Oczekiwanie

Marek Remiszewski

Ciągle na coś czekamy, czegoś wypatrujemy. Zbliżający się koniec starego i początek nowego roku, choć to tylko umowna zmiana daty, atawistycznie odbieramy jako zapowiedź czegoś innego, pełni nadziei, że wypełnią się nasze skryte marzenia i tajemne rachuby. Czekamy też niecierpliwie na święta Bożego Narodzenia, bo adwent to czas wyjątkowy.
Dwa tysiące lat temu Palestyna też czekała. Tęskniła od bardzo dawna. Kraj jęczał pod obcym butem. Od rzymskich namiestników wcale nie lepsi byli żydowscy królowie. Elita narodu liczyła zyski z udziału we władzy. Oczekiwanie wzmacniała wiara. Nie było łatwo. Za całą pociechę wystarczyć musiały słowa proroków. Często fałszywych. Nie każdy umiał odróżnić jednych od drugich.
Później, gdy czas się wypełnił, gwiazda też nie dla wszystkich była przewodnikiem. Choć przecież przywiodła do szopy nie tylko ubogich, niewykształconych pasterzy, ale także ówczesnych intelektualistów.
Pamiętam końcowy okres komunistycznych rządów. Było podobnie. Obok zaborczych namiestników mieliśmy własnych, nie mniej okrutnych władców. Proroków też nie brakowało. Zarówno wieszczących rychły upadek „kolosa na glinianych nogach”, jak i głosicieli jego niezniszczalności. Obie grupy znajdowały posłuch. Adwent i Boże Narodzenie były wówczas dla wielu czasem świętym. I chociaż „jutrzenka swobody” także przyszła najpierw do tych ubogich i słabiej wykształconych, to przecież pociągnęła za sobą również przedstawicieli elity.
Dziś podniosła atmosfera oczekiwania nie przebija się do świadomości społecznej. Rozdarci między przymus zdobywania pieniędzy i konieczność ich wydawania, bierzemy udział w biegu z przeszkodami. Nagrodę odbieramy przy świątecznym stole: jedzenie, prezenty, telewizja. Jak adwent nie różni się od powszednich dni, tak i Boże Narodzenie mocno przypomina imieniny u cioci.
Oczekiwanie to czas refleksji, której sprzyja wyciszenie. Oczekiwanie powinno być przygotowaniem. Czasem oczyszczania serc i rachowania sumień. By w nowym roku godnie stawić czoła przyszłości.