Trzynaście miesięcy

Jerzy Szwed

1 września 2009 roku pan premier powołał mnie na stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. 30 września tego roku pan premier przyjął moją rezygnację. Nadszedł czas, by podzielić się z Państwem tym, co udało się w ciągu tych trzynastu miesięcy dokonać, co można było lepiej zrobić, a co pozostało wciąż do zrobienia. Nie sposób omówić wszystkiego, wybrałem więc najbardziej znaczące tematy, nad którymi pracowałem. Oczywiście nie sam, lecz z wieloma, często znakomitymi współpracownikami.

Reforma systemu nauki

O reformie systemu nauki pisano już bardzo wiele, dlatego wspomnę tylko o najważniejszych, moim zdaniem, zmianach. Za takie uważam utworzenie Narodowego Centrum Nauki oraz powołanie Komitetu Ewaluacji Jednostek Naukowych. Powstanie NCN jest drugim (po Narodowym Centrum Badań i Rozwoju) krokiem w kierunku wyprowadzenia z ministerstwa decyzji o finansowaniu badań. Przykład kilkuletniej niemocy NCBiR pokazuje, jak łatwo dobry pomysł zablokować złym wykonaniem. Wydaje mi się, że obecne rozwiązania prawne dają szanse na powstanie sprawnych agencji finansujących.

Dają szansę, ale nie gwarantują. Przez ostatni rok studiowaliśmy działanie analogicznych instytucji w innych krajach, sprowadziliśmy ekspertów z USA i Komisji Europejskiej, aby podczas otwartych warsztatów przedstawili nam rozwiązania zastosowane w National Science Foundation oraz European Research Council. Modele te różnią się znacząco. W amerykańskim jednoosobowi koordynatorzy dyscyplin obdarzeni są bardzo dużymi kompetencjami, z kolei ERC, ciesząca się znakomitą opinią w środowisku naukowym, kładzie nacisk na precyzyjne i przejrzyste reguły, decyzje podejmowane są jednak w większości przypadków przez ciała kolegialne. ERC wprowadziła też bardzo nowoczesny podział na dyscypliny naukowe. Jakie rozwiązania przyjmie NCN, o tym zadecyduje Rada Centrum. Procedura jej powoływania jest pewnym kompromisem pomiędzy środowiskiem naukowców a ministerstwem. Byłem i jestem zdania, że w przypadku nauk podstawowych, w których wybór tematyki badań należy do badaczy, powinniśmy dać środowisku więcej praw. Miejmy nadzieję, że Rada NCN sięgnie po najlepsze wzory światowe i zaimplementuje je w polskich warunkach.

Zwrócę uwagę na kilka ważnych aspektów. Po pierwsze obecne projekty badawcze są bardzo rozdrobnione, a skala finansowa niewielka. Aby to zmienić, ale równocześnie zachować rozsądny współczynnik sukcesu (powyżej 20 proc.), potrzebne są odpowiednie nakłady. Po drugie granty powinny zawierać znaczące koszty pośrednie, w prosty sposób rozliczane. To one mają powodować, że dobre jednostki nie będą bazować wyłącznie na funduszach na działalność statutową, ale znacząco poprawią swoją sytuację, a kierownicy tych jednostek będą dbać o zdobywców grantów. Po trzecie NCN uzyskuje szerokie prerogatywy do tworzenia nowych rodzajów konkursów, nie tylko tych systematycznie ogłaszanych w ustalonych dyscyplinach. Jak wykorzysta tę szansę? I wreszcie granty dla młodych. Zadekretowanie określonej części funduszy, które muszą być skierowane do tego strumienia, to początek drogi do rozmontowania zbyt hierarchicznej struktury w nauce.

Finansowanie badań

Drugi istotny element pakietu ustaw o nauce to utworzenie Komitetu Ewaluacji Jednostek Naukowych. Wiąże się on z obszernym tematem finansowania jednostek naukowych. Zacznę od podstawowego problemu, czyli wysokości nakładów na naukę. Słowo wysokość brzmi tu groteskowo, kwota przypadająca na polskiego naukowca, nawet po uwzględnieniu siły nabywczej, jest skandalicznie niska, pięciokrotne niższa niż u naszych zachodnich sąsiadów czy w Skandynawii, nawet dwukrotnie niższa niż na Węgrzech. Czekanie aż minie kryzys tylko pogarsza naszą sytuację. Bez radykalnych decyzji w tym zakresie nie mamy szans na wejście do czołówki krajów rozwiniętych. Plany, jakie wpisaliśmy w unijny program rozwoju Europa 2020 są realistyczne, zakładają wzrost procentowego udziału nakładów na B+R z obecnych 0,6 proc. do 1,7 proc. (planowana średnia unijna to 3 proc.) przy założeniach: większego udziału sektora prywatnego (wzrost z obecnych 30 proc. do 50 proc.), większej puli środków unijnych w następnej perspektywie finansowej 2014-20 oraz, co jest kluczowym założeniem, systematycznego zwiększania środków budżetowych, średnio o 14 proc. rocznie. Te plany są zobowiązaniem wobec nas samych i Europy, ale czy je realizujemy? Jak na razie budżet 2011 na to nie wskazuje. Potrzebne są decyzje i prawdziwa determinacja na najwyższym szczeblu.

