Na barykady?
Naukowcy manipulowali danymi, by udowodnić tezę o gwałtownych zmianach klimatycznych – pisze „Rzeczpospolita”. Klimat jest dobrym pretekstem, by na nowo poustawiać świat – wyznaje przy okazji ujawnienia tej manipulacji jeden z naszych publicystów. Manipulowanie nauką, by zmieniać świat. Skądś to znamy.
No właśnie. Autonomia nauki wobec grup interesów bywa problemem. Te dziedziny wiedzy, które się do tego nadają, od dawna wykorzystywano instrumentalnie i robi się to nadal. W swoim czasie były to Miczurinowskie szczepy i nauka w walce z religią, dziś klimat, leki, GMO, lecz także metodologie w humanistyce.
Oto w pewnym magazynie, mniejsza o tytuł i autora, czytam artykuł o postkolonializmie – jednej z modnych dziś metodologii badań humanistycznych. Dowiaduję się, że postkolonializm nie powinien być, jak dotąd, metodą badania literatury krajów skolonizowanych, lecz „dyskursem interwencyjnym”, ma „spełniać funkcje krytyczne i rewolucyjne, dążąc do zniesienia status quo”. Teoria, metodologia stać się powinna zagrzewającą do walki ideologią. „Krytyka postkolonialna – czytam następnie – to nie żadne, choćby najbardziej wnikliwe i krytyczne, analizy literackie Jądra ciemności Conrada (...) lecz zakrojony na szeroką skalę projekt polityczny. Ostatecznym celem nie jest bowiem analiza dla samej siebie, lecz rzeczywista zmiana społeczna”. Dalej jest jeszcze o broni, o walce, a wszystko to w marksistowskim sosie.
Jak bardzo rozpowszechnione jest takie myślenie, trudno orzec. Mówiąc żartem, można się cieszyć, że tak rozumiany postkolonializm nie będzie już dłużej metodą badań, bo jakże analizować np. literaturę skolonizowanej w latach 1944−89 Polski, używając do tego marksistowskiej metody? Ale na poważnie: Jeśli metodologie badań humanistycznych mają się zamienić w ideologie, zostać bronią i służyć do walki, to czym stanie się wówczas uniwersytet?
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.