Wprowadzamy system motywujący

Rozmowa z prof. dr hab. Barbarą Kudrycką,


Niedawno została ogłoszona trzecia część założeń dotyczących planowanych zmian w szkolnictwie wyższym – dotycząca spraw związanych z zarządzaniem uczelniami. Wraz z przedstawionymi wcześniej zamierzeniami dotyczącymi studentów i kariery naukowej mamy zatem pełny pakiet propozycji reform.

– Jesienią ubiegłego roku przedstawiliśmy pięć projektów ustaw regulujących kwestie związane z nauką – nazywanych nawet nową konstytucją polskiej nauki – które zostały skierowane do Sejmu. Zobowiązaliśmy się także, że w pierwszym kwartale tego roku przedstawimy założenia reform w szkolnictwie wyższym. Zgodnie z tą zapowiedzią prezentujemy obecnie te założenia, pod nazwą Partnerstwo dla wiedzy, do konsultacji społecznych. Zależy nam na tym, aby polskie szkolnictwo wyższe było nowoczesne i konkurencyjne oraz przygotowywało jak najlepszych absolwentów. Do tego potrzebna jest zmiana szeregu mechanizmów, jakie dziś funkcjonują i propozycje takich nowych rozwiązań przedstawiamy.

Spróbujmy prześledzić najważniejsze z nich. W sprawach studenckich jest to m.in. przyznanie osobowości prawnej Parlamentowi Studentów i Krajowej Reprezentacji Doktorantów, możliwość odejścia od klasycznych indeksów na rzecz rejestracji elektronicznej, a na poziomie „podstawowym” obligatoryjne kończenie zajęć oceną studentów. To może nie nowość, ale ocena ta nie była obligatoryjna i nie do końca było jasne, na co się przekładała.

– Przede wszystkim chcemy, aby studenci byli prawdziwymi partnerami nauczycieli akademickich i kierownictwa uczelni. Wprowadzamy więc szereg mechanizmów przyjaznych studentom po to, aby ich życie w uczelni, już od chwili pojawienia się w niej, było łatwiejsze. Chcielibyśmy wyraźniej zdefiniować katalog ich praw, ale też katalog obowiązków – stąd propozycja opracowania kodeksu etyki studenta i doktoranta. Zależy nam, aby każde zajęcia kończyły się ewaluacją ze strony studentów i aby jej wyniki były uwzględniane, jako jedno z kryteriów, przy ocenie pracy naukowo-dydaktycznej nauczycieli akademickich. Takie zapisy mają mobilizować wykładowców do prowadzenia zajęć na najwyższym poziomie, bo także od tego, a nie tylko, jak dotychczas, od pracy naukowej będzie zależała jego ocena jako nauczyciela akademickiego.

Pojawił się pomysł stworzenia specjalnej ścieżki dla wybitnych studentów i ułatwień w uzyskiwaniu doktoratów. Przewiduje się ustanawianie wysokich finansowych nagród ministra nauki – 30 tys. zł rocznie – dla 100 najwybitniejszych studentów, a także 21 nagród za wybitne osiągnięcia dla doktorantów. Jest też idea programu „Diamentowy Grant” dla 100 wybitnych studentów, którzy po uzyskaniu licencjatu zdobędą w drodze konkursu fundusze na prowadzenie badań na poziomie doktoratu. Czy będzie to skrócenie lub wręcz pominięcie magisterium?

