Równania piękniejsze niż poezja

Leszek Szaruga


W najnowszej poezji nie dziwi korzystanie z języka dyskursu komputerowego, czego dobrym przykładem stała się twórczość Tadeusza Dąbrowskiego, niewątpliwie jednego z najbardziej obiecujących debiutantów ostatniego okresu. Już w tytule pierwszego tomu tego autora, e mail, mamy nawiązanie do coraz powszechniejszych technik komunikacyjnych. W wypadku liryki to problem fundamentalny, jeśli zważyć, że kwestia języka jest jednym z głównych jej tematów, przynajmniej w ciągu ostatniego półwiecza. Znalazło to swój wyraz w popularności nurtu określonego przed laty przez Janusza Sławińskiego mianem „poezji lingwistycznej”. W tych okolicznościach nie dziwi – widoczny u Dąbrowskiego, a także w twórczości wielu innych poetów – nasilający się autotematyzm wierszy. Jeśli jednak „wiersz jest życiem”, jak czytamy w jednym z utworów przywoływanego tu pisarza, to przecież każdy utwór musi się stać „autotematyczny”.

Najnowszy zbiór Dąbrowskiego Czarny kwadrat (tytuł nawiązujący do konstruktywistycznych idei Kazimierza Malewicza zademonstrowanych w obrazie o tym właśnie tytule) przynosi wiersz Wielki Zderzacz Hadronów, odnoszący się w tytule do największej maszyny świata, jaką jest superakcelerator cząstek mający pomóc w dotarciu do niezbadanych wciąż właściwości cząstek elementarnych. W wierszu czytamy: „Muszą tylko wyjaśnić, czym jest ciemna materia,/ a także co jest w środku i z drugiej strony czarnej/ dziury. Ułożą równanie piękniejsze niż poezja,/ zanim przerodzi się w wiersz (…)/ odkryją,/ że z drugiej strony dziury zerka na nich ich własne/ oko. A wtedy równanie rozleci się w zdanie// i rozerwie im usta”.

To obraz wyjątkowo ekspresyjny, w którym udało się poecie pochwycić dialektyczną dynamikę przekładu języka wzorów matematycznych na niesformalizowany język ludzki. Że takie zależności istnieją, przekonani byli nie tylko Witkacy i Leon Chwistek, dyskutujący w latach 20. ubiegłego stulecia o wielości rzeczywistości (w sztuce), ale też (w swych intuicjach) Alfred Tarski, twórca definicji prawdy w językach sformalizowanych. I, prawdę powiedziawszy, trochę tęsknię za czasami, w których artyści nie byli w Polsce ignorantami w naukach ścisłych i przyrodniczych, a uczeni pozostawali otwarci na impulsy, jakie sztuka wnosi do ruchu wyobraźni. To, co wydaje się w wierszach Dąbrowskiego znaczące, to katastroficzny – by nie powiedzieć apokaliptyczny – wymiar doświadczenia, jakim jest wysiłek poznawczy. Owe „rozerwane usta” eksplodującego zdania to efekt przekonania o możliwości wypowiedzenia jednej, niepodważalnej i ostatecznej prawdy.

Tymczasem, jak czytamy w innym wierszu Dąbrowskiego, „prawda jest między nami”. Żyjemy w dialogu, a skoro „wiersz jest życiem”, musi być wypowiedzią otwartą, akceptującą czy choćby biorącą pod uwagę zdanie innego, kogoś, kto odmiennie formułuje, inaczej porządkuje to, co wydaje się nam zdefiniowane raz na zawsze. Nie jesteśmy tacy, jak sądzimy i ta wiedza powoli staje się nowym sposobem samookreślenia człowieka: „Dawno temu człowiek budował swą tożsamość./ Teraz jej szuka. Szukam i ja – od czasu do czasu/ znajduję coś, co mogłoby nią być.// To coś patrzy (na mnie?) lustrzanymi oczami”. Czym owo coś być może? Na to pytanie odpowiedział swego czasu filozof Leszek Kołakowski: „można powiedzieć, że w całym wszechświecie człowiek nie potrafi odnaleźć studni tak głębokiej, by pochylając się nad nią, nie odkrył na dnie swojej własnej twarzy”. Wielki Zderzacz Hadronów też nam zapewne nic więcej nie odsłoni: widzimy świat takim, jakim go stwarzamy. Rzecz w tym, iż – a z tego zdaje sprawę poezja – twarz człowieka jest twarzą drugiego: nie istniejemy samotnie, w izolacji od innych. Nic zatem dziwnego, że w utworze Wiersz współczesny pisze Dąbrowski, porównując wiersz do nietoperza: „Jest ślepy,/ wysyła sygnały,/ odbiera sygnały”. Tak być musi, jeśli „wiersz jest życiem”. Poznanie – a poezja jest jedną z form poznania – jest przecież doświadczeniem. To, co staje się moim udziałem, jest tym, co mnie stwarza, co stwarza wiersz.

Uczeni w piśmie powiadają, że wiersz mówi głosem „podmiotu lirycznego”, ale bliższe jest mi przekonanie Josifa Brodskiego, który powiadał, że zawsze ma się tu do czynienia z „ja” autorskim. Mówi zawsze człowiek konkretny, a nie teoretyczna konstrukcja, stanowiąca, bywa, jego maskę. Ostatecznie maski są zrywane i widzimy nagą ludzką twarz, w której się przeglądamy jak w zwierciadle. Być może Wielki Zderzacz Hadronów pozwoli potwierdzić istnienie tworzących ciemną materię cząstek supersymetrycznych, których sama nazwa intrygująco pobudza wyobraźnię.

W tomie Dąbrowskiego powraca wciąż pytanie o to, czy poezja jeszcze istnieje. Odpowiada na nie w dramatycznym, poświęconym Różewiczowi wierszu: „leży sztucznie/ podtrzymywana przy życiu. Większość twierdzi, że/ to nie życie, lecz wegetacja. Że ona// nigdy się nie obudzi”. Twórczość poety dowodzi, że z tego snu poezja obudzi się do snu następnego, odnajdzie się w nowych, najmniej oczekiwanych przestrzeniach wyobraźni, które odsłonią rzeczywistość domagającą się nowych, piękniejszych niż poezja równań. I gdy o tym wszystkim myślę, przypomina mi się szkic Jerzego Kwiatkowskiego opublikowany w połowie lat pięćdziesiątych i zatytułowany Wizja przeciw równaniu. Przeciw?