Czytelnictwo

Marek Misiak

Jeremiady na upadek, brak, erozję tego czy tamtego wśród polskich żaków pojawiają się w mediach – również tych specjalizujących się w problematyce szkolnictwa wyższego – z budzącą grozę regularnością. Jest jednak rzecz, która w polskim społeczeństwie ma się słabo, ale wśród studentów – zadziwiająco dobrze. Jest nią czytelnictwo książek. Należy tylko mieć nadzieję, że obraz wyłaniających się z wycinkowo ujmujących temat i pośrednich źródeł informacji, jest prawdziwy.

W roku akademickim i jeśli wymaga tego kierunek studiów, studenci czytają głównie lektury. Mówiąc „czytanie”, mamy tu jednak na myśli lekturę dla przyjemności, z wyboru – i to książek, a nie gazet, czasopism czy portali internetowych. Nie ma niestety badań, które całościowo ukazywałyby, jak często i co czytają studenci. Ostatnie szersze studia na ten temat prowadzono… w 1993 roku, a wówczas nie było jeszcze ani powszechnego wśród polskich studentów dostępu do Internetu, ani e-booków, ani audiobooków. Czy książka jest jeszcze dla polskich studentów atrakcyjnym źródłem rozrywki i wiedzy o świecie?

Wycinkowe badania przeprowadzone w ciągu ostatnich 10 lat w kilku polskich uczelniach wykazują, że tak. Czytanie studenci postrzegają jako jeden z atrakcyjnych sposobów spędzania wolnego czasu. Czytać też w dalszym ciągu wypada, choć moje doświadczenie pokazuje niestety, że często „wypada” mieć przeczytane książki, których wartość jest dość dyskusyjna. Czytają zarówno studenci uczelni technicznych, jak i uniwersytetów, kobiety i mężczyźni, literaturę bardziej lub mniej ambitną. Przytłaczająca większość „połyka”, przez nikogo nieprzymuszana, przynajmniej kilka książek w ciągu każdego semestru. A prawdziwa orgia czytania następuje w wakacje.

Inny świat

W badaniach nad czytelnictwem stosowane jest pojęcie motywacji czytelniczej. Jakie są motywacje polskich studentów? Najczęściej pojawiają się dwie odpowiedzi: dla rozrywki albo aby na moment zapomnieć o stresującej i zabieganej rzeczywistości poprzez przeniesienie się w inny świat. Druga wydaje się być „wyższym poziomem” pierwszej. – Czasem czytam, bo chciałabym, żeby ta książka wniosła coś do mojego życia, ale przeważnie robię to dla rozrywki – mówi Marta Dyl z psychologii (Uniwersytet Wrocławski) i ekonomii (Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu). – Po prostu lubię siąść z książką i zacząć czytać, aby przenieść się do innego świata. Wtóruje jej Bernadetta Ryczaj z anglistyki (Uniwersytet Wrocławski): – Czytam, by choć na chwilę zapomnieć o tym, co mnie otacza i przenieść się w inny świat. Z dala od własnych trosk i obowiązków, podglądam bohaterów w ich codzienności. Przez te pół godziny w autobusie nie muszę myśleć o spotkaniach i rozmowach, które mnie czekają, decyzjach, które muszę podjąć, zakupach, które muszę zrobić - nic mnie to nie obchodzi. Nie ma mnie – rozmarza się.

Studentów jako odbiorców swojej oferty wskazują przedstawiciele liczących się wydawnictw. W przypadku oficyn wydających pozycje naukowe lub podręczniki jest to oczywiste. Czy studenci są jednak wyodrębnioną grupą klientów, jeśli chodzi o literaturę piękną? – Studenci są ważną częścią grupy tzw. czytelników ambitnych, intelektualnych, do których skierowana jest właściwie cała nasza oferta literacka. Tak więc zdajemy sobie sprawę, że są oni często nabywcami naszych książek i staramy się poznawać i zaspokajać ich potrzeby. Dla rozrywki student czyta przede wszystkim młodą literaturę, czyli pisarzy młodszych niż 40 lat – mówi Iwona Haberny z Wydawnictwa Literackiego. – Ewentualnie pisarzy będących „na topie”, czyli Olgę Tokarczuk lub Jacka Dukaja. Generalnie nie czytają książek wspomnieniowych, choć są wyjątki. Często wybierają też prozę obcą. Większość czytających literaturę piękną Polaków wybiera prozę amerykańską, a studenci także włoską, francuską, hiszpańską, turecką czy rosyjską. Z pisarzy francuskich popularnością cieszy się np. Jonathan Littell („Łaskawe”) czy Atiq Rahimi („Kamień cierpliwości”), z pisarzy tureckich – Orhan Pamuk („Śnieg”, „Biały zamek”) czy młoda pisarka Elif Szafak („Pchli pałac” i „Bękart ze Stambułu”), z włoskich – Andrea Camilleri (powieści o komisarzu Montalbano), z hiszpańskich - Eduardo Mendoza („Niezwykła podróż Pomponiusza Flatusa”, „Miasto cudów”), Ildefonso Falcones („Katedra w Barcelonie”) i Carlos Ruiz Zafon („Cień wiatru”, „Gra anioła”, „Marina”) – wymienia Iwona Haberny. Ciekawe jest to, że studenci interesują się tym, co się dzieje za wschodnią granicą i czytują książki o Julii Tymoszenko i Annie Politkowskiej czy reportaże Mariusza Szczygła i Wojciecha Jagielskiego.