– Chcemy wyróżniać najlepszych i dlatego myślimy o zastąpieniu dotychczasowych stypendiów ministra – które de facto zastępowały stypendia naukowe i były krytykowane przez ekspertów OECD i Banku Światowego, jako narzędzie pełniące zadania pomocy materialnej – wysokiej wartości nagrodami ministra. Kapituła przyznawałaby je premiując oceny za wyniki w nauce, a także dodatkową działalność naukową. Mam nadzieję, że to będzie nie tylko znaczące i motywujące wsparcie finansowe, ale przede wszystkim atut w przyszłości na rynku pracy. Co roku przyznawalibyśmy 100 takich nagród, a więc po 5 latach mielibyśmy ich już 500. Program Diamentowy Grant wyobrażamy sobie w ten sposób, że najwcześniej po ukończonym licencjacie lub 3 latach studiów w przypadku studiów jednolitych, a więc w trakcie I lub II roku studiów uzupełniających, czy też IV-V roku studiów jednolitych, wybitny student z zaawansowaną pracą naukową miałby możliwość, wraz ze swoim promotorem, aplikowania o taki grant. Jego uzyskanie dawałoby wsparcie materialne w badaniach naukowych i pozwalało skupić się na pisaniu doktoratu, a magisterium mogłoby być tylko etapem w takiej skróconej ścieżce. Uzyskanie takiego grantu będzie brane pod uwagę przy ocenie danej jednostki przez Polską Komisję Akredytacyjną, a także Komitet Ewaluacyjny Jednostek Naukowych oraz przy wyborze Krajowych Naukowych Ośrodków Wiodących. Chcemy wprowadzić system motywujący do coraz ciekawszych projektów naukowych i dydaktycznych. Uważamy, że dotychczasowy system nie jest motywacyjny. Chcemy inwestować w młodych pracowników naukowych, w związku z tym zarówno NCBiR, jak i NCN, będą musiały przeznaczyć określoną pulę środków dla młodych pracowników naukowych. Chcemy także w ten sposób zmobilizować młodą kadrę akademicką do realizowania ciekawych badań.

Z naszych ostatnich analiz wynika, że wykazywany od lat wysoki wskaźnik skolaryzacji powinien być zweryfikowany o studentów studiujących na kilku kierunkach. Jest to średnio 6 proc., a są uczelnie, w których jest to nawet ponad 25 proc. Jeśli wskaźnik skolaryzacji był do tej pory szacowany na 55 proc., to w tej sytuacji powinniśmy skorygować go przynajmniej do niespełna 50 proc.

Planowana jest zmiana nazwy Państwowej Komisji Akredytacyjnej na Polską Komisję Akredytacyjną. Zmiany w działaniu tej instytucji będą jednak dużo dalej idące.

– Zmiana nazwy wiąże się z uczestnictwem Komisji w organizacjach międzynarodowych. Przede wszystkim chcemy dać PKA dużo większą autonomię, aby wzięła na siebie pełniejszą odpowiedzialność za jakość dydaktyki. To w ocenach PKA odbija się jak w lustrze jakość naszej dydaktyki. Także wdrażanie Krajowych Ram Kwalifikacji jest bardzo poważnym wyzwaniem dla PKA. Komisja będzie prowadzić dwie formy oceny: programową, jak obecnie, ale także instytucjonalną. Chcemy, aby był to organ niezależny od ministra, który nie tylko będzie podejmować oceny dotyczące akredytacji czy oceny kierunku, ale też ponosić pełną odpowiedzialność za swoje decyzje.

Jako cel znalazło się w założeniach stwierdzenie o zwiększeniu powiązań programów nauczania z rynkiem pracy. To jest zamiar, który był formułowany od dawna. Jakie mechanizmy będą go stymulować na tyle silnie, by udało się go zrealizować?

– Rynek pracy, konkurujące na nim firmy dostosowują się do zmieniających się wymagań – choćby wdrażając nowe metody pracy czy stosując nowoczesne technologie. Mam sygnały od przedstawicieli praktyki, że uczelnie często dają podstawy wiedzy, a dużo gorzej jest z przekazywaniem wiedzy o najnowocześniejszych technologiach. Chcemy to zmienić, bo przecież uczelnia jest miejscem kształcenia przygotowującym przyszłych absolwentów do odnalezienia się w realiach rynku pracy. Chodzi o to, by do programów nauczania włączać informacje dotyczące nowych trendów i najnowszej wiedzy technologicznej. Stąd np. w przypadku uczelni publicznych pomysł obowiązku powołania konwentów uczelni, w skład których wchodziliby pracodawcy, samorządowcy, praktycy, eksperci. Wsparciem tego myślenia są też kierunki zamawiane, który to program będziemy kontynuować i rozwijać. Obecnie zakończyliśmy nabór w II edycji, w której zgłoszono 170 wniosków. Tylko w lutym tego roku ogłosiliśmy dwa konkursy ze środków europejskich na ponad 700 mln zł z przeznaczeniem na powiązanie uczelni z gospodarka, uatrakcyjnienie kształcenia, a także nowe programy studiów, np. w języku angielskim. Chcemy, aby uczelnie, które mają odpowiedni potencjał naukowy, mogły same określać kierunki studiów i programy nauczania dostosowane do współczesnych potrzeb. Najlepsze uczelnie muszą mieć jak najwięcej swobody. Idąc dalej, dokonujemy zmian w sposobie finansowania uczelni, tak aby zapewnić ciągłość dydaktyki, ale jednocześnie zmierzamy do tego, by polityka prorozwojowa odbywała się w ramach konkursów i grantów. To jest proces, który już nastąpił, bez zmian regulacyjnych, czego dowodem są ogłaszane programy i konkursy. Liczę, że uczelnie skorzystają z tej szansy.

