Kulisy listy czasopism punktowanych
Ministerialna lista czasopism, wraz z liczbą punktów za umieszczoną w nich publikację naukową, stanowi od 1998 roku podstawę parametrycznej oceny dorobku publikacyjnego polskich instytucji naukowych. Tym samym – pośrednio – rzutuje na ich kategoryzację oraz wielkość dotacji na działalność statutową. Właśnie przeprowadzona została kolejna taka waloryzacja i wydawać by się mogło, iż żadne kwestie zawiązane z tą listą nie budzą już najmniejszych wątpliwości – zwłaszcza w przypadku kluczowej listy A. Ta tzw. lista filadelfijska obejmuje wysoko punktowane, renomowane (na ogół) czasopisma międzynarodowe, stanowiące zbiór źródłowy indeksów cytowań filadelfijskiego Instytutu Informacji Naukowej (obecnie Thomson Reuters), przyporządkowane dziedzinom nauki zgodnie ze statystyczną bazą Journal Citation Reports (JCR).
Sęk w tym, iż klasyfikacje IF są corocznie uaktualnianie w kolejnych wydaniach JCR, toteż ministerstwo również wielokrotnie zmieniało wykazy czasopism wraz z liczbą punktów za umieszczoną w nich publikację naukową (patrz http://www.mini.pw.edu.pl/~dryzek/www/?S%B3ownik:Punktacja_za_publikacje). Powinna być zatem przedstawiona precyzyjna zasada, według którego rocznika będzie prowadzona ocena parametryczna. Można, rzecz jasna, publikacje z każdego roku wartościować zgodnie z ekwiwalentnym rocznikiem JCR lub uśredniać punktację za oceniany okres, ale spośród prostszych wariantów najbardziej miarodajna jest niewątpliwie wersja najnowsza JCR.
Reguły resortu
A jakie reguły przyjęło MNiSW? Po pierwsze, w ogóle nie podano tego do publicznej wiadomości. I w rzeczywistości wyglądało to chronologicznie tak:
1. Egzystujące na stronie ministerstwa listy A czasopism z 26 sierpnia 2008 roku
(www.nauka.gov.pl/fileadmin/user_upload/40/58/40587/20080826_ujednolicony_wykaz.pdf) i 5 maja 2009 roku
(www.nauka.gov.pl/fileadmin/user_upload/53/02/53022/20090618_ujednolicony_wykaz_opublikowany_w_necie_05_05_2009xls.pdf) przedstawiały listę filadelfijską sklasyfikowaną za pomocą punktacji od 10 do 30 punktów. Zawierały one kolejno 7559 i 8231 tytuły.
2. Komunikat nr 15 z 20 maja 2010 roku to wykaz po raz pierwszy jednoznacznie oparty na danych z JCR z 2008 roku (http://www.bip.nauka.gov.pl/_gAllery/92/28/9228/20100520_zalacznik_do_komunikatu_15.pdf). Zawiera on 8232 czasopisma z uaktualnioną punktacją, ale z nieznanych powodów nie wyodrębniono elitarnych czasopism za 30 punktów.
3. Przyspieszona rozporządzeniem z 25 maja br. ocena parametryczna, oparta na ankiecie jednostki naukowej wypełnianej online na serwerze OPI, w dalszym ciągu odnosiła się jednak do poprzednich wykazów, tylko z przemodelowaną punktacją od 13 do 40 punktów. Jest to słuszne rozwiązanie w związku z wprowadzeniem do indeksów cytowań 700 tytułów regionalnych...
4. Taka lista z rozszerzonym zakresem punktacji ukazała się istotnie miesiąc później na stronie ministerstwa, jako załącznik do komunikatu nr 16 z 25 czerwca 2010 roku. Ona figuruje obecnie jako obowiązujący „ujednolicony wykaz” za ostatnie cztery lata (http://www.nauka.gov.pl/fileadmin/user_upload/Finansowanie/finansowanie_nauki/Lista_czasopism/20100719_UJEDNOLICONY_WYKAZ_ZA_2007_-_2010_11_06_2010.pdf).
Lista A zawiera 8610 tytułów, a do ostatniego wykazu – jak wynika z wyrywkowego porównania list – przypuszczalnie dodano jedynie nabytki z JCR 2008. A przecież ta newralgiczna sprawa powinna być jednoznacznie wyjaśniona!
