W gąszczu spraw

Marek Wroński


Nadchodzący nowy rok akademicki przyniesie zapewne rozstrzygnięcie kilku spraw, które ciągnęły się od paru lat, jak i otworzy parę nowych. Tuż przed wakacjami zakończyła się formalnie sprawa doktoratu z zakresu zdrowia publicznego mgr. Sławomira Kawy, obecnie asystenta Instytutu Logistyki i Zarządzania Międzynarodowego Wydziału Zarządzania Politechniki Częstochowskiej. Początek tej ciekawej historii, która zaczęła się przed 5 laty obroną doktoratu Kontraktowanie świadczeń zdrowotnych a zarządzanie ochroną zdrowia, opisałem w numerze wakacyjnym „FA” z 2006 r. (patrz: Korekty i dopowiedzenia, „FA” 7-8/2006). Bohaterem był ówczesny 31-letni magister prawa (po egzaminie sędziowskim!) z Katedry Prawnych Problemów Zarządzania (kierownik: dr hab. Tadeusz Grzeszczyk) Wydziału Zarządzania PCz. Praca doktorska, której promotorem był prof. T. Grzeszczyk, została pozytywnie oceniona przez recenzentów, którymi były: dr hab. Ewa Gorczycka z Katedry Zarządzania Personelem PCz. oraz prof. dr hab. Irena Hejduk z warszawskiego Instytutu Organizacji i Zarządzania w Przemyśle ORGMASZ.

Tymczasem 8 czerwca 2004, podczas obrony, dr hab. Zbigniew Jastrzębowski z Zakładu Polityki Społecznej PCz. zarzucił doktorantowi liczne kilkustronicowe zapożyczenia, przepisane ze znanych podręczników, jak również ściągnięte z serwera Ministerstwa Zdrowia. Ówczesna przewodnicząca wydziałowej Komisji Doktorskiej, prof. Alfreda Zachorowska, zamiast doprowadzić do zamknięcia przewodu doktorskiego, popełniła błąd formalny i zgodziła się, aby doktorant plagiatową pracę „poprawił”, oczyszczając ją ze wskazanych przez Jastrzębowskiego przejęć. Przepisy nie pozwalają na takie postępowanie, ale doktorat – bez sprzeciwu ówczesnych władz dziekańskich – trafił na kolejne posiedzenia Rady Wydziału. Dopiero w styczniu 2006 rada formalnie zamknęła przewód doktorski.

Od tego doktorant odwołał się do Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, która w czerwcu 2007 podtrzymała decyzję częstochowskiej Rady Wydziału. Mgr Kawa decyzję CK zaskarżył do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który w pierwszej instancji wyrokiem z 21 grudnia 2007 uchylił zaskarżoną decyzję, z uwagi na nieprawidłowe zastosowanie § 12 ust. 1 statutu komisji. Chodziło o to, że w głosowaniu prezydium wziął udział zastępca przewodniczącego sekcji, bowiem przewodniczący nagle w posiedzeniu nie mógł uczestnicy. Zdaniem sądu, statut CK nie mówił jednoznacznie, że w posiedzeniach prezydium nieobecny przewodniczący sekcji może być zastępowany przez wiceprzewodniczącego. Sprawa wróciła do prezydium, które ponownie w kwietniu 2008 w nowym głosowaniu utrzymało swoją decyzję. Mgr Kawa ponownie zaskarżył decyzję do WSA, który 29 października 2008 oddalił jego skargę. Od tego wyroku niedoszły doktor złożył kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który 24 czerwca 2009 oddalił skargę kasacyjną, przez to wyrok WSA z 29 października 2008 stał się prawomocny. Po 5 latach sprawiedliwość zwyciężyła!

DYSCYPLINARNE PRZEDAWNIENIE

Sprawa nierzetelnego doktoratu ma też swój ciekawy aspekt dyscyplinarny. Prof. Jastrzębowski o plagiatowych zapożyczeniach poinformował w styczniu 2005 ówczesnego rektora, prof. dr. hab. Henryka Dyję. Ten – zamiast zrobić to niezwłocznie, jak nakazywało ówczesne prawo – zlecił postępowanie wyjaśniające ówczesnemu rzecznikowi dyscyplinarnemu, dr. hab. Stanisławowi Kukli, dopiero po kilku miesiącach – na przełomie kwietnia i maja 2005. Rzecznik złożył wniosek dyscyplinarny o ukaranie mgr. Kawy 6 lipca 2005. Z powodu wakacji i zmiany władz uczelnianych (nowym rektorem został prof. January Bień) Uczelniana Komisja Dyscyplinarna nie otworzyła postępowania dyscyplinarnego.

