Przedawnienia nie ma!

Marek Wroński


Sprawa nierzetelnej habilitacji prof. Mirosława Krajewskiego kilkakrotnie gościła na łamach „Forum Akademickiego” (Profesorska habilitacja, „FA” 12/2007, Będzie precedens?, „FA” 2/2008, Ocena merytoryczna, „FA” 10/2008, Śladami opisanych spraw, „FA” 4/2009), również w rubryce „Listy do redakcji” („FA” nr 2, 3, 5 i 10 z 2008 r.).

W skrócie chciałbym przypomnieć, że habilitacji Powstanie styczniowe między Skrwą a Drwęcą (Włocławek 1994), obronionej w czerwcu 1995 r., Komisja Rady Wydziału Nauk Historycznych UMK w Toruniu pod przewodnictwem prof. Szczepana Wierzchosławskiego, w Sprawozdaniu datowanym na 28 grudnia 2007 r. zarzuciła, że „znaczna część jej tekstu jest odtworzeniem tekstu, w wielu miejscach dosłownym” z publikacji nieżyjącego ks. Czesława Lissowskiego Powstanie styczniowe w ziemi dobrzyńskiej (Płock 1938). Zdaniem Komisji, „bardzo znaczna część przywoływanej przez Krajewskiego bazy źródłowej wykorzystana została przez niego pośrednio i wtórnie. Tekst Krajewskiego zawiera także błędy merytoryczne, logiczne, pomyłki wynikające z niedostatku rzetelności badawczej bądź niedomagań warsztatu historyka”. Komisja finalnie stwierdziła, że „Przedstawione przez nas liczne przykłady wykorzystania treści monografii Cz. Lissowskiego Powstanie styczniowe w ziemi dobrzyńskiej, której tekst w szerokim zakresie stanowi podstawę zawartości rozprawy habilitacyjnej Krajewskiego, wykorzystywanie tekstów publikacji innych autorów, wielokrotne powoływanie się na źródła zniszczone w czasie II wojny światowej, które przebadał i przytoczył w swej pracy Lissowski jako podstawę źródłową pracy, upoważniają do stwierdzenia, że rozprawa Mirosława Krajewskiego nie zasługuje na miano opracowania samodzielnego”.

Na tej podstawie Prezydium Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów w końcu maja 2008 z urzędu wznowiło zamknięty od 13 lat przewód habilitacyjny.

NOWA KOMISJA HABILITACYJNA

Nowy dziekan, dr hab. Jacek Gzella, który objął urząd 1 września 2008, aż do maja br. nie umieścił sprawy wznowienia habilitacji w porządku obrad Rady Wydziału. Wdał się natomiast w korespondencyjną polemikę z CK, kwestionując decyzję wznowienia (sic!). Dopiero po zagrożeniu zawieszeniem lub cofnięciem uprawnień wydziałowi, sprawa habilitacji trafiła na majowe posiedzenie RW, gdzie powołano Komisję Habilitacyjną pod kierownictwem prof. dr. hab. Jacka Wijaczka.

Jak wynika z komunikatu rzecznika prasowego uczelni, dr. Marcina Czyżniewskiego, 16 czerwca 2009, na kolejnej Radzie Wydziału Komisja ta przedstawiła wyniki swojej pracy, której celem była „ocena dorobku naukowego M. Krajewskiego, będąca podstawą do ubiegania się o wszczęcie postępowania o nadanie stopnia dr. habilitowanego”. Dalej komunikat dosłownie mówi: „Komisja stwierdziła, że:

1. Książka M. Krajewskiego Powstanie styczniowe między Skrwą a Drwęcą (Włocławek 1994), będąca podstawą wniosku o wszczęcie postępowania, nie jest pracą samodzielną i oryginalną. Co do konstrukcji i treści oparta jest przede wszystkim na książce Czesława Lissowskiego Powstanie styczniowe w ziemi dobrzyńskiej (Płock 1938), a skala zapożyczeń znacząco przekracza dobre obyczaje przyjęte w środowisku naukowym.

