Nieprawdy i pomówienia

rzecznikowi prasowemu SGGW Marek Wroński


Nieprawdy i pomówienia

Szanowny Panie Redaktorze,Z przykrością stwierdzam, że na łamach cenionego przez środowisko naukowe pisma „Forum Akademickie” ukazał się artykuł dotyczący Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, w którym znalazły się nieprawdziwe informacje, prezentujące uczelnię w niekorzystnym świetle. W ogólnopolskim miesięczniku informacyjno−publicystycznym „Forum Akademickie” (nr 11/2009, str. 52−54) został opublikowany artykuł autorstwa Marka Wrońskiego Doktorzy praw o mało co w serii „Z archiwum nieuczciwości naukowej”, w którym w ostatnim rozdziale zamieszczono pomówienia wobec ciał statutowych uczelni oraz dr. inż. Piotra Witomskiego, złożone przez emerytowanego pracownika uczelni prof. dr. hab. Jerzego Ważnego.

W publikacji tej nieprawdziwe są informacje dotyczące powtórzenia badań prof. dr. hab. Jerzego Ważnego przez habilitanta, czyli dr. inż. Piotra Witomskiego. Nieprawdziwa jest również informacja o tym, że uczelnia nie podjęła przed habilitacją czynności zmierzających do wyjaśnienia sporu. Fałszywe są również informacje o wynikach głosowania Rady Wydziału nad otwarciem przewodu habilitacyjnego. Ponadto, wbrew informacji podanej w artykule, rzecznik dyscyplinarny SGGW, zgodnie z obowiązującymi przepisami, podjął działania, które w sposób jednoznaczny oddaliły zarzuty skierowane przez prof. dr. hab. Jerzego Ważnego.

Wiem, że po ukazaniu się tej publikacji dziekan Wydziału Technologii Drewna, prof. dr hab. Adam Krajewski, przekazał Panu Redaktorowi szczegółowy opis zaistniałej sytuacji. Ponieważ w opisywanym artykule redakcja „Forum Akademickiego” nie zachowała obowiązku rzetelności dziennikarskiej, publikując niesprawdzone opinie jednej strony sporu, oczekuję, że w najbliższym numerze opublikowane zostanie sprostowanie uczelni w tej sprawie.

Z poważaniem

dr inż. Krzysztof Szwejk
rzecznik prasowy Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego

Mam wrażenie, że w swoim liście Szanowny Pan Rzecznik przekroczył granicę rzeczowego odniesienia się do mojego tekstu, pisząc, iż „Forum Akademickie” zamieściło „pomówienia wobec ciał statutowych uczelni oraz dr. inż. Piotra Witomskiego, złożone przez emerytowanego pracownika uczelni, prof. dr. hab. Jerzego Ważnego”, a „w opisywanym artykule redakcja „Forum Akademickiego” nie zachowała obowiązku rzetelności dziennikarskiej, publikując niesprawdzone opinie jednej strony sporu”. Sprawa jest o wiele bardziej złożona i niestety nie tak jednoznaczna, jak Pan sugeruje.

Wbrew Pana twierdzeniom, prawdziwą jest podana informacja, że habilitacja dr. inż. Piotra Witomskiego jest zasadniczo powtórzeniem badań, które 50 lat wcześniej przeprowadził Jerzy Ważny. Jest to o tyle ciekawe, że habilitant przytoczył dość dokładnie wyniki osiągnięte przez profesora, ale nie podał swoich wyników badań! W pracy nie ma tabel z jego danymi liczbowymi, nie ma żadnej statystyki, jak również nie podano, kiedy i gdzie je wykonano. Wiem też z posiadanego stenogramu, że podczas rozprawy habilitacyjnej na zadane pytanie: dlaczego tak się stało? – zapadło głuche milczenie. Mam to wybitne dzieło na biurku i proponuję, aby Szanowny Pan Rzecznik także się z nim zapoznał, zanim następny raz wda się w polemikę w tej sprawie.

Konflikt interesów

82−letni prof. Jerzy Ważny, członek rzeczywisty PAN, autorytet wielu pokoleń uczonych w dziedzinie ochrony drewna, wzburzony tym, co się wydarzyło na posiedzeniu Rady Wydziału, na którym otwierany był przewód habilitacyjny dr. Piotra Witomskiego, złożył przed rokiem do rektora Alojzego Szymańskiego dwa pisma: jedno z datą 16 grudnia 2008, drugie z datą 8 stycznia 2009. Pierwsze było gniewnym protestem, w związku z tym, że pracę habilitacyjną otrzymał na dwie godziny przed posiedzeniem Rady, mimo że o jej egzemplarz profesor zwrócił się do dziekana Adama Krajewskiego miesiąc wcześniej. Uniemożliwiło mu to zapoznanie się z pracą i sformułowanie szczegółowych uwag i zastrzeżeń. Przypomnę, że prof. Ważny był wcześniej promotorem doktoratu dr. Witomskiego, stąd jego dodatkowe zainteresowanie tą habilitacją, nawiązującą przecież do jego własnych badań. Krytyczne spojrzenie na publikacje naukowe jest zarówno obowiązkiem, jak przywilejem samodzielnych pracowników naukowych. Warunkiem otworzenia przewodu habilitacyjnego jest swobodny dostęp do bronionej pracy i realna możliwość zapoznania się z jej treścią, czyli udostępnienie jej na co najmniej tydzień przed dyskusją. Tutaj tego zabrakło. Przypadek?

