Negatywna selekcja

Henryk Grabowski


Znajomy profesor, a zarazem stały czytelnik moich tekstów w „FA”, zapytał mnie, czy nie zauważyłem, że poziom intelektualny i etyczny rektorów szkół wyższych obniża się z wyborów na wybory. Odparłem, że również odnoszę takie wrażenie. Co więcej, wydaje się, że poziom ów – w porównaniu z dawniejszymi rektorami z mianowania – jest niższy. Uogólnianie wyników tego typu jednostkowych obserwacji byłoby nie tylko ryzykowne, ale także nieuprawnione. Wolno natomiast – na podstawie teoretyczno−intuicyjnych przesłanek oraz autopsji – wysuwać różne hipotezy na temat przyczyn tego zjawiska. Wieloletnia obserwacja uczestnicząca, elementarna wiedza psychologiczna oraz intuicja podpowiadają mi, że mogą być tego następujące przyczyny:

1. Propozycja objęcia stanowiska rektora w drodze mianowania jest zwykle źródłem satysfakcji. Zaspokaja bowiem elementarną potrzebę każdego człowieka bycia docenianym. Nawet jeżeli nominacja na tę zaszczytną funkcję jest sprzeczna z zawodowymi planami i aspiracjami kandydata, może być ona przyjęta w przekonaniu, że warto poświęcić osobisty interes dla dobra ogółu. Inaczej, gdy ktoś sam ubiega się o tę godność. Może to bowiem oznaczać, że nie czuje się spełniony lub nie ma nadziei na sukces w roli pracownika naukowo−dydaktycznego. Stąd potrzeba szukania innych sposobów i szans na zawodową samorealizację. Każdy ma do tego prawo. Może to jednak być przyczyną negatywnej selekcji wybieranych rektorów pod względem intelektualnym.

2. Jest rzeczą powszechnie znaną, że o sukcesie wyborczym decyduje umiejętność prezentowania siebie oraz składania obietnic. Często bez pokrycia. Im ktoś jest mniej krytyczny wobec siebie, a zarazem bardziej wolny od skrupułów wobec innych, tym łatwiej mu spełnić te kryteria. Jest to nieuchronna cena, jaką trzeba płacić za demokrację. Równocześnie może to być przyczyną negatywnej selekcji w wymiarze etyczno−moralnym rektorów z wyboru.

Każdy może indywidualnie ocenić trafność powyższych hipotez na podstawie obserwacji własnego środowiska akademickiego. Ich naukowa weryfikacja lub falsyfikacja może być wyłącznie rezultatem reprezentatywnych badań psychologiczno−socjologicznych w skali całego kraju, jako podstawy do ewentualnej rewizji sposobów wyłaniania rektorów szkół wyższych. Obowiązująca obecnie w uczelniach ordynacja wyborcza jest przeniesiona wprost z polityki ze wszystkimi tego skutkami. Analogia miedzy polityką a nauką i szkolnictwem wyższym jest jednak w przypadku demokratycznych wyborów zawodna. Zawodowi politycy nie mają alternatyw. Muszą walczyć o zdobycie lub utrzymanie władzy albo być nikim. Nauczyciele akademiccy w dążeniu do samorealizacji mogą dawać pierwszeństwo pracy naukowo−dydaktycznej lub zarządzaniu. Jest mało prawdopodobne, aby ich preferencje w tym względzie były całkowicie niezależne od kompetencji.