Z punktu widzenia rzecznika

Krzysztof Tchoń


Poniższy tekst zawiera kilka przemyśleń na temat teorii i praktyki postępowania dyscyplinarnego w stosunku do nauczycieli akademickich. Podstawą do nich są moje doświadczenia związane z pełnieniem funkcji rzecznika dyscyplinarnego dla nauczycieli akademickich w Politechnice Wrocławskiej w latach 2002−08. Przyznaję, że nie jestem prawnikiem, lecz cybernetykiem i robotykiem posiadającym ponad 30−letni staż pracy w uczelni akademickiej. Jako kontekst do przedstawienia moich uwag posłuży krótkie streszczenie przepisów, na których opiera się działanie uczelnianego rzecznika dyscyplinarnego i uczelnianej komisji dyscyplinarnej. Myślę, że przepisy te nie są znane większości środowiska akademickiego.

Przepisy

Podstawą prawną orzecznictwa dyscyplinarnego w odniesieniu do nauczycieli akademickich jest ustawa z 27 lipca 2005 Prawo o szkolnictwie wyższym i rozporządzenie ministra nauki i szkolnictwa wyższego z 14 marca 2007 w sprawie szczegółowego trybu postępowania wyjaśniającego i dyscyplinarnego wobec nauczycieli akademickich. Artykuł 139 ustawy stanowi, że „Nauczyciel akademicki podlega odpowiedzialności dyscyplinarnej za postępowanie uchybiające obowiązkom nauczyciela akademickiego lub godności zawodu nauczycielskiego”. Postępowanie dyscyplinarne jest rodzajem procedury karnej. W tej procedurze rzecznik dyscyplinarny odgrywa rolę prokuratora, a komisja dyscyplinarna jest sądem. Komisje dyscyplinarne mają charakter dwuinstancyjny: pierwszą instancję stanowi uczelniana komisja dyscyplinarna, a drugą komisja dyscyplinarna przy Radzie Głównej Szkolnictwa Wyższego. Od orzeczenia komisji drugiej instancji przysługuje odwołanie do Sądu Apelacyjnego w Warszawie – Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.

Uczelnianego rzecznika dyscyplinarnego powołuje rektor. W przypadku pojawienia się zarzutu popełnienia przez nauczyciela akademickiego czynu podlegającego odpowiedzialności dyscyplinarnej, zadaniem rzecznika jest przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego. Rzecznik wszczyna postępowanie wyjaśniające na polecenie rektora, a w przypadku zarzutów dotyczących nierzetelności naukowej (plagiat, oszustwo naukowe) lub korupcji/protekcji rzecznik wszczyna postępowanie wyjaśniające z urzędu. W trakcie postępowania wyjaśniającego rzecznik przesłuchuje obwinionego, świadków, zasięga opinii biegłych i przeprowadza inne dowody mające na celu wyjaśnienie sprawy. Z każdej czynności rzecznika sporządza się protokół. Jeżeli w trakcie postępowania wyjaśniającego zarzuty stawiane obwinionemu nie potwierdzą się, rzecznik umarza postępowanie wyjaśniające. Postanowienie o umorzeniu podlega zatwierdzeniu przez rektora. Jeżeli postępowanie wyjaśniające potwierdza zarzuty wysuwane przeciwko obwinionemu nauczycielowi akademickiemu, rzecznik składa do uczelnianej komisji dyscyplinarnej wniosek o ukaranie. Rzecznik może wnioskować o jedną z czterech kar dyscyplinarnych: upomnienie, naganę, naganę z pozbawieniem prawa do pełnienia funkcji kierowniczych w uczelni na okres do 5 lat i pozbawienie prawa do wykonywania zawodu nauczycielskiego na stałe lub na czas określony.