Dodatkową okolicznością w sprawie jest fakt, że dziekan, prof. Adam Krajewski, jest niejako „podwójnie” bezpośrednim przełożonym habilitanta, bowiem ten pracuje także w jego Zakładzie. Pomimo tego został członkiem Komisji Habilitacyjnej. Istnieje też poważny konflikt interesów, wynikający z faktu, że wraz z dr. Piotrem Witomskim jest on współautorem kilkunastu prac. W takim wypadku dobre obyczaje akademickie nakazują zwierzchnikowi całkowite wyłączenie się z procesu decyzyjnego w sprawie habilitacji. Tak się nie stało.

W swoim pierwszym piśmie do rektora Szymańskiego prof. Jerzy Ważny – trochę nieopatrznie, zapewne pod wpływem wzburzenia – użył sformułowania, że praca habilitacyjna „jest powtórzeniem o znamionach plagiatu, bez uzasadnienia merytorycznego, części moich szerokich badań na ten sam temat”. W drugim ujął to słowami: „Istnieją poważne przesłanki świadczące o naruszeniu zasad etyki naukowej i przepisów Ustawy o stopniach naukowych… wymagających od habilitanta samodzielnego rozwiązania nowego i oryginalnego problemu naukowego. Dr Piotr Witomski wykorzystał w doświadczalnej części rozprawy zarówno koncepcję, jak cele i metodykę obszernych badań na ten sam temat, bez uzasadnienia merytorycznego i mojej zgody”. Dodając: „Jednocześnie dr P. Witomski wprowadził do metodyki szereg uproszczeń, które wpłynęły niewątpliwie na wiarygodność niektórych wyników”.

Wniosek rzecznika

Po otrzymaniu wspomnianych pism od rektora prof. Jan Niemiec, prorektor ds. nauki, skierował sprawę do rozpatrzenia przez Uczelnianą Komisję Dyscyplinarną. Jej przewodniczący, prof. Edward Pierzgalski, napisał 26 stycznia 2009 r., że Komisja po zapoznaniu się z dokumentami i w wyniku dyskusji uznała, że „sprawa wymaga specjalistycznego merytorycznego rozstrzygnięcia”. Komisja stwierdziła, iż skoro przewód został otwarty, to miarodajne i obiektywne opinie o oryginalności pracy habilitacyjnej zostaną wyrażone w czterech recenzjach, jakich wymaga każdy przewód. Opinie te będą podstawą podjęcia przez Komisję decyzji o dalszym postępowaniu.

Z przykrością muszę stwierdzić, że „wmieszanie” Komisji Dyscyplinarnej w sprawę na tym etapie jest niezgodne z przepisami prawa, bowiem powinna ona trafić do rzecznika dyscyplinarnego uczelni, ewentualnie do komisji etycznej, a nie do komisji dyscyplinarnej. Do chwili złożenia przez rzecznika dyscyplinarnego formalnego wniosku o ukaranie obwinionego, Komisja ani jej przewodniczący nie mogą rozpatrywać danej sprawy. Rozmawiałem w czerwcu o tej kwestii z prorektorem Janem Niemcem, który zgodził się ze mną, że popełniono tutaj błąd proceduralny i, jak rozumiem, zlecił później zajecie się sprawą także rzecznikowi dyscyplinarnemu uczelni.

Rzecznik dyscyplinarny, prof. dr hab. Tomasz Borecki, rektor poprzednich dwóch kadencji 2002−2008 (w drugiej prorektorem był obecny rektor Alojzy Szymański), jest profesorem na sąsiednim Wydziale Leśnictwa – w Katedrze Urządzania Lasu, Geomatyki i Ekonomiki Leśnictwa. Do wyjaśnienia spornych kwestii włączył się aktywnie dopiero w październiku, kiedy do dziekana wpłynęły cztery recenzje habilitacyjne. Muszę nadmienić, że przy zarzucie nierzetelności naukowej rzecznik dyscyplinarny rozpatruje sprawę niezwłocznie – przepisy wymagają, aby w zasadzie postępowanie wyjaśniające było ukończone w ciągu 6 miesięcy.

