Miodońscy. Cz. II Wzór na całe życie

cz. 2 Wzór na całe życie Magdalena Bajer


Miały co dziedziczyć dzieci prof. Jana Miodońskiego. Mają co kontynuować. Przedłużają i wzbogacają rodzinną uczoną tradycję, zapoczątkowaną w pokoleniu zdolnych i ambitnych rówieśników powstania styczniowego, którzy z królewskiego miasta Żywca poszli po nauki do krakowskiej Alma Mater. Po przodkach i po rodzicach pozostał im „wzór na całe życie”, jak mówi młodsza córka. Wzór żarliwego stosunku do pracy, szacunku dla każdej pracy. Ojciec wybitny lekarz−humanista i matka doktor geografii, o zainteresowaniach artystycznych, głęboko przeżywająca kontakt ze sztuką, zaszczepili trwale radość z tej pracy, która jest twórczością.

Trójka rodzeństwa – dzisiejszych profesorów – gościła mnie w krakowskim mieszkaniu pań Ewy Miodońskiej−Brookes i Barbary Miodońskiej, dokąd przyszedł prof. Adam Miodoński. Opowieści o drogach życiowych każdego z nich poprzedziły wspólne wspomnienia rodzinnego domu, skąd wynieśli bogate intelektualne oraz duchowe wiano. W eseju Z zagadnień etyki lekarskiej Jan Miodoński, jeden z ojców nowoczesnej otolaryngologii, budowniczy i kierownik kliniki tej specjalności w Krakowie, członek PAU, obrońca Akademii, gdy ją rozwiązywały powojenne władze, pisał: „Nic nie jest tak szkodliwe, jak wygłaszanie wzniosłych zasad, których praktyka życia społecznego nie potwierdza lub zgoła im przeczy”.

Barbara

Najstarsza z rodzeństwa Miodońskich stwierdziła kategorycznie: – Nasze zainteresowania zawodowe wyszły z domu rodzinnego. Choroba Heine−Medina, przebyta w dzieciństwie, ograniczyła jej możliwości poruszania się, ale rodzice rekompensowali to m.in. regularnymi wyprawami do teatrów – Słowackiego i Starego. Ewa, niedorosła jeszcze do tego, słuchała opowiadań siostry. Znajomy rodziców, fotograf teatralny, zapraszał Barbarę do swego atelier−sklepu i obdarowywał zdjęciami z ulubionych przedstawień, które to zdjęcia do dzisiaj są w domu, a wielekroć służyły pani Ewie w... pracy dydaktycznej.

Decyzja wyboru studiów dojrzewała wtedy, gdy do Krakowa powrócił z wojennego rabunku Ołtarz Mariacki Wita Stwosza i rozparcelowane jego elementy konserwowano na Wawelu. Prof. Marian Słonecki, kierujący pracami, zaprosił państwa Miodońskich i Barbara zobaczyła rzeźby z dziurami po kornikach, tamponami zabezpieczającymi, ubytkami polichromii. To przeżycie należy do genezy zainteresowań dzisiejszej pani profesor. Studiowała historię sztuki przywożona na wózku, czasami wnoszona do sal wykładowych przez matkę, później kolegów. Ewa przynosiła siostrze książki z biblioteki. Najbliższym, a także gronu przyjaciół Barbara Miodońska przypisuje udział w swoim dorobku naukowym.

Impuls pierwszy do pracy badawczej wzięła od ojca – w postaci pasji pchającej do pokonywania trudności, niezważania na formalne oznaki kariery, radości z tych, które są owocem własnych dociekań. (...)

Pełny tekst w wydaniu drukowanym.