Pod koniec czerwca udostępniono też sieciowo w ramach Web of Science, elementu Wirtualnej Biblioteki Nauki (http://admin-apps.isiknowledge.com/JCR/JCR?RQ=HOME), bazę JCR 2009, po raz pierwszy łącznie z kwartylową pozycją w rankingu czasopism pod Journal Rank in Categories…
Transparentność i przewidywalność
Jakie są konsekwencje faktu, iż publikacje z lat 2005–2009 są oceniane w przeważającej części według kategorii czasopism z 2006 roku?
Polskich tytułów z oficjalnie wyliczonym IF w 2006 roku było 54, a w 2009 – aż 105 (w tym cztery z nauk społecznych). Żadne czasopismo, któremu impact factor został wyliczony po raz pierwszy w 2009 roku, nie zostało uwzględnione na liście A, więc ich punktacja pozostała na poziomie od 0 punktów („Central European Journal of Mathematics” i „Central European Journal of Mathematics”) do 9. Dotyczy to aż 46 tytułów!
Wiele ważnych periodyków zagranicznych, wprowadzonych na listę filadelfijską po 2004 roku, również nie zostało uwzględnionych. Wyjątkowy przypadek to wydawane od 2008 r. „Nature Geoscience”, które uzyskało status czasopisma IV kategorii po prostu dlatego, iż w JCR 2008 nie posiadało jeszcze wyliczonego IF.
Choć zmiany w IF z roku na rok nie są na ogół zasadnicze, to jednak istnieje szereg odstępstw od tej reguły. Na przykład, tylko w 2006 roku popularny w Polsce niemiecki periodyk „Neues Jahrbuch für Geologie und Paläontologie – Abhandlungen”, lokujący się poziomem cytowań zazwyczaj w IV kategorii, był akurat czasopismem II kategorii. Bardzo wysoka pozycja „Acta Palaeontologica Polonica” wynika z kolei z danych aż z 2005 roku. Inne tytuły zostały w tym czasie wykluczone z tego prestiżowego klubu, np. w 2007 roku polski periodyk „Polimery”, zawyżający systematycznie IF samocytowaniami (patrz: niechlubny casus opisany w biuletynie ministra nauki i szkolnictwa wyższego „Sprawy Nauki” z marca 2009; por.: http://www.ebib.info/publikacje/matkonf/mat19/racki.php) i zresztą nieobecny na przedostatniej liście A. Paradoksalnie, artykuły z lat 2008–2009 otrzymały po 30 punktów, zamiast 9. Ograniczając się nawet do statystyk z JCR 2008, w przypadku 23 polskich czasopism przyjęta ostatecznie punktacja okazała się korzystniejsza. Najwięcej zyskały wspomniane „Polimery”, ale i inne tytuły zwiększyły swą punktację o kilkadziesiąt procent (np. „Studia Mathematica” z 10 (po przeliczeniu 13) do 20, czy też „Acta Astronomica” z 15 (20) do 32.
Lista nie uwzględnia przypadków zmian tytułu, np. „Eclogae Geologicae Helvetiae” (27 punktów) oraz „Swiss Journal of Geosciences” (20 punktów) to ten sam periodyk, a zatem i ich IF powinien być wyliczony łącznie.
Opisana sytuacja rodzi podstawowe pytania o transparentność i merytoryczną przewidywalność działań urzędników ministerstwa w sprawie tak kluczowej dla rzetelnej oceny parametrycznej, w przeciwieństwie do sporządzanej przez zespoły MNiSW, ale mającej drugorzędne znaczenie listy B – wykazu przeważnie polskich czasopism niemających IF. Jednak i w niej też można znaleźć błędy i nieścisłości (nieaktualne tytuły czasopism; błędy literowe, np. „Rocznik Bibliologiczno-Prasowniczy” zamiast „Rocznik Bibliologiczno-Prasoznawczy”; bywa, że czasopismo jest na liście pod dwoma różnymi tytułami i z różną punktacją, brak numerów ISSN często uniemożliwia jednoznaczną identyfikację tytułu itp.).
Każda instytucja została obecnie sklasyfikowana na podstawie określonej liczby najwyżej punktowanych publikacji z ostatnich pięciu lat, proporcjonalnej do liczby (N) etatów badawczych (dokładniej – 3 N), przy czym nie ma zupełnie znaczenia to, ilu tak naprawdę pracowników złożyło się na ten dorobek. Stąd też pomysł na bardziej miarodajne podejście do tej sprawy, newralgicznej dla statusu naukowego placówki: przedstawiać należałoby po trzy najważniejsze publikacje każdego bez wyjątku pracownika.
