Mitologia nikotyny

Piotr Müldner-Nieckowski


Jako były długoletni palacz tytoniu (wyzwoliłem się z tego nałogu dzięki papierosowi elektronicznemu) jestem szczególnie wrażliwy na wszystko, co wiąże się z paleniem. Zwracam uwagę nawet na pozornie nieistotne szczegóły, ponieważ to one są uogólniane i wyznaczają poglądy. Niestety zbyt często fałszywe. Tylu mitów, błędów logicznych i kłamstw, ile wiąże się z papierosami, a w związku z tym z tytoniem i nikotyną, nie ma chyba w żadnej sprawie. Do nieuczciwości informacyjnej posuwają się nawet naukowcy. Dla zaistnienia na niwie są gotowi stosować wszelkie chwyty poniżej pasa, to zaś w ostatecznym rachunku odbija się na życiu i zdrowiu nie tylko nieszczęsnych nałogowców, ale całego społeczeństwa. „Od rzemyczka do koniczka”, mawia się o drodze życiowej krętaczy, którzy zaczynają od drobnego kantu, a potem już tylko brną w zło.

Uzależnienie od tytoniu ma ograniczony związek z nikotyną, ale mówi się o „nałogu nikotynowym”. Uzależnienie od tytoniu zależy od dymu w pełnym jego składzie chemicznym, od rytuału palenia i związanej z tym przyjemności, kropka. Jednak na pojęciu „nałóg nikotynowy”, bo nie na faktach naukowych, zbudowano imperium z nieskuteczną „nikotynową terapią zastępczą” na czele. Jest to na rękę producentom plastrów z nikotyną, ale i wytwórców papierosów, bo pozwala skutecznie omijać sens problemu. Firmy tytoniowe doskonale wiedzą, że nikotyna nie ma istotnego wpływu na uzależnienie, dlatego dla wzmocnienia efektu dodają do tytoniu około 200 uzależniających substancji i stosują specjalne konstrukcje ustników. Wiedzą, że w produktach spalania tytoniu znajdują się liczne związki chemiczne, w tym alkaloidy i tlenek węgla, które uzależniają wprost, i takie, które dodatkowo umożliwiają uzależnienie od nikotyny, na przykład inhibitory MAO. Kiedy po przypadkowym ujawnieniu tajnych dokumentów firmy Philip Morris świat dowiedział się o tych praktykach, dziennikarze nabrali wody w usta. Przestało ich to interesować, bo godziło w mit nikotynowy.

Wobec tego języczkiem u wagi stały się problemy palenia wtórnego i rakotwórczości. Sami badacze zorientowali się, że właśnie tędy wiedzie droga do sukcesu, tym bardziej że hasła na ten temat dominują w kampaniach antytytoniowych. Głodni popularności naukowcy wpadają na genialny pomysł, żeby nie korzystać z łamów dobrych pism naukowych, do których dostęp jest dla zwykłych odbiorców utrudniony, ale publikować w internetowym PLoS ONE Medicine, wciąż słabo kontrolowanym naukowo czasopiśmie wydawanym przez Public Library of Science.

W PLoS tekstów o wątpliwej reputacji jest sporo. W marcu 2009 ukazał się na przykład artykuł, który w tytule zawiera twierdzenie nijak mające się do treści. Jest to tekst pt. FOXM1 upregulation is an early event in human squamous cell carcinoma and it is enhanced by nicotine during malignant transformation. Z tytułu tego wynika, że zaburzenia regulacyjne genu FOXM1 we wczesnym stadium raka są wzmagane przez nikotynę. Praca ogólnikowo, ale za pomocą długich wyliczeń, opisuje badania zaburzeń pośrednio związanych z FOXM1 (nie z nikotyną!) i wywodzi to, co już dobrze znamy z piśmiennictwa. Na koniec dodaje, że ponieważ badano nabłonki palaczy, to związek z nikotyną musi być. Dlaczego akurat z nikotyną, a nie na przykład nitrozoaminą czy jakimś innym chemikalium? Tego już tam nie ma. Ale można się domyślać: dlatego z nikotyną, że tak się mówi.

Najciekawsze jest zakończenie artykułu. Są tam wnioski, z których wynika, że w czasie badań nad nikotyną można by zwrócić uwagę na możliwość oddziaływania tej substancji w procesie nowotworzenia i że autorzy stawiają hipotezę o możliwości udziału aberracji funkcjonalnej genu FOXM1 w powstawaniu komórek nowotworowych. Wnioski nijak mają się więc do tytułu. Autorzy w tekście żywcem fałszują, a w tytule kłamią. Używają specyficznego, zmodulowanego języka przypuszczeń z wyrazami „prawdopodobny”, „może”, „można sądzić”, „możliwość”, „wydaje się”, „hipoteza”, „potencjalny”, „należałoby zwrócić uwagę”, w tytule zaś twierdzą! A przecież wiadomo, że nawet znający angielski dziennikarze nie znają języka naukowego, nie czytają tekstów, za to podchwytują treść ich tytułów i z łatwością publikują głupstwa nagłówkowe: „Sensacyjne odkrycie: udowodniono, że nikotyna jest rakotwórcza”. Mimo że absolutnie niczego nie udowadniano ani nie dowiedziono.

W Internecie i prasie drukowanej pojawiło się wiele niemądrych komentarzy tego zdarzenia „naukowego”. Wyciągnięto daleko idące wnioski, między innymi te skierowane przeciwko papierosowi elektronicznemu, w którym może (ale nie musi) znajdować się nikotyna. Ta zaś jest chemicznie identyczna z tą w dymie tytoniowym. Rzecz jasna nie podają, że w biologii identyczność chemiczna jest czymś kompletnie innym niż identyczność funkcjonalna, bo tego nie wiedzą. Nikotyna czysta, na przykład w e−papierosie, jest pozbawiona wspomagania licznych składników dymu i dlatego nie jest tym, czym byłaby w dymie, jej działanie ma tu zupełnie inne parametry.

Tylko że ta prawda nie pasuje do mitu.

e-mail: piotr@muldner.pl