Dopalacze – ucieczka od rzeczywistości?

Artur Wolski


Okazuje się, że nawet w wieku XXI nie bardzo wiadomo, co zrobić z pewnymi zjawiskami, które sprytnie wymykają się spod kontroli i jednoznacznej interpretacji prawa. Do takich niezdefiniowanych problemów należą dopalacze. Termin nie doczekał się statusu naukowego, jest potocznym określeniem substancji o rzekomym lub faktycznym działaniu psychoaktywnym. Naukowcy łamią sobie głowę, jak zamknąć ten worek bez dna wypełniony dopalaczami. Sprawę komplikuje trwająca bez przerwy rywalizacja między środkami uznanymi za zakazane, zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii z 29 lipca 2005 i jej nowelizacją z maja 2009, a tymi, które prawo uznało za nieszkodliwe – a więc dozwolone do obrotu publicznego.

Niestety, liczba wiarygodnych badań i analiz na temat dopalaczy, i to w większości będących substancjami na nowo zsyntetyzowanymi, jest bardzo ograniczona. Powszechnie jednak wiadomo, że dopalacze to środki psychoaktywne pozwalające prowadzić grę z naszym układem nerwowym czy odpornościowym. Na początku jest przyjemnie i wszystko przebiega zgodnie z instrukcją, jaką daje producent. Dopalacz usprawnia nasze funkcje poznawcze, działając zgodnie z oczekiwaniami, które sami tworzymy, np. po obejrzeniu reklam tego cudownego środka.

Nasze sumienia uspokaja to, że dopalacz kupiliśmy jako środek kolekcjonerski, który nie może nam zaszkodzić. Żadnej krzywdy nie wywołuje przecież zbieranie starych monet czy znaczków pocztowych w klaserach. Dopalacz jednak adresowany jest do „kolekcjonerów tabletek”, które na pewno nie będą tylko oglądane. Zadbają o to producenci i cała rzesza dilerów rozprowadzających towar. Ten intratny proceder kwitnie przynosząc określonej grupie ogromne zyski. Najczęściej sprzedaje się dopalacze za pośrednictwem wyspecjalizowanych sklepów, tzw. smart shops, i szeroko dostępnej sieci internetowej. Na blogach poświęconych tym „cudownym środkom” widać wyraźne zainteresowanie tematem: np. „powiedzcie mi ludziowie, jak dawkować JWH 018, bo tak się składa, że mam 250 mg i nie wiem ile tego wziąć, a wstyd by było się przekręcić od syntetycznego dopalacza”.

Problem prawny i społeczny

W piśmiennictwie nie znajdziemy zebranych fachowo i kompleksowo danych o szkodliwym działaniu dopalaczy. Lekarze dodają, że nie obserwują też lawiny pacjentów z ujemnymi skutkami ich przyjmowania. A może skutków nie ma lub są słabo widoczne? Pytania pozostają, jak na razie, bez odpowiedzi. Nie oznacza to jednak, że problemu nie ma. Warto rozważyć przynajmniej kilka kwestii. Pierwsza to to, czy stężenia substancji psychotropowych w dopalaczach dają objawy halucynogenne. Ważne jest również, czy przewlekłe używanie dopalaczy może prowadzić do uzależnienia i stanowić będzie zagrożenie dla zdrowia lub jego utratę. Warto pomyśleć, czy korzystanie z dopalaczy to nie prosta droga do twardych narkotyków, które za cenę chwilowego pobytu w krainie beztroski oraz złudnego szczęścia prowadzą do piekła depresji, samotności i społecznej izolacji? I jeszcze jedna kwestia warta zastanowienia: skoro uznaje się dopalacze za rzecz nieszkodzącą człowiekowi, to dlaczego nie mają rejestracji produktów uznanych za bezpieczne dla człowieka?

