Niebezpieczne poglądy

Maria Lewicka


Wszelka dyskusja na temat systemu ocen dorobku naukowego musi najpierw odpowiedzieć na pytanie, jaki jest cel wprowadzanych zmian. Celem proponowanej przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego reformy systemu nauki w Polsce jest jego umiędzynarodowienie, a więc wzmocnienie międzynarodowej pozycji polskiej nauki. Ten cel ma obejmować zarówno nauki ścisłe i przyrodnicze, jak i nauki społeczne (psychologię, socjologię, geografię społeczną, ekonomię, politologię, antropologię itd.). Wszystkie podjęte środki, w tym przede wszystkim przyjęte oficjalnie kryteria oceny dorobku jednostek naukowych i poszczególnych pracowników, są konsekwentnie podporządkowane realizacji tego celu.

Wprowadzony w 2005, a uzupełniony w zeszłym roku, nowy system ocen dorobku jednostek naukowych wzmacnia zatem znaczenie publikacji w czasopismach o zasięgu międzynarodowym, a relatywnie obniża wagę publikacji w języku polskim. Ma to na celu zmotywowanie przedstawicieli środowiska do publikowania w czasopismach o uznanej pozycji w rankingach międzynarodowych, czyli w czasopismach figurujących na liście Filadelfijskiego Instytutu Naukowego, zwanej potocznie „filadelfijską”. O ile jednak w przypadku nauk przyrodniczych i ścisłych nikogo nie trzeba przekonywać, że bez publikacji o zasięgu międzynarodowym nie ma mowy o wysokiej pozycji naukowej, o tyle prawda ta z trudem przebija się do świadomości przedstawicieli nauk społecznych. W uznanych czasopismach zachodnich w niewielkim stopniu reprezentowane są prace z tych dziedzin. Wystarczy przejrzeć publikacje pracowników Uniwersytetu Warszawskiego wpisywane corocznie na stronie głównej UW – są tam przede wszystkim pozycje polskojęzyczne, a jeśli angielskie, to w polskich wydawnictwach. Najwięcej publikują psychologowie, ale i tak ciągle za mało.

Groźnym zjawiskiem, które na długie lata może zahamować rozwój nauk społecznych w Polsce, są pojawiające się głosy, że w stosunku do tych nauk należy stosować inne kryteria oceny dorobku, gdyż nauki te mają swoją specyfikę i nie można ich porównywać z naukami przyrodniczymi. Na takim stanowisku stoi wielu znanych mi przedstawicieli nauk społecznych w Polsce. Takie poglądy prezentowane są też przez wybitnych przedstawicieli środowiska w obecnym numerze „Forum Akademickiego”. I właśnie to, że poglądy takie prezentują osoby wielce zasłużone dla nauk społecznych, o niekwestionowanym autorytecie, uważam za szczególnie niebezpieczne.

Zwolennicy odwoływania się do specyfiki nauk społecznych proponują przede wszystkim zasadnicze obniżenie rangi publikacji w czasopismach z LF w porównaniu z rangą czasopism polskojęzycznych. Wysuwane są trzy argumenty służące uzasadnieniu tego stanowiska: (a) argument o braku obiektywizmu kryