Przegięcie

Piotr Müldner-Nieckowski

Jest parę słów dobrze pomyślanych jako metafory, na przykład kaszalot, oszołom czy kundlizm, ale nic nie przebije przegięcia. Najbardziej uniwersalne i odpowiednie do każdej sytuacji, zwłaszcza teraz, kiedy wszyscy mamy poczucie dokonywania się gwałtownych przemian społeczno-obyczajowych, niemal rewolucji polityczno-medialnej, która w rzeczywistości jest bardziej harmidrem i histerią niż jakimś przełomem. Kończą ię zasoby sensacyjności i dziennikarze wychodzą ze skóry, żeby temu zaradzić. Imają się więc każdego przegięcia. Na przykład opatrują tytuły z palca wyssanych tekścików wiele mówiącym znakiem zapytania „?”. Ukradł? Jest w ciąży? Prokuratura oskarży? Trafi do szpitala? Ma dysleksję? Znowu się zakochała? Orzeł Biały mu się nie należy? Otrzyma Orła Białego? (wypisuję z samego tylko Onetu, ale wszędzie jest tego pełno). Słowem – jeśli nie ma faktu, to należy go stworzyć, a że wobec tego zostanie sztucznie powołany do historii, na wszelki wypadek warto dodać ów znaczek, żeby się nikt nie przyczepił, i wszystko będzie się trzymało kupy w zgodzie z etyką dziennikarską. Znak zapytania jest tu chytrą manipulacją, wyjątkowo skuteczną, ponieważ publiczność, jako niewierząca mediom, odczytuje od razu drugie dno: oni jednak coś wiedzą, a wiedza to władza. Na pewno ukradł i jest w ciąży, za co zostanie oskarżony przez prokuraturę i trafi do szpitala, gdyż ma dysleksję. Za to należy się Orzeł Biały. Płeć, zgodnie z poprawnością polityczną, nie gra roli, równie dobrze może chodzić o Orlicę? W każdym razie znak zapytania sugeruje tu coś więcej niż jest naprawdę.

Chętnych do studiowania dziennikarstwa nie brakuje. Dawno zauważyli, że zawód ten nie dość, że – jak widać – jest piekielnie łatwy, to jeszcze daje władzę i nie ma wiele wspólnego z dawnym etosem służby informacyjnej. Dzisiaj dziennikarz komentuje i wydaje wyroki. Spotyka się z politykami, bo ci nie mogą się bez niego obejść, a potem pisze to, co zanotował na ukrytym w butonierce dyktafonie (słowo w słowo – taki jest dokładny). Jak trzeba, pisze reportaże, nie ruszając się zza biurka, i przeprowadza wywiady z marszu, bez żadnego przygotowania. Dlatego osoby znane i z sukcesami na wszelki wypadek tworzą strony internetowe z danymi o sobie, bo wywiadowca jest gotów wszystko poprzekręcać. A tak, skopiuje z ekranu i ma gotowe. To też jest przegięcie, bo kopiuje, niestety czytając co drugie słowo i nie rozumiejąc.

Szczególnie dobrze to widać w gazetach, które mają ambicję utrzymywania kolumny „naukowej”, opartej na artykułach w „Science” i Wikipedii. Z praktyki dzienników wiemy, że degradacja dziennikarza w redakcji już nie polega na przesuwaniu go do działu miejskiego, tylko do naukowego właśnie. W dziale miejskim są umieszczani drapieżcy, specjaliści od opisywania dziur w jezdniach, natomiast w naukowym występują gołębice, osoby skłonne dokształcać się z przypadkowych tekstów popularnonaukowych. Mają tu pełną swobodę w przeginaniu, zwłaszcza w opisywaniu najnowszych osiągnięć w leczeniu raka, terapii sclerosis multiplex , w przyszywaniu nowych twarzy, badaniach nad szybkością zachodzenia w ciążę po porodzie oraz dociekaniach, co różni człowieka od szympansa (ale nie odwrotnie, ze względu na wspomnianą poprawność, żeby nie obrazić małpy). Sezon ogórkowy trwa od lata.

To jest kontekst właśnie rozpoczętej kampanii wyborczej. Obecnie przegięcia w stronę nicości są tak znaczne, a brak orientacji w tym, co myślą sobie ludzie, tak duży (sondaże już się wypaliły), że nagła wojna w Libii okazuje się nie tylko tragiczna, ale i zbawienna. Cud boski, nareszcie pojawiło się coś, co wprowadza porządek, tym bardziej że to nie Sarkozy powinien dowodzić atakiem na Kaddafiego, ale ktoś inny, a Polska powinna się w to włączać lub nie powinna. Komercyjne stacje telewizyjne mogą odetchnąć. Jest materiał na dwadzieścia cztery godziny przez siedem dni w tygodniu. Ale co mają robić gazety, których nalotami na Libię i zbliżaniem się do jej brzegów łodzi podwodnych nie da się zapełnić? Wprowadzają Małysza. Zakończył karierę sportową i był ideałem wszystkich Polaków, a teraz wstąpił w niego demon polityka i to on zastąpi komentatorów. Krytykuje, a jakże, Jarosława Kaczyńskiego (za dużo już tej smoleńszczyzny) i Martę Kaczyńską (mogła pochować rodziców bliżej siebie, a nie na drugim końcu Polski, bo mama Izy jest pochowana blisko i Iza jest u niej codziennie). Gdyby krytykował premiera Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego, a jest za co, wyszłoby na jedno. Chodzi o przegięcie, tak dzisiaj nośny środek oddziaływania medialnego, już ostatecznie zastępujący sensacyjność. Swego czasu genialnie wyczuli tę koniunkturę Szymon Majewski i Kuba Wojewódzki (obaj z TVN), i można powiedzieć, że to oni byli pierwsi. Od nich uczy się cała reszta. Do jakiego poziomu dojdą media przed samymi wyborami? Co nas czeka? Chyba nie będzie emocji, bo to zaczyna być nudne. Lepiej sięgnąć po dobrą prozę, a ostatnio właśnie się pojawiła, niestety ze sporym opóźnieniem: Floriana Czarnyszewicza „Nadberezyńcy”. Pięćset stron wspaniale podanej prawdy.

e-mail: piotr@muldner.pl