Raport o mobilności naukowców

Opracowała Anna Knapińska

Niechętnie zmieniają miejsce pracy, a jeśli już, to najczęściej przechodzą do prywatnych uczelni. Zbytnio nie interesują ich wyjazdy zagraniczne. Doktorami zostają w coraz młodszym wieku, ale później niż kiedyś awansują na samodzielnych pracowników naukowych. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego oraz Ośrodek Przetwarzania Informacji, takie właśnie są w Polsce osoby ze stopniem doktora.

Badanie przeprowadzili dr Dominik Batorski, Michał Bojanowski i Dominika Czerniawska we współpracy z Maciejem Ostaszewskim i Jackiem Szejdą. Wykorzystano dwa podstawowe źródła danych zbieranych przez Ośrodek Przetwarzania Informacji: Bazę Nauki Polskiej (BNP) oraz międzynarodowe badanie karier zawodowych osób ze stopniem doktora (Careers of Doctorate Holders , CDH). W BNP opierano się na danych wygenerowanych w grudniu 2009 roku, zebrano informacje o około 130 tys. osób. Ze względu na sięgające 20 proc. braki danych wśród urodzonych przed 1960 r. oraz niekompletność danych urodzonych po 1980 r. (OPI dostaje informacje z dużym opóźnieniem), skupiono się na tych, którzy uzyskali doktorat między 1990 a 2007 rokiem. Wyniki badań CDH odnoszą się do grudnia 2006, uwzględniono 7728 osób.

Stopnie i tytuły

 

Średni wiek otrzymania stopnia doktora habilitowanego podwyższył się z 45 do 47 lat. W naukach przyrodniczych nastąpił wzrost z 44 do 46 lat, ale i tak reprezentanci tej dziedziny habilitują się najwcześniej (najpóźniej – doktorzy nauk technicznych i rolniczych: w 1990 – 46, w 2007 – 49). W naukach technicznych średni wiek wydłużył się z 46 do 49 lat. Widać, że szybki doktorat nie musi przekładać się na równie szybkie tempo habilitacji. Matematycy czy astronomowie oba stopnie uzyskują wcześnie, ale już fizycy, chemicy czy biotechnolodzy na awans czekają dłużej. Najdłużej habilitacje robią doktorzy nauk technicznych (prawie 15 lat) i przyrodniczych (13,5); humanistom zajmuje ona 12 lat, a medykom zaledwie 10,5 roku, ale to wiąże się z późniejszym uzyskiwaniem doktoratu. W latach 1990–2000 najmłodsi profesorowie rekrutowali się z nauk społecznych, a po 2000 roku z nauk przyrodniczych. Najstarszymi profesorami są reprezentanci medycyny i techniki.

 

Między instytucjami i sektorami

Choć wielu naukowców wykazało negatywny związek między skłonnością do zatrudniania „swoich” doktorów a produktywnością naukową instytucji, to w naszym kraju aż 55 proc. doktorów pracuje w miejscu otrzymania doktoratu, a dla pierwszej pracy po doktoracie wskaźnik ten wzrasta do 71 proc. Najwięcej wychowanków zatrudniają nauki techniczne i przyrodnicze (65 proc. i 64 proc.), a najmniej – rolnicze i medyczne (33 proc. i 34 proc.). Najbardziej zamknięte dyscypliny to sztuki piękne (niemal 100 proc.), geologia, elektronika i biochemia. Po doktoracie tylko w humanistyce i rolnictwie obserwuje się zwiększenie odsetka osób zmieniających dziedzinę, w której się doktoryzowały.

Znacznie częściej niż w innych krajach europejskich pracownicy naukowi zostają w miejscu, w którym uzyskali stopień doktora, a jeśli zmieniają miejsce pracy, to prawie zawsze przenoszą się do biznesu, administracji lub mniejszych uczelni specjalizujących się w dydaktyce. Niepokojące wydaje się, że w najbardziej prestiżowych szkołach wyższych poziom wsobności zatrudnienia wynosi od 85 do 95 proc. Tymczasem rozmaite badania pokazują, że pracownicy zmieniający miejsce pracy statystycznie piszą więcej książek, zgłaszają też dwa razy więcej wniosków patentowych niż doktorzy niemobilni. Craig Boardman i Branco Ponomariov udowodnili, że nie istnieje konflikt między kulturą akademicką i przedsiębiorczą, a także, że uczeni związani z firmami łatwiej zdobywają granty. Karin Hoisl wykazała, że badacze często zmieniający miejsca pracy mają lepsze wyniki niż ci, którzy zrobili to tylko raz.

Niewielka jest też ogólna skala migracji międzyregionalnej. Najmniej ruchliwi są doktorzy z województwa podlaskiego, podkarpackiego, zachodniopomorskiego i śląskiego, a najbardziej – z opolskiego i lubelskiego. Zauważalny jest wpływ województw – centrów, przede wszystkim mazowieckiego, ale też warmińsko-mazurskiego, podkarpackiego i dolnośląskiego. Każde ma własny zasięg oddziaływania.