Podstawowym źródłem zasilającym jednostki naukowe są fundusze na działalność statutową. Przy pierwszych przymiarkach do rozdziału tego strumienia zauważyłem ze zdziwieniem, że rozdział ten następuje w sposób, nazwijmy to „naturalny”, tj. z roku na rok mniej więcej tyle samo ręcznie jednym trochę dodajemy, innym ujmujemy, bez widocznych reguł. Wprowadzony algorytm rozdziału środków, o którym pisałem szerzej w FA 5/2010, wymagał bardzo dużej stałej przeniesienia, w przeciwnym wypadku mógł doprowadzić do natychmiastowej katastrofy w niektórych jednostkach. Jego zastosowanie w tym roku wywołało protesty tych, których dotacja zmalała. Mój argument, że przez lata dostawali więcej niż się należało, nie był specjalnie lubiany. No cóż, protesty będą uzasadnione tak długo, jak długo będziemy dzielić biedę. Spośród czterech czynników wchodzących w skład algorytmu, właściwie każdy jest przedmiotem debaty. Stosunkowo najmniej kontrowersyjna jest liczba N pracowników, którzy mają w swoich obowiązkach badania naukowe. W większości jednostek można po prostu wymienić stanowiska. Ale nie do końca rozwiązany został problem „podstawowego miejsca pracy”, zdefiniowanego tylko dla uczelni, i co za tym idzie – dzielenia dorobku naukowego pomiędzy kilka miejsc pracy. Mam nadzieję, że przygotowana nowelizacja ustaw o szkolnictwie pomoże w tym względzie.

Kolejnym czynnikiem jest kosztochłonność prowadzenia badań. W tej chwili trwają prace nad kompleksową wyceną kosztochłonności zarówno badań, jak i studiów wszystkich stopni. Jest szansa, że od 2011 roku będą w użyciu realistyczne współczynniki.

Dużym uproszczeniem jest współczynnik rodzaju jednostki (0,4, 0,6 i 1,0 odpowiednio dla wydziałów, instytutów badawczych oraz instytutów PAN). Wartości są tak dobrane, aby w przybliżeniu oddawały stan obecny. Czy to dobrze? Uważam, że potrzebna jest głębsza analiza i poważne decyzje. Bo w tym miejscu rozchodzą się cele, dla których istnieje dotacja statutowa. We wszystkich jednostkach służy ona przede wszystkim do utrzymania potencjału badawczego i zapewnienia ciągłości badań naukowych, ale w instytutach PAN dodatkowo jest to niekiedy jedyne źródło finansowania funduszu osobowego. Bardzo rozmaicie bywa w instytutach naukowych, bo są takie, które do złudzenia przypominają instytuty PAN i żyją prawie wyłącznie z tej dotacji, ale są i takie, dla których stanowi ona kilka procent przychodów. Całe zjawisko jest regulowane jednym parametrem. To zbyt duże uproszczenie.

Kategoryzacja, parametryzacja

I wreszcie kategoria jednostki. Tu emocje były niemałe w związku z przeprowadzoną ostatnio oceną parametryczną. Po pierwsze trzeba zaznaczyć, że ostatnia kategoryzacja, która wzbudziła równie wiele dyskusji, odbyła się 5 lat temu; konieczność przeprowadzenia obecnej oceny była więc oczywista biorąc pod uwagę, że nowo powstały Komitet Ewaluacji Jednostek Naukowych ma przed sobą długą drogę. Stanęliśmy przed trudnym zadaniem wypracowania systemu oceny, który z jednej strony nie byłby zbyt różny od poprzedniego, bo reguły nie powinny być zmieniane pod koniec okresu oceny, z drugiej strony jednak powinien zawierać pewne elementy stymulacyjne. Zastosowano zatem przede wszystkim dotychczasowe kryteria, nazwijmy je „pierwotne”, jak publikacje, monografie, a w przypadku dyscyplin artystycznych – dzieła sztuki i ich upublicznianie.

