Eksperci na krętych ścieżkach awansu

Piotr Kieraciński


Eksperci na krętych ścieżkach awansu

Naukowcy obecni są w życiu społecznym i często reagują na niepokojące ich wydarzenia. Mają do tego prawo szczególne. Nie tylko bowiem są obywatelami, ale także uchodzą za ekspertów. Jeden z ostatnich protestów dotyczył okrojenia programu nauczania historii w szkołach ponadpodstawowych. List w tej sprawie podpisało wielu wybitnych historyków i nie jest to głos w obronie nienaruszalności własnego podwórka.

Ale głosy naukowców nie zawsze są zgodne. Prof. Maciej W. Grabski (ale także wielu innych uczonych) często powtarzał, że nauka nie jest demokratyczna, że premiuje najlepszych, a nie daje po równo. Rada Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Jagiellońskiego, wbrew dokonanej przez pięciu ekspertów pozytywnej ocenie dorobku badawczego dr. Marka Migalskiego, w tajnym głosowaniu zdecydowała, że nie jest on godzien być doktorem habilitowanym. Uczeni z różnych ośrodków oprotestowali wynik głosowania nad otwarciem przewodu habilitacyjnego znanego politologa. Wkrótce potem w Internecie pojawił się anonimowy list kwestionujący jego dorobek. Komu wierzyć?

To nie pierwszy przykład na to, że w Polsce ścieżka awansu naukowego ma, wbrew pozorom, przebieg kręty, żeby nie powiedzieć – pokrętny. Prof. Ryszard Horodecki, wybitny gdański fizyk, przez długie lata nie mógł się „dosłużyć” tytułu profesorskiego. Dziesięć lat temu mówił mi, że chyba przed emeryturą się go nie doczeka. Niegdyś niegodny być profesorem, teraz obsypany został prestiżowymi nagrodami (m.in. FNP i Heweliusza) za swe osiągnięcia badawcze. Jeśli Pani Minister Nauki chce zmienić procedurę awansu, dostała właśnie do ręki znakomity argument na to, że trzeba to zrobić.

Co z wystąpieniami naukowców ma robić władza państwowa? Jak je traktować, zwłaszcza w kontekście sprzeczności między różnymi ekspertyzami? Najlepszym przykładem takich wątpliwości są opinie na temat przyczyn zmian klimatu. Ścierają się tu dwie hipotezy. Jedna całą winą za zmiany klimatu obarcza człowieka. Inna, notabene podzielana przez ekspertów amerykańskich, widzi ich przyczynę w naturze. W Polsce bierze się pod uwagę głównie ekspertyzę katastroficzną. Równocześnie te same osoby, które negują opinię o nikłym wpływie człowieka na globalne zmiany klimatu, pod niebiosa wychwalają zalety i osiągnięcia nauki amerykańskiej. I bądź tu mądry...

W tym miejscu warto przypomnieć, że przy Prezydium PAN działa Komitet Prognoz, który, niestety, nie zyskał należytego wsparcia władz państwowych i którego ekspertyzy i opinie nie zostały w wystarczającym stopniu wykorzystane do oceny i modelowania różnych aspektów funkcjonowania państwa i społeczeństwa.

Piotr Kieraciński