Po zapoznaniu się z wnioskiem rzecznika, komisja dyscyplinarna wydaje postanowienie o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego i wyznacza skład orzekający. W określonym terminie skład orzekający wydaje postanowienie o wyznaczeniu terminu rozprawy dyscyplinarnej, umorzeniu postępowania lub poleca rzecznikowi uzupełnienie materiału dowodowego. Od decyzji o umorzeniu rzecznik może się odwołać do komisji dyscyplinarnej przy Radzie Głównej. Obwiniony ma prawo do korzystania z pomocy obrońcy z wyboru, a jeżeli rzecznik wnosi o orzeczenie kary pozbawienia prawa do wykonywania zawodu, a obwiniony nie ma obrońcy z wyboru, wyznacza mu się obrońcę z urzędu spośród nauczycieli akademickich zatrudnionych w danej uczelni. Po doręczeniu postanowienia o wyznaczeniu terminu rozprawy, obwiniony i jego obrońca mogą się zapoznać z aktami sprawy. Skład orzekający komisji dyscyplinarnej jest 3−osobowy, jeżeli rzecznik wnosi o zastosowanie pierwszych trzech kar i 5−osobowy w przypadku ostatniej kary; jednym z członków składu powinien być student.

Rozprawa dyscyplinarna jest jawna dla pracowników danej uczelni. Zasady przebiegu rozprawy dyscyplinarnej precyzuje rozporządzenie. W szczególności, świadkowie zeznający na rozprawie ponoszą odpowiedzialność karną za składanie fałszywych zeznań. Po wysłuchaniu uczestników postępowania, skład orzekający przystępuje niezwłocznie do narady nad orzeczeniem i orzeka o ukaraniu wymierzając karę, o uniewinnieniu lub o umorzeniu postępowania dyscyplinarnego. W przypadku kary pozbawienia prawa do wykonywania zawodu orzeczenie powinno być jednogłośne. Orzeczenie jest sporządzane na piśmie i ogłaszane przez przewodniczącego składu orzekającego bezpośrednio po zakończeniu narady. W określonym terminie sporządza się pisemne uzasadnienie orzeczenia. Orzeczenie dostarcza się obwinionemu i jego obrońcy, rzecznikowi dyscyplinarnemu, rektorowi i odpowiedniemu ministrowi. Od orzeczenia przysługuje obwinionemu i rzecznikowi dyscyplinarnemu odwołanie do komisji dyscyplinarnej przy Radzie Głównej.

Praktyka

Podczas sprawowania przeze mnie funkcji rzecznika dyscyplinarnego przeprowadziłem kilkanaście postępowań wyjaśniających, w większości zakończonych wnioskiem do komisji dyscyplinarnej. Biorąc pod uwagę to, że każde z tych postępowań trwało od 1 do 2 miesięcy, zdarzało się, że bezpośrednio po sporządzeniu wniosku do komisji dyscyplinarnej w jednej sprawie, zabierałem się za następną. W prostych przypadkach komisja dyscyplinarna wydawała orzeczenie po jednej rozprawie. Jednak miałem też do czynienia z przypadkami, gdy postępowanie trwało kilka lat. W sumie wziąłem udział w kilkunastu rozprawach, zarówno na poziomie uczelnianej komisji dyscyplinarnej, jak i przed komisją dyscyplinarną Rady Głównej, a także przed Sądem Apelacyjnym.

Co można powiedzieć o funkcjonowaniu obowiązujących przepisów w sprawie orzecznictwa dyscyplinarnego?

Zacznijmy od tego, że przywołane przepisy odnoszą się wyłącznie do nauczycieli akademickich. W rozumieniu ustawy są to pracownicy naukowo−dydaktyczni, dydaktyczni, naukowi, a także dyplomowani bibliotekarze oraz dyplomowani pracownicy dokumentacji i informacji naukowej, zatrudnieni na podstawie mianowania albo umowy o pracę. Obowiązki nauczycieli akademickich wylicza ustawa; wiadomo więc, co oznacza uchybienie tym obowiązkom. Uchybieniem godności zawodu jest każde przestępstwo, a także naruszenie zasad akademickiego kodeksu etycznego obowiązującego w danej uczelni. Opracowanie takiego kodeksu dla Politechniki Wrocławskiej było moim pierwszym obowiązkiem jako rzecznika. W wyniku pracy Komisji ds. Akademickich, Etyki i Rozwoju Kadry Akademickiej wyłonił się dekalog zasad wzorowanych na inżynierskim kodeksie etycznym IEEE (Institute of Electrical and Electronic Engineers), przyjęty przez Senat Politechniki Wrocławskiej w lipcu 2003. Ustawa, kodeks karny, statut i akademicki kodeks etyczny uczelni dostarczają więc podstaw do oceny postępowania nauczycieli akademickich przez rzecznika dyscyplinarnego.