2. M. Krajewski dopuścił się oszustwa naukowego w ten sposób, że w swojej książce wielokrotnie powoływał się na źródła archiwalne, do których rzekomo dotarł, a z których z całą pewnością nie korzystał. Komisja zwróciła uwagę m.in. na przywoływanie źródeł, które w czasie II wojny światowej zostały zniszczone lub wywiezione z kraju. Według Komisji, autor korzystał ze źródeł opublikowanych w książce Cz. Lissowskiego, jednak bez powołania się na nią.

W związku z powyższym Komisja zaproponowała Radzie przyjęcie uchwały o nieotwieraniu przewodu habilitacyjnego Mirosławowi Krajewskiemu. Rada Wydziału przyjęła ten wniosek w głosowaniu tajnym. Uchwała Rady Wydziału nie rodzi żadnych skutków faktycznych – w związku z przedawnieniem nie można anulować decyzji z 1995 r. o nadaniu M. Krajewskiemu stopnia doktora habilitowanego. Z punktu widzenia Uniwersytetu Mikołaja Kopernika sprawa habilitacji prof. Krajewskiego, zdaniem Komisji otrzymanej niezasłużenie, została zamknięta.”

BŁĄD KOMISJI

Niestety, sprawa nierzetelnej habilitacji prof. Krajewskiego nie jest zamknięta, bowiem dziekan Jacek Gzella, Komisja Habilitacyjna oraz Rada Wydziału popełnili kardynalny błąd formalny, wynikający z niezrozumienia prawnego znaczenia decyzji o wznowieniu przewodu habilitacyjnego. Zarysowałem to pokrótce w wywiadzie prasowym (dziennik „Nowości” w Toruniu z 22 czerwca 2009).

Otóż decyzja o wznowieniu przewodu habilitacyjnego nie polega na automatycznym „odebraniu” stopnia, co by spowodowało konieczność ponownego ubiegania się o otworzenie całej procedury od zera. Wznowienie stanowi, że uprzednio prawomocnie zamknięty przewód (zakończony nadaniem stopnia) jest ponownie otwarty, co oznacza, że habilitant przechodzi od nowa tylko proces dopuszczenia do kolokwium habilitacyjnego. Powoduje to, że Komisja Habilitacyjna nie ma prawa oceniać jego habilitacji, a jej rola ewentualnie polega w pierwszym etapie na wskazaniu Radzie Wydziału nazwisk dwóch recenzentów, których RW powołuje w celu oceny dorobku naukowego oraz oceny pracy habilitacyjnej – oczywiście w świetle dzisiaj znanych faktów, czyli Sprawozdania Komisji prof. Szczepana Wierzchosławskiego z grudnia 2007 r. Dalszych dwóch recenzentów powołuje Centralna Komisja, bowiem, jak kilkakrotnie już w swoich ostatnich wyrokach podkreślały WSA i NSA w Warszawie (które m.in. kontrolują decyzje Centralnej Komisji pod względem zgodności z prawem, kiedy osoba niezadowolona odwoła się do sądu administracyjnego), przebieg postępowania po wznowieniu decyzji odbywa się na podstawie aktualnych przepisów prawa, a nie obowiązujących wtedy, gdy przewód był otwierany i zamykany.

Dopiero po wpłynięciu do dziekana czterech recenzji Komisja Habilitacyjna sporządza sprawozdanie z ich wniosków i na kolejnej Radzie Wydziału odbywa się tajne głosowanie nad dopuszczeniem habilitanta do kolokwium habilitacyjnego. Jeśli Rada Wydziału nie dopuści prof. Krajewskiego – na podstawie negatywnych recenzji – do kolokwium habilitacyjnego, to habilitacja upada, co formalnie prowadzi do cofnięcia stopnia. Od negatywnej decyzji RW prof. Krajewski będzie mógł się odwołać do Prezydium CK, a w razie odrzucenia jego odwołania przez CK – do WSA w Warszawie, a później w wyniku kasacji – do NSA.