Prześledźmy teraz najważniejsze elementy związane ze zmianami w karierze naukowej. Powszechne mają być konkursy i kadencyjność stanowisk. Jednak pojawiają się głosy, że konkursy powinny obowiązywać od pewnego szczebla i nie powinny obejmować np. katedr, jako podstawowych jednostek naukowych – tu liczyłyby się szkoły naukowe i ciągłość.

– Każdy, kto chce sprawować funkcje kierownicze, poczynając od podstawowej jednostki, jaką jest katedra, musi mieć określoną wizję działania: program prowadzenia prac badawczych, plan zdobywania środków grantowych, wizję rozwoju młodej kadry. Tu, moim zdaniem, jak najbardziej można i trzeba stosować tryb konkursowy, aby wyłonić najlepszych uczonych i kierowników. W wielu ośrodkach za granicą, a także w niektórych polskich instytutach, stosowany jest nawet mechanizm, że po odejściu szefa zespół jest rozwiązywany i ogłasza się konkurs na nowego kierownika, który ma prawo dobrać sobie obsadę od nowa. Nie idziemy tak daleko, ale nasze propozycje dotyczące trybów konkursowych wydają mi się jak najbardziej zasadne.

Po gorących dyskusjach na temat jej utrzymania lub zniesienia bądź zastąpienia uprawnieniami promotorskimi, habilitacja jednak zostaje. Mają być natomiast zmienione zasady jej przyznawania. Przez krótki okres mogły to robić jednostki mające takie uprawnienia, czyli w praktyce wydziały i instytuty, w przyszłości ma to znów robić Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów. Teraz jednak z wnioskiem do niej będzie występował sam zainteresowany i to on wskaże uprawnioną do brania udziału w postępowaniu radę wydziału. Skąd te zmiany? Czy nie oddalają one od zapowiadanego złagodzenia wymogów?

– Słabością habilitacji uzyskiwanych obecnie na wydziałach jest to, że uczelniom zależy na powiększaniu samodzielnej kadry, dlatego stosowane kryteria bywały, powiedzmy, niezbyt rygorystyczne i poziom habilitacji znacząco spadł. W związku z tym chcemy podwyższyć kryteria oceny dorobku naukowego i zrównoważyć rolę rad wydziałów poprzez wyznaczanie części recenzentów i członków doraźnej komisji oceniającej przez CK. Zmiany nastąpią natomiast w procedurze i chcemy odejść od konieczności pisania pracy w przypadku nauk ścisłych i przyrodniczych oraz od kolokwium i wykładu habilitacyjnego. Pozostawiamy więc stopień doktora habilitowanego, ale upraszczamy i przyspieszamy procedurę, kładąc jednocześnie nacisk na decydujące znaczenie dorobku naukowego.

Jedną z najważniejszych zmian, jakie zostały zaproponowane, ma być dążenie do jednoetatowości i wprowadzenie zasady, że już drugi etat lub prowadzenie działalności gospodarczej będą wymagały zgody rektora. Dotychczas dotyczyło to trzeciego etatu.

