prof. Grzegorz Goździewicz (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, Układy zbiorowe pracy ) i dr hab. Alina Wypych-Żywicka, prof. UG (Renta socjalna ).
W dyskusji wypowiedzi stricte merytoryczne przeplatały się z osobistymi, niekiedy niezwykle wzruszającymi wspomnieniami o zmarłym przyjacielu, co stworzyło unikalną atmosferę spotkania. Konferencją zainicjowano proces przygotowania księgi pamiątkowej poświęconej prof. Lechowi Kaczyńskiemu.
Dla uczelni i miasta
W latach 1959-1976 przy Politechnice Łódzkiej działało Stowarzyszenie Inżynierów Wychowanków Politechniki Łódzkiej. W roku jubileuszu 50-lecia uczelni w gronie jej absolwentów, którzy spotykali się na zjazdach wydziałowych, wykrystalizował się pomysł reaktywowania stowarzyszenia. Stało się to w 1995 roku.
IV Krajowy Zjazd Stowarzyszenia Wychowanków Politechniki Łódzkiej odbył się 1 kwietnia. Na kolejną, trzecią z rzędu kadencję prezesem SW PŁ wybrany został mgr inż. Julian Bąkowski, absolwent Wydziału Mechanicznego PŁ, który na co dzień prowadzi firmę „Lozamet”. W ostatnich latach liczba członków stowarzyszenia wzrosła o połowę i dziś sięga 700. Są wśród nich osoby pełniące ważne funkcje m.in. dla miasta, regionu i politechniki. Stowarzyszenie organizowało sesje o różnorodnej tematyce. – Byliśmy pierwszymi, którzy mówili o parkach naukowo-technologicznych, przedstawialiśmy osiągnięcia i plany politechniki, dyskutowaliśmy o systemie bolońskim – mówi prezes Bąkowski.
Jedną z inicjatyw stowarzyszenia jest wręczanie „Złotych dyplomów” absolwentom uczelni w 50. rocznicę ukończenia przez nich studiów. Otrzymało je już ponad 800 osób. Stowarzyszenie przyznaje też corocznie nagrodę dla najlepszego absolwenta Politechniki Łódzkiej. Myśli o rozszerzeniu działalności o prezentację osiągnięć miasta i województwa. Wśród najbliższych zadań stowarzyszenia wymieniono inicjatywę nazywania łódzkich ulic imionami twórców Politechniki Łódzkiej. – W tej chwili tylko trzy ulice przypominają o tych, którzy w 1945 r. przyjechali do Łodzi, aby stworzyć tutaj uczelnię techniczną – podkreśla z żalem prezes Bąkowski. Zaproponowano też, aby na terenie kampusu powstała aleja Gwiazd Sztuki Inżynierskiej, upamiętniająca wybitnych profesorów Politechniki Łódzkiej. Obecnie tablice pamiątkowe są umieszczane zazwyczaj na wydziałach i w związku z tym nie są powszechnie widoczne.
Zjazd nadał godność członka honorowego prof. Stanisławowi Bieleckiemu, rektorowi PŁ, wojewodzie Jolancie Chełmińskiej oraz profesorom Andrzejowi Jopkiewiczowi i Januszowi Szoslandowi, założycielom SWPŁ (na fot.).
Zdrowie pozarządowe
Dobiega końca realizacja finansowanego ze środków 7. Programu Ramowego projektu STEPS – Strengthening Engagement in Public health reSearch. Inicjatorem i koordynatorem projektu jest prof. Mark McCarthy z University College London w Wielkiej Brytanii. Z ramienia Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach w projekcie uczestniczy Zakład Polityki Zdrowotnej, a kierownikiem merytorycznym projektu jest dr hab. n. med. Krzysztof Krajewski Siuda.
