Studenci i sport
Pomysł na ten tekst przyszedł mi do głowy w dość nietypowych okolicznościach, bowiem siłownia nie kojarzy się raczej z miejscem refleksji intelektualnej. Była to jednak siłownia nietypowa – mieściła się w budynku sporego akademika. Ćwiczyłem tam regularnie, korzystając z uprzejmości znajomej. Początkowo byłem przekonany, że ta forma aktywności cieszy się wśród męskiej części mieszkańców tego domu studenckiego sporą popularnością – sala była często zajęta przez innych ćwiczących i musiałem czekać. Po kilku tygodniach zorientowałem się jednak, że widuję wciąż te same twarze.
Odnoszę wrażenie, że podobnie jest z postrzeganiem kwestii uprawiania sportów przez studentów wśród osób, które zechciałyby się nad tym teraz zastanowić, a nie znają dostępnych danych statystycznych. Wokół akademików często można spotkać osoby grające w siatkówkę czy koszykówkę, biegające, jeżdżące na rowerach. Studentów nie brakuje wśród korzystających z uczelnianych obiektów sportowych i miejskich basenów. To jednak również wciąż te same twarze. Realny poziom aktywności ruchowej studentów w czasie wolnym nie bywa wysoki. Charakterystyczna zdaje się reakcja wielu żaków na informację, że muszą odbyć kilka semestrów wychowania fizycznego (dowiadują się o tym na początku I roku). Jest nią zaskoczenie („Wu-ef? Na studiach?”) lub wręcz zniechęcenie („Znowu wu-ef?”). Wielu studentów usiłuje się z tych zajęć zwolnić, przedstawiając odpowiednie zaświadczenia lekarskie (mające mniej lub więcej wspólnego z ich faktycznym stanem zdrowia). Inni szukają takich form odbycia zajęć, które wiązałyby się z jak najmniejszym nakładem czasu. Aby być uczciwym, należy jednak dodać, że spora grupa żaków chętnie korzysta z oferowanych przez uczelnie zajęć, traktując je jako okazję do poznania nowych dyscyplin sportu lub rozwinięcia swoich umiejętności w tych już uprawianych.
W pułapce badań
Jak wygląda aktywność sportowa polskich studentów w świetle danych statystycznych? Badań prowadzono wiele i na uczelniach bardzo różnych typów, aczkolwiek całościowych danych nie ma. Badanie przeprowadzone przez Martę Błotną i Joannę Kocot w 2008 roku na grupie studentów polityki społecznej Uniwersytetu Warszawskiego wykazało, że tylko 25 proc. badanych za rzecz istotną dla dbałości o swój stan zdrowia uważa uprawianie sportów. Z kolei badania przeprowadzone w 2005 roku przez Renatę Piotrkowską, Janinę Książek i Lucynę Wilczewską wśród studentów Oddziału Pielęgniarstwa Akademii Medycznej w Gdańsku („Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska”, vol., LX, Lublin 2005) wykazały, że 30 proc. badanych nie uprawia żadnej formy sportu rekreacyjnego. Jako przyczyna wskazywany był najczęściej braku czasu lub pieniędzy. 7,5 proc. badanych wykonuje różnorodne ćwiczenia fizyczne codziennie, 32,8 proc. przynajmniej dwa razy w tygodniu, ale aż 59,7 proc. tylko sporadycznie. Zauważalna jest różnica w liczbie osób uprawiających sporty i liczbie osób uprawiających ćwiczenia fizyczne. Najpopularniejszym sportem jest bowiem wśród badanych jazda na rowerze (42 proc. respondentów), dopiero drugi jest aerobik (25 proc.), następnie taniec (19,4 proc.), pływanie (17,9 proc.) i bieganie (8,9 proc.).