Medium ulotne
Warto na koniec zwrócić uwagę na inny absurd w corocznej ankiecie jednostki: obowiązek podawania corocznej liczby cytowań prac wyłącznie z afiliacją do jednostki. Gdyby potraktować ten nakaz dosłownie, to należałoby przeszukiwać SCI i Google Scholar (to źródło bardzo niepewne!) pod kątem publikacji wszystkich zatrudnionych od początku powstania jednostki, niezależnie od ich obecnego statusu… W przypadku wykorzystania do oceny Google Scholar wątpliwości budzi brak możliwości zweryfikowania danych. Internet jest medium tak „ulotnym”, że codziennie można uzyskać inne rezultaty. Uzyskane z Internetu dane o liczbie cytowań nie zawsze są wiarygodne, z uwagi na fakt, że w sieci ten sam artykuł pojawia się często w kilku miejscach (np. w instytucjonalnym repozytorium, na stronie domowej uczonego czy też na stronie czasopisma).
Podsumowując – brak jednoznacznych ustaleń w sprawie listy czasopism punktowanych budzi liczne wątpliwości na przyszłość, a chyba przyszła najwyższa pora na stabilność całego systemu oceny parametrycznej. Czy zostaną za trzy lata wprowadzone na przykład dodatkowe kryteria formalne, podobnie jak to miało miejsce w przypadku monografii i rozdziałów (o ich zakwalifikowaniu do odpowiedniego typu piśmiennictwa decyduje liczba znaków)? Czy znów będą zawirowania z oceną grantów europejskich? Itd., itd. Ale co najważniejsze – w ciągu dwóch lat nowo powołany Komitet Ewaluacji Jednostek Naukowych w trakcie ponownej oceny wyróżni m.in. najlepsze placówki kategorii A+ i jest właśnie dobry czas na dyskusje o relacjach parametrycznych między trzema głównymi elementami dorobku: publikacjami, grantami międzynarodowymi i zastosowaniami praktycznymi.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.
Widzę , że nie jest znane moje nauczania z zakresu z zakresu liturgii systemu nauki w Polsce i nie jest powszechnie wiadome , że nasz wspaniały systemu nauki ( mimo rozlicznych reform) jest nadal oparty na niewzruszonych podwalinach którymi są: habilitacja, zatrudnieniowa polityka prorodzinna, rodzinne dziedziczenie katedr, wielo-etatowość samodzielnych pracowników nauki oraz zdolność sprawowania stanowisk kierowniczych przez samodzielnych pracowników nauki do momentu dobrowolnego położenia się na katafalk oraz transparentne przyznawanie grantów. A najważniejsza jest habilitacja bo ona spaja system. A zgodnie z moim nauczaniem szkoły wyższe i instytuty naukowe, są nie po to by zaspokajać rynek potrzeb edukacyjnych studenta na wiedze, lecz rynek pracy osób posiadających stopień doktora habilitowanego nauki w Polsce. Na poczatku lat 90'na kolanach prosiłem Michała , Kajetana, Karola oraz Mundka i innych chłopaków co od zawsze w CK robią by nie wpuścili tej listy Filadelfijskiej . Bo się burdel zrobi. I co nie miałem racji . Jak można tak beszczescić dorobek naszych noblistów.
Scientometria w narzucanej postaci jest smutną patologią, która narosła jak.... - nie mam polotu, by coś zgrabnego napisać, może jak jemioła. Znam problem (może nawet lepiej) poza granicami RP i wiem, że ta choroba jest powszechna. Myślę, że należy do tego podejść jak Szwejk do pierwszej wojny światowej. Żadne zaklęcia niczego nie zmienią - morale i etyka kadry naukowej jest, jaka jest. Po prostu - trzeba robić uczciwie swoje, najlepiej jak się potrafi. Od walenia głową w mur głowie lepiej nie będzie.
I jeszcze jedno - ktoś w tej debacie napisał, że ludzie nie umieją pisać. To prawda - po każdym kolejnym zredagowanym tomie obiecuję sobie - nigdy więcej! Ale jest druga strona medalu - dyletanctwo redaktorów czasopism, czasem przenikające się jescze z arogancją. Wiele czasopism z szeroko rozumianej humanistyki (w RP) wpisalem na swoją prywatną listę "czasopism niepoważnmych". Więcej radości daje mi konferencja naukowa, gdzie swoje tezy muszę przecież obronić w żywej dyskusji (czasem w obcym języku). Pojąć nie mogę, dlaczego wartość takich publikacji pokonferencyjnych jest tak mała (w niektórych państwach - wedle scientometrii - żadna). Pojąć też nie mogę, dlaczego ksążkowa mnografia (czasem efekt 10 lat pracy) jest niekiedy (zalezy od systemu w danym państwie) niżej oceniana, niż artykuł w czasopiśmie z - z przeproszeniem - impact factorem.