Celem STEPS jest wzmocnienie zaangażowania organizacji społeczeństwa obywatelskiego w debatę nad problematyką badań z dziedziny zdrowia publicznego w nowych państwach członkowskich Unii Europejskiej. Oprócz partnerów konsorcjum (tj. University College London, Wielka Brytania, European Public Health Association, NIVEL, Holandia, Stowarzyszenie Skalbes, Łotwa) w projekcie uczestniczy 10 jednostek badawczych i organizacji pozarządowych z krajów Europy Środkowowschodniej. Całkowity koszt projektu wynosi 741 311 euro, z czego dla partnerów z nowych krajów członkowskich UE przeznaczono po 22 tys. euro.
W polskich warsztatach STEPS uczestniczyli przedstawiciele 13 organizacji pozarządowych oraz przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia. Dr Iwona Kowalska z Zakładu Polityki Zdrowotnej i Zarządzania UJ mówiła, że Polska nadal poszukuje własnego podejścia do zdrowia publicznego, czego wyrazem jest m.in. brak ustaw o zdrowiu publicznym. To negatywnie rzutuje na cały system ochrony badań zdrowia publicznego, ograniczając możliwości, jakimi dysponują ośrodki badawcze i instytucje pozarządowe. Dr n. med. Jerzy Kulikowski, prezes Towarzystwa Promocji Jakości Opieki Zdrowotnej w Polsce, przedstawił zrealizowane przez TPJOZwP badanie dotyczące opinii pacjentów, lekarzy i farmaceutów na temat stosowania leków bez recepty. Ich wyniki wskazują na duże zainteresowanie stosowaniem tego typu środków. Ponad 83 proc. zadeklarowało stosowanie leków OTC w stanach przeziębień. O niskiej świadomości zagrożeń płynących z ich stosowania świadczy fakt, iż ponad 40 proc. respondentów zadeklarowało jednoczesne przyjmowanie kilku leków OTC bez konsultacji z lekarzem. Monika Skiba z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wskazała trzy podstawowe źródła finansowania inicjatyw badawczych w obszarze zdrowia publicznego: Drugi Wspólnotowy Program Zdrowia Publicznego na lata 2008-2013, Fundusze Strukturalne oraz 7. Program Ramowy UE. Zwróciła uwagę na korzyści, jakie organizacjom pozarządowym może przynieść współdziałanie i aktywne uczestnictwo w europejskich sieciach NGO.
Podczas dyskusji wskazywano, że zdrowie publiczne nie jest wystarczająco mocno włączone w politykę społeczną i krajowe strategie rozwojowe. Brakuje zachęt do wspierania badań naukowych przez organizacje pozarządowe, a one same nie są świadome swojego potencjału w tym zakresie. Wśród rekomendacji opracowanych podczas warsztatów znalazły się m.in.: rozwój narzędzi wymiany wiedzy (strony internetowe, internetowe bazy danych), stworzenie krajowej strategii ukierunkowanej bezpośrednio na zdrowie publiczne oraz budowanie silnego partnerstwa pomiędzy badaczami a społeczeństwem obywatelskim w celu polepszania procesu wdrażania odkryć naukowych do praktyki.
Z historią w różnych kierunkach
Czy absolwent historii musi zostać historykiem? Przykłady podane podczas konferencji Historia drogą w wielu kierunkach pokazują, że nie. Konferencja była zwiastunem VII Nyskiego Festiwalu Nauki, który odbędzie się w dniach 14-15 września.