Unia Europejska za jeden ze swoich sukcesów uważa standaryzację i ujednolicenie przepisów w wielu kwestiach. Czy tak jest z dopalaczami? Nie, prawo traktuje je różnie. Wielka Brytania i Holandia mają bardzo liberalną politykę wobec dopalaczy, ale już Szwedzi, Belgowie czy Francuzi – nie. Widać to na przykładach wielu środków zaliczanych do dopalaczy. Np. TFMPP (3 trifluorometylofenylpiperazyna) objęty jest kontrolą w Danii, Grecji, Szwecji, Chorwacji i Nowej Zelandii; w Polsce od 8 maja 2009 (DzU z 2009 nr 63 poz. 520). Podobnie jest z JWH 018 (naftalen 1-yl) – substancją stworzoną w latach 70. przez dr. Johna W. Hoffmana, stąd nazwa produktu – objętą kontrolą prawną we Francji i czasową w Niemczech i Austrii, w Polsce od 8 maja 2009. Uważa się, że w Wielkiej Brytanii jest obecnie najlepsze prawo, tzw. generyczne, które pozwala dość swobodnie obejmować kontrolą nowe substancje, a nawet „iść do sądu” w sytuacjach, jakie mamy w Polsce, a więc gdy się wykaże, że substancja działa podobnie jak narkotyk i jest w tym celu rozprowadzana.

Dopalacze to również istotny problem społeczny. Wielu wyznawców polityki liberalnej twierdzi, że prawo nie powinno sięgać za głęboko do kieszeni podatnika. Skoro człowiek chce zmienić swój stan psychiczny oraz nastrój dopalaczami i jeszcze za to zapłacić, to nikt nie ma prawa mu tego zabronić. Ale jak zaakceptować ten postulat w przypadku osób, które pracują np. jako operatorzy ciężkiego sprzętu drogowego czy kierowcy pojazdów szynowych albo piloci statków powietrznych, o chirurgach już nie wspomnę. Kto wtedy przejmuje kontrolę i odpowiedzialność za życie powierzone tym ludziom – dopalacz?

Gdzie więc przebiega granica gry z własnym układem nerwowym, systemem wzmacniającym czy systemem nagrody, w jakie wyposażony jest człowiek? Czy dopalacz dostarczający wątpliwej i chwilowej nagrody w postaci upojenia emocjonolanego ma prawo wziąć górę nad rozsądkiem i odpowiedzialnością np. za czyjeś życie? Jak dalece dopalacz może nas uzależnić i odebrać wolę podejmowania decyzji zgodnych z wymaganą sytuacją?

Niepokojące wyniki badań

Zwolennicy dopalaczy mogą oczywiście wystąpić w ich obronie podając argument braku udowodnionej i naukowo udokumentowanej szkodliwości. Ale natychmiast można wytoczyć działo z kontrargumentami. Znane są bowiem, a także opisane, przypadki interakcji pomiędzy niektórymi substancjami, uznanymi za nieszkodliwe. I tak dziurawiec stosowany w nadmiarze może powodować uczulenie na słońce. Wydawać by się mogło bezpieczne ziele, poprawiające nastrój i samopoczucie u chorych z depresją, w połączeniu ze słońcem może spowodować katastrofę dla skóry. Podobnie rzecz się ma z szałwią, zapisaną na liście dopalaczy naturalnych, a znaną powszechnie jako skuteczny środek poprawiający pracę układu trawiennego, obniżający poziom cukru we krwi, a napary z niej leczą przecież podrażnione gardło czy skórę. Ale szałwia zażyta w postaci suszu wypalonego w fajce daje silne objawy halucynogenne. W Polsce objęto sprzedaż tej rośliny kontrolą prawną od 2009 r. Przykładów środków, które mogą posłużyć jako punkt wyjścia do produkcji dopalaczy jest naprawdę dużo. Zwykła pietruszka, używana tak często w kuchni, jest tego najlepszym dowodem. Niepokojące są również doniesienia naukowców, którzy zauważyli, że niektóre mieszanki ziołowe są nasączone syntetycznymi kannaboidami.

