Święte krowy
Nazwa „święta krowa” wywodzi się z religii hinduistycznej, według której zwierzę to jest uosobieniem wszystkich bóstw. Metaforycznie jest używana w odniesieniu do tych przypadków, kiedy ktoś korzysta z nieuprawnionej ochrony przed odpowiedzialnością za swoje czyny. Ponieważ lista „świętych krów” w naszym kraju jest wyjątkowo długa, ich opis jest możliwy jedynie na drodze egzemplifikacji.
Ciekawe, czy ktoś kiedyś kogoś widział jadącego w terenie zabudowanym na motocyklu japońskim z dozwoloną prędkością albo słyszał o poniesionej karze za jej przekroczenie? Ja nie. Na pytanie, dlaczego, w przeciwieństwie do mniej groźnych dla ruchu kierowców pojazdów dwuśladowych, motocykliści są traktowani bardziej pobłażliwie, znajomy policjant odpowiedział, że po pierwsze nie mają dostatecznie szybkich pojazdów, żeby ich złapać, a po drugie – gdyby je mieli, to i tak by tego nie robili z uwagi na możliwość groźnych wypadków przy ich zatrzymywaniu.
Niedawno znany raper, zwany eufemistycznie przez kolesiów i dziennikarzy artystą, w trakcie nawoływania do skatowania jednego z uczestników jego występu na oczach kilkusetosobowej widowni, a później kilku milionów telewidzów, używał najbardziej wulgarnych słów, jakie zna język polski. Wątpię, czy poniesie on karną odpowiedzialność za namawianie do linczu. Wiem, że za publiczne posługiwanie się takim językiem – karalnym w odniesieniu do normalnych ludzi – pozostanie bezkarny.
Środowisko akademickie – niestety – również nie jest wolne od „świętych krów”. Można nawet odnieść wrażenie, że ich populacja rośnie. Łatwo się o tym przekonać śledząc zmagania Marka Wrońskiego z nieuczciwością naukową na łamach „Forum Akademickiego”. Trudno sobie wyobrazić coś bardziej niegodnego nauczyciela akademickiego jak kradzież własności intelektualnej. Równocześnie nie ma nic łatwiejszego od jej udowodnienia. Wystarczy porównać teksty dwóch prac i daty ich opublikowania. Mimo to autorzy plagiatów często znajdują w swoim gronie żarliwych obrońców i rzadko ponoszą karę, na jaką zasługują.
Jak widać, przywileje „świętej krowy” mogą wynikać zarówno z bezradności wymiaru sprawiedliwości, jak i korporacyjnej solidarności. Zawsze godzą w społeczne poczucie elementarnej sprawiedliwości.
Znając nierychliwość naszych sądów trudno walczyć z kradzieżą własności intelektualnej wyłącznie na drodze dalszej jej penalizacji. Nic nie stoi natomiast na przeszkodzie, aby jej sprawcy byli w środowisku akademickim nieuchronnie skazywani na ostracyzm. O tym, że leży to w żywotnym interesie tego środowiska, nie trzeba nikogo przekonywać.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.