Celem spotkania było ukazanie znaczenia kształcenia historycznego w kontekście dalszego rozwoju osób kończących ten kierunek na poziomie licencjata. Nie zawsze kolejny szczebel wykształcenia musi się wprost wiązać z poprzednim. Świadczą o tym przykłady osób, które zbudowały swoje fundamenty zawodowe w oparciu o zdobytą wiedzę historyczną, a nie będące obecnie nauczycielami historii czy archiwistami. Zostali prezesami banków, pracownikami administracji państwowej i samorządowej, dziennikarzami. Wielokierunkowość kształcenia jest obecnie podstawą zaspokajania coraz bardziej złożonych potrzeb. Do takiego podejścia skłania uczelnie także proces boloński oraz dopasowane do niego ustawy i rozporządzenia regulujące sprawy szkolnictwa na wielu szczeblach kształcenia. Znajomość historii połączona z umiejętnością prowadzenia badań, wnikliwością, trafną analizą i symulowaniem rozwoju dalszych wydarzeń jest normą wykorzystywaną w wielu działaniach nie wiążących się wprost z historią. Przykładem są analizy wydarzeń politycznych związanych z rozwojem kraju, ułatwiające podejmowanie strategicznych decyzji politycznych i administracyjnych. Wiedzę historyczną można włączyć do kampanii promujących firmy i ich produkty. Umiejętności metodologiczne nabyte podczas studiów historycznych mogą się przydać także w dziedzinie finansów i bankowości. Na pewno pomogą w promocji regionów, np. w zakresie planowania strategii rozwoju miast, powiatów, województw. Przykładem takiego działania jest promocja regionu nyskiego oparta w dużej mierze na nyskich fortyfikacjach. Odnowa fortów, inscenizacja ważnej bitwy, wychowanie w patriotyzmie i poczuciu więzi historycznej z regionem dają podstawę do budowania zainteresowania i identyfikacji emocjonalnej z miejscem.
Znaczenie wiedzy z zakresu tożsamości osoby, narodu, miejsca, regionu, którą zdobywa się na studiach historycznych, daje właściwy fundament do skonstruowania przemyślanej polityki rozwoju państwa. Ułatwia budowanie kapitału regionu w oparciu o odrębności kulturowe i gospodarcze. Stało się także mottem Unii Europejskiej, które brzmi: In varietate concordia , czyli „Jedność w różnorodności”. W dobie tych samych towarów i usług, podobnego sposobu zarządzania finansami i przedsiębiorstwami, wymiany międzynarodowej, mieszania się kultur i narodowości, coraz trudniej o odrębność. Dlatego wzrasta znaczenie wiedzy historycznej nie tylko w aspekcie poszanowania pamięci historycznej, ale przede wszystkim zachowania różnorodności, która staje się fundamentem dalszego rozwój społecznego i gospodarczego kraju – mówiono podczas spotkania w nyskiej PWSZ.
GIS wśród drzew
Studenci poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego postanowili wykorzystać system informacji geograficznej (GIS) do zobrazowania uczelnianego Ogrodu Dendrologicznego.
Dzieje ogrodu sięgają roku 1920. Przed II wojną światową w ciągu niespełna 14 lat na 6 hektarach dawnego parku dworskiego zgromadzono blisko 900 gatunków i odmian drzew oraz krzewów. Do niedawna nie istniała jednak żadna kompletna mapa terenu ogrodu, nie mówiąc o dokładnej inwentaryzacji drzewostanu.
W 2009 roku powstała Sekcja Geomatyczna Koła Leśników UP w Poznaniu. Jej członkowie podjęli się inwentaryzacji kolekcji ogrodu, integracji wszystkich istniejących źródeł informacji o okazach i uzupełnienia ich o dane przestrzenne. Pierwszy etap pracy polegał na zgromadzeniu istniejących danych: szkiców, map i opracowań w postaci analogowej. Następnie za pomocą profesjonalnego odbiornika GPS wyznaczono współrzędne osnowy pomiarowej. Na podstawie zeskanowanej mapy geodezyjnej, stworzono wektorowe warstwy przebiegu granic ogrodu, kwater i ścieżek. Współrzędne szczegółów sytuacyjnych określono na podstawie pomiarów lustrowym tachimetrem elektronicznym (Topcon GPT-3000N), wykorzystując metodę biegunową. Każdemu okazowi, dla którego pozyskiwano informacje o lokalizacji, nadano indywidualny numer. Równocześnie z pozyskiwaniem danych przestrzennych zbierano podstawowe dane opisowe: nazwę łacińską, numer ewidencyjny okazu i rodzaj punktu (np. drzewo, krzew czy element infrastruktury). Prace kameralne polegały na przeniesieniu informacji z raptularzy terenowych do elektronicznej bazy danych. Na podstawie współrzędnych geodezyjnych punktów osnowy przeliczono współrzędne pomierzonych szczegółów sytuacyjnych na wykorzystywany w standardzie leśnej mapy numerycznej układ PUWG 1992. Ostatnim etapem było doprowadzenie tych elementów do postaci wektorowej oraz ich integracja z odpowiadającymi im danymi opisowymi w środowisku oprogramowania ArcGIS Desktop 9.3.1 firmy ESRI (Sekcja Geomatyczna podpisała oficjalne porozumienie o współpracy z firmą ESRI Polska).