Szerzej zakrojone badania przeprowadziły w 2003 roku Dorota Ordys i Jolanta Eszyk („Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska”, vol., LVIII, Lublin 2003). Badaczki podjęły próbę oceny stylu życia studentów uczelni śląskich (ankiety objęły łącznie 486 osób). Regularne uprawianie sportu zadeklarowało 45,3 proc. badanych studentów, rzadkie uprawianie sportu − 41,2 proc., w ogóle nie uprawia żadnego sportu 7 proc. Badani aktywni sportowo najczęściej wymieniali aerobik (22,5 proc.), bieganie (16,9 proc.), jazdę na rowerze (14,8 proc.), siłownię (7,7 proc.) i pływanie (5,6 proc.). Studentów Śląskiej Akademii Medycznej przebadał w tym samym roku Łukasz Krzych, wówczas student IV roku tej uczelni („Zdrowie Publiczne”, nr 1/2004). 96 proc. badanych zdawało sobie sprawę ze znaczenia uprawiania sportów dla utrzymania dobrego stanu zdrowia. W badaniach Ł. Krzycha uwidacznia się pewna pułapka badań nad aktywnością sportową studentów. Respondenci w większości deklarują, że uprawiają sporty. Gdy jednak pada pytanie o częstotliwość, nie wygląda to już tak różowo. 7 proc. badanych przez Ł. Krzycha studentów uprawia aktywność ruchową codziennie, 42 proc. - kilka razy w tygodniu, ale aż 26 proc. - zaledwie kilka razy w miesiącu. Nie bez powodu autor pracy we wnioskach postulował działania mające na celu zwiększenie poziomu aktywności fizycznej wśród studentów, zwłaszcza uczelni medycznych (jako przyszłych lekarzy, mających promować prozdrowotny tryb życia).
Znamienne są spostrzeżenia, którymi swoją pracę opatrzył Mirosław Szyndera z Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie: „Badacze zauważają, iż niepokojące jest obniżenie się poziomu cech motorycznych młodzieży pod koniec studiów. Wprawdzie sport, wychowanie fizyczne i turystyka lokowane są na stosunkowo wysokich pozycjach w hierarchii studenckich wartości, to jednak z reguły są to najczęściej wartości uznawane, rzadziej odczuwane, a jeszcze rzadziej realizowane” (Czy styl życia studentów jest zdrowy? Badania codziennego i odświętnego wypoczynku , „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska”, vol., LVIII, Lublin 2003). Praktycznie każdy zapytany student powie, że uprawianie sportów ma duże znaczenie dla utrzymania dobrego stanu zdrowia. Gdy jednak student planuje swój tydzień, na sporty brakuje często czasu i/lub siły. Szyndera objął badaniami studentów Akademii Wychowania Fizycznego z Katowic i Krakowa oraz kierunków lekarskiego, socjologii i psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Niemal połowa badanych studentów wypoczywa biernie (śpi, ogląda telewizję, spędza czas przy komputerze), a tylko jedna trzecia zadeklarowała uprawianie sportu rekreacyjnego.
Szczęście sportowca
Jakie są przyczyny braku aktywności sportowej studentów? Generalnie trzy: „nie mam czasu”, „nie chce mi się” i „nie mam z kim”. Marzena Zarzeczna-Baran i Ewa Wojdak-Haasa przebadały w 2007 roku studentów Akademii Medycznej w Gdańsku (wyniki opublikowano w „Problemach higieny epidemiologicznej” nr 1/2008). 80 proc. badanych zadeklarowało mniej lub bardziej regularną ogólnie pojętą aktywność ruchową. Ci, którzy nie uprawiali rekreacyjnie sportów, jako przyczyny podawali: brak czasu (55,32 proc.), lenistwo (46,81 proc.), brak towarzystwa (12,77 proc.), brak miejsca (6,38 proc.) i brak odczuwanej przyjemności (2,13 proc.). Warto zauważyć, że 40 proc. badanych codziennie ogląda TV.
Nieuprawianie sportów nie jest indywidualnym problemem każdego człowieka. Ze społeczności studentów wypoczywających głównie przed komputerem lub kuflem z piwem wyrasta społeczność ludzi nękanych przez choroby cywilizacyjne. Działania mające na celu skłonienie żaków do aktywności fizycznej nie mogą być jednak prowadzone pod hasłem „Rusz się!”. To akurat – co pokazują cytowane wyżej badania – studenci dobrze wiedzą. Istotne jest wyciągnięcie wniosków z przyczyn nieuprawiania sportów.