Kilka dni temu robilem korektę autorską jednej z recenzji, jakie napisalem ostatnio - ma ona jakieś 30 stron w druku! Więcej niż niejedno studum. I nic to nie znaczy. Jeśli tak, to po co działy "recenzji" w czasopismach?
Scientometria... Uffff.
Jestem pesymistą - nic sie nie zmieni na dobre. Jedyne, nad czym można pracować, to własne tematy, własny warsztat, własny dorobek... W humanistyce o tym co dziś powstaje ważnego będzie wadomo tak naprawdę za 10-20 lat, jeśli nie później. I nikt tego nie zmieni!
Dużo piszę w różnych czasopismach punktowanych i niepunktowanych. Punkty mnie nie interesują (mam patenty). Piszę jednak dlatego, że redaktorzy miesięczników mnie o to proszą. Ich zdaniem ludzie coraz gorzej piszą, robią błędy, nie mają pomysłów na publikacje, przepisują zachodnie publikacje i sami nic nie wnoszą. Z książkami jest podobnie - nie da się ich czytać. Dobrą wiedzę znajduję w starych książkach bo nowe są jednorazowego użytku. Trzeba uczyć się pisać. Polecam książki; Lindsay D. "Dobre rady dla piszących teksty naukowe", Kolman R. "Zdobywanie wiedzy". Warto przeczytać przed pisaniem doktoratu, habilitacji i publikacji. Będą Cię cytować.
Największy absurd i to prawny tego całego zamieszania z listą czasopism polega na tym, że na stronie ministerstwa możemy przeczytać:
"Informujemy, że od dnia 1 października 2010 r. przestały obowiązywać dotychczasowe zasady oceny czasopism naukowych."
http://www.nauka.gov.pl/finansowanie/finansowanie-nauki/dzialalnosc-statutowa/ocena-jednostek-naukowych/lista-czasopism-punktowanych/
co oznacza że owa lista zgodnie z prawem jest nieobowiązująca, a jeszcze większy absurd polega na tym, że MNiSW w komunikacie z dnia 8.12.2010 dokonało aktualizacji nieaktualnej listy czasopism:
http://www.nauka.gov.pl/finansowanie/finansowanie-nauki/dzialalnosc-statutowa/ocena-jednostek-naukowych/lista-czasopism-punktowanych/komunikaty/komunikaty/artykul/wykaz-polskich-czasopism-naukowych-bedacych-w-bazie-jcr-2009/
Jednocześnie wskazuje się że nowe kryteria oceny jednostek badawczych mają dopiero powstać, a nowa ocena jednostek została zapowiedziana na 2012 roku. Budzi to poważne wątpliwości co do uczciwości ostatecznych kryteriów, ponieważ obecnie nie wiadomo za co i jak w przyszłości będziemy oceniani.
Tak do wypowiedzi Jana Stanisławskiego.
"To środowisko naukowe musi weryfikować prace i eliminować ze swego grona ludzi nie zachowujących standardów". Retorycznie zapytam się, czy środowisko naukowe sobie radzi z tą weryfikacją i eliminacją ? Problem ludzi ambitnych, ale miernych w tym co robią to jest generalny problem związany z naturą ludzką. Właśnie tu trafiamy na problem jak takich ambitnych a miernych wyeliminować? Jednym ze sposobów na selekcje jest współzawodnictwo wedle określonych kryteriów (takie listy rankingowe są takimi kryteriami). Kryteria już są (mozna dyskutować czy dobre czy złe) brakuje selekcji. Czy kolega słyszał o czymś takim, że w polskiej szkole wyższej zwolniono profesora dlatego, że np. w przeciagu ostatnich pięciu latach brak jest namacalnych dowodów jego pracy naukowej? Kryteria oceny (np. lista rankingowa czasopism) to jedno, ale za oceną powinny iść działania - zwolnienia, wstrzymanie finansowania itp.
