Czy Kopernik wiedział?

Tadeusz Juliszewski


Pani Profesor Małgorzata Jaros wraz z Panem Profesorem Stanisławem Pabisem przedstawili swoje przemyślenia o obecnej klasyfikacji nauk (O klasyfikacji nauk, „FA” 2/2009), formułując konkluzję, iż dyscyplina naukowa inżynieria rolnicza – ich zdaniem – powinna zostać przeniesiona do dziedziny nauk technicznych (a nie pozostawać w dziedzinie nauk rolniczych, jak do tej pory). Artykuł ten wywołał ożywioną dyskusję w środowisku akademickim – zwłaszcza wśród naukowców aktywnych od lat w tej dyscyplinie naukowej, tj. inżynierii rolniczej. Opinie (jak to zwykle w środowisku akademickim) są podzielone. Należę do grupy osób, które nie podzielają wielu poglądów wyrażanych przez Autorów artykułu, a w szczególności przekonania, że „przyporządkowanie inżynierii rolniczej do nauk rolniczych nie stymuluje wzrostu jej ogólnego poziomu naukowego ani rozwoju wiedzy inżynierskiej”. Uważam także za nieuzasadnione twierdzenie, że inżynieria rolnicza „nie korzysta twórczo z wiedzy i metod nauk rolniczych ani nie ma możliwości tworzenia wiedzy w ich zakresie”. Jest jeszcze kilka innych sformułowań, które – według mojej wiedzy i przemyśleń – są nieuzasadnione (np. że osiągnięcia naukowe uzyskane w inżynierii rolniczej – za pomocą metod nauk technicznych – „nie bywają przydatne naukom rolniczym i nie przyczyniają się do ich rozwoju”, bądź że „inżynieria rolnicza jako dyscyplina nauk rolniczych nie jest tym naukom potrzebna”).

W ogóle treść artykułu w wielu miejscach sformułowana jest w sposób o tyle kategoryczny, o ile nieprzekonywający. Spróbuję dalej uzasadnić tę opinię, pomijając aluzyjne sformułowania przyporządkowania struktur nauki „osobistym interesom grup lub pojedynczych osób hamującym rozwój nauki ze szkodą dla społeczeństwa”. Kto ma odwagę i pewność swoich racji, mówi bez ogródek… Dodam jedynie, że Autorzy artykułu – moi dobrzy znajomi i, ośmielę się nawet tak określić: koledzy – niemal całą karierę naukową związali z inżynierią rolniczą, tu osiągnęli sukcesy i do tej pory takich poglądów nie formułowali (nawet od lat będący na emeryturze prof. Stanisław Pabis). Było i jest wiele okazji w naszym środowisku – konferencje naukowe, sympozja oraz inne spotkania ogólnopolskie i międzynarodowe – gdzie wątpliwości i sugestie można prezentować, Autorzy do tej pory tego nie uczynili. Oczywiście nie mam na myśli wskazywania Autorom miejsca dyskusji o reorganizacji struktury organizacyjnej nauki, lecz niepisaną zasadę, iż publiczna prezentacja istotnych zmian – w tym przypadku przeniesienie dyscypliny naukowej do innej dziedziny – powinna być poprzedzona dyskusją ogólnośrodowiskową, choćby dla poznania opinii innych osób.

Przemieszczanie szuflad

Mój pogląd na to, iż klasyfikacja nauk ma wpływ na rozwój nauki jest dalece wątpiący. Formułuję to, nieco metaforycznie, tytułem tego artykułu. Czy gdyby w czasach Kopernika funkcjonował – co tu dużo mówić – administracyjny podział na dziedziny, dyscypliny i specjalności naukowe, to powstałoby De revolutionibus orbium coelestium? Jak wiadomo, chodziło wówczas nie tylko o astronomię, ale i teologię… Czy współcześni fizycy, zajmujący się badaniami cząstek elementarnych, wykorzystujący do tego wyszukane metody analizy matematyczno−statystycznej wyników uzyskanych w CERN, są fizykami czy matematykami? Czy agrofizyk badając właściwości różnych odmian ziemniaków jest rolnikiem czy fizykiem? Dlaczego dodano przedrostek agro, skoro należało – być może – badania z zakresu reologicznych właściwości surowców pochodzenia biologicznego zlokalizować w jednym z instytutów fizyki? Czy powołanie Instytutu Agrofizyki oznacza pomyłkę? Oczywiście nie – każdy, kto zna dorobek naukowy tej lubelskiej jednostki naukowej, wie o tym doskonale. Idąc śladem rozumowania Autorów, można dojść do przeświadczenia, że gdyby zobaczyli techniczne wyposażenie szpitalnej sali operacyjnej, to medycynę także przenosiliby do nauk technicznych…