– Jest już chyba najwyższa pora na ten krok, bo zasad, jakie obowiązują w Polsce, nie ma nigdzie na świecie. Jeśli ktoś pracuje na drugim, trzecim czy czwartym etacie, to przecież nie ma mowy o prawdziwej pracy naukowej czy nawet rzetelnej dydaktyce. Musimy stworzyć w tej kwestii bardziej rygorystyczne zasady z korzyścią dla jakości dydaktyki i badań naukowych w uczelniach.

Czy nie sądzi Pani, że o ile rektorzy dużych uczelni będą szerzej korzystać z tego uprawnienia, to może to spowodować trudności niektórych uczelni, głównie niepublicznych?

– Mam nadzieję, że dobre uczelnie od dawna dbają o rozwój własnej kadry. Jeśli jakieś szkoły tylko korzystały z obcej kadry, to zmobilizujemy je do zmiany takiej polityki.

Pojawiła się propozycja wprowadzenia stanu spoczynku dla profesorów tytularnych, co będzie się wiązać z wyższą emeryturą, a także instytucji profesora emerytowanego. Jakie będą jego prawa?

– Pozycja profesora emerytowanego będzie się wiązać z rzeczywistym przejściem na emeryturę. Taka osoba nie będzie obciążana codziennymi obowiązkami administracyjnymi, przestanie pełnić funkcje w organach kolegialnych, nie będzie już zobowiązana do prowadzenia zajęć dydaktycznych, ale będzie mogła uczestniczyć w prowadzeniu badań, w dyskusjach naukowych w uczelniach. To jest instytucja znana w wielu krajach i z naszej strony próba stworzenia profesorom w wieku emerytalnym możliwie komfortowych, przyjaznych warunków dla dalszej aktywności naukowej.

Początkowo dość burzliwie, a później już raczej zgodnie dyskutowana była koncepcja okrętów flagowych, nazwanych ostatecznie Krajowymi Naukowymi Ośrodkami Wiodącymi. Jak one będą wyłaniane?

– Nie ma jeszcze ostatecznych rozstrzygnięć. Mamy kilka ekspertyz na ten temat, ale dyskusja trwa i powstają kolejne opracowania. Chcemy, aby najlepsze jednostki naukowe miały szanse na lepsze finansowanie i coraz mocniejszą pozycję. To powinny być znaczące środki gwarantowane z budżetu oraz pozyskiwane w formie grantów. Przewidujemy, że na zainicjowanie działalności takiego ośrodka przeznaczać będziemy 15 mln zł. Na etapie wyłaniania w drodze konkursów liczyć się będą przede wszystkim znaczące osiągnięcia naukowe i jakość prowadzonych badań naukowych. Do konkursu będą mogły stanąć jednostki posiadające uprawnienia do nadawania stopnia doktora. KNOW będziemy wyłaniać sukcesywnie, każdorazowo na 5 lat, z możliwością przedłużenia tego statusu. KNOW będą premiowane dodatkowo m.in. w konkursach ze środków strukturalnych.

W założeniach zapisano, że rektorem uczelni publicznej, wybranym w trybie konkursowym, będzie mógł zostać ktoś posiadający przygotowanie menedżerskie i stopień doktora. To zupełnie nowa propozycja.

– Tak, ale to tylko alternatywa do dzisiejszej tradycyjnej drogi i możliwość takiego wyboru, a nie wymóg. O wyborze ścieżki zadecydują będą same uczelnie. I to one będą określać w statutach, kto może starać się o stanowisko rektora z konkursu. Napisaliśmy, że może to być uczony ze stopniem doktora, ale uczelnia będzie mogła zapisać w statucie, że o takie stanowisko może się starać doktor habilitowany albo wręcz tylko profesor tytularny. Chcemy dać uczelniom publicznym dodatkową szansę, aby w ramach swej autonomii mogły być zarządzane w sposób menedżerski. Podkreślam – to uczelnie będę autonomicznie decydować o drodze własnego rozwoju, w tym o ścieżce wyboru rektora.

Na ile przedstawione propozycje są ostateczne w szczegółowych rozstrzygnięciach? Czy mogą podlegać jeszcze modyfikacji?

– Przedstawiliśmy propozycje do konsultacji i jesteśmy otwarci na dyskusję. Warunkiem decydującym o wprowadzaniu modyfikacji jest jednak zachowanie prorozwojowego charakteru zgłaszanych propozycji.

