Zupełnie inny wizerunek



(…) Na jakiej podstawie dr Marek Wroński (Zawieszone uprawnienia, „FA” 1/2010) wie ponad wszelką wątpliwość, komu pozytywna ocena pracy promocyjnej z dziedziny nauk o kulturze fizycznej – jak twierdzi: „absolutnie” – się nie należy? i jaką ma delegację do nazywania dorobku innych ludzi „doktoratowymi gniotami”? Jeżeli te stwierdzenia opiera na werdyktach superrecenzentów, to wciela się w rolę „nadsuperrecenzenta” (…) Ciekaw jestem, czy dopuszcza myśl, że mogłem być jednym z superrecenzentów oceniających właśnie ten wycinek działalności statutowej AWFiS za okres 2005−08. Jeżeli tak, to czy rzeczywiście nie zachodzi jakaś formalna relacja mojej osoby z AWFiS, skoro byłem recenzentem w przewodzie habilitacyjnym wówczas dr. Radosława Laskowskiego (marzec 2008), a w czerwcu, jako promotor, otworzyłem jeden przewód doktorski?

Zadajmy podstawowe pytania: Dlaczego dr Wroński bezkrytycznie opiera się na ocenach superrecenzentów? Dlaczego choćby w przypadku habilitacji dr. Laskowskiego nie miał odwagi wątpić, czy intencje superrecenzenta stawiającego skrajnie negatywną ocenę (1 – bardzo zła) były rzeczywiście nienaganne, skoro ta ocena nie przystaje ani do akceptacji kandydata przez zgodnie krytycznych recenzentów, ani do niemal jednomyślnego poparcia wniosku przez członków Rady Wydziału?

(…) Czy mój wysiłek wystarczy, by choć w części przywrócić dobre imię osób, których status naukowy i etyczny został niezasłużenie, publicznie zdewaluowany – dr. hab. Radosława Laskowskiego i recenzentów: profesorów Janusza Czerwińskiego, Tadeusza Koszczyca i Henryka Sozańskiego?

Superrecenzent – jeżeli jest profesorem nauk o kulturze fizycznej – nie może nie wiedzieć, że: wśród nauk, te o kulturze fizycznej są jedną z najmłodszych dziedzin; są silnie powiązane z praktyką (wychowaniem fizycznym, sportem, rekreacją ruchową, aktywnością osób niepełnosprawnych etc.); w Polsce nominacje profesorskie i promocje habilitacyjne w dziedzinie nauk o kulturze fizycznej zamykają coroczne rankingi awansów naukowych; prof.prof. Koszczyc i Sozański są aktualnie członkami Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, Sekcji IV Nauk Medycznych, a prof. Czerwiński pełnił tę funkcję z wyboru w poprzedniej kadencji; wszyscy przez kilka kadencji pełnili funkcje rektorów w macierzystych uczelniach; podołali trudowi rozwoju kadr naukowych kultury fizycznej osiągając (bądź utrzymując) pełne prawa akademickie swych uczelni; wszyscy wnieśli twórczy wkład w budowanie teoretycznych podstaw nauk o kulturze fizycznej; zgodnie mają za sobą długą zawodniczą i trenerską praktykę w różnych dyscyplinach sportu. Czy zatem można im odmówić kompetencji wiarygodnych recenzentów pracy habilitacyjnej i dorobku naukowego kandydata, który był wybitnym zawodnikiem i trenerem judo z osiągnięciami na poziomie sportu olimpijskiego, który potrafił połączyć dydaktykę sportu z pracą naukowo−badawczą? To zaś, że ubiegając się o samodzielność naukową – kiedy dokumentował swoje osiągnięcia – nie potrafił do końca wyzbyć się żargonu praktyki sportu, recenzenci poddali srogiej, ale wyważonej krytyce.

(…) Profesor o bardzo długim stażu akademickim, który podczas kolokwium habilitacyjnego, wertując przez kilkanaście minut monografię dr. Laskowskiego, wyliczał niedociągnięcia formalne, błędy merytoryczne, interpunkcji i składni. Dziwne, albowiem jest członkiem Komitetu Redakcyjnego Wydawnictwa Uczelnianego AWFiS, więc ponosi współodpowiedzialność za jakość tekstu, który publicznie krytykował. Czyżby Pan Profesor nie miał takiej świadomości? A jeżeli miał, to jak silne musiały być motywy, że publicznie wystawił na szwank własną reputację? Argumentacja profesora nie wpłynęła na decyzję członków Rady Wydziału i uczestniczących w kolokwium recenzentów – w głosowaniu tajnym był tylko jeden głos sprzeciwu.

