Trzy małpy i miażdżenie jąder

Henryk Hollender


Obejrzyjmy czwarty tom cennego wydawnictwa „Atlas przestępczości w Polsce” (red. A. Siemaszko, Oficyna Naukowa, Warszawa 2009). Okładkę zdobi wyrazista ilustracja, przedstawiająca sceny tortur i egzekucji. Widzimy tu m.in. wieszanie, oślepianie, miażdżenie jąder, rozcinanie klatki piersiowej, ścinanie, odrąbywanie złodziejskiej ręki... Jest to drzeworyt zaczerpnięty z pracy Ulricha Tenglera „Laienspiegel” (Moguncja 1508), dzięki uprzejmości administratora strony... (tu adres serwisu krajoznawczego oToruniu.net).

Co ma konkretnie ta ilustracja do zjawisk opisywanych w „Atlasie”, nie wiadomo. Jak się zdaje, dały tu o sobie znać odległe skojarzenia redaktora lub grafika, którzy – mniemając, że przestępczość to przestępcy, przestępcy to kara, a kara to egzekucja – nie odmówili sobie przyjemności reprodukcji przezabawnej ilustracji, znalezionej w Internecie. Decyzja godna ubolewania w sensie estetycznym, merytorycznym i moralnym, zła wizytówka wydawcy i instytucji sprawczej – Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości.

Ale to dopiero początek. Ilustrację (powtórzmy: rok 1508) uzupełnia w miejscu, z którego ją pobrano, prymitywny tekst poświęcony domniemanemu miejscu kaźni – wzgórzu Wiesiołki. Przytoczone przykłady kaźni dokonywanych na tym wzgórzu pochodzą z lat 1574−1859. Administrator nie podzielił się z czytelnikami swoją wiedzą o pochodzeniu reprodukcji, a redaktora „Atlasu” obdarował czymś, co do niego nie należało. Musimy zrozumieć, że w wypadku cyfrowej reprodukcji druku źródłem nie jest sam druk, który można przywołać, podając jego dane bibliograficzne, te bowiem dotyczą wydania, podczas gdy przedmiotem własności jest konkretny egzemplarz lub konkretny wizerunek.

Toruński serwis nie powołuje się natomiast na żadną bibliotekę, która użyczyłaby zgody na reprodukcję, a cyfrowe wtórniki drzeworytu są do wyszukania w wielu miejscach za pomocą kilku kliknięć. Toruński webmaster też zatem znalazł coś w Internecie, a następnie doznał skojarzenia, że sceny tortur z przełomu XV i XVI w. to jak ulał nasze toruńskie Wiesiołki. Może korzystał z niemieckiej Wikipedii, bo tam jest podany adres wydawniczy tego „Laienspiegel”, taki sam jak w „Atlasie przestępczości”. Katalogom starych druków edycja moguncka z 1508 r. nie jest jednak znana, a artykuł w Wikipedii, mimo adresu Mainz, 1508, odsyła do biblioteki cyfrowej uniwersytetu w Heidelbergu, gdzie pełnotekstową edycję „Laienspiegel” oparto na innym wydaniu – strasburskim, z 1510 r.

Innymi słowy, redakcja książki nadaje swojemu działaniu pozory legalnego zaczerpnięcia materiału ilustracyjnego z toruńskiego serwisu, choć znajdując się na jego stronie www był już ten materiał obarczony wadą prawną, polegającą na nieprzywołaniu faktycznego źródła. Biblioteka uniwersytecka w Heidelbergu podaje tradycyjny copyright, więc przeniesienie jej ilustracji do Torunia w ogóle nie byłoby nawet przypadkiem fair use. Owszem, można uzyskać identyczną ilustrację za darmo ze zbiorów Wikimedia Commons, ale na jasno określonych warunkach. „Unlike traditional media repositories, Wikimedia Commons is free. Everyone is allowed to copy, use and modify any files here freely as long as the source and the authors are credited”. „Laienspiegel” jest także w tym serwisie i nic nie stało na przeszkodzie, żeby toruńczycy ujawnili źródło, nie udając następnie, iż obdarowali nim najbardziej – z definicji – praworządnego wydawcę w Polsce. Nawet jeśli za dziesięć lat juryści dojdą powszechnie do wniosku, że tego typu sampling jest ze wszech miar legalny, choćby bez cytowania, to Ministerstwo Sprawiedliwości ma chyba ważniejsze zmartwienia niż wchodzić już teraz w rejony Wolnej Kultury w roli biorcy, i to tak bardzo kuchennymi drzwiami.

A ogólniej – coś się porobiło z wydawnictwami. Dawniej okładkę projektował grafik, uzgadniając ewentualne cytaty ilustracyjne z redaktorem i autorem, których to obchodziło. Teraz bierzemy do ręki książkę „Karnoprawna ochrona informacji” (autor Stanisław Hoc, Opole 2009, Uniwersytet Opolski, „Studia i Monografie” nr 410) i na okładce znajdujemy znany motyw trzech małp, z których jedna zasłania dłońmi oczy, druga uszy, a trzecia usta. Jak wiadomo, w buddyzmie ta figura symbolizuje wolność od zła świata zewnętrznego: ja na to nie patrzę, ja tego nie słucham, ja o tym nie mówię. Są zresztą inne znaczenia, tantryczne i tak dalej. Tak czy owak, związek z tematyką książki – zgoła żaden. W dodatku wygląda, że ten motyw występuje na okładce w postaci reprodukcji fotografii, przedstawiającej brązową figurkę trzech małp. Może był to cenny obiekt muzealny, może najbardziej znane przedstawienie z bramy stajni w buddyjskiej świątyni Toshogu w Nikko w Japonii, może tylko pamiątka przywieziona z wakacji. Nie znamy się na tym, a jakiegokolwiek wyjaśnienia, kto udostępnił obiekt do fotografii i kto jest tej fotografii autorem – brak. Jakby nie patrzeć, czyste złodziejstwo w todze opolskiego fakultetu prawniczego.