Ówczesne przepisy dyscyplinarne przewidywały, że jeśli w ciągu 4 miesięcy od powiadomienia rektora rzecznik dyscyplinarny nie złoży wniosku do komisji dyscyplinarnej, która w tym czasie musi swoją decyzją otworzyć postępowanie dyscyplinarne, to sprawa automatycznie się przedawnia. I na podstawie takich częstych przekroczeń czasowych wielu sprawom w Polsce nieświadomie oraz świadomie „łeb ukręcono”, stąd nowa ustawa nie przewiduje ustawowego przedawnienia w stosunku do nierzetelności naukowych.

Powołany na jesieni 2005 przez rektora Bienia nowy rzecznik dyscyplinarny, prof. Stanisław Drobniak, energicznie zabrał się do sprawy i ponowił wniosek dyscyplinarny, żądając ukarania mgr. Kawy zakazem wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego. Nowa Uczelniana Komisja Dyscyplinarna 9 listopada 2006 wydała takie orzeczenie, które zostało zaskarżone do Odwoławczej Komisji Dyscyplinarnej przy Radzie Głównej w Warszawie. Ta 19 czerwca 2007 – zapewne z powodu przedawnienia (nie dysponuję jeszcze orzeczeniami, a uczelnia „skąpo” o nich poinformowała) – umorzyła postępowanie dyscyplinarne. Mgr Sławomir Kawa nadal pracuje w Politechnice Częstochowskiej.

DYSCYPLINARNY MOBBING

Niezwykły jest fakt, że po objęciu urzędu ówczesny nowo wybrany rektor January Bień polecił także prof. Drobniakowi wszcząć wyjaśniające postępowanie dyscyplinarne przeciwko byłemu rektorowi prof. dr. hab. Henrykowi Dyi. Zarzucono, że ten ostatni jako rektor naruszył prawo nie nakazując wszczęcia wyjaśniającego postępowania dyscyplinarnego w innej sprawie nierzetelności naukowej, dotyczącej habilitacji. Prof. Dyja został ukarany upomnieniem przez Uczelnianą Komisję Dyscyplinarną, ale sprawa została umorzona w Warszawie w wyniku odwołania – także z powodu przedawnienia. Co więcej, trzeba dodać, iż jakiekolwiek zarzuty przeciwko byłemu rektorowi muszą być kierowane do ministra, bowiem to rzecznik dyscyplinarny ministerstwa jest władny prowadzić postępowania wyjaśniające dotyczące byłych i urzędujących rektorów. Stąd uczelniany rzecznik dyscyplinarny nie może prowadzić sprawy przeciwko byłemu rektorowi, jeśli dotyczy ona zarzutów związanych z pełnieniem rektorskiego urzędu.

Byłemu rektorowi Dyi rektor Bień zarzucił równolegle także naruszenie dyscypliny finansowej i dopuszczenie się „olbrzymiego deficytu” w budżecie uczelni, nakazując rzecznikowi wszczęcie postępowania dyscyplinarnego. Pod tym pozorem prof. Dyja, który nie ubiegał się o ponowny wybór rektorski, ale wybrano go na dziekana Wydziału Inżynierii Materiałowej, Procesowej i Fizyki Stosowanej, został zawieszony przez rektora Bienia, uniemożliwiono mu pełnienie funkcji dziekana i branie udziału w posiedzeniach Senatu uczelni.

Zawieszenie było bezprawne, bowiem Henryk Dyja był i jest profesorem zwyczajnym. Ówczesne prawo pozwalało tylko ministrowi zawiesić profesora zwyczajnego, a rektor mógł jedynie złożyć wniosek w tej sprawie do ministerstwa, ale nie miał prawnej możliwości samodzielnie go zawiesić. Z drugiej strony rektor nie ma żadnego prawa, aby zawiesić dziekana lub prodziekana. Są to wybieralne organa uczelni, które odwołać może – tak samo, jak rektora – zgromadzenie elektorów. Rektora może odwołać także minister, ale po zasięgnięciu opinii Rady Głównej.

I aczkolwiek dziekan Dyja bezzwłocznie odwołał się w tej i innych sprawach do ministra szkolnictwa wyższego, który unieważnił decyzję zawieszenia przez rektora Bienia, to ten ostatni mimo to zaskarżył decyzję ministra do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, a później, po niekorzystnym dla siebie wyroku, nawet złożył skargę kasacyjną do NSA. Skarga ta została wycofana dopiero przez kolejnego rektora, prof. Marię Nowicką Skowron, która wygrała nowe wybory.