Fakty wskazują, że w sprawie habilitacji dr. Laskowskiego zdecydowaną mniejszość stanowią: superrecenzent, dr Wroński i profesor−oponent z Rady Wydziału. Wszystkich trzech najwyraźniej łączy mentalność „nieomylnych” w tak trudnej kwestii przesądzania o awansie naukowym konkretnego kandydata. Nie potrafię określić proporcji „nieomylnych” do pozostałych uczestników procedowania awansowego na stopień doktora lub doktora habilitowanego w gdańskiej AWFiS, w tych przypadkach, gdzie superrecenzenci ocenili przewody jako bardzo złe (1) lub złe (2). Jednocześnie stoję na stanowisku, że w jakiejkolwiek sprawie rację – rozpatrywaną z jakiegoś punku widzenia – musi mieć większość, i że siła sprawcza jest domeną większości. Przeciwnie, przecież autor Zawieszonych uprawnień w pojedynkę dowiódł, że przykład gdańskiej AWFiS wystarczył, by publicznie podważyć merytoryczne kompetencje i etyczną wartość samodzielnych pracowników nauk o kulturze fizycznej z wielu ośrodków akademickich Polski.

(…) Wystarczyło kilka słów, by okryć złą sławą dr. hab. Laskowskiego, podważyć kompetencje merytoryczne i uczciwość naukową prof.prof. Czerwińskiego, Koszczyca, Sozańskiego i moją. Respektuję natomiast wszystkie prawa superrecenzenta i choć nie znam uzasadnienia jego skrajnie niskiej oceny przeprowadzonego przewodu, nie mam poczucia nadużyć z własnej strony, że zhańbiłem honor naukowy. Przeciwnie – mam świadomość, że postąpiłem uczciwie i, jak pozostali recenzenci, trafnie oceniłem potencjał naukowy i możliwości intelektualne dr. hab. Laskowskiego.

W liczącej 12 stron recenzji na jedenastej, po rzeczowej krytyce, sformułowałem taki akapit poprzedzający wnioski końcowe: „Niezależnie od wytkniętych uwag stwierdzam, że rozprawa habilitacyjna wnosi oryginalne wartości dotyczące poznania zjawiska adaptacji wysiłkowej kobiet pod wpływem wieloletniego obciążenia organizmu wysiłkiem podczas treningu judo i udziału w zawodach sportowych szczebla krajowego i na najwyższym poziomie rywalizacji międzynarodowej. Wartość aplikacyjną tej dysertacji upatruję we względnie całościowym ukazaniu koniecznego postępowania nowoczesnego trenera, by z jednej strony uzyskiwał wyniki sportowe na miarę oczekiwań społecznych, ambicji i możliwości zawodników – z drugiej, by ludziom trenującym judo nie szkodził. Wartością i misją judo, poza możliwością osiągania wysokich wyników sportowych, ograniczonych jednak do pewnego wieku, jest sztuka samoobrony i prawego życia. Ufam, że dr Radosław Laskowski właściwie odczyta życzliwą krytykę jego dotychczasowych dokonań naukowo−badawczych. Jestem przekonany, że jako autentyczny mistrz judo, przywykły do trudu ustawicznego samodoskonalenia, w niedalekiej przyszłości wydatnie udoskonali swój warsztat naukowo−badawczy pod względem metodologicznym i edytorskim”.

Sadzę, że wyłania się zupełnie inny wizerunek habilitanta niż wynika to z publikacji w „Forum Akademickim”. Co więcej, dr hab. Laskowski bardzo szybko zmaterializował moje intuicje wyartykułowane w ostatnim zdaniu przytoczonego fragmentu recenzji. Po habilitacji opublikował (2008−09) łącznie 8 prac, w tym 3 pełne teksty w czasopismach indeksowanych przez Journal Citation Reports (najwyższy z IF 0,695), 2 abstrakty w suplementach czasopisma z IF 4,4 oraz 3 rozdziały w monografiach. Kolejna praca została przyjęta do druku w 2010 roku w czasopiśmie z IF 1,2.

W konkluzji nie chodzi mi bynajmniej o prowokowanie kolejnej sensacji przez wymuszenie publicznej komparatystyki osiągnięć naukowych za lata 2008−09 teraz dwóch samodzielnych pracowników nauki tej samej dziedziny – superrecenzenta i dr. hab. R. Laskowskiego. Superrecenzent może dokonać tego samodzielnie i w zaciszu gabinetu kontemplować sensowność utrzymania obecnej formuły instytucji superrecenzenta. W dialogu z samym sobą wcale nie jest łatwiej rozstrzygać, czy bycie superrecenzentem to przede wszystkim satysfakcja, poczucie władzy absolutnej, czy raczej niewdzięczna rola przesądzania o losach innych ludzi, niekiedy na ich całe dalsze życie. Czy ten obowiązek może być źródłem próżnej dumy, czy raczej ciążyć odpowiedzialnością – przede wszystkim przed własnym sumieniem?

PS. Wielkość Impact Factor dla różnych dziedzin i dyscyplin nauki jest rożny. Dla szybko rozwijających się, np. genetyki, jest wysoki, gdyż autorzy cytują się bardzo często, zatem IF fachowych czasopism szybko wzrasta. Nauki o kulturze fizycznej można prawdopodobnie porównać np. z ginekologią, gdzie osiągnięcie wysokiego IF jest znacznie trudniejsze. Zatem nie można bezkrytycznie i bezrefleksyjnie posługiwać się bezwzględną liczbą Impact Factor oceniając dorobek naukowy.

prof. dr hab. Roman Maciej Kalina

Wydział Wychowania Fizycznego Uniwersytet Rzeszowski