Zadziwiająca powściągliwość
Na posiedzeniu Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży 16 października 2008 r. prof. Wojciech Stec, przedstawiciel Krajowej Sekcji Nauki NSZZ „Solidarność” i wiceprezes Polskiej Akademii Nauk, wystąpił przeciwko ograniczaniu środków finansowych na działalność statutową w dziale „Nauka”. Był to głos odosobniony. Według „obowiązującego” poprawnego poglądu finansowanie działalności statutowej jest nieefektywne.
Problematyczne oszczędzanie
Głównym celem jednostek naukowych jest rozwijanie nauki w przypisanych im obszarach. To właśnie z tej działalności badawczej powinna wynikać zdolność do zdobywania różnego rodzaju grantów oraz komercjalizacji wyników badań. Obecnie tylko nieliczne placówki są w stanie z własnych pozabudżetowych przychodów sfinansować badania statutowe. Dalsze ograniczanie dotacji na te badania może jeszcze bardziej zmniejszyć zdolności komercyjne naszej nauki.
Polityka oszczędzania na działalności statutowej jest problematyczna. Brak dostatecznych osiągnięć badawczych placówki naukowej wskazuje, że źle się dzieje. Trzeba wtedy poszukać prawdziwych przyczyn. Nie zawsze taka sytuacja powinna być powodem ograniczenia środków na działalność statutową. Nie zawsze kuracja biedą jest najlepsza. Jeżeli przypadek jest beznadziejny, należy zrezygnować z tej jednostki jako placówki prowadzonej przez państwo. W wielu przypadkach lekarstwem mogłoby się jednak okazać nie zmniejszenie, a zwiększenie środków na działalność statutową, bo można by zatrudnić nowych zdolnych pracowników lub postawić na rozwój młodych badaczy. Tak powinno się postępować szczególnie w strefach uznanych za ważne dla kraju. Zastąpienie finansowania działalności statutowej finansowaniem „gotowości” nie jest dobrą propozycją dla całego zbioru jednostek naukowych.
Wyraz uznania
Na tym samym posiedzeniu posłowie podjęli odważną decyzję. Przyjęli wniosek, aby w projekcie budżetu państwa na rok 2009 zwiększyć dotację na działalność dydaktyczną szkół wyższych o 1 miliard zł z przeznaczeniem na poprawę wynagrodzeń pracowników uczelni. Było to niewątpliwie wyrazem uznania dla środowiska akademickiego i świadomości, że w ostatnich latach panował zastój w kształtowaniu środków budżetowych na poprawę wynagrodzeń. Zarysowała się nadzieja, że kwota ta pozwoli na zbliżenie się do zagwarantowania ze środków budżetu państwa wynagrodzeń na poziomie określonym relacją 3:2:1:1 w odniesieniu do przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Propozycja ta została jednak odrzucona w trakcie dalszych prac Sejmu. W zasadzie nie negowano celowości zwiększenia wynagrodzeń. Wniosek oddalono ze względu na niewłaściwość wskazanego źródła jego sfinansowania.
Komisja sejmowa wskazała, że środki budżetowe na zadania dydaktyczne szkół wyższych są niedostateczne. Nie będę komentował oceny poprawności wskazanego źródła sfinansowania. Dla szkolnictwa wyższego istotne było zwiększenie środków. Zabrakło wskazania innego źródła sfinansowania, a takie możliwości chyba były. Oczywiście, byłoby najlepiej, gdyby do tego wniosku przychylił się rząd, ponieważ dysponuje najlepszym rozeznaniem w finansach państwa. Jestem przekonany, że pani minister Barbara Kudrycka dostrzegała zasadność zwiększenia środków na wynagrodzenia. No, ale takiego działania ze strony rządu nie było.
Niepokój środowiska
Pewne umiarkowane nadzieje można było wiązać z głosem ze strony środowiska akademickiego. Mogło ono dostarczyć argumenty wskazujące, jak bardzo zagrożone jest normalne funkcjonowanie tego ważnego dla społeczeństwa „działu”. Dostrzegły to niektóre uczelnie. Według mej wiedzy senaty 12 uczelni podjęły stanowiska w sprawie poprawy finansowania szkolnictwa wyższego, w tym także stanowiska popierające wniosek komisji sejmowej. To były ważne świadectwa, lecz ich oddziaływanie było ograniczone, co najmniej z dwóch powodów. Reakcja powinna być odpowiednio szybka, dostosowana do toku prac Sejmu i – co najważniejsze – powinna być powszechna, dobitnie wskazująca na niepokój całego środowiska akademickiego. Tymczasem tylko ok. 10 proc. uczelni publicznych wypowiedziało się w tej sprawie. Duże znaczenie mógł mieć także głos Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, ale go nie było.
Rodzi się naturalne pytanie, dlaczego większość uczelni wykazała się taką powściągliwością? Może występuje znaczne zróżnicowanie sytuacji materialnej. Może 90 proc. uczelni ma sytuację zadowalającą, pozwalającą na kształtowanie wynagrodzeń na satysfakcjonującym poziomie. Może jest to oznaką wielkiej odpowiedzialności za rozwój innych dziedzin. Spotkałem się także z opinią, że osoby tworzące kręgi opiniotwórcze mają wysokie dochody, więc nie dostrzegają potrzeby reagowania. Przypuszczam, że najczęściej powodem milczenia był brak wiary w sprawczą siłę oddziaływania środowiska akademickiego. Jednak warto było zabrać głos, choćby po to, by dać wyraz uznania dla posłów dostrzegających trudną sytuację uczelni.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.