Elementami stymulacyjnymi, używanymi w przeszłości, ale w nieco innych proporcjach, są udziały w europejskich projektach badawczych oraz zastosowania badań naukowych. Pierwszy element ma promować udział w konkursach europejskich. Pamiętamy, że wciąż nie odzyskujemy poprzez konkursy składki, jaką na ten cel płacimy do Komisji Europejskiej. Być może jednym z powodów są możliwości zdobycia funduszy strukturalnych, ale ich czas powoli się kończy w obecnej perspektywie finansowej i pora zdecydowanie powrócić do 7. Programu Ramowego.

Drugim elementem stymulacyjnym są wdrożenia badań naukowych. Wiele raportów o stanie nauki w Polsce (chociażby OECD) podkreśla „przeteoretyzowany” charakter badań w Polsce, a w szczególności brak pomostu w stronę innowacyjności. Nie stanowi to zarzutu w stosunku do takich dziedzin, jak sztuka, nauki humanistyczne czy nawet matematyka lub fizyka teoretyczna, ale wszystkie nauki techniczne, w dużym stopniu też przyrodnicze i o życiu, powinny poszerzać wachlarz swoich badań w tę stronę. Dobranie precyzyjnych kryteriów w tym zakresie nie było łatwe, przeprowadziliśmy szereg symulacji na danych z poprzedniej kategoryzacji.

Wyniki końcowe wyglądają dosyć podobnie jak w poprzedniej ocenie, jeśli popatrzeć tylko na przyporządkowanie kategorii. Jednak zastosowane kryteria stymulacyjne pozmieniały nieco szczegółową kolejność w grupach, co wywołało niezadowolenie zwłaszcza wśród dużych, tradycyjnych wydziałów. Ja sam nie mam powodów do radości; mój wydział, poprzednio oceniony najwyżej wśród wydziałów fizyki, wypadł nieco słabiej, właśnie poprzez brak zastosowań. Proces transformacji, który rozpoczęliśmy kilka lat temu, nie przynosi jeszcze efektów i parametryzacja po prostu to wykryła.

Inną nowością jest bardzo duża liczba małych jednostek. Wiele z nich zgłosiło się do kategoryzacji po raz pierwszy. Ze względu na trudność w ich porównaniu z kilkusetosobowymi instytutami czy wydziałami trzeba było utworzyć dla nich osobne grupy. Często podnoszone pytanie, czy różne rodzaje jednostek (wydziały, instytuty naukowe, instytuty PAN) powinny być kategoryzowane razem czy osobno, rozwiązuje nowa ustawa, rozdzielając je od siebie. Nie jestem z tego powodu zadowolony, nie lubię argumentu, który sprowadza się do stwierdzenia: „mam gorsze wyniki naukowe, bo dodatkowo uczę studentów”. Wolałbym konkurować w mojej dyscyplinie na takich samych prawach ze wszystkimi.

Pewnym zaskoczeniem była, nazwijmy to delikatne, dowolność w wypełnianiu części „stosowanej”. Niektóre jednostki wpisywały tam niczym niepotwierdzone, wielomilionowe przychody, bo a nuż się uda. Czyszczenie tych danych było olbrzymim wysiłkiem dla komisji i pewnie można by jeszcze je doszlifować, gdyby nie decyzja o skróceniu terminu kategoryzacji.

Wniosek ogólny, płynący z całego procesu, nasuwa się jeden: ocena poprzez parametryzację nigdy nie da pełnego obrazu jednostki. Dla kompletnej oceny potrzebny jest dodatkowo bezpośredni ogląd, czyli wizytacja na miejscu i pewna pula punktów za elementy niemierzalne parametrycznie. Słowem, czekamy na KEJN. Oby powstała sprawna i obiektywna instytucja.

Mapa drogowa

Dokumenty strategiczne, zawierające plany rozwoju infrastruktury badawczej krajów i regionów, znane pod niefortunną nazwą „mapy drogowej”, tworzone są od kilku lat w ramach inicjatywy europejskiej ESFRI (European Strategy Forum on Research Infrastructure). Prace nad polską mapą drogową rozpoczęły się w 2009 roku od przeglądu projektów mapy europejskiej pod kątem dołączenia do nich polskich grup badawczych. Efektem tych prac, przeprowadzonych przez specjalny zespół interdyscyplinarny i zakończonych w styczniu 2010, jest pierwsza część mapy, zawierająca 16 propozycji dołączenia. W zdecydowanej większości do projektów przystępują konsorcja złożone z wielu laboratoriów, w sumie zaakceptowano udział 100 ośrodków naukowych. Część tych projektów zdobyła już finansowanie (jak laser na swobodnych elektronach XFEL, europejskie laboratorium bioobrazowania EUROBIOIMAGING czy ośrodek fizyki jądrowej FAIR), inne czynią dopiero starania w tym kierunku.

