Kabaret starszych druków

Henryk Hollender

W bibliotekach, które je mają, stare druki, czyli książki i czasopisma wytłoczone przed 1801 rokiem, stanowią na ogół chlubę kolekcji i często trafiają na wystawy, będąc równocześnie – głównie dzięki bogactwu zapisów i znaków własnościowych – wciąż niewyeksploatowanym materiałem źródłowym. Jako zadanie dla bibliotekarza wyszły jednak z mody dawno temu. Po przygodach z MARC i NUKAT, które przypomniały bibliotekoznawcom, że profesjonalne katalogowanie jest tyleż ważne, co niełatwe, zapanowała milcząca zgoda, że starymi książkami zajmują się starzy ludzie po staremu, toteż prawdziwy reformator nie ma tam czego szukać; jeśli musi już coś robić, to niech założy bibliotekę cyfrową. Dostępne w Internecie katalogi starych druków stanowią zatem w polskich bibliotekach rzadkość, a często także – tam gdzie są – cieniznę jakościową, choć od niedawna zapisy bibliograficzne dla tego rodzaju zbiorów wchodzą już do Narodowego Uniwersalnego Katalogu Centralnego, głównie dzięki wysiłkowi Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie i Biblioteki Jagiellońskiej. Roboty zostało jeszcze sporo, jako że zbiory starodruczne w Polsce to ok. 1,2 mln jednostek.

Jedną z wielkich książnic naukowych, które nie mają normalnego (czyli elektronicznego) katalogu starych druków, jest Biblioteka Narodowa w Warszawie. W jej zbiorach znajdziemy 161 548 woluminów takich wydawnictw, dostępnych poprzez katalogi lokalne, z czego o 35 tysiącach bez mała dowiemy się jeszcze jakoś poprzez Katalog Mikrofilmów Druków XVI-XVIII w. Od marca 2009 r. zaczęto jednak wprowadzać opisy starych druków do głównego katalogu komputerowego, idąc najwyraźniej za Biblioteką Uniwersytecką w Warszawie, która praktykę taką wdraża z przestojami od dziesięciu lat. Mamy tu zatem do czynienia z zapóźnieniem, ale można mieć nadzieję, że BN dogoni uciekający czas.

Dlaczego jednak ta właśnie instytucja została w 2009 r. „liderem” grupy, która uzyskała zbiorowe członkostwo Konsorcjum Europejskich Bibliotek Naukowych (CERL, Consortium of European Research Libraries), i jak tę kierowniczą rolę realizuje – doprawdy trudno zgadnąć. W skład grupy wchodzą biblioteki uniwersyteckie w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Wrocławiu oraz Zakład Narodowy im. Ossolińskich i Biblioteka Gdańska Polskiej Akademii Nauk. Szczegóły porozumienia nie zostały podane, a Narodowa nie wspomina w swoim sprawozdaniu za 2009 rok, że czymkolwiek kieruje, więc może nie kieruje, tylko taka poszła poczta pantoflowa do bibliotek. Z całej tej grupy tylko Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie przesyła do tworzonej przez Konsorcjum bazy Heritage of the Printed Book materiał stanowiący pochodną katalogowania starych druków. No i jest tam już 3 mln jednostek z 28 książnic, z cezurą inną niż w Polsce i historycznie lepiej uzasadnioną, bo do 1850 r.

A dobrze byłoby, żeby ktoś tym kierował, bo biblioteki są w tej materii skazane na zadawnione uprzedzenia niektórych opiniotwórczych weteranów starodrucznictwa, według których biblioteczne cymelia to zbyt dostojny materiał, bo go pakować do katalogów on-line. Poza tym katalogi takie mogą przyciągnąć złodzieja oraz Niemca rewizjonistę, który teraz dowie się, gdzie może odebrać sobie to, co ongiś stracił. O dezinformację nietrudno, np. M. Zychowiczowa podaje w „Rocznikach Bibliotecznych” 2009 (Centralny katalog [kartkowy] starych druków Biblioteki Narodowej – bez przyszłości?), że udział w CERL jest płatny (s. 201). Jest to nieporozumienie – zapłacić trzeba naturalnie tylko składkę członkowską. Jeśli się jednak wprowadza do bazy CERL swoje zapisy – będąc członkiem lub nie – to Konsorcjum nie tylko nie pobiera za to żadnych opłat, ale jeszcze daje redakcję i obsługę informatyczną. środki na to pochodzą ze składek członków, którzy sami mogą nie przesyłać danych katalogowych i którzy finansują nie określony produkt dla siebie, lecz wspólne dobro, jakim jest rekonstrukcja europejskiego ruchu wydawniczego od początków drukarstwa do wielkiej mechanizacji w połowie XIX w.

Ale „wspólne dobro” najwyraźniej nie zabrzmiało u nas przekonująco. Tylko biblioteka Uniwersytecka w Warszawie została członkiem stowarzyszonym z chwilą formalnego powołania Konsorcjum w 1994 r. Pełne samodzielne członkostwo uzyskało do dziś 38 książnic, głównie narodowych, także z takich krajów, jak: Chorwacja, Łotwa, Portugalia, Węgry i Rosja. Dla Estonii i Polski oraz bibliotek narodowych krajów lantynoamerykańskich (z Kubą) wymyślono zatem członkostwo grupowe. I na tym właśnie jesteśmy etapie.

Na początku sierpnia 1995 r. w Przegorzałach pod Krakowem odbyła się czwarta międzynarodowa konferencja bibliotekarzy zbiorów słowiańskich. Wystąpił na niej Michael Smethurst z Biblioteki Brytyjskiej, współtwórca – wraz z Franzem Georgiem Kaltwasserem z Bayerische Staatsbibliothek – Konsorcjum Europejskich Bibliotek Naukowych. Z referatem, jakże by inaczej, Working together in Europe. Po nim przemawiał Bob Henderson, twórca i szef bazy CERL. Zebrani wysłuchali ich z uwagą. Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie kończyła już wówczas opracowane przez Halinę Mieczkowską zasady komputerowego katalogowania starych druków, które czekało teraz dziesięć lat opiniowania przez inne polskie biblioteki. Dr Smethurst zmarł w 2004 r. Dziś ten kabaret starszych panów można skwitować krótko: nie do końca im się udało.