Wydaje mi się, że w tym miejscu powinniśmy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w ogóle należy się zajmować oceną postępowania nauczycieli akademickich. Chodziłoby mi przy tym o coś więcej niż odpowiedź w rodzaju: bo tak nakazuje ustawa. W czasie sprawowania funkcji rzecznika zazwyczaj spotykałem się w środowisku akademickim ze zrozumieniem potrzeby i sensu podejmowania działań dyscyplinarnych, miałem jednak także do czynienia z manifestacjami indyferentyzmu, bardzo pokrewnego niechęci do pisania krytycznych recenzji prac naukowych, w imię zachowania przyjaznych stosunków koleżeńsko−towarzyskich. Otóż, jestem najgłębiej przekonany, że aby zasłużyć na wysoką ocenę i zaufanie społeczne, środowisko akademickie musi dbać o eliminację postaw – a jeśli to konieczne, to także ludzi – niegodnych. Myślę, że wolność badań, jaką społeczeństwo obdarza środowisko akademickie, i zaufanie przejawiające się w powierzeniu mu kształcenia przyszłych pokoleń, nakładają na obdarowanych szczególne obowiązki. Po prostu noblesse oblige. Pamiętajmy, że ludzie nie zgodzą się powierzyć funduszy na badania oszustom, a kształcenia swoich dzieci sykofantom. Uważam, że dbałość o zachowanie standardów, swoista propaganda uczciwości i przyzwoitości, stanowią rację bytu środowiska akademickiego.

Wracając do praktyki działań dyscyplinarnych, chciałbym zwrócić szczególną uwagę na pewne zjawiska, które wzbudziły mój niepokój. Zjawiska te po części są skutkiem panujących obyczajów, a po części wynikają z praktyki stosowania istniejących przepisów.

Po pierwsze, zdarza się, że środowisko obraca się nie przeciw osobie, która popełniła przewinienie dyscyplinarne, ale przeciw temu, kto zwraca uwagę na nieprawidłowości albo nawet jest bezpośrednio pokrzywdzony w sprawie. Myślę, że tworzenie przychylnej atmosfery wokół działań na rzecz dobra wspólnego i uznanie dla osób spełniających swój etyczny obowiązek (na przykład tzw. whistleblowerów – bijących na alarm) jest nakazem akademickiego kodeksu etycznego.

Po drugie, w myśl obowiązujących przepisów dyscyplinarnych, obwinionemu przysługuje prawo do wyboru obrońcy. Z reguły jest to biegły w swojej sztuce zawodowy adwokat. Od początku sprawy dyscyplinarnej mamy więc do czynienia z nierównością stron: rzecznik dyscyplinarny, niebędący prawnikiem, staje naprzeciw zawodowego adwokata, a racje obu stron ocenia skład orzekający kompetentny w sprawach akademickich, ale nie w subtelnościach formalnoprawnych procedury karnej. Wszelako, nie o rzecznika tu chodzi. Bywa, że sposób zadawania przez obrońcę pytań świadkom wezwanym na rozprawę, w tym także osobom pokrzywdzonym, jest dla nich źródłem niezasłużonego stresu i frustracji. W rezultacie, po kilku latach toczenia się sprawy w różnych instancjach, osoba pokrzywdzona zadaje sobie pytanie: czy w ogóle warto było zgłaszać popełnienie przewinienia? Moim zdaniem, byłoby całkiem inaczej, gdyby obrońcą obwinionego był nauczyciel akademicki. Przedmiotem rozprawy stałoby się wtedy ustalenie stopnia naruszenia standardów akademickich, a dyskusja toczyłaby się między stronami uznającymi za nadrzędne wartości akademickie. Dużą i pozytywną rolę moderującą przebieg rozprawy dyscyplinarnej mogłaby także odegrać obecność na sali współpracowników i zwierzchników obwinionego i poszkodowanego: kierownika zakładu, dyrektora instytutu, dziekana, a nawet rektora. Zezwalają na to obowiązujące obecnie przepisy.