Tymczasem Rada Wydziału swoją decyzją nie otworzyła prof. Krajewskiemu przewodu habilitacyjnego, co jest naruszeniem przepisów. Sytuacja wygląda dziś w ten sposób, że obecna (wadliwa) uchwała Rady Wydziału powinna zostać uchylona w Warszawie we wrześniu 2009, kiedy po wakacjach zbierze się Prezydium CK, a do jej biura wpłynie pismo dziekana ze sprawozdaniem z podjętych kroków prawnych. Sprawa ponownie wtedy wróci do Torunia i powinna być poprowadzona w sposób, jaki opisałem powyżej, tak aby doprowadzić do kontroli sądowo−administracyjnej tego precedensowego przypadku. A dlaczego, to tłumaczę poniżej.

PRZEDAWNIENIA NIE MA!

Chciałbym publicznie zakwestionować opinię wyrażoną w uchwale Prezydium CK z 22 grudnia 2008, gdzie stwierdzono, że „po konsultacjach z przedstawicielami nauk prawnych z Sekcji Nauk Humanistycznych i Społecznych, uznano, że możliwość uchylenia uchwał o nadaniu stopnia lub przedstawienia do tytułu profesora w wyniku wznowienia postępowania, ograniczona jest do okresu 10 lat, który upłynął od daty uchwały o nadaniu stopnia lub tytułu do daty ewentualnej uchwały w sprawie utrzymania w mocy lub uchylenia uchwały o nadaniu stopnia lub przedstawienia do tytułu profesora. Jest to konsekwencją uznania, że przepisy kodeksu postępowania administracyjnego, ograniczające czas, w którym można uchylić decyzję administracyjną w wyniku wznowienia postępowania, odnoszą się także do postępowań wznowionych z przesłanek wymienionych w art. 29 ust. 2 ustawy z dn. 14 marca 2003 o stopniach naukowych i tytule naukowym (DzU nr 65, poz. 595 z późniejszymi zmianami w DzU nr 164, poz. 1365), który należy traktować jako rozszerzenie katalogu przesłanek do wznowienia, wymienionych w odpowiednich przepisach KPA”.

Trzy miesiące temu (8 kwietnia) zapadł w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym wyrok (sygn. I SA/Wa 986/08), gdzie w uzasadnieniu sprawy z powództwa Sławomira Owczarskiego (byłego rektora Wyższej Szkoły Kupieckiej w Łodzi, któremu z powodu plagiatu odebrano doktorat) przeciwko Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, sąd stwierdził: „W pierwszej kolejności należy odnieść się do zarzutu przedawnienia wznowienia postępowania, tj. uchylenia uchwały z 2001 r. o nadaniu skarżącemu stopnia doktora mimo upływu 5 lat od dnia doręczenia tej uchwały stronie. W ocenie składu orzekającego w niniejszej sprawie przepis art. 146 § 1 KPA, w zakresie, w jakim przewiduje 5−letni termin przedawnienia, nie ma w niniejszej sprawie „odpowiedniego” zastosowania na podstawie art. 29 ust. 1 ustawy. Sąd zauważa, że przepis art. 146 § 1 KPA odnosi się do podstaw wznowienia określonych w art. 145 § 1 i art. 145a KPA. Przepis ten przewiduje dwa terminy przedawnienia (termin 5− i 10−letni), w zależności od konkretnej kodeksowej przesłanki wznowieniowej. Tymczasem ustawodawca w przepisie art. 29 ust. 2 ustawy wprowadził nową, samodzielną przesłankę wznowienia o charakterze szczególnym. Przesłanka ta w sprawie o nadanie stopnia naukowego ma pierwszeństwo przed przesłankami wymienionymi w art. 145 § 1 KPA. W tego rodzaju sprawach nie stosuje się przesłanek terminu, w tym terminu przedawnienia z art. 146 § 1 KPA (por. wyrok NSA z dnia 8 stycznia 2008 r., sygn. akt I OSK 1590/07, niepublikowany). Nie można się zgodzić ze skarżącym, że podstawa wznowienia z art. 29 ust. 2 ustawy jest odpowiednikiem podstawy wznowienia z art. 145 § 1 pkt 5 KPA. Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z dnia 3 stycznia 2007 r., sygn. akt I OSK 1537/06 (niepublikowany) podniósł bowiem, że praca naukowa mająca znamiona przestępstwa z art. 115 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, poza odrębnym przypadkiem z art. 29 ust. 2 ustawy, może być różnie kwalifikowana, w zależności od znaczenia, jakie nadaje jej organ wznowieniowy. Plagiat może bowiem stanowić podstawę z art. 145 § 1 pkt 2 (przestępstwo), art. 145 § 1 pkt 1 (fałszywy dowód) lub z art. 145 § 1 pkt 5 KPA (nowy, istotny dla sprawy i nieznany organowi dowód przed wydaniem decyzji). Sąd skargę p. Owczarskiego odrzucił”.