Jestem przekonany, że o naukowym sukcesie (bądź porażce) decyduje kompetentne stosowanie metody naukowej, a nie przyporządkowanie autora badań do danej „szuflady” w strukturze nauki. Jeśli osiągnięcie naukowe uzyskuje pozytywne recenzje obiektywnych recenzentów, to i dla autora, i dla samego osiągnięcia jest to bez znaczenia, czy administracyjnie potwierdzi się to pisanym dokumentem kwalifikującym ich – autora i osiągnięcie – do danej dziedziny czy dyscypliny. Na ogół nie ma to tym bardziej znaczenia, gdyż osiągnięcie naukowe – doktorat, habilitacja, profesura – nie są przypadkowe, są świadomie dokonanym wyborem kandydata na drodze tzw. rozwoju naukowego. Przynależność pracowników naukowych do określonej dziedziny wiedzy jest uzasadniona – oczywiście – ich zawodowym przygotowaniem, dorobkiem naukowym i wiedzą, ale to nie wynika z decyzji administracyjnej, lecz ze świadomego wyboru, gdzieś na początku kariery naukowej. Czy Autorzy artykułu, z którymi polemizuję, nie zdawali sobie sprawy – przez dziesięciolecia – że ich osiągnięcia naukowe mieszczą się w inżynierii rolniczej (w dziedzinie nauk rolniczych)? Oczywiście wiedzieli o tym, dlatego ich poglądy o rozwoju nauki poprzez przemieszczanie „szuflad” (czytaj: dyscyplin naukowych) w strukturze nauki uważam nie tylko za niezrozumiałe, uważam takie poglądy za naiwne, w nieco odmiennym znaczeniu określane w innym języku jako wishfull thinking.

Oto kilka przykładów wskazujących jednoznacznie, że przede wszystkim osiągnięcia nauk rolniczych, a nie technicznych, przyczyniły się do rozwoju inżynierii rolniczej i – w układzie zwrotnym – do rozwoju nauk rolniczych.

Badania zasobności gleby, ilości chlorofilu w liściach, plonowania roślin itp. w systemach tzw. rolnictwa precyzyjnego – niemal w całości funkcjonującego w systemach techniczno−informacyjnych – są oparte na metodach nauk rolniczych i bez tych metod rozwój systemów wykorzystujących technikę satelitarną (GPS) byłby w ogóle (i w szczegółach) niemożliwy.

Badania stopnia pokrycia preparatami chemicznymi liści roślin uprawnych, a przede wszystkim reakcji roślin na działanie herbicydów, insektycydów itp., tj. stosowanie metod z dziedziny nauk rolniczych, przyczyniły się do rozwoju konstrukcji opryskiwaczy i techniki opryskiwania.

Badania zachowania się zwierząt w pomieszczeniach inwentarskich spowodowały istotne zmiany w konstrukcji tych pomieszczeń i stanowisk dla zwierząt (do uzyskania tzw. animal welfare).

Przykłady te można mnożyć – uważam zatem za gołosłowne twierdzenie, że relacje pomiędzy naukami rolniczymi a inżynierią rolniczą nie stwarzają możliwości tworzenia wiedzy rolniczej ani że inżynieria rolnicza nie korzysta twórczo z wiedzy i metod nauk rolniczych.

Porozumienie ponad szufladami

Wydaje mi się, że podstawowa przyczyna wywołanej polemiki tkwi w pomijaniu tego, że inżynieria rolnicza jest interdyscyplinarną dziedziną nauki. Oczywiście korzysta – właśnie dlatego, że jest interdyscyplinarna – z osiągnięć różnych dziedzin i dyscyplin. Podręczniki inżynierii rolniczej (por. 6−tomowy CIGR Handbook of Agricultural Engineering) określają zakres działalności inżynierii rolniczej w procesach produkcyjnych i przetwórczych symbolem 7f: food, feed, fertlizer, feedstocks, fuels, fibers, fine chemistry. Jest więc oczywiste, że przygotowanie zawodowe inżynierów rolnictwa w ośrodkach uniwersyteckich powinno łączyć wiedzę z wielu dyscyplin. Uczestnictwo w pracach międzynarodowych organizacji inżynierii rolniczej (CIGR – Commission Internationale du Genie Rural, CIOSTA – Commission Internationale de l’Organisation du Travail en Agriculture) przekonuje mnie o tym prawie od 30 lat. Może właśnie w tym tkwi źródło sukcesów inżynierii rolniczej, że tworzą ją rolnicy, technicy, ekonomiści, matematycy, fizycy itd., bez spierania się – jak do tej pory – o to, czy umieścić ich w tej, czy tamtej „szufladzie” struktury nauki.