Młyny sprawiedliwości mielą wolno, stąd na niemal całą 3-letnią kadencję dziekańską rektor skutecznie (aczkolwiek bezprawnie!) odebrał prof. Dyi możliwość pełnienia i wykonywania obowiązków dziekańskich. Wysunięte publicznie rektorskie zarzuty o „budżetową dziurę” okazały się po jakimś czasie niesłuszne. Henryk Dyja miał za to okazję poznać oblicza sprawiedliwości z różnych stron i zobaczyć, jak łatwo można „przeczołgać” wybitnego profesora przez pasmo upokorzeń, przy prawie zupełnym milczeniu uczelnianej opinii publicznej.

Podobna sprawa miała miejsce w zeszłym roku w Uniwersytecie Rzeszowskim, gdzie ówczesny rektor, prof. dr hab. Włodzimierz Bonusiak, pod różnymi pozorami, w tym z powodu wszczętego wyjaśniającego postępowania dyscyplinarnego (zarzuty: „udał się na urlop bez zgody rektora” oraz „kwestionował decyzję Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów za przyznanie uprawnienia prowadzenia przewodów doktorskich na kierunku biologia na Wydziale Biologiczno Rolniczym URz.”), dwukrotnie zawiesił dziekana Zamiejscowego Wydziału Biotechnologii dr. hab. Igora Zubrzyckiego.

Dziekan odwołał się do ministra nauki i szkolnictwa wyższego, który uznał decyzję rektora za naruszającą prawo i ją anulował. Z kolei Sąd Rejonowy w Rzeszowie (sygn. IVP 775/07), gdzie dr Zubrzycki skierował pozew o wypłatę dodatku dziekańskiego, w uzasadnieniu wyroku z 10 stycznia 2008 także uznał, że rektor nie miał prawa zawiesić dziekana, który jest jednoosobowym organem wybieralnym. Nakazał wypłatę dodatku wraz z odsetkami, jak również zobowiązał Uniwersytet Rzeszowski do pokrycia kosztów procesu. Sprawa odbiła się głośnym echem na łamach rzeszowskiej „Gazety Wyborczej”, co spowodowało, iż po powiadomieniu w kwietniu 2008 przez prof. Zubrzyckiego, iż jego prawa pracownicze są łamane, Prokuratura Rejonowa podjęła śledztwo w tej sprawie. W lipcu 2008 sprawa została skierowana do sądu z wnioskiem oskarżonego o dobrowolne poddanie się karze. Co było dalej, nie mogłem się dowiedzieć, oprócz tego, że prof. Zubrzycki w sierpniu 2008 zrezygnował z pracy w Uniwersytecie Rzeszowskim i wyjechał za granicę. Jest obecnie profesorem na Wydziale Nauk Przyrodniczych Hanyang University w Seulu. Ta 70-letnia prywatna uczelnia przez wiele lat była jedną z najlepszych politechnik w Korei Południowej, a dziś, już jako wielowydziałowy uniwersytet, podobno wchodzi do pierwszej setki najlepszych uczelni na świecie.

Obie powyższe sprawy pokazują, jak łatwo rektorzy uczelni mogą używać postępowania dyscyplinarnego jako narzędzia do rozgrywania konfliktów personalnych i marginalizacji prawdziwych lub urojonych „przeciwników”.

w zawieszeniu

Opisywany w poprzednim odcinku przypadek plagiatowego doktoratu mgr. Piotra Natkańskiego (fragment Zarzuty w Lublinie w artykule Przedawnienia nie ma!, „FA” 7-8, 2009) został przez Wydział Politologii UMCS formalnie zamknięty. Aczkolwiek powołana w maju br. do zbadania zarzutów Komisja Profesorska zaleciła w swej końcowej opinii, aby pracę doktorską „poprawić” z zauważonych zapożyczeń i ponownie skierować do obrony, to na posiedzeniu Rady Wydziału Politologii 25 czerwca br. dziekan Grzegorz Janusz zauważył, że jest to niezgodne z przepisami. Po burzliwej i długiej dyskusji Rada Wydziału odrzuciła Sprawozdanie Komisji Profesorskiej i podjęto uchwałę o zamknięciu przewodu doktorskiego. Z końcem czerwca dziekan Janusz z urzędu powiadomił też rejonową prokuraturę o podejrzeniu przestępstwa plagiatu, która postanowieniem prok. Doroty Bartoszek Osuchowskiej z końca lipca br. uznała, że sprawa ma znikomą szkodliwość społeczną (sic!) i odmówiła wszczęcia śledztwa. Obecnie sprawa jest w zawieszeniu i czeka na decyzję prokuratora rejonowego, bowiem dziekan Janusz wniósł zażalenie.

Z kolei mgr Natkański wniósł odwołanie od decyzji Rady Wydziału do CK, stąd, sądząc po opisanych na początku peregrynacjach prawnych doktoratu mgr. Kawy, do końca tej sprawy może nam brakować kilku dobrych lat...

Marekwro@gmail.com