Po trzecie, w moim przekonaniu, w orzecznictwie dyscyplinarnym najistotniejsza jest nie dotkliwość kary, ale szybkość jej orzeczenia i nieuchronność. Dlatego sprawy dyscyplinarne toczące się latami uważam za absurdalne, a przepisy, które na to pozwalają, za wymagające pilnej zmiany. Należy do nich przepis zezwalający na odwołanie się od każdego orzeczenia uczelnianej komisji dyscyplinarnej do komisji przy Radzie Głównej, a następnie do Sądu Apelacyjnego w Warszawie – Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Dotyczy to nawet orzeczenia kary upomnienia. Łatwo sobie wyobrazić, że ten przepis może całkowicie sparaliżować orzecznictwo dyscyplinarne w sprawach nauczycieli akademickich! Po pierwsze, ze względu na różnicę w samym sposobie oceny przewinień dyscyplinarnych przez środowisko akademickie i przez sąd, po drugie, ze względu na liczbę spraw, jakie mogą trafić do sądu.

W czerwcu zeszłego roku, korzystając ze spotkania w salonie prof. Dudka z ówczesnym ministrem sprawiedliwości, prof. Z. Ćwiąkalskim, publicznie zwróciłem na to uwagę. Odniosłem wtedy wrażenie, że pan minister nie zainteresował się tym problemem, ani jako minister sprawiedliwości, ani jako nauczyciel akademicki, ani jako prawnik.

Co robić?

Podsumowując przedstawione spostrzeżenia, chciałbym sformułować trzy postulaty. Po pierwsze – chrońmy ludzi, którzy mają odwagę postępować etycznie. Po drugie – propagujmy w środowisku akademickim postawę uczciwości i przyzwoitości. Po trzecie – dążmy do takiej zmiany prawa, żeby eliminacja patologii z życia akademickiego była nieuchronna i skuteczna.

Mam także czwarty postulat, najdalej idący – przekażmy całe akademickie orzecznictwo dyscyplinarne nauczycielom akademickim. Wydaje mi się, że projektując formę tego orzecznictwa można by przywołać analogię do sądów cechowych. Jeżeli szewc oszukuje na materiale, podrabia buty uszyte przez kolegę, zawyża cenę, obraża klientów etc., zostaje osądzony przez starszyznę cechową i może być skazany na różne kary, w tym na wydalenie z zawodu. Gdyby posługiwać się tą analogią, obwiniony nauczyciel akademicki stawałby przed uczelnianą komisją dyscyplinarną złożoną z zacnych i doświadczonych członków społeczności danej uczelni, którzy osądzą jego postępowanie w odniesieniu do standardów w niej obowiązujących. Rolę obrońcy obwinionego przyjąłby na siebie jeden z członków społeczności. Wymierzone kary miałyby, na przykład, charakter upomnienia, nagany, zakazu posiadania uczniów (niepełnienia funkcji kierowniczych!), a w najcięższym przypadku pozbawienia prawa do pracy w danej uczelni (szanowny kolego, w naszym gronie nie aprobujemy twojego postępowania, cech szewców w X cię nie chce, ale być może znajdzie się dla ciebie miejsce w cechu cholewkarzy w Y) lub w ogóle w zawodzie nauczyciela akademickiego (szanowny kolego, twoje postępowanie rujnuje reputację naszego cechu, dlatego nigdzie nie ma u nas dla ciebie miejsca).

Aby zapobiec zmowie środowiska przeciwko konkretnej osobie, od uczelnianego orzeczenia dyscyplinarnego powinno być możliwe odwołanie do komisji przy Radzie Głównej, ale cała procedura pozostawałaby w gestii środowiska akademickiego. Skoro środowisko akademickie nie potrzebuje pomocy z zewnątrz, żeby oceniać swoich członków pod względem merytorycznym, dlaczego mielibyśmy kwestionować jego zdolność do samooceny pod względem etycznym? Czyż środowisko akademickie nie jest układem samoregulującym się?

Prof. dr hab. inż. Krzysztof Tchoń, specjalista automatyki i robotyki, pracuje w Instytucie Informatyki, Automatyki i Robotyki Politechniki Wrocławskiej.