Od lat uczestniczę w pracach Komitetu Ergonomii przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk, ergonomia (i ergonomiści) takiego szczęścia nie miała (i nie ma nadal). Spory, gdzie zakwalifikować także tę interdyscyplinarną wiedzę – do jakiej dziedziny, do jakiej dyscypliny – trwają przynajmniej od 30 lat. Jak dotąd spór jest jałowy. Nie ma studiów z zakresu ergonomii, nie ma możliwości awansu naukowego adeptów ergonomii. Podejmowane ostatnio przez Prezydium Komitetu Ergonomii próby utworzenia międzyuczelnianego kierunku studiów o nazwie „ergonomia i bezpieczeństwo pracy” są nieskuteczne. Niewątpliwie potrzebny – praktycznie i naukowo – obszar wiedzy ulega atrofii (jeśli chodzi o kadrę naukową), bo nie ma rozstrzygnięcia, do której „szuflady” ergonomię włożyć.

Interdyscyplinarność nie jest tylko cechą ergonomii i inżynierii rolniczej – jest właściwością wielu dyscyplin naukowych i – jak uważam – jest to czynnik sprzyjający rozwojowi nauki, a nie prowadzący do jej regresu. Postulat tworzenia autonomicznych systemów wiedzy naukowej – jak sugerują Autorzy artykułu – brzmi frazeologicznie zgrabnie, lecz dla współczesnej nauki wydaje się nie mieć znaczenia i uzasadnienia.

Chcę wspomnieć jeszcze o sprawie marginalnej, lecz dla niektórych osób – chyba ze względów ambicjonalnych? – istotnej. Otóż określenie „rolnictwo” dotyczy czegoś jakby mniej ważnego, bez znaczenia (może nawet wstydliwego?). Znany, błędny stereotyp: krowa, żyto, gnojowica… Natomiast „technika”, wiadomo: loty kosmiczne, elektrownie jądrowe, technologie informacyjne itd. Chyba spotkałem równie wielu dyletantów „rolników”, jak i „techników” i równie wielu wybitnych naukowców w obydwóch tych dziedzinach. Mam wrażenie, że niekiedy poczucie mniejszej wartości, ukrywana niewiedza – a może i inne przyczyny? – powodują, że „rolnik” chciałby być „technikiem”, a „technik” uważa się za kogoś wartościowszego niż „rolnik”. Gdzieś jest tu pole do działania i wyjaśnień psychologów (socjologów?), gdyby podzielali moje poglądy. Powyższa uwaga nie ma żadnego związku z Autorami artykułu, z którymi polemizuję, artykułuję jedynie swoje podejrzenia o przyczyny niedoceniania znaczenia nauk rolniczych i przeceniania znaczenia innych nauk.

Na zakończenie uwaga dość ważna, niestety z administracyjnego punktu widzenia (nie naukowego). Przesunięcie inżynierii rolniczej z dziedziny nauk rolniczych do dziedziny nauk technicznych spowoduje wieloletni regres w awansie naukowym osób, które od lat tu prowadzą badania naukowe i tu planują swój awans. Jak wiadomo bowiem, uprawnienia rady wydziału do nadawania stopni naukowych określają administracyjne przepisy o liczbie samodzielnych pracowników nauki w danej dziedzinie; obecne uprawnienia w większości przypadków uzasadnione są kadrą samodzielnych pracowników w dziedzinie nauk rolniczych, nie technicznych. Sprawa jakby drugorzędna, ale dla rozwoju nauki w ogóle jednak pierwszorzędna…

Powyższe uwagi są polemiką z poglądami pp. prof. M. Jaros i S. Pabisa na zmiany w systemie klasyfikacji nauk. Starałem się wykazać, że Autorzy uzasadnili swoje racje nieprzekonywająco – według mojego rozeznania podobnie myśli wielu przedstawicieli inżynierii rolniczej w ośrodkach uniwersyteckich i instytutowych. W istocie mój punkt widzenia dotyczy jednak problemu znacznie szerszego: co należy zmienić, by nadawać nowe impulsy badaniom naukowym w danej dziedzinie czy dyscyplinie? Uważam, że zmiany w systemie klasyfikacji nauk są tu zbędne, niezbędne są natomiast zmiany w systemie określonym obecną ustawą o szkolnictwie wyższym (dwuetatowość, archaiczny system egzekwowania czasu pracy przeznaczanego na dydaktykę, badania naukowe i wdrożenia itp.), ale to już sprawa, o której napiszę przy innej okazji.

Dr hab. inż. Tadeusz Juliszewski, specjalista w dziedzinie ergonomii w technice rolniczej i mechanizacji rolnictwa, pracuje w Katedrze Eksploatacji Maszyn, Ergonomii i Podstaw Rolnictwa na Wydziale Inżynierii Produkcji i Energetyki Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.