Powyższe uzasadnienie WSA, moim zdaniem, nakłada na Centralną Komisję obowiązek zmiany zajętego uprzednio stanowiska i dochowania tzw. staranności prawnej, czyli dopilnowania, aby uchwała jakiejkolwiek rady wydziału, uznająca we wznowionym przewodzie, iż stopień naukowy został uzyskany niesamodzielnie bądź z naruszeniem dobrych obyczajów naukowych, mogła wejść w obieg prawny i być przez stronę ewentualnie zaskarżona w postępowaniu sądowo−administracyjnym. Mimo mojego szacunku dla Prezydium CK, opinia wyrażona w uchwale z 22 grudnia 2008 oparta jest „na konsultacjach”, a nie na formalnych opiniach prawnych prawników spoza Centralnej Komisji. Jest to przykład tzw. prawa powielaczowego, a przecież każdy prawnik wie, że prawo jest w praktyce kształtowane wyrokami sądowymi.

Sprawa habilitacji prof. Krajewskiego została wznowiona z art. 29 ust. 2 i 3 ustawy z 14 marca 2003, stąd jest duże prawdopodobieństwo, że WSA, a potem NSA stwierdzą, iż nie obowiązuje tutaj 10−letnie przedawnienie, wynikające z art. 145 KPA.

Sprawa ta ma tak duże znaczenie dla rzetelności w nauce polskiej, że gorąco apeluję zarówno do dziekana Jacka Gzelli, jak też członków Rady Wydziału Nauk Historycznych UMK i Prezydium Centralnej Komisji, aby swoim działaniem i decyzjami doprowadzili do wydania przez Sąd Administracyjny precedensowego wyroku w sprawie zaistnienia lub braku przedawnienia nierzetelnego przewodu habilitacyjnego.

DYSCYPLINARNE DZIAŁANIA POZORNE

Kiedy 14 maja 2007 r. w „Dużym Formacie”, ogólnopolskim dodatku „Gazety Wyborczej”, ukazał się obszerny artykuł Piotra Głuchowskiego i Marcina Kowalskiego Profesor wpadł na źródłach, gdzie zarzucono oszustwo naukowe Mirosławowi Krajewskiemu, profesorowi zwyczajnemu Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, jego rektor Józef Kubik jeszcze tego samego dnia polecił rzecznikowi dyscyplinarnemu, prof. Krystynie Marzec−Holce, wszczęcie postępowania wyjaśniającego. Niestety, po ponad 2 latach wyjaśniana sprawa stoi w tym samym miejscu.