Tak długo jak kryteria ocen ustalają urzędnicy ta zabawa ludzi bardziej ambitnych niż zdolnych i pracowitych będzie trwać. Udoskonalanie tego systemu nic nie da. To środowisko naukowe musi weryfikować prace i eliminować ze swego grona ludzi nie zachowujących standardów. Rzecz dotyczy także "ewoluacji" instytucji w tym uczelni przez zespół powołanych bardzo ważnych osób! Jakość nauki i nauczania wykuwa się w placówkach badawczych i na uczelniach. Dopóki władze nie zaczną służyć środowisku, a nie tylko rządzić ten taniec trwać będzie. A szkoda. Do władz na uczelniach doszła spora grupa ludzi bardzo ambitnych, bardziej niż kompetentnych. Póki co, mają się całkiem dobrze.
Warto sie zastanowic, dlaczego w ostatnich latach urzednicy czyli politycy tak bardzo chca kotrolowac nauke. Boja sie jej? Szczegolnie do kata wpychana jest humanistyka. Moze boja sie, ze powiemy "ludzie, wzrzuccie telewizory, a przestana wami manipulowac" i caly system polityczny sie rozpadnie, bo powstana normelne wiezy miedzyludzkie oparte na wartosciach, ktorych politycy jeszcze nie przemielili w swoim medialnym belkocie. A moze tego, ze powiemy, ze krol - taki czy inny "krol" - jest nagi. A moze po to, by stworzyc pozory reformy, a tak naprawde nic nie zreformowac. nauka, prawdziwa nauka czyli humanistyka, obejdzie sie bez czasopism - swoistego folkloru na peryferiach nauki - i realizowac sie bedzie nadal glownie w "formacie" ksiazkowym. A to, czy jakis urzedas da jej 5 czy 500 punktow, to dla nauki nie ma zadnego znaczenia. Swiadomy wartosci swej pracy naukowie-humanista wyda ksiazke wlasnym sumptem. Ujawni mysl nieskrepowana dzialaniami i zakleciami kontrolerow nauki. Wlasnie - racej nie-nauki, niz nauki. Bo nauka wyniesie sie poza sfere ich - kotrolerow - dzialania. Tak widze przyszlosc tego "zaklinania weza". Punkty, tabelki, statystyzki, rankingi - zalosne!!! To moze od razu lista przebojow...
Przepraszam za brak polskich znakow, ale pisze spoza RP i nie mam polskiej klawiatury.
Dla humanistów jest lista ERIH - punktacja od 12 do 20 punktów.
Na poczatku lat 90'na kolanach prosiłem Michała, Kajetana, Karola oraz Mundka i innych chłopaków co od zawsze w CK - komisji robią by nie wpuścili tej listy Filadelfiańskiej.
Bo się burdel zrobi. I co nie miałem racji . Dobrze że habilitacja została bo by tu kamień na kamieniu nie ocalał . Po co te punkty , po co ta lista ?- kto ma zrobić habilitacje to zrobi , kto ma dostać grant to dostanie - po co ten cyrk z tymi puntami. Te młode na zachód jeżdżą i tam im tylko w głowie mącą.
Witam,
Widzę, że największy problem jest w zrozumieniu samej kategoryzacji jednostek. Jeżeli wszystkie jednostki jednorodne mają dostęp do tych samych czasopism to nie ma problemu z kategoryzacją jednostki, gdyż jaką kategorię osiagnie zależy od tego ile punktów będzie posiadać jednostka względm średniej z grupy w jakiej się znajduje. A skoro wszytkie jednostki mają dostęp do czsopism o punktacji 1-9 to średnia nie bedzie za wysoka w grupie. Problem pojawja się przy ocenie pracownika lub przy wnioskach o stopnie i tytuły naukowe. Często preferowane są publikacje o punktacji 10-40. Mimo że akurat czasami niewiele wnoszą one do rozwoju danej dyscypliny w kraju. A jednynie wzbogacają rozwój ośrodkow zagranicznych.
Ad vocem. Ta promocja słabszej, ale zrównoważonej kadry to nie taki zły pomysł. Zrównowazenie takie dowodzi, że jednostka w równym stopniu dba o rozwój pracowników. Ze na początku to nie sami nobliści to inna sprawa. Poza tym lepiej promować takie osrodki, niż mierne zespoły, w których przypaadkiem jest jedna "gwiazda"
Witam,
To zdanie mnie zaciekawiło "Stąd też pomysł na bardziej miarodajne podejście do tej sprawy, newralgicznej dla statusu naukowego placówki: przedstawiać należałoby po trzy najważniejsze publikacje każdego bez wyjątku pracownika". Po części podoba mi się ten pomysł, ale istnieje niebezpieczeństwo, że można szybko wypromować jednostki, które będą na średnim poziomie, ale będą miały zrównoważoną pod względem wydajności kadrę. Oczywiście to jest już pytanie na poziomie polityki naukowej, czy stawiamy na równe pod wzgledem naukowym jednostki naukowe, czy stawiamy na produktywne indywidualności (to jest sytuacja obecna).