Jaki jest kalendarz prac nad ustawami związanymi ze szkolnictwem wyższym?

– Pracujemy nad przygotowaniem projektów ustaw tak, aby długo nie czekać na wprowadzenie zmian. Zakładamy, że po około miesięcznym okresie zgłaszania uwag będziemy w stanie nanieść najważniejsze poprawki i wówczas przedstawimy pełny pakiet Partnerstwo dla wiedzy – reforma szkolnictwa wyższego do kolejnych konsultacji. Potem założenia trafią pod obrady rządu. To jest zadanie bardzo złożone, więc mam świadomość, że nie uda się całego procesu legislacyjnego dotyczącego ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym oraz ustawy o stopniach i tytule naukowym zakończyć w ciągu kilku miesięcy, tak, aby mogły obowiązywać od października 2009 roku, czyli nowego roku akademickiego. Chcę zaznaczyć, że te zapisy nie będą stanowić całkowicie nowych projektów, ale nowelizację istniejących. Reforma szkolnictwa wyższego musi się dokonywać nie tylko na drodze legislacyjnej, ale i – tak jak obecnie – poprzez specjalne programy ministra czy konkursy z funduszy strukturalnych na realizację polityki prorozwojowej uczelni.

W Sejmie trwają prace nad wspomnianym pakietem pięciu ustaw związanych z nauką. Jaki tu może być, Pani zdaniem, harmonogram wydarzeń i kiedy te ustawy mają szansę wejść w życie?

– Ustawy trafiły obecnie do prac w sejmowej podkomisji i mam zapewnienie parlamentarzystów, że prace w niej będą trwać ok. 2 miesiące. Następnie około miesiąc procedowania w Senacie. Liczę na to, że jeszcze przed wakacjami ustawy zostaną uchwalone. Przewidzieliśmy w nich trzymiesięczne vacatio legis, więc jeśli nie zajdą nieprzewidziane okoliczności powinny wejść w życie pod koniec bieżącego roku, a niektóre od 1 stycznia przyszłego roku. Wówczas będzie mogło powstać Narodowe Centrum Nauki, dystrybuujące środki na badania podstawowe. Obecne Narodowe Centrum Badań i Rozwoju zacznie działać w nowym kształcie, wejdą w życie nowe zasady funkcjonowania Polskiej Akademii Nauk oraz jednostek badawczo-rozwojowych. Wierzę, że będą to zmiany bardzo korzystne dla polskiej nauki.

Jak wygląda obecnie budżet nauki oraz szkolnictwa wyższego po cięciach, które nastąpiły we wszystkich resortach?

– Budżet nauki i szkolnictwa wyższego to prawie 15 mld zł. W ramach oszczędności poszczególne resorty były zobowiązane do wskazania czasowych ograniczeń w wysokości 10 proc. Udało nam się jednak przekonać premiera i ministra finansów, żeby w naszym przypadku nie było to 1,5 mld, tylko 800 mln. Biorąc pod uwagę, że otrzymaliśmy w budżecie na dział „Nauka” ponad 2 mld zł więcej niż w roku ubiegłym, to po uwzględnieniu prognozowanych oszczędności mamy 1,2 mld ponad to, co w roku ubiegłym, a wzrost łączny obu działów wynosi zatem kilkanaście procent. Przypomnijmy też, że mamy do dyspozycji potężne fundusze strukturalne. W roku bieżącym to więcej niż cały budżet działu „Nauka”, który wynosi ok. 4 mld zł. Już na początku roku ogłosiliśmy konkursy na 3,3 mld zł i w następnym półroczu będzie kolejny 1 mld zł. Jestem przekonana, że za pomocą tych narzędzi można dokonywać prawdziwej zmiany rzeczywistości w polskich uczelniach, co wiele z nich czyni. To znakomita możliwość do podnoszenia jakości kształcenia, prowadzenia innowacyjnych badań, zachęcania studentów do aktywności naukowej. Nie było jeszcze w historii Polski tak dużych pieniędzy na naukę i poprawę dydaktyki. Musimy to mądrze wykorzystać.

Rozmawiał Andrzej Świć