Mylne tropy
Gdy pada hasło „obyczajowość studentów”, przed oczami wielu czytelników „FA” staje zapewne obraz szalonej imprezy lub studenckiej pary, która wprawdzie dopiero niedawno się poznała, ale w akademikowym pokoju poczyna sobie dosyć śmiało. Zacznijmy więc od autentycznej i bardzo pouczającej opowieści, rozgrywającej się w scenerii bożonarodzeniowej.
Nie każdy zapewne wie, że kolęda obejmuje nie tylko prywatne mieszkania, lecz także akademiki. Zajmują się tym na ogół duszpasterze akademiccy, tak też jest we Wrocławiu. Mój bliski znajomy wraz z panią swojego serca oczekiwali pewnego styczniowego wieczora na zapowiedzianą wizytę księdza. Miał on odwiedzać pokoje w tym akademiku w godzinach 1600−2000. Gdy o 2300 kapłana wciąż nie było, zmęczona dziewczyna uznała, że idzie się kąpać. Wróciła ubrana w krótką acz kuszącą nocną koszulkę i zaprosiła swojego mężczyznę do wspólnego snu. Mężczyzna zgasił więc światło i położył się z nią (w ubraniu rzecz jasna). O godzinie 2340 drzwi pokoju otworzyły się, światło zapaliło się i do pokoju wszedł (bez pukania) zażywny kapłan. Nie okazał żadnego zdziwienia na widok czworga oczu patrzących na niego spod kołdry – bez słowa wycofał się do przedpokoju, dając nieszczęsnym kochankom czas na przybranie pozycji (a w przypadku dziewczyny – również stroju) odpowiednich do okoliczności. Następnie odbyła się normalna, dwudziestominutowa wizyta duszpasterska ze zwyczajową rozmową na temat studiów i małżeńskich planów naszych bohaterów. Gdy ksiądz wyszedł, dziewczyna ponownie przebrała się w kusą koszulkę i zaprosiła swego mężczyznę pod kołdrę. Piętnaście minut po północy światło zapaliło się i do pokoju wszedł (również bez pukania)… kolejny ksiądz. Nieszczęsna para nie wiedziała, że kolędę odbywa dwóch księży, którzy w dodatku nie dogadali się co do tego, które pokoje odwiedzają. Drugi ksiądz również nie okazał żadnego zdziwienia na widok pary w łóżku. Widząc ich przerażone miny spytał jedynie: „Ksiądz X już tu był?” – i otrzymawszy twierdzącą odpowiedź rzekł: „No to idę, dwóch księży w ciągu godziny to byłby już klerykalizm”, po czym wyszedł.
Najbardziej symptomatyczne w tej historii jest to, że księża, którzy od 30 lat pracują z młodzieżą akademicką, nie okazali zdziwienia całą sytuacją. Pytanie jednak, w jakim stopniu jest to kwestia doświadczenia, a w jakim stereotypów na temat obyczajowości studenckiej. Przymiotnik „studencki” oprócz uczelnianej, wydaje się mieć jeszcze cztery inne konotacje: 1) tani, 2) cwaniacki, 3) związany z seksem i 4) związany z piciem i imprezowaniem. Jak jest naprawdę? Czy studenci istotnie cały czas imprezują, a studentki nie są dziewczynami szczególnie ciężkich obyczajów?
Seks i używki
Zacznijmy może od obyczajów i miejmy to za sobą. Badania prowadzone w kilku dużych polskich uczelniach pokazują, że na V roku studiów 20 proc. studentek i kilkanaście procent studentów wciąż jest przed inicjacją seksualną. Czyżby same kujony w okularach i flanelowych koszulach? Spójrzmy na całe zagadnienie realnie: większość studentów to ludzie szukający nie erotycznych przygód, ale bliskiego związku i nastawieni jeśli nie na związek trwały, to przynajmniej stały w perspektywie czasowej dłuższej niż – powiedzmy – jeden semestr. Nie szukają więc chętnych do wspólnego wypróbowania wytrzymałości prześcieradła, tylko osoby, z którą będą mogli spędzać czas i która będzie im bliska. A że gdy już taką osobę znajdą, pojawia się seks? Cóż, signum temporis.
Abstrahując w tym momencie od zasad moralnych związanych z religią (choć mnie akurat są one bliskie), tego rodzaju aktywność w stałym związku dorosłych ludzi nie jest chyba niczym nienaturalnym. A że odbywa się to czasem w przypadkowych miejscach lub w pokoju zajmowanym przez jeszcze kogoś? Mało który student ma do dyspozycji własne pomieszczenie, w którym bez naruszania praw innych osób do korzystania z tego miejsca mógłby zamknąć się od środka. Jeśli ktoś robi to w akademiku czy na stancji, nie znaczy od razu, że z przypadkowymi ludźmi – najczęściej jest to jedna i ta sama osoba, z którą nasz(a) student(ka) chce spędzić życie. Czasem okazuje się, że to jednak nie to i poszukiwania trwają – stąd wyraźny odsetek studentów i studentek ma podczas studiów dwóch partnerów seksualnych (trzech znacznie rzadziej, a więcej niż trzech to już duża rzadkość).