Efektem pracy studentów jest interaktywna mapa, którą przekazano kierownikowi Ogrodu Dendrologicznego. Będzie ona aktualizowana wraz z rozwojem ogrodu.
Miłosz jest jak świat
Czesława Miłosza „Północna Strona” – pod takim tytułem odbyła się w Uniwersytecie Gdańskim międzynarodowa konferencja naukowa zorganizowana z okazji stulecia urodzin poety i obchodów Roku Miłosza. Referaty i dyskusje wokół polskiego noblisty zebrane zostały w sześć bloków tematycznych: Litwa i Wilno , Prowincje północno-wschodnie , Wobec Rosji , Wobec Ameryki , Dwaj Miłoszowie – Oskar i Czesław oraz Swedenborg, Blake, Kirkegaard .
– Miłosz pochodził z rdzennej Litwy, ale zdziwiłby się, gdyby ktoś nazwał go Litwinem. Był pisarzem pogranicza kultur, miał, jak Mickiewicz, status poety obojga narodów – mówił w wykładzie inauguracyjnym Tomas Venclova, gość honorowy konferencji, doktor honoris causa Uniwersytetu Gdańskiego. – Był to poeta zmysłowy, jak Kochanowski i Mickiewicz. Raczej daleki od abstrakcji Norwida, od surrealistycznej wyobraźni Słowackiego, od zaświatów Leśmiana. Sensem istnienia według niego była kontemplacja słowa „jest” (jedynego słowa, które definiuje Boga). Był tym, który ustanawia hierarchie rzeczy i zjawisk, nie tylko poetą, ale i filozofem, socjologiem, w końcu teologiem i mistykiem, odnowicielem wyobraźni religijnej. Przebywał na wygnaniu jak Edyp, pokutował jak Orestes, wrócił do ojczyzny jak Odyseusz .
O prowincjonalnym Wilnie Miłosza mówił prof. Tadeusz Bujnicki z UW, o trzech miastach, z którymi poeta związał część życia i twórczości: Wilnie, Paryżu i Berkeley – prof. Michał Masłowski z Uniwersytetu Paris IV Sorbonne, zaś o „geografii humanistycznej” i geopoetyce w referacie Homo geographicus. Miłosza autobio-geo-grefie – dr Elżbieta Rybicka z UJ. Pogańską stronę wielokulturowej duszy Czesława Miłosza odkrywali dr hab. Krzysztof Zajas, prof. UJ i prof. Marek Tomaszewski z INALCO w Paryżu: – Duchowość pogańska jako przemilczana sfera duchowości znalazła miejsce w twórczości Miłosza – mówił K. Zajas. – Pogaństwo, pogański mistycyzm były dla niego ucieczką przed narodowym katolicyzmem, były poszerzeniem i poszukiwaniem własnej tożsamości, a przede wszystkim fundamentem jego poetyckiej wyobraźni .