To, co wszyscy

Sami studenci, przepytywani na temat swoich upodobań czytelniczych, wskazują na literaturę bardziej znaną zwykłemu zjadaczowi chleba. – Moimi ulubionymi autorami pozostają niezmiennie J.R.R. Tolkien i Jane Austen, których dzieła zajmują specjalne miejsce na moim regale – mówi Bernadetta. – Gusta moich znajomych reprezentują cały wachlarz możliwości: „Diabeł ubiera się u Prady”, powieść kolonialna, teatr absurdu, fantastyka polska i zagraniczna, „Dzieje duszy” św. Teresy z Lisieux, biografia Boba Marley’a  – wylicza Bernadetta. W zupełnie innych klimatach porusza się Katarzyna Słocińska z polonistyki i kulturoznawstwa (Uniwersytet Opolski): – Lubię Olgę Tokarczuk, horrory Kinga, książki wspomnieniowe, zwłaszcza napisane przez osoby w jakiś sposób pokrzywdzone przez los. Moją ulubioną książką pozostaje jednak „Anna Karenina” i wracam do niej co jakiś czas – dodaje. Studenci kierunków ścisłych nie pozostają w tyle. – Czytam głównie powieści przygodowe, podróżniczo przygodowe, sensacyjne, kryminalne oraz fantastykę – mówi Andrzej Pilarczyk z fizyki i informatyki (Uniwersytet Wrocławski). – Ulubieni autorzy to: Tom Clancy, Juliusz Verne, J.R.R. Tolkien, Alfred Szklarski, John Grisham, Clive Cussler i Andrzej Pilipiuk – wymienia. Co ważne – dla wielu studentów nieistotny jest tradycyjny (a kwestionowany również przez literaturoznawców) podział na literaturę wysoką i popularną. – Dzielę literaturę na kicz i to poza kiczem – mówi Marta Dyl. A wielu studentów i kiczem nie pogardzi. To przecież w amerykańskich uczelniach narodził się camp, czyli – mówiąc w dużym uproszczeniu – świadoma fascynacja kiczem.

Niejeden człowiek, stanąwszy przed regałami w księgarni lub bibliotece, poczułby się trochę bezradny. Co wybrać? A jeśli to będzie pudło? Czym kierują się studenci przy wyborze lektur? – Bardzo różnie – uśmiecha się Marta Dyl. – Opinią znajomych, recenzją, filmem, który powstał na podstawie danej książki.

Przy wyborze książki kieruję się najczęściej okładką, tytułem, tym czy książka zdobyła jakąś nagrodę lub czy jest bestsellerem – tłumaczy z kolei Bernadetta. − Wyniki tych decyzji oczywiście są różne. Jednak najczęściej jest tak, że to bestsellery okazują się fatalnymi wyborami − zazwyczaj są płytkie, niewciągające, jednym słowem: słabe – wzdycha Bernadetta.

Słuchamy i patrzymy

Wraz z pojawieniem się informacyjnych portali internetowych i książki elektronicznej wróżono szybką śmierć druku. Póki co tradycyjna książka ma się dobrze, ale pojawienie się e-booków do czytania na specjalnych czytnikach, tzw. elektronicznym papierze, może ten układ zmienić. Przepytywani studenci rzadko korzystają z e-booków i audiobooków – raczej wtedy, kiedy muszą. – Czytam czasem e-booki na laptopie, bo papierowe książki są drogie i najzwyczajniej w świecie nie stać mnie na kupowanie wszystkich książek, jakie bym chciał przeczytać – mówi Andrzej Pilarczyk. W postaci e-booków pytane osoby czytają też te książki, do których wersji papierowych nie byłyby w stanie dotrzeć – np. zagraniczne książki naukowe.

Iwona Haberny jest jednak dobrej myśli, jeśli chodzi o rozwój rynku książki elektronicznej: – Student jest potencjalnym klientem na e-booka. Bez problemu porusza się w sieci, więc jeżeli czegoś potrzebuje, a coś można ściągnąć z Internetu, to natychmiast to zrobi. O kilka złotych niższa cena jest dla niego argumentem. Na razie e-booki nie dominują na rynku, ale pionierami w tej sferze są właśnie studenci. Przerzucenie się z papieru zwykłego na elektroniczny nie jest dla nich problemem – podsumowuje Iwona Haberny.

Zastanawia natomiast niewielka popularność audiobooków wśród indagowanych studentów. Najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie to brak czasu i warunków do słuchania ich w skupieniu. Niewielu studentów ma do dyspozycji własny pokój, w którym mogliby mieć niezbędną ciszę i spokój. Wciąż niewielu z nich jeździ na zajęcia czy do pracy samochodem. Ponadto studenckie tempo życia powoduje, że czyta się często w momentach, które udało się „wykroić” z aktywnego dnia – w tramwaju, autobusie, przerwie między zajęciami. Robi się to więc w miejscach głośnych, a czas, który można przeznaczyć, to 15-20 minut jednorazowo. Z drukowanej książki można w takim czasie przeczytać kilka-kilkanaście stron, a następnie założyć zakładką i bez problemu wrócić do lektury później. Natomiast zatrzymywanie audiobooka co kwadrans może być dla wielu osób męczące – włączając go po raz kolejny mają trudności ze zorientowaniem się, o co chodzi. W drukowanej książce można zajrzeć szybko na poprzednie strony i przypomnieć sobie, co się ostatnio przeczytało. W audiobooku jest to niemożliwe (nie ma tu opcji „w poprzednim odcinku”, jak w niektórych serialach).

Pozostaje więc tylko czekać na wyniki badań, które potwierdzą lub zaprzeczą wnioskom wynikającym z tych rozważań – że student czyta. Coraz częściej posługuje się nośnikami elektronicznymi, ale jeśli dzięki temu chętniej będzie obcował z literaturą – czemu nie? Studenta może nie stać na fizyczny byt, jakim jest drukowana książka, ale jej esencja, zawartość treściowa jest dla niego czymś wartym uwagi. ☐