Prof. Marzec−Holka, która jest cenionym pedagogiem, już tydzień później wystąpiła z pismem do dyrektora Instytutu Historii UKW, dr. hab. Zdzisława Biegańskiego, o opinię na temat zarzutów wysuniętych wobec prof. Krajewskiego. Po 6 tygodniach dyrektor odpowiedział, że Rada Instytutu Historii nie określiła swojego stanowiska w sprawie zarzutów, a on osobiście uważa, że byłoby to pochopne. Zarzuty są związane z różnymi dyskusjami i sporami personalnymi w środowisku włocławskim. Co więcej, książka Cz. Lissowskiego, „rzekomo wykorzystana bezpośrednio do opracowania fragmentów dysertacji habilitacyjnej prof. Krajewskiego, jest niewielką publikacją, napisaną według przestarzałych zasad z bardzo ograniczonym aparatem naukowym.” Stąd, zdaniem prof. Biegańskiego, trudno uznać, aby mogła stanowić podstawę do przeprowadzenia przewodu habilitacyjnego. Ponieważ w UMK powołano komisję do oceny zarzutów, to do czasu zakończenia jej prac należy zawiesić postępowanie wyjaśniające, bowiem przede wszystkim do UMK należy ewentualne wyjaśnienie zarzutów. I dyscyplinarne postępowanie wyjaśniające zawieszono.

Kiedy w lutym 2008 Komisja prof. Wierzchosławskiego złożyła sprawozdanie przed Radą Wydziału Nauk Historycznych, prof. Marzec−Holka wystąpiła do ówczesnego rektora UMK, Andrzeja Jamiołkowskiego, o udostępnienie tego dokumentu do celów postępowania dyscyplinarnego. Rektor odmówił, mimo że na podstawie przepisów rzecznik dyscyplinarny w swoich obowiązkach posługuje się przepisami kodeksu postępowania karnego – i ma podobne prawa jak prokurator. Szkoda, że wówczas władze uniwersytetu w Bydgoszczy (pod pismem był też podpisany prorektor ds. nauki, prof. Janusz Ostoja−Zagórski) nie złożyły skargi sądowo−administracyjnej.

Sprawozdanie Komisji Wydziałowej Uniwersytet Kazimierza Wielkiego otrzymał w lipcu 2008 ode mnie, a po raz drugi wczesną jesienią od nowego rektora UMK, prof. Andrzeja Radzimińskiego, który 1 września 2008 objął tę funkcję. Od tego czasu nic praktycznie się nie zdarzyło, mimo że dokument ten jest ekspertyzą specjalistyczną, która dokładnie ukazuje liczne zapożyczenia, których dokonał habilitant i ostanie się jako dowód w każdym postępowaniu karno−sądowym.

Rzecznik dyscyplinarny ma prawny obowiązek w ciągu najdalej 6 miesięcy zakończyć postępowanie poprzez złożenie wniosku dyscyplinarnego do Komisji Dyscyplinarnej. W powyższym przypadku mija prawie rok, od kiedy prof. Krystyna Marzec−Holka ma wszelkie dokumenty pozwalające jej z czystym sumieniem zakończyć postępowanie wyjaśniające.

Jestem zdziwiony, że Pani Profesor zdecydowała się nadwerężyć swój dotychczasowy prestiż poprzez zwlekanie z wnioskiem dyscyplinarnym. Przygląda się temu cała akademicka Bydgoszcz i nie tylko. Proszę umorzyć postępowanie wyjaśniające, jeśli Pani Profesor nabrała przekonania, że prof. Krajewski jest niewinny i niesłusznie oskarżony przez „Gazetę Wyborczą” albo złożyć na ręce przewodniczącego Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej wniosek dyscyplinarny o ukaranie.