Drugi dzień konferencji poświęcony miłoszowskim kierunkom: geograficznym i filozoficznym. W pierwszej części mówiono o jego stosunku do Rosji i Ameryki: – Sześciolatek, który przeżył rewolucję rosyjską, odczuwał zarówno nieufność, jak i fascynację wobec narodu rosyjskiego, miał poczucie własnej inności, ale nigdy nie zaraził się pogardą – mówiła dr hab. Elżbieta Mikiciuk, prof. UG. Zasadniczym tekstem literatury rosyjskiej dla Czesława Miłosza był Fiodor Dostojewski, który, jak twierdził, „starcza za cały wiek literatury”. O Miłoszu i „herezjach” Dostojewskiego mówił dr hab. Tadeusz Sucharski, prof. APS: – Mistycyzm i historyzm to dwa bieguny badań Miłosza nad Dostojewskim, z którym poeta odczuwał mentalną obcość historyczną, ale metafizyczną bliskość. Źródło owej obcości czy nieufność tkwiło w rosyjskim mesjanizmie .
O miłoszowskiej Ameryce dyplomacji i Ameryce imigracji opowiadała Renata Gorczyńska, asystentka i sekretarka poety w latach 1980-84: – Wygnanie stanowiło oś twórczości poety. Ameryka była dlań nieprzetłumaczalna i podszyta nicością – mówiła Gorczyńska. – Jego decyzja o emigracji stanowiła akt samozniszczenia, który przekuł jednakże w wielki akt twórczy .
Obrady sfinalizowane zostały blokiem referatów o związkach poety z Oskarem Miłoszem oraz rozważaniami o jego inspiracjach filozofią i poezją północy: szwedzkim mistykiem Emanuelem Swedenborgiem, angielskim „poetą wyklętym” Williamem Blakiem oraz „Sokratesem Północy”, duńskim filozofem Sørenem Kierkegaardem. W tej części referaty wygłosili profesorowie Uniwersytetu Gdańskiego, m.in.: Hieronim Chojnacki, Zbigniew Kazimierczyk oraz Grażyna i Feliks Tomaszewscy.
Miłosz jest jak świat – ta panteistyczna definicja Jana Błońskiego była wielokrotnie przywoływana podczas obrad konferencji miłoszowskiej w Uniwersytecie Gdańskim, którą zorganizowały: Wydział Filologiczny UG i Nadbałtyckie Centrum Kultury. Kuratorką całości była prof. dr hab. Małgorzata Czermińska z UG.
Secesja. Młoda Polska. Art Deco
Przed rokiem Archiwum Nauki PAN i PAU w Krakowie zorganizowało wystawę Ekslibrisy uczonych i instytucji nauki . W tym roku przedstawiono exlibrisy ze zbiorów Biblioteki Naukowej PAU i PAN związane z tematem Secesja. Młoda Polska. Art Deco .
Co takiego jest w exlibrisie, że wciąż zachwyca, intryguje, jest przedmiotem zainteresowania twórców i przyszłych posiadaczy? Odpowiedź znajdujemy w pracy Kaimierza Hałacińskiego Exlibrisy Stanisława Jakubowskiego (Kraków 1928, s. 7): „Exlibris, znak właściciela książki naklejony na wewnętrznej stronie okładki, jest równocześnie dowodem posiadania i dziełem sztuki. Staje się wyrazem indywidualności tak posiadacza księgozbioru, jak i artysty grafika, który ten znak wykonał. Piękny ten znak broni naszej własności, gdyż stanowi on upomnienie dla pożyczającego, by szanował cudzą własność. Zdobiąc nim książki, te najukochańsze i najwdzięczniejsze przyjaciółki życia, zaznaczamy swą miłość zarówno do przedmiotu, jak i do piękna. Dla artysty exlibris nie jest łatwym tematem, powinien on bowiem w tych maleńkich ramach stworzyć rzecz graficznie i pomysłowo skończoną, powinien wypowiedzieć się za siebie i za właściciela książki”.