Pozdrawiam,
Stanisław Ołdziej
Wielsce Szanowni Państwo,
Podzielam wypowiadane przez Państwa wątpliwości. Ze swej strony pragnę zauważyć, iż przekazana nam ministerialna lista czasopism punktowanych pokazuje wyraźnie jak bardzo dyskryminowane są nauki humanistyczne, teologiczne czy filozoficzne.
Artykuł spełniający wszelkie wymogi pracy naukowej, należący do jednej z wymienionych nauk, któremu poświęciło się wiele czasu i wysiłku otrzymuje zaledwie od 1 do 9 punktów.
Powstały natomiast w innych dziedzinach ale nie teologicznych, humanistycznych czy filozoficznych oceniany jest znacznie wyżej bo od 10 do 40 punktów.
W takiej więc sytuacji, moim skromnym zdaniem, nie należy się "przejmować" tą ministerialną listą, która wyraźnie preferuje "nierówność wobec prawa".
Nie można też od nikogo wymagać, by przy takiej punktacji wypracowywał rocznie od 25 do 30 punktów mając jeszcze stale zmieniające się zajęcia dydaktyczne.
Ostatedcznie nie są ważne "słupki" czy "punkty" ale przekazywane w publikowanych pracach naukowych mądre treści, które będą także służyć następnym pokoleniom.
Ks. Prof. UAM dr hab. Antoni Swoboda
Dobra, paleobiolog nie ma problemu z LF i IF. Co z humanistyką i tzw naukami społecznymi? Jak historyk zajmujący się powiedzmy historią Pcimia ma się znaleźć w czasopiśmie z LF? Co mają zrobić prawnicy? na LF nie ma ŻADNEGO liczącego się czasopisma dotyczącego narodowych systemów prawnych poza USA.
Weźcie, pomyślcie trochę. Artes też są częścią obiegu naukowego.
W odniesieniu do komentarza: ‘Bieda Bogusław | 31 grudnia 2010, 11:51’
Abstrahując od – nieznanych mi przecież – Panów relacji osobistych i od treści cytowanego listu, chciałbym jedynie zaakcentować niezbywalną potrzebę wolności nauki – wolności także od ministerialnych wyznaczników jej jakości, wartości publikacji itp.
Wyzbywanie się owej wolności na polu humanistyki przyniesie niewątpliwie skutki także społeczne.
Z poważaniem,
Wojciech Zieliński
Domyslam się, że stworzenie listy punktacji dla czasopism nie było proste jednak powinno się dążyć do ideału. W obecnej chwili niejednokrotnie jest tak, że czasopisma z wyższym IF mają mniej punktów na liście ministerialnej od innych czasopism z niższym IF. Poza tym jest zbyt mała różnica w punktacji (np. 6 pkt) między pismami posiadającymi IF bardzo wysoki (np. Nature, Science) a czasopismami posiadającymi IF np. 10 razy mniejszy. Być może rozwiązaniem byłoby wprowadzenie współczynnika - mnożnika IF?
Znany Profesor na moją uwagę,że nie zgłosiłem artykułu na Konferencję,jako rozdziału w monografii,bo wg listy Ministerstwa dostanę za to 0 punktów,odpisał mi,cytuję, "Boguś,jesteś KARYKATURĄ naukowca".
Pozdrawiam
BB
Autorzy piszą o "sporządzanej przez zespoły MNiSW, ale mającej drugorzędne znaczenie listy B – wykazu przeważnie polskich czasopism niemających IF". Czy zdają sobie sprawę, że lista A praktycznie nie obejmuje humanistyki, w związku z czym owa "drugorzędna" lista B jest podstawą oceny wszystkich wydziałów i instytutów humanistycznych w Polsce? Rzeczywiście są na tej liście głównie polskie czasopisma. Publikując wyniki moich badań w renomowanych periodykach europejskich zaniżam ocenę mojego instytutu. Sądzę, że wprowadzenie tego typu mechanizmu przez ministerstwo odpowiedzialne za polską naukę to problem istotniejszy, niż opisane w artykule niekonsekwencje i niejasności na liście A. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że dla autorów problemem drugorzędnym jest po prostu humanistyka i w konsekwencji wszystkie sprawy z nią związane.