Tymczasem 18 czerwca br. rektor Józef Kubik powołał 5−osobową Komisję Rektorską, która ma rozpatrzyć prawdziwość zarzutów wobec prof. Krajewskiego. Zebranie Komisji poprowadził prorektor ds. nauki prof. Janusz Ostoja−Zagórski, a w jej skład weszli: dr hab. Krzysztof Kalka z Instytutu Filozofii i Socjologii, który pełni aktualnie funkcję wiceprzewodniczącego Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej, dr Zbigniew Bukowski – prawnik i działacz samorządowy, prof. dr hab. Włodzimierz Jastrzębski, prof. dr hab. Kazimierz Dopierała oraz dr hab. Zdzisław Biegański – wszyscy trzej z Instytutu Historii.

Jak podkreślił w wypowiedzi dla „GW” rzecznik prasowy uczelni: „Sami musimy wnikliwie zbadać sprawę”. Wobec wszystkiego, co napisałem powyżej mam nadzieję, że nie będziemy musieli czekać kolejnych miesięcy na zakończenie tej precedensowej sprawy, a Uniwersytet Kazimierza Wielkiego stanie na wysokości zadania.

ZARZUTY W LUBLINIE

W połowie maja br. na ręce dziekana Wydziału Politologii UMCS w Lublinie wpłynęła skarga dr. Pawła Frankowskiego, adiunkta Zakładu Stosunków Międzynarodowych (kierownik: dr hab. Marek Pietraś, prof. UMCS), że przewidziany w ciągu 10 dni do obrony doktorat mgr. Piotra Natkańskiego Unilateralizm w polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych na przełomie XX i XXI wieku (promotor: dr hab. Marek Pietraś, UMCS; recenzenci: prof. dr hab. Andrzej Mania, UJ, prof. dr hab. Andrzej Czarnocki, UMCS) opiera się na znacznych przejęciach z jego pracy doktorskiej obronionej w 2005 r. Dysertacja ta, Hegemonia Stanów Zjednoczonych Ameryki w warunkach turbulencji, została opublikowana w 2006 przez Wydawnictwo Adam Marszałek w Toruniu. Promotorem był dr hab. Marek Pietraś, recenzentami zaś prof. Andrzej Czarnocki i prof. dr hab. Teresa Łoś−Nowak (UWr.). Pismu towarzyszyła lista kilkudziesięciu stron, które zostały przepisane. Sytuację komplikuje fakt, że promotor obydwu prac jest bezpośrednim przełożonym zarówno skarżącego się o „rabunek intelektualny”, jak i podwójnego recenzenta, prof. Czarnockiego.

Dziekan, prof. dr hab. Grzegorz Janusz, wstrzymał publiczną obronę oraz powołał 6−osobową komisję pod przewodnictwem prof. Włodzimierza Micha (przewodniczący), w skład której weszli: prof. Edward Olszewski, prof. Jan Jachymek, prof. Henryk Chałupczak, prof. Jan Paweł Hudzik oraz prof. Marek Żmigrodzki. Ma ona ocenić zarzuty.

Powyższa sprawa nie jest pierwszą, kiedy promotor „nie zauważa”, że dysertacja, którą nadzoruje, przenosi kilkadziesiąt stron z innego doktoratu, nadzorowanego parę lat wcześniej.

Jak to możliwe, aby na recenzenta powoływać podwładnego promotora i osobę, której główne zainteresowania naukowe to problematyka rosyjska. To ewidentny konflikt interesów!

Przy okazji publicznie chciałbym zaapelować do dziekana Wydziału Politologii, prof. Janusza, aby przeniósł dr. Frankowskiego do innego zakładu, bo po skardze na własnego kierownika stosunki w Zakładzie Stosunków Międzynarodowych zapewne zostały zerwane...

W interesie każdej dobrej uczelni jest ochrona osób, które mają odwagę osobistą wystąpić w obronie gwałconych praw i łamanych dobrych obyczajów naukowych, stąd wierzę, iż rektor UMCS, prof. dr hab. Andrzej Dąbrowski, własnym okiem będzie śledził tę sprawę.

Czytelnikom „Archiwum” życzę przyjemnych wakacji!

Marekwro@gmail.com