Jak wykazują badania, po przyjęciu mieszanin ziołowych typu spice występują efekty bardzo podobne do tych, które są po zażyciu produktów konopi, np. marihuany czy haszyszu, tj. zmiana nastroju i samopoczucia, błogostan, euforia, halucynacje, czasami depresja układu nerwowego, apatia czy urojenia. Następuje wzrost ciśnienia krwi, tachykardia, przekrwienie gałek ocznych, zaburzenia koordynacji ruchowej, zawroty głowy, zaburzenia uwagi, wysuszenie śluzówek.

Jak dotychczas, mało wiadomo na temat metabolizmu omawianych związków, niewiele jest też prac naukowych dotyczących ich wpływu na ludzi. Niektóre z metabolitów mogą być toksyczne albo bardzo aktywne farmakologicznie. Ze względu na to, że zawartość tych substancji w mieszankach ziołowych jest zmienna, może dochodzić do przypadków przedawkowania, prowadzących do zatruć, które miały już wielokrotnie miejsce i kończyły się hospitalizacjami. Lekarze ostrzegają, że mogą wystąpić komplikacje psychiatryczne u pacjentów z niestabilną psychiką. Uważa się, że JWH-018, ze względu na swoje cechy strukturalne, może wykazywać potencjalne działanie rakotwórcze.

Intensywne badania nad wieloma substancjami wykrytymi w ostatnim czasie prowadzone są przez Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (ECMDDA). W Polsce działania Pracowni Badania Alkoholu i Narkotyków Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie i innych laboratoriów sądowych polegają na szczegółowym badaniu preparatow i zgłaszaniu wykrytych substancji. Kliniki toksykologiczne powinny powiadamiać o wypadkach zatruć, a EMCDDA odpowiada za badania szkodliwości substancji wstępnie zakwalifikowanych jako potencjalnie toksyczne. Po szczegółowych badaniach sporządzany jest raport wraz z ewentualnymi wnioskami o dopisanie do listy substancji kontrolowanych.

Zła podróż

Refleksji nad powagą sprawy dostarcza odwiedzenie ogólnie dostępnych stron internetowych. Ilości zawartych tam przepisów na wyprodukowanie dopalacza, miejsc gdzie można go kupić i cen produktów potrzebnych do uruchomienia domowej fabryki zła przyprawiają o zawrót głowy. Oto przykład jednej tylko kropli z tego morza danych: „moja wersja domowej roboty mieszanki to albo samo jwh-018 (1,5-2,5 mg) waporyzowane prosto z folii aluminiowej, albo sypane na odrobinę tytoniu w fajce i przykrywane kolejną warstwą. Próbowałem nanosić rozpuszczone w spirytusie jwh-018 na papierosa i tak to palić po odparowaniu rozpuszczalnika, mało to efektywna metoda, w dodatku taki papieros ma nie za ciekawy smak. I radzę uważać z dawkowaniem, bo przy takiej aktywności łatwo przesadzić, co sam uczyniłem jakiś czas temu”.

Od „oczarowania” dopalaczami już krok do bad trip, co oznacza przerażające lub trudne doświadczenia po zażyciu substancji psychoaktywnej, głównie psychodelików. Przejawia się wtedy ona jako halucynacje, urojenia oraz napady lękowe różnego stopnia.

Cóż więc zrobić z rzeczywistością, od której trudno uciec? Zamieść dopalaczy pod przysłowiowy dywan chyba się nie uda. Naukowcy postulują: zjawisko wymaga monitoringu, badań, uporządkowania prawa i obrotu handlowego dopalaczami, a także mądrej, skutecznej edukacji. Jak to robić, pokazali np. Austriacy, wprowadzając pogadanki już do przedszkoli, aby przestrzec dzieci przed tym, co może je zgubić w dorosłym życiu.

PS Wydział Nauk Medycznych PAN zorganizował konferencję o dopalaczach. Informacja na www.pan.pl

 
Artur Wolski, dziennikarz Pr. 1 Polskiego Radia.