Wyjechać z kraju

 

Według CDH 9 proc. osób ze stopniem doktora mieszkało w latach 2002–06 poza Polską. Tylko nieco ponad 2,5 proc. faktycznie się wyprowadziło, reszta już wcześniej mieszkała za granicą lub wyjeżdżała na krótko (ponad połowa osób mieszkających za granicą przebywała tam poniżej roku, a 37 proc. – do pół roku). Wynika z tego, że zaledwie 1,3 proc. wszystkich doktorów ma główne miejsce zatrudnienia poza Polską, a jeśli spojrzymy tylko na osoby, które urodziły się w Polsce, to za granicą pracowało ledwie 1 proc. badanych. Wśród osób z habilitacją za granicą przebywało w tym czasie tylko 6,2 proc. Wśród doktorów w Polsce tylko 3,2 proc. uzyskało stopień poza naszym krajem, większość w Rosji i innych państwach dawnego ZSRR. Są to przede wszystkim ludzie starsi lub obywatele innych krajów (20 proc.), w trzech czwartych mężczyźni, nieco częściej inżynierowie i technicy.

Kto częściej decydował się na emigrację? Wyróżnić można trzy grupy: mężczyźni z doktoratem (9,6 proc., wobec 7,7 proc. kobiet), przyrodnicy i humaniści (także wśród doktorów habilitowanych) oraz młodzi (cztery razy więcej osób przed 35. niż osób po 45. roku życia). Główne kierunki wyjazdów to Wielka Brytania i USA (łącznie – połowa badaczy), ale też Niemcy, Belgia, Chiny, Francja, Włochy i Japonia. Dla zdecydowanej większości wykonywana praca wiąże się z uzyskanym doktoratem, a jedynie co szósty w pełni poświęca się dydaktyce. Ci, którzy wyjechali, kierowali się względami naukowymi (77 proc.) i zawodowymi (65 proc.), a powroty wiązały się z końcem kontraktu czy stażu lub powodami osobistymi; rzadko jako motyw podawano rozwój kariery. Spośród tych, którzy w ostatnich latach do Polski przyjechali lub do niej wrócili, ponownie wyjechać chce 20 proc., zwłaszcza młodzi. Najbardziej chętni do emigracji są przyrodnicy, a najmniej – rolnicy.

Współpracę z zespołami zagranicznymi deklarowało niespełna 30 proc. badanych, ale aż trzy czwarte osób pracujących jakiś czas poza Polską. Wśród doktorów habilitowanych kooperację deklarowała ponad połowa badanych (w naukach przyrodniczych – 80 proc.).

Konsekwencje mobilności (lub jej braku)

W 2005 roku w całej Unii Europejskiej 1,45 proc. zatrudnionych pracowało w sektorze badawczo-rozwojowym (najwięcej w Finlandii – 3,22 proc.). 0,87 proc. Polski jest gorsze niż niektórych krajów spoza Wspólnoty, na przykład Chorwacji (1,26 proc.). W B+R pracuje ponad 120 tys. osób i są to zazwyczaj pracownicy naukowo-badawczy. Aż 63 proc. kadry ma stopień doktora i jest to najwyższy wskaźnik w Unii Europejskiej, ale niedobór pracowników technicznych i biurowych może mieć niekorzystny wpływ na jakość pracy samych badaczy. Badanie OECD z 2001 roku pokazało, że pod względem kwalifikacji kadry badawczej Polska plasowała się w środku stawki, m.in. przed Finlandią, Czechami, Hiszpanią czy Włochami. Większość (68 proc.) zatrudnionych jest w sektorze szkolnictwa wyższego, podczas gdy w większości państw przeważa sektor przedsiębiorstw.

Od 1990 stale wzrasta liczba doktorów, ale odsetek uczestników studiów doktoranckich jest wciąż niższy niż średnia UE (0,19 proc. wobec 0,54 proc.). Liczba habilitacji i tytułów profesorskich jest od lat na raczej stałym poziomie, co oznacza, że mamy coraz więcej doktorów, a coraz mniej samodzielnych pracowników. Wzrost liczby doktorów może mieć pozytywne skutki – szkolnictwo wyższe, główny pracodawca osób z sektora B+R, nie będzie w stanie zatrudniać wszystkich, więc będą one musiały szukać pracy w przedsiębiorstwach, a to zwiększy mobilność.

Badanie wykazało, że więcej publikują osoby niewyjeżdżające z kraju, ale może to być związane z gorszą jakością (badanie CDH dotyczy tylko liczby opublikowanych książek i artykułów). Naukowcy pracujący w Polsce bardziej koncentrują się na dydaktyce i promują więcej prac magisterskich (przeciętnie 14, dwa razy więcej niż osoba przebywająca za granicą). Więcej publikują osoby współpracujące z zagranicznymi zespołami i tu również można się zastanawiać, czy jest to efekt współpracy, czy zwiększanie szans na jej nawiązanie. Osoby zmieniające uczelnię, w której zrobiły doktorat, zgłaszają dwukrotnie więcej patentów i dwukrotnie częściej patenty uzyskują. Widzimy jednak również, że osoby zmieniające uczelnię miały więcej wypromowanych magistrów, ale mniej wypromowanych doktorantów (odchodzenie do mniejszych uczelni dydaktycznych grozi zahamowaniem kariery naukowej). Autorzy raportu zwracają uwagę, że w praktyce trudno oddzielić przyczyny od skutków, nie wiadomo zatem, czy mobilność sprzyja produktywności, czy osoby produktywne są bardziej mobilne; trzeba raczej mówić o współwystępowaniu obu zjawisk. Podkreślają też mocno, że efekty mobilności zależą od wielu różnych czynników.

Opracowała Anna Knapińska