Druga część mapy, nad którą rozpoczęliśmy prace jesienią 2009, dotyczy projektów dużej skali, zlokalizowanych w kraju. Na wezwanie do składania wstępnych koncepcji otrzymaliśmy 76 wniosków, do drugiego etapu, w którym należało przedstawić szczegółowe projekty, przyjęto 27 wniosków. Apel o konsolidację, tak aby w danej tematyce badawczej powstawał jeden projekt, przyniósł efekty, wiele laboratoriów porozumiało się pomiędzy sobą. W proces oceny zaangażowanych zostało, prócz zespołu interdyscyplinarnego, dziesięciu ekspertów zagranicznych. Każdy projekt był recenzowany przez dwóch cudzoziemców, którzy następnie spotkali się w Warszawie, by wspólnie ustalić klasyfikację. Niezależnie powstały również oceny dwóch recenzentów polskich. W wyniku tej procedury wyłoniono 13 projektów, w które zaangażowanych jest 76 ośrodków. Obejmują one takie dziedziny, jak: astronomia, biomedycyna, środowisko naturalne, energetyka, fizyka, materiałoznawstwo, technologie i zagadnienia interdyscyplinarne. Podobnie jak w części ESFRI, status organizacyjny i finansowy poszczególnych projektów jest różny. Część z nich zdobyła finansowanie unijne, jak np. polski synchrotron, którego budowa ruszyła.

Mapa drogowa powinna być systematycznie uaktualniana, co najmniej raz na dwa lata. Wydaje się, że ze względu na to, iż powstała po raz pierwszy i że część ośrodków, nawet tych, które zdobyły finansowanie dużych projektów badawczych, nie spostrzegła tej inicjatywy, powinniśmy powtórzyć procedurę już w 2011 roku. Z obecnej perspektywy uważam również, że podział na projekty europejskie i krajowe nie jest już potrzebny, powinna powstać wspólna lista inicjatyw badawczych, tworzona według jednolitych zasad. Należy również określić, jaką rolę, prócz strategicznej, ma do odegrania mapa drogowa. W funduszach strukturalnych regulaminy przewidują dodatkowe punkty za obecność na mapie i ten obyczaj jest rozciągany na inne konkursy.

Ale w tym miejscu dotykamy jeszcze innego ważnego problemu finansowego. Obecnie zajmujemy się inwestycjami w infrastrukturę i w ciągu kilku lat nastąpi tu zauważalna zmiana, głównie za sprawą funduszy strukturalnych. Ale pewnego dnia trzeba będzie te laboratoria utrzymać, zapewnić obsługę, słowem to wszystko, co nazywa się operation and maintenance. I na to nie wystarczą dotychczasowe środki. Musimy stworzyć dla tych największych przedsięwzięć – nie tylko powiązanych z kosztowną aparaturą, ale również w naukach humanistycznych i społecznych – „laboratoria narodowe”, utrzymywane specjalnym strumieniem finansowym. Taki projekt powstał, trzeba go tylko wdrożyć.

Sprawy międzynarodowe

Relacje międzynarodowe ministerstwa zdominowane są przez sprawy europejskie, trend ten nawet się nasila wobec zbliżającego się polskiego przywództwa w Unii Europejskiej. Przygotowania przebiegają zgodnie z planem i to dosyć ambitnym. Ten temat relacjonowałem niedawno w FA 10/2010, dlatego w tym miejscu ograniczę się tylko do przypomnienia. To właśnie w naszym ministerstwie stworzyliśmy i koordynujemy priorytet narodowy Pełne wykorzystanie kapitału intelektualnego Europy . Stoimy przed szansą wprowadzenia do terminologii Unii Europejskiej nowego pojęcia, jakim jest „kapitał intelektualny”, mamy też propozycję pomiaru jego składowych (kapitał ludzki, społeczny, strukturalny oraz relacyjny). Jeśli zostanie to zaakceptowane przez Komisję Europejską i państwa członkowskie Unii, otrzymamy nowy instrument, który umożliwi lepsze wykorzystanie potencjału drzemiącego w Europejczykach. A nasz kraj na tym dodatkowo skorzysta, dzięki tej inicjatywie pokaże się jako ważny partner rozgrywający przyszłość Europy.

Podsumowując moją krótką obecność na stanowisku wiceministra zadaję sobie pytanie, czy można było w ciągu tych 13 miesięcy więcej zdziałać, lepiej przygotować i zrealizować opisane powyżej sprawy, zgłosić nowe inicjatywy? O tak, z pewnością tak.

 

Prof. dr hab. Jerzy Szwed, fizyk, pracownik Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, podsekretarz stanu w MNiSW od września 2009 do października 2010.