Co w prasie piszczy

Wykłady i wagon węgla

Ograniczenie zatrudnienia profesorów to ograniczenie dostępu do wiedzy. A już używanie argumentu o wydajności pracy wykładowcy może najwyżej śmieszyć. Wiedzą o tym naukowcy, którzy dla zyskania „luzu czasowego” świadomie planują zajęcia w jednym dniu, co oznacza niekiedy nawet dziesięć godzin wykładów czy konwersatoriów, seminariów, ćwiczeń etc.

(...) Praca wykładowcy to nie rozładowywanie wagonów z węglem, by doszukiwać się ukrytych rezerw wydajności. (...)

Ograniczenie liczby etatów jako metoda osłabienia szkół niepublicznych i próba doprowadzenia do ich upadku czy radykalnego zmniejszenia ich liczby to sposób na przerzucenie sporej rzeszy słuchaczy szkół prywatnych do placówek publicznych (najlepiej na płatne studia niestacjonarne). Ma to być lekarstwem na kryzys demograficzny i dotkliwe zmniejszenie liczby kandydatów na uczelnie.

(...) dlaczego ustawodawcy nie podjęli najmniejszej próby ukrócenia praktyki robienia doktoratów, habilitacji i zdobywania tytułów profesorskich na Ukrainie, Białorusi czy na Słowacji? Wszak to rak toczący środowisko, zwłaszcza humanistyki i nauk społecznych. To, co w Polsce jednemu czy drugiemu słabeuszowi się nie udało, stało się możliwe do uzyskania w placówkach zagranicznych. Tu nie ma mowy o nostryfikacji dyplomu. Akceptacja uzyskanych stopni jest u nas – w myśl prawa – automatyczna! O tym jednak w propozycjach zmian ani mru-mru. (...)

(...) O tym, że w nadętej rewolucji chodzi o pieniądze, a nie poziom naukowy uczelni, wykładów i absolwentów, świadczy także kolejny zapis ograniczający rozwój. To położenie szlabanu na studiowanie dwóch kierunków jednocześnie. Jeśli odrzucić względy finansowe (będące według mnie jedynym powodem zapisania tego ograniczenia), to zmiana ta staje się całkowicie niezrozumiała i nie do obrony. Jak zmieścić pod tym samym sztandarem hasła nowoczesnej i wszechstronnej edukacji z jednoczesnym ograniczeniem dostępu do niej?

(...) W medialnym przekazie propagandowym można wyczytać, że zostanie uproszczona procedura habilitacyjna. A co tu jeszcze upraszczać?! Toż dzisiaj jest to już tak proste, że dalsze uproszczenia niechybnie doprowadzą do prostactwa i uprawiania nauki w stylu pop. (...)

Pani minister proponuje zniesienie kolokwium i wykładu. To co zostanie? Habilitacja, czyli uzyskanie tzw. samodzielności naukowej, uprawnia do prowadzenia wykładów i określania ich treści. Jak ocenić umiejętność wykładania, jeśli amputujemy sobie możliwość wysłuchania chociażby namiastki wykładu? Zaniechanie kolokwium i wykładu likwiduje możliwość dyskutowania z kandydatem. Ba! Nawet go rada wydziału nie zobaczy. Teoretycznie więc kandydat może przedstawić rozprawę, którą ktoś za niego napisał, a organ decydujący o nadaniu stopnia pozbawiony kolokwium nie będzie mógł nawet tego sprawdzić. (Aleksander Nalaskowski, Nauka w stylu pop , „Rzeczpospolita”, 8.02.2011)

Bez łaski

Ostatnio kilka tysięcy pracowników Polskiej Akademii Nauk bulwersuje drobna poprawka, którą Ministerstwo Nauki podrzuciło w zeszłym roku Sejmowi. Zlikwidowała ona w instytutach akademijnych tzw. widełki płacowe, które ustalały minimalne pensje dla pracowników z różnymi stopniami naukowymi. W przeciwieństwie do wyższych uczelni dyrektor instytutu PAN-owskiego może dziś nawet obniżyć pensje.

(...) Skutkiem tej tajemniczej poprawki do niezłej ustawy będzie dalsze osłabienie placówek akademijnych, które dziś jeszcze tworzą ścisłą czołówkę badawczą w Polsce. Jestem klinicznym przykładem tego zjawiska.

(...) Gdyby pani minister obejrzała moje roczne zeznanie podatkowe, to by zobaczyła kilkanaście składników: dwa etaty, recenzje, opinie, konsultacje, teksty pisane na zamówienie itd.
Zarabiam więc dużo, ale bez sensu, bo tracę czas i energię na dorabianie, zamiast skupić się tylko na pracy naukowej. Tak było zawsze (...)

Siedziałem cicho przez 36 lat, nigdy nie skarżąc się na takie traktowanie i ciesząc się tym, że bez pańskiej łaski też daję sobie radę. Teraz się awanturuję, bo domagam się finansowego docenienia mojej ciężkiej pracy i dorobku naukowego. Jako profesor tytularny należę podobno do elity intelektualnej tego kraju i chcę tu zostać, mimo licznych pokus. (Przemysław Urbańczyk, W sprawie PAN minister się uparła , „Gazeta Wyborcza”, 28.02.2011)