Wciąż powiększające się zbiory exlibrisów w Bibliotece Naukowej pozwoliły na urządzenie obecnej wystawy. Oglądać można nie tylko piękne exlibrisy, będące małymi dziełami sztuki. Osobny dział dotyczy przykładów okładek, opraw, projektów winiet oraz ilustracji książek i czasopism stworzonych w stylu secesji i art deco.
– Sztuka art deco była przeciwieństwem secesji – tłumaczy Agnieszka Fluda-Krokos, kurator wystawy. – Twórcy odeszli więc od zawoalowanych, giętkich linii, strzelistych drzew i wijących się roślin, a wprowadzili linie proste, maksymalnie regularne, ostre barwy, kontrasty, multiplikacje wzorów geometrycznych i, co za tym idzie, symetrię. Jednym z powodów wyłonienia się nowego nurtu była chęć tworzenia pięknej sztuki użytkowej .
Rzeczywiście pięknej. Takie przynajmniej opinie wymieniały osoby zwiedzające wystawę.
Ekspozycji towarzyszy katalog, zawierający teksty Karoliny Grodziskiej, Agnieszki Fludy-Krokos, Marzeny Włodek, Iwony Chojnackiej.
W wietrze i deszczu
9 kwietnia w Warszawie zainaugurowano AZS MTB CUP 2011 – ogólnopolski cykl zawodów w kolarstwie górskim. Przy porywistym wietrze i chwilami padającym deszczu 130 zawodniczek i zawodników z całej Polski zmagało się z wymagającą trasą.
Już w przeddzień zawodów aura przysporzyła wiele kłopotów organizatorom wyścigu. Bardzo silny, porywisty wiatr siał spustoszenie na Fortach Bema, co wpłynęło na niewielkie opóźnienie w rozpoczęciu zawodów. Wiatr nie przeszkadzał tak bardzo zawodnikom, na pewnych odcinkach mieli bowiem wiatr w plecy, na innych – w twarz. Na trasie nie było wiele błota. Miała ona za to interwałowy charakter: krótkie podjazdy natychmiast zmieniały się w krótkie zjazdy i tak przez dziesięć okrążeń, czyli 26 kilometrów (dystans mężczyzn; kobiety jechały 6 lub 7 okrążeń). W pierwszym wyścigu rywalizowali młodzicy, juniorzy młodsi i juniorzy (na krótszych dystansach niż dorośli – od 2 do 5 okrążeń). Prym wiedli młodzi sportowcy z UKS Wygoda Białystok oraz BGŻ WKK Team. W południe na trasę wyruszyły kobiety w kategoriach U-23 i Elita. Bezapelacyjnie zwyciężyła Weronika Rybarczyk reprezentująca AZS Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, dublując większość zawodniczek. Jako ostatni rywalizowali panowie. Z uwagi na bardzo dużą frekwencję (74 zawodników), wjazd na rundy poprzedził kilkusetmetrowy odcinek rozjazdowy. Od początku rywalizacji faworyci – czołowi zawodnicy w kraju – nadali bardzo mocne tempo. Już na pierwszym okrążeniu oderwali się Rafał Suszko z Mróz Active Jet i Karol Michalski z BGŻ WKK Team. O kolejne pozycje walczyli Paweł Król (AZS Politechnika Warszawska), Artur Miazga (KS Lechia Piechowice) i Olek Uchanov (Lubelski Klub Kolarstwa Górskiego Toro Bike). W kolejnych rundach stawka coraz bardziej się rozciągała. Ostatecznie zwyciężył R. Suszko, który 10 okrążeń pokonał w 1 godzinę i 10 minut.
W ramach imprezy odbyły się również Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza. Tu na pierwszy plan wysunęły się zawodniczki AZS Uniwersytetu Warszawskiego i studenci z Politechniki Warszawskiej.
Wyniki I edycji ZAS MTB CUP 2011: AZS U-23 – mężczyźni: 1. Tomasz Szala (KU AZS PW), 2. Michał Górniak (AZS PP), 3. Łukasz Klimaszewski (AZS PWr); kobiety: 1. Weronika Rybarczyk (AZS UP w Poznaniu), 2. Marta Bazańska (AZS WUM), 3. Ewa Duszyńska (AZS UE we Wrocławiu).