Prof. Borecki, działając jako rzecznik dyscyplinarny, nie przesłuchał dodatkowych świadków czy biegłych i nie przeprowadził „innych dowodów koniecznych do pełnego wyjaśnienia sprawy”, nie powiadomił nawet wnoszącego sprawę prof. Ważnego, że takie postępowanie się toczy. Powiedzmy uczciwie, że – jak stanowi ministerialne rozporządzenie – tylko mógł to wszystko zrobić, a nie musiał, bo to on jednoosobowo prowadzi sprawę i wnioski przedkłada rektorowi. Ale… Swoje ustalenia oparł na dokumentach przewodu habilitacyjnego, a przede wszystkim recenzjach habilitacyjnych, choć one pisane są przecież pod innym kątem i nie jestem pewien czy wszyscy recenzenci dysponowali także wskazanymi pracami prof. Ważnego. Po zapoznaniu się z nadesłanymi recenzjami, w październiku 2009, prof. Borecki złożył do przewodniczącego Komisji wniosek o umorzenie postępowania wyjaśniającego, jak również 29 października 2009 wziął udział w posiedzeniu Komisji Dyscyplinarnej, gdzie go uzasadnił. Po dyskusji członkowie Komisji poparli wniosek rzecznika. Przekazano go rektorowi Szymańskiemu, który zatwierdził umorzenie i pismem z 9 listopada 2009 oficjalnie o tym poinformował dziekana Krajewskiego. Prof. Ważny został jedynie poinformowany o finale całej sprawy po jej zakończeniu przez przewodniczącego Komisji Dyscyplinarnej, prof. Pierzgalskiego, pismem z 19 listopada 2009.

Listopadowy numer „Forum Akademickiego” został „zamknięty”, jak zwykle, pod koniec poprzedniego miesiąca, dlatego w momencie pisania artykułu, w październiku, nie miałem żadnych informacji, że po mojej rozmowie z prorektorem sprawa jednak trafiła w ręce rzecznika dyscyplinarnego i prowadzi on aktywnie postępowanie wyjaśniające. Orzeczenie komisji dyscyplinarnej zostało wydane 29 października, czyli już po przekazaniu artykułu do redakcji, a zatwierdzone przez rektora i przekazane prof. Ważnemu jeszcze później. Wszystko to miało miejsce na miesiąc przed kolokwium habilitacyjnym, które odbyło się 8 grudnia 2009 i formalnie zakończyło się pomyślnie dla dr. Witomskiego.

Inne czasy

W opisywanej sprawie popełniono wiele błędów. Błędem jest uczestnictwo bezpośredniego przełożonego habilitanta, dziekana wydziału, współautora prac zainteresowanego w Komisji Habilitacyjnej oraz nieudostępnienie zainteresowanym przedmiotowej rozprawy habilitacyjnej. Niewłaściwe działanie podjął też prorektor uczelni, który błędnie skierował na początku sprawę do przewodniczącego Komisji Dyscyplinarnej, zamiast od razu przekazać ją rzecznikowi dyscyplinarnemu. W tej sytuacji przewodniczący Komisji Dyscyplinarnej, który winien przecież znać zasady postępowania dyscyplinarnego, nie powinien rozpoczynać procedowania sprawy. Natomiast rzecznik dyscyplinarny powinien przeprowadzić w ciągu 6 miesięcy od rozpoczęcia sprawy, czyli grudnia 2008, aktywne postępowanie wyjaśniające, w tym wysłuchać zainteresowane strony i powołać niezależnych ekspertów. Nie powinien też brać udziału w posiedzeniu komisji dyscyplinarnej, która ze względu na umorzenie sprawy nie powinna nad nią obradować. Sporo nieprawidłowości jak na jeden przypadek. A piszę tylko o rzeczach najważniejszych. Regulujące te kwestie przepisy dyscyplinarne obowiązują od wielu lat i gdzie jak gdzie, ale w tak szacownej uczelni, jak SGGW, powinny być znane.

Jeśli chodzi o meritum sprawy, zgadzam się z decyzją rzecznika dyscyplinarnego, prof. Tomasza Boreckiego, że zarzut prof. Ważnego co do „znamion plagiatu” i naruszenia jego wartości intelektualnych oraz praw autorskich jest pozbawiony podstaw, bo habilitant miał prawo powtórzyć jego badania. Ustawa o stopniach naukowych i tytule naukowym wymaga jednak, aby habilitacja była „znacznym wkładem w rozwój dyscypliny naukowej”. Czy tak jest w tym przypadku, skoro habilitant nie podaje wyników swoich badań ani nawet informacji, kiedy i gdzie je przeprowadzono? Na dodatek zauważa to tylko jeden z czterech recenzentów. Można tu mieć wiele wątpliwości.

Jeszcze 5 lat temu praca habilitacyjna z tak poważnymi błędami, jak brak podania miejsca i czasu przeprowadzenia badań czy ich wyników liczbowych, nie miałaby szans przejść zarówno przez Radę Wydziału, jak i superrecenzentów Centralnej Komisji. Dzisiaj czasy są już inne i można się habilitować nawet na „kserokopii książki telefonicznej”, bowiem nie brakuje w poszczególnych dyscyplinach potencjalnych recenzentów, którzy poświadczą, że to jednak wybitne dzieło… Centralna Komisja w praktyce ma „wyłamane zęby” i jedyne, co może zrobić, to po dokładnej kontroli innych przewodów ewentualnie zawiesić prawo nadawania stopni naukowych. Czego oczywiście nie życzę uczelni o takiej renomie, wierząc, że wszystkie stopnie tam nadawane będą poddawane rzetelnej naukowej krytyce.

Marekwro@gmail.com