Studenci zdają sobie sprawę, że uprawianie sportów jest przyjemne, daje radość, satysfakcję i poprawia stan zdrowia. Najważniejszym problemem jest u nich brak czasu. Należy zatem propagować takie rodzaje aktywności ruchowej i takie formy ich uprawiania, które nie wymagają dużych nakładów czasowych – np. udawania się do odległych często obiektów sportowych. Moim zdaniem należy zatem w widoczny i wyraźny sposób informować studentów, gdzie na terenie kampusów lub w ich pobliżu znajdują się miejsca, w których można uprawiać sport: siłownie, dostępne sale gimnastyczne, baseny, boiska itp. Takie same informacje powinny znaleźć się w budynkach dydaktycznych – być może niektórzy studenci dla zaoszczędzenia czasu będą szli uprawiać sport przed zajęciami lub po nich (sam znam kilka osób, które przynajmniej raz w tygodniu przed zajęciami chodzą na basen, korzystając z tego, że jest on blisko budynków uczelni). Ktoś może się obruszyć, że przecież studenci są dorośli i mogą takie informacje znaleźć w Internecie. Zgoda, ale zawalony obowiązkami student może po prostu o tym zapomnieć. Ponadto może mu się po prostu nie chcieć – i tu dochodzimy do przeciwdziałania deklarowanemu w badaniach lenistwu. Za brak towarzystwa częściowo odpowiada słaba w wielu uczelniach promocja tamtejszych AZS-ów. Gdzieś tam wiszą jakieś plakaty, gdzieś jest odnośnik na stronie uczelni. Można powiedzieć, że jak ktoś chce, to znajdzie. Tylko chodzi o to, żeby tych chcących było więcej.
Brak pieniędzy jest rzadziej wymienianym w badaniach powodem nieuprawiania sportów, jednak z doświadczenia wiem, że często koszt uprawiania wielu dyscyplin (np. chodzenia na basen) bywa zaporowy dla liczących każdy grosz żaków. Należałoby zatem propagować takie dyscypliny sportowe, które nie wymagają praktycznie żadnych nakładów. A przede wszystkim wskazywać na zalety indywidualnych, regularnych ćwiczeń fizycznych – takich, które każdy student może wykonywać w swoim pokoju, czy to w akademiku, w mieszkaniu studenckim, czy w domu. Uświadomić też, że zakup podstawowego sprzętu do takich ćwiczeń (czyli głównie hantli) to wcale nie taki duży wydatek. Bardzo istotne jest wreszcie podkreślanie regularności ćwiczeń i wskazywanie, że zrywy raz na kilka tygodni nie wystarczą. Warto też zwrócić uwagę studentów na to, że choć dojeżdżanie rowerem na zajęcia samo w sobie jest dobre, nie zaspokoi całkowicie potrzeb ludzkiego organizmu, jeśli chodzi o wysiłek fizyczny. Uczelnia jest dobrym miejscem na propagowanie aktywności sportowej – dysponuje bazą, gdzie studenci mogą taką aktywność realizować.
Niejeden student zastanawia się (sam byłem studentem i sam się tak zastanawiałem): dlaczego jestem ciągle zmęczony? Dlaczego nic mi się nie chce? Sam z własnego doświadczenia wiem, że nieuprawianie sportów – choćby raz w tygodniu – stymuluje nie tylko nadwagę, ale i lenistwo. Człowiek aktywny fizycznie to człowiek szczęśliwszy. Celem istnienia uczelni nie jest szczęście studenta, ale jest ona zarazem właściwym miejscem do propagowania dobrych wzorców. Choćby miało chodzić o poranne bieganie wokół akademika. ☐
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.
Proszę o odpowiedź - jak będzie wyglądało wychowanie fizyczne w świetle nowej ustawy czyli od 1 października 2011.
Wynika z niej jasno ,że dostosowanie do procesu bolońskiego sprawia ,że WF będzie ustalany na każdej Uczelni(wydziale) indywidualnie (tzw KRK) - nie będzie rozporządzenia ministra o obowiązkowym WF - 60 h rocznie.
(podobnie jak języki)
Czy w świetle pańskiego artykułu zna Pan dziekana który poświęci część jakiegoś "swojego" przedmiotu(więc pieniądze swoich ludzi) by były godziny (i ECTS-y)dla WF??
Ja takiego nie znam.Bedzie więc WF dobrowolny i nie punktowany - reszta jak w panskim artykule - tylko moim zdaniem bedzie chodzić 10% studentów(nie 30%).Pozdrawiam.