AZS Elita – mężczyźni : Paweł Król (AZS PW), 2. Artur Miazga (KS Lechia Piechowice), 3. Zbigniew Wiktor (AZS PP); kobiety : 1. Katarzyna Laskowska (AZS UW), 2. Elżbieta Molenda (AZS UW), 3. Justyna Szubiałkiewicz (AZS WAT).
Akademickie Mistrzostwa Warszawy: AZS U-23 – mężczyźni : 1. T. Szala (AZS PW), 2. Maciej Brzeziński (AZS PW), 3. Łukasz Danielak (AZS PW); kobiety : 1. Marta Bazańska (AZS WUM), 2. Marta Dydcz (AZS UW), 3. Maria Czubak (AZS WUM). Elita – mężczyźni : 1. Paweł Król (AZS PW), 2. Artur Kozak (AZS WAT), 3. Bartosz Owczarek (AZS PW); kobiety : 1. K. Laskowska (AZS UW), 2. E. Molenda (AZS UW), 3. J. Szubiałkiewicz (AZS WAT).
Klasyfikacja uczelni – mężczyźni : 1. Politechnika Warszawska, 2. Politechnika Poznańska, 3. Politechnika Wrocławska; kobiety : 1. Uniwersytet Warszawski, 2. Wojskowa Akademia Techniczna, 3. Warszawskim Uniwersytet Medyczny.
Najsilniejszy w Teksasie
Drużyna studentów Politechniki Poznańskiej zdobyła pierwsze miejsce w międzynarodowych zawodach akademickich SAE AeroDesign West, które odbyły w dniach 18-20 marca w Fort Worth w stanie Teksas w USA.
Pierwszego dnia ma miejsce prezentacja techniczna i ocena samolotów wykonanych przez zespoły studenckie z całego świata. Studenci z Poznania zaprezentowali w klasie Micro napędzanego silnikiem elektrycznym „FourFeetera” o rozpiętości skrzydeł 4 stopy i masie 414 gram oraz „Predatora” w klasie Regular. – Ta nazwa wyraźnie nawiązuje do amerykańskiego samolotu bezzałogowego – tłumaczy Maciej Wnuk, jeden z członków poznańskiego zespołu. – Nasz samolot ma dość agresywną sylwetkę. Gdy dorysowaliśmy mu „gębę” z wyszczerzonymi zębami, zaczął wyglądać naprawdę groźnie . Groźny okazał się też dla konkurencji, zdobywając trzecie miejsce w kategorii Regular w klasyfikacji prezentacji technicznej. Podczas prezentacji trudno znaleźć samolot wykonany równie starannie, jak polskie maszyny. Rozmowy o jakości wykonania polscy studenci zwykle kończą słowami: „Well, that’s how we do it in Poland”.
Polski „Predator” ma ponad 3 metry rozpiętości skrzydeł i waży 3,5 kg. Napędzany jest żarowym silnikiem spalinowym – dwusuwem z samozapłonem – który spala mieszankę metanolu, nitrometanu i specjalnego oleju. „FourFeeter”, zwany też przez konstruktorów „Chlebakiem”, podczas prób lotu podnosi ciężar 1800 gram. Zapewnia mu to zwycięstwo w swojej klasie. Jednak z powodu niezwykle silnego wiatru, rozbija się podczas kolejnej próby lotu. Ten los spotyka większość samolocików z klasy Micro, uczestniczących w zawodach. – Wiatr był zbyt silny dla tak małych i lekkich maszyn – tłumaczy M. Wnuk. Z kolei „Predator” kończy na drzewie podczas próby lotu z 10 kg obciążeniem. Studenci z Poznania wracają z zawodów z tarczą, ale bez samolotów.
