Wspomnienie o prof. Marku Dietrichu
31 lipca 2009 roku
Odszedł tak, jak żył. Bardzo godnie i bardzo cicho. Choroba, z którą tak trudno się wygrywa, odniosła kolejne zwycięstwo. Zabrała człowieka, który tak wiele robił, był potrzebny poprzez swoje rady, swoją mądrość, który zawsze był przyjazny, autentyczny i otwarty.
Profesor Marek Dietrich należał do tych osobistości życia publicznego, które nigdy nie przepychały się do bardziej eksponowanych miejsc. Mimo że siadał w dalszych rzędach, i tak zawsze był zauważany. Wielce ceniłem w Profesorze Jego niezależność. We wszystkich gremiach, które wspierał swoim umysłem, wyrażał własne poglądy, niezależne od sytuacji, a wynikające z Jego przemyśleń i służby sprawie, które były dla Niego najważniejsze. Przez wszystkie lata, w których miałem kontakt z Profesorem, mój wielki podziw wzbudzał właśnie swoją niezależnością i służbą wobec prawdy. Profesor Marek Dietrich był członkiem tak wielu towarzystw, rad, komitetów – nie zabiegając o nie. To do Niego przychodziły propozycje o uczestnictwo w takim lub innym gremium.
Odszedł dobry, a jednocześnie bardzo skromny człowiek. Jedną z miar Jego wielkości była liczba nekrologów w prasie ogólnopolskiej. Były to nekrologi od uczelni warszawskich, uczelni polskich, rad wydziałów, fundacji, komitetów, towarzystw, bliskich osób, przyjaciół. Padały słowa: wspaniały człowiek, wybitny uczony, zasłużony wychowawca i nauczyciel młodzieży, człowiek wielkiego formatu, kolega i przyjaciel. W wielu nekrologach widniały deklaracje, że pamięć o Marku, niezwykłym, szlachetnym człowieku, pozostanie na zawsze.
W ostatnim, jakże ciężkim roku Profesora, spotykaliśmy się bardzo często. Mimo choroby w każdym przypływie sił pracował. Wiele godzin spędził nad opracowaniem podsumowującym 12 lat pracy w Instytucie, które w niedługim czasie zostanie wydane drukiem. Instytut ten to prawdziwe „dziecko” Profesora. Interesował się wszystkim, co się w nim działo, doradzał, dyskutował o jego przyszłości. Bardzo ciepło wspominam miłe wizyty i bardzo twórcze dyskusje. W tym ostatnim roku miałem wielką przyjemność poznania Profesora jeszcze bliżej. Profesor Marek Dietrich był inżynierem−humanistą, oddanym sprawom kondycji człowieka we współczesnym świecie.
Z rozlicznych Jego funkcji wymienię tylko niektóre. Był rektorem Politechniki Warszawskiej, członkiem rzeczywistym Polskiej Akademii Nauk, członkiem Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, prezesem honorowym Polskiego Forum Akademicko−Gospodarczego, członkiem honorowym Towarzystwa Naukowego Płockiego, członkiem honorowym Towarzystwa Mechaniki Teoretycznej i Stosowanej, doktorem honoris causa Politechniki Warszawskiej i Wojskowej Akademii Technicznej, przewodniczącym Rady Redakcyjnej „Journal of Theoretical and Applied Mechanics” oraz „The Archives of Mechanical Engineering”, a także członkiem International Advisory Board – Industry and Higher Education. Był wiceprzewodniczącym Państwowej Komisji Akredytacyjnej, członkiem Zespołu ds. Nagród Premiera, członkiem Rady Fundacji Bankowej im. Leopolda Kronenberga.
Autorem ponad 210 publikacji dotyczących dynamiki oraz niezawodności i bezpieczeństwa systemów technicznych i biologicznych, a także problematyki szkolnictwa wyższego.
Osobiście miałem wielką przyjemność poznać Marka Dietricha przed kilkunastoma laty. Dla mnie wówczas był byłym rektorem Politechniki Warszawskiej, o którym w środowisku akademickim mówiono wiele dobrego. Wybitnym profesorem, dyrektorem prężnie działającego Instytutu założonego przez Politechnikę Warszawską, Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego, Szkołę Główną Handlową, Uniwersytet Warszawski i Akademię Medyczną (obecny Warszawski Uniwersytet Medyczny), działającego na rzecz uczelni założycielskich oraz środowiska akademickiego Warszawy, a także innych instytucji akademickich i naukowych, krajowych i zagranicznych.
Kierując Szkołą Główną Gospodarstwa Wiejskiego, uczelnią, która była jedną z założycielek Instytutu Problemów Współczesnej Cywilizacji, współpracowałem z Markiem. Okres tej współpracy wspominam bardzo dobrze. Nasze wzajemne relacje, z początku służbowe, stały się z czasem przyjacielskie. Czuję się wielce zaszczycony, że zostaliśmy przyjaciółmi.
W tych samych kategoriach odebrałem propozycję Marka, żebym kierował Jego ukochanym „dzieckiem” – Instytutem Problemów Współczesnej Cywilizacji. Cieszę się bardzo, że przez pierwszy, najtrudniejszy dla mnie rok, byliśmy w tej pracy razem i mogłem się tak wiele od Marka nauczyć.
Wyrażam swój wielki smutek i ból, że Marek odszedł. Polska nauka, środowisko akademickie zostały zubożone o wielkiego intelektualistę, prawego, szlachetnego człowieka.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.