Ponadto z mojej obserwacji wynika, że związki studenckie nie opierają się wyłącznie ani głównie na erotyce. Student to nie jakiś inny gatunek człowieka, sterowany głównie popędami. Szuka w związku zrozumienia i porozumienia, a nie głównie przyjemności i wrażeń. Ponadto wielu studentów i studentek ma dość nikłą wiedzę na temat antykoncepcji i jej skuteczności – gdyby istotnie byli tak aktywni seksualnie, jak głoszą stereotypy, liczba nieplanowanych ciąż wśród studentek byłaby znacznie wyższa (tymczasem takie sytuacje zdarzają się raczej rzadko).
Studiowałem przez pięć lat w Uniwersytecie Wrocławskim. Nie jest to uczelnia prowincjonalna, a Wrocław ma ponoć wśród studentów opinię najbardziej – po Warszawie – imprezowego miasta Polski. Imprezy były, alkohol też, jednak w rozsądnych ilościach. Wielu moich kolegów i koleżanek naprawdę spędzało część wieczorów i przynajmniej połowę weekendów na nauce i czytaniu. A jeśli wypadał im wolny wieczór, nie musieli koniecznie puszczać z dymem stancji czy iść w całonocną trasę na miasto. Często woleli spotkać się w dwie lub więcej osób i bez „wspomagania” różnego typu rozmawiać czy oglądać filmy. Co ciekawe, właśnie osoby z duszpasterstw akademickich miały bogatsze życie towarzyskie.
Nie byłem świadkiem żadnych ekscesów (ani tym bardziej w żadnych nie uczestniczyłem), mimo iż bynajmniej nie izolowałem się towarzysko na studiach. Owszem, zdarzało się, że ktoś nadużył wody ognistej, ale wtedy po prostu szedł spać i nie rozrabiał. Na roku było też kilka (na ponad 220 studiujących) osób nieukrywających, że prowadzą bujne życie erotyczne, ale „bujność” ta w porównaniu ze stereotypem „na każdej imprezie inna dziewczyna/inny chłopak” była mocno ograniczona. Ponadto osoby te funkcjonowały raczej na zasadzie wyjątków, a nie wzorów do naśladowania.
Stereotypy
W myśleniu o obyczajowości studentów widoczne są dwa stereotypy – tak jakby studenci (dla uproszczenia mówimy tylko o studentach stacjonarnych, prowadzących typowo „studencki” tryb życia) nie mieli różnych osobowości, upodobań, poziomu nieśmiałości itd. Student może być więc „kujonem” – pogrążonym w książkach odludkiem, najlepiej w okularach i niemodnym swetrze, najlepiej czującym się w bibliotece, a nocami buszującym po Internecie i tam ewentualnie realizującym swoje szaleństwa. Druga możliwość to nieuleczalny imprezowicz i podrywacz, „24 Hour Party Man”, niepamiętający nawet dokładnie, jaki kierunek studiuje. Zapewniam, że gdyby w ten sposób funkcjonowali studenci politechnik, akademii medycznych i większości kierunków w uniwersytetach, nie dobrnęliby nawet do połowy II roku. Owszem, są osoby świetnie odnajdujące się w towarzystwie, ale gdyby wszyscy studenci imprezowali, nie byłoby tylu osób (zwłaszcza studentek) skarżących się w różnego typu badaniach na trudności w nawiązywaniu relacji, poczucie osamotnienia czy niemożność znalezienia „drugiej połówki”.
Wyobraźmy sobie, że stoimy przed fasadą akademika i patrzymy na okna. W jednym z pokojów odbywa się impreza, w dwóch na prawo się uczą, w dwóch na lewo rozmawiają albo oglądają filmy, a w dwóch poniżej ktoś leży na łóżku, gapi się w monitor laptopa i zastanawia, dlaczego akurat on/ona musi siedzieć tutaj sam/a?
Taka jest prawda o obyczajowości polskich studentów. Nie wszyscy chodzą na juwenaliowe koncerty, a z kolei nie wszystkie juwenaliowe koncerty polegają na taplaniu się w błocie pod sceną. Nie każdy student wynajmując mieszkanie będzie chciał urządzać w nim imprezy – niektórzy ludzie po prostu lubią spokój od urodzenia, nie odkąd założyli rodzinę czy zestarzeli się. Nie wszystkie studentki „kolekcjonują” chłopaków. Obyczajowość studentów od obyczajowości większości społeczeństwa różni się raczej większą otwartością na nowych ludzi i mniej uregulowanym trybem życia, ale jest to po części wymuszone – zwłaszcza w akademiku nie zawsze są warunki do chodzenia spać codziennie przed 2300 i regularnych posiłków.
Toteż mam prośbę do wykładowców i prowadzących. Gdy studentka na ćwiczeniach przysypia, a student przychodzi na konsultacje z podkrążonymi oczami, nie musi to wcale oznaczać, że poprzedniej nocy brał udział w orgii, której nie powstydziłby się Neron, lub zawierał bliższą znajomość z jakąś piękną kobietą. Całkiem możliwe, że po spędzonym na nauce wieczorze zapragnął pójść spać, ale imprezę urządzał akurat jego współlokator lub koleżanka zza ściany (a ściany w akademikach bywają dość cienkie). I nasz student bynajmniej nie przyłączył się, ale do 300 nakrywał głowę poduszką. Niestety, wobec przeboju Jesteś szalona, puszczonego na cały regulator, nawet najlepsze stopery do uszu bywają bezsilne…
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.