Siedmioosobowy zespół Akademickiego Klubu Lotniczego PP zdobył w sumie trzy wyróżnienia: za pierwsze miejsce w klasie Micro w kategorii największego współczynnika udźwigu (stosunku podniesionego obciążenia do masy całkowitej samolotu), za drugie miejsce w klasie Micro w klasyfikacji ogólnej (ocena techniczna i prezentacja modelu) i za trzecie miejsce w klasie Regular w klasyfikacji prezentacji technicznej. Chłopcy z AKL PP studiują na różnych kierunkach. Łączy ich wspólna pasja – lotnictwo. Kilku uprawia je aktywnie: dwóch ma licencję szybowcową, a Maciej Wnuk lata na paralotni.
Polskę podczas marcowych zawodów reprezentowali również studenci z Politechniki Wrocławskiej i Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. W maju podczas drugiej tegorocznej edycji zawodów AeroDesign, Polskę będą reprezentowali studenci z politechnik Rzeszowskiej i Warszawskiej.
Jedyna na ścianie wschodniej
WSPiA od lat inwestowała w prawo. Dziś zbiera żniwa. Stała się jedyną uczelnią niepubliczną na tzw. ścianie wschodniej, która ma uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora nauk prawnych.
Wniosek o uzyskanie takich uprawnień WSPiA złożyła w październiku 2010. 28 marca br. Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów przyznała prawo do doktoryzowania w dziedzinie nauk prawnych zamiejscowemu Wydziałowi Prawa i Administracji w Rzeszowie.
– Dzięki decyzji przyznającej nam prawo nadawania stopnia doktora nauk prawnych z uczelni zawodowej staliśmy się uczelnią akademicką. To nie tylko zwykła zmiana statusu i nazwy. Dzięki temu otrzymujemy też dodatkowe uprawnienia. Zyskujemy, m.in. członkostwo w Konferencji Akademickich Szkół Polskich czy też prawo do prowadzenia studiów podyplomowych dających uprawnienia audytorskie – wylicza prof. Jerzy Posłuszny, rektor WSPiA.
WSPiA na trzech kierunkach – prawo, administracja i bezpieczeństwo wewnętrzne – kształci obecnie ponad 8 tys. studentów, w tym 1,5 tys. na studiach stacjonarnych. Na kierunku prawo kształci się w rzeszowskim wydziale uczelni ponad 460 studentów. Wydział zamiejscowy w Rzeszowie zatrudnia obecnie 30 samodzielnych pracowników naukowych, w tym 9 profesorów tytularnych. Centrala Komisja zaliczyła do minimum kadrowego 4 profesorów tytularnych i 13 innych samodzielnych pracowników nauki. Na wydziale zatrudnionych jest też 30 doktorów.
Każdy student prawa na WSPiA odbywa 100 dni praktyk zawodowych (pisaliśmy o tym w FA) w sądach, prokuratorach oraz kancelariach adwokackich, radcowskich i notarialnych. Praktykanci mają swoich patronów, zatrudnionych przez uczelnię, którzy przeprowadzają z nimi konwersatoria.
Na potrzeby prowadzenia kierunku prawo w WSPiA wybudowano nowoczesne Collegium Iuridicum. Mieszą się w nim dwie aule – na 400 i 200 osób – oraz sale seminaryjne, sale językowe, pokoje zakładów naukowych, a także „sala rozpraw”. Zajęcia odbywają się w 20-, 30-osobowych grupach.
Zamiejscowy Wydział Prawa i Administracji w Rzeszowie, oprócz kształcenia studentów, zajmuje się również szerzeniem myśli prawniczej. Przykładem takiego działania są np. powołane przez uczelnię Podkarpackie Forum Myśli Prawniczej, Ogólnopolska Olimpiada Wiedzy o Państwie i Prawie oraz Młodzieżowa Akademia Prawa.
Wyższa Szkoła Prawa i Administracji Przemyśl – Rzeszów istnieje już 15 lat.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.