Pokrzywdzony? Nie znam!

Michał Mętlewicz

Gdzie jest poszkodowany? Odpowiadam starym jak świat dowcipem: „Poszkodowany został odwieziony do szpitala celem umieszczenia w tamtejszym zakładzie pogrzebowym”. To zdanie z gatunku czarnego humoru najdobitniej pokazuje, jak się przedstawia status osoby pokrzywdzonej w postępowaniu dyscyplinarnym. Jeszcze do niedawna podobna sytuacja miała miejsce w procesach karnych. Długo jednak trzeba było czekać aż pokrzywdzony w procesie karnym otrzyma właściwy status i tak samo długo trzeba będzie poczekać w przypadku postępowania dyscyplinarnego.

Zacofanie normatywne

Z dużą uwagą przeczytałem polemiczny tekst pani Marii Siedleckiej Gdzie jest poszkodowany? Autorka poruszyła dwie niezmiernie ważne kwestie formalnoprawne. Mam tu na myśli status osoby pokrzywdzonej – w prawie karnym tak się określa ofiary przestępstw. Po drugie, została poruszona sprawa braku możliwości indywidualnego dochodzenia sprawiedliwości przed komisją dyscyplinarną: „Prawo dyscyplinarne nie zapewnia poszkodowanemu statusu oskarżyciela posiłkowego, co jest normą prawną w procesach karnych”. Twierdzę, iż są to niewątpliwie kwestie istotne, bo wyznaczają standardy postępowania. W przypadku braku tych standardów można mówić o ewidentnym zacofaniu normatywnym, które niestety nie świadczy najlepiej o ustawodawcy.

Prawdą jest, że pod rządami ustawy o szkolnictwie wyższym z 2005 roku, jak i poprzednich ustaw, status osoby pokrzywdzonej nie istnieje. Nie istnieje pomimo tego, że wiktymologia, tj. nauka o ofiarach przestępstw, powstała w latach czterdziestych. Natomiast „wiktymologia i towarzyszący jej ruch społeczny doprowadziły do uchwalenia w 1985 r. Deklaracji ONZ o podstawowych prawach ofiar przestępstw i nadużyć władzy, wśród których obowiązek właściwego traktowania ofiar przez organy ścigania, wymiaru sprawiedliwości, zasądzenie naprawienia szkody przez sprawcę przestępstwa, jak też wszechstronnej pomocy udzielanej ofiarom są silnie zaakcentowane” (A. Marek, Prawo karne , wyd. CH Beck 2007). W Polsce wiktymologia ma swoje odzwierciedlenie w przepisach kodeksu karnego z 1997 r. (m.in. przykładem takich przepisów jest instytucja oskarżyciela posiłkowego). W przypadku procesów karnych możemy mówić o wielu projektach realizowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości, które bezpośrednio zmierzają do polepszenia warunków osób pokrzywdzonych. Dzięki tym projektom osoby te mogą korzystać z fachowej pomocy prawnej, psychologicznej, a czasami nawet materialnej. A wiktymologia jest również jednym z priorytetów działań Ministerstwa Sprawiedliwości i Rady do spraw Pokrzywdzonych Przestępstwem przy Ministrze Sprawiedliwości.

Gołym okiem można dostrzec różnice w standardach dotyczących postępowania karnego i dyscyplinarnego. Oczywiście można powiedzieć, iż są to dwa zupełnie niekoherentne rodzaje postępowań. Jak orzekł w swoim wyroku Trybunał Konstytucyjny: „nie ulega wątpliwości, że deontologia postępowania dyscyplinarnego jest inna niż postępowania karnego. Łączy się ona przede wszystkim ze specyfiką wykonywania niektórych zawodów oraz zasadami funkcjonowania konkretnych korporacji zawodowych. Ukształtowane w ich ramach reguły deontologiczne ukierunkowane są przede wszystkim na obronę honoru i dobra zawodu. Mogą przez to odwoływać się do etycznych aspektów współistnienia i działania. Deontologia zawodowa musi być więc ujmowana także w perspektywie imperatywnych rozwiązań praktycznych w zakresie dotyczącym wypełniania obowiązków zawodowych. Stąd też odpowiedzialność dyscyplinarna związana może być z czynami, które nie podlegają odpowiedzialności karnej. Takie zasady odpowiedzialności przewiduje się zwłaszcza w odniesieniu do zawodów o dużym prestiżu społecznym (nauczyciele, lekarze, prawnicy), gdyż ważna jest należyta troska o ich godność. Dotyczy to również nauczycieli akademickich” (wyrok z 27 lutego 2001 r. Sygn. K. 22/00). Istnieje jednak poważna korelacja pomiędzy tymi postępowaniami nie tylko ze względu na przeniesienie niektórych instytucji postępowania karnego do dyscyplinarnego, mianowicie mówimy tu o represyjnym charakterze obu postępowań. W wielu przypadkach właśnie ta represyjność w postępowaniu dyscyplinarnym była kwestionowana przez związki zawodowe.

Ale najistotniejszym elementem, który determinuje mnie do stawiania śmiałej tezy o tym, że pokrzywdzony w postępowaniu dyscyplinarnym powinien być traktowany z należytą troską per analogiam do postępowania karnego, jest art. 150 ustawy o szkolnictwie wyższym z 2005 r. W związku z tym, iż jest on niezwykle istotny z punktu widzenia dalszym moich rozważań, pozwolę sobie go w całości zacytować: „Do postępowania dyscyplinarnego wobec nauczycieli akademickich, w sprawach nieuregulowanych w ustawie, stosuje się odpowiednio przepisy ustawy z 6 czerwca 1997 r. - kodeks postępowania karnego (Dz.U. Nr 89, poz. 555, z późn. zm.11)), z wyłączeniem art. 82”.

Brak znajomości prawa

Przejdę teraz do kwestii drugiej, tj. ustawowego uregulowania nauki o ofiarach przestępstw i ich statusu. Nieprzypadkowo zaznaczyłem z całą mocą, że art. 150 jest istotny. Daje on bowiem formalną podstawę do skorzystania z instytucji postępowania karnego. Wobec tego nie zgodzę się z twierdzeniem, że przepisy ustawy o szkolnictwie wyższym nie dają możliwości skorzystania z instytucji oskarżyciela posiłkowego. Stoję na stanowisku, że nie ma żadnych przeszkód prawnych, aby korzystając z art. 150 ustawy osoba pokrzywdzona wyznaczyła sobie oskarżyciela posiłkowego, który wzmocni rzecznika dyscyplinarnego. Oczywiście w moim najgłębszym przekonaniu nie ma przeszkód prawnych, ale są przeszkody natury braku znajomości prawa. W wielu uczelniach postępowanie przed komisją dyscyplinarną jest istną farsą. Uważam również, że instytucja oskarżenia posiłkowego w wielu przypadkach jest niezbędna chociażby w przypadku obrazy uczuć religijnych, naruszenia dóbr osobistych et caetera. W takich przypadkach sam rzecznik dyscypliny już nie wystarcza. Jednakże żeby właściwie udowodnić tezę o tym, że nie ma żadnych przeszkód w zastosowaniu wymienionej i innych instytucji w postępowaniu dyscyplinarnym, pozwolę sobie na krótki wywód.

Najważniejszym problemem w tym przypadku jest dokonanie właściwej wykładni cytowanego przepisu ustawy o szkolnictwie wyższym. Mogą powstawać wątpliwości, co oznacza słówko „odpowiednio”. I jaki w ogóle ma cel taka, a nie inna konstrukcja tego przepisu. W komentarzu do kodeksu pracy możemy przeczytać – przepis art. 300 k.p. (analogiczny do art. 150 ustawy) wskazuje na możliwość zaistnienia luki technicznej, tj. braku regulacji pewnego określonego stanu faktycznego przez przepisy prawa pracy. Ponieważ ustawodawca wyraźnie określa, w jaki sposób problem ten należy rozstrzygnąć, przyjmuje się, że w prawie pracy nie występują luki prawne”. Niestety nie możemy w naszym przypadku posługiwać się komentarzem do ustawy o szkolnictwie wyższym, bowiem taki komentarz nie istnieje. W związku z tym możemy poszukiwać analogii w systemie prawa.

Dokonując interpretacji przepisu sięgnijmy raz jeszcze do cytowanego wcześniej wyroku Trybunału Konstytucyjnego - odpowiednie stosowanie przepisów kodeksu postępowania karnego nie oznacza, że postępowanie dyscyplinarne staje się postępowaniem karnym. Jest to niewątpliwie postępowanie szczególne, toczące się według zasad określonych w ustawie o szkolnictwie wyższym, „z posiłkowym zastosowaniem przepisów kodeksu postępowania karnego” i dalej: „Oznacza jedynie, że procedura karna stosowana ma być w takim zakresie, w jakim określił to ustawodawca w ustawie o szkolnictwie wyższym i odpowiednio – tzn. z uwzględnieniem specyfiki postępowania dyscyplinarnego”. Trybunał dotknął sedna sprawy. Z tego uzasadnienia wynika, iż procedura karna może być stosowana w zakresie, w jakim określił ją ustawodawca. A zatem logicznie rzecz ujmując, jeśli racjonalny ustawodawca w ustawie o szkolnictwie wyższym z 2005 r. nie określił, że przepisy postępowania karnego stosuje się odpowiednio np. do zeznań świadków i dowodów albo do innych instytucji, to możemy mówić, iż racjonalny ustawodawca uznał każdą instytucję procesu karnego za wartą zastosowania przy postępowaniu dyscyplinarnym. Zachowując oczywiście właściwą specyfikę, czyli że członkami komisji dyscyplinarnej są pracownicy uczelni i studenci, a nie profesjonalni sędziowie. Jeśli bowiem byłoby inaczej, to ustawodawca podtrzymałby stosowanie przepisów procedury karnej tylko w takim zakresie, w jakim to było w ustawie o szkolnictwie wyższym z 1990 r. Przypomnę, jak wyglądała wtedy konstrukcja tego przepisu. Wówczas tę sprawę regulował art. 136: „Do wzywania i przesłuchiwania obwinionego, świadków i biegłych oraz do przeprowadzania dowodów w postępowaniu wyjaśniającym i dyscyplinarnym stosuje się odpowiedni przepisy kodeksu postępowania karnego”. W tym konkretnym przypadku ustawodawca wprost określił, w jakich przypadkach możemy stosować przepisy postępowania karnego.

Mając na uwadze powyższe rozważania odnoszę wrażenie, że jedyną przeszkodą w unowocześnieniu postępowania dyscyplinarnego są członkowie komisji dyscyplinarnych, a także rzecznicy dyscyplinarni. Niezmiernie ważne są takie konferencje, jak ta w Bydgoszczy pod patronatem „Forum Akademickiego” i MNiSW. Ma ona charakter popularyzatorski. Oby tylko cała dyskusja o postępowaniu dyscyplinarnym nie skończyła się jak w anegdocie z czasów międzywojennych. Podczas balu jedna z dam podeszła do pewnego małomównego oficera i zalotnie zaszczebiotała: „Założyłam się z moim przyjaciółkami, że wyduszę z pana, co najmniej trzy słowa”. W odpowiedzi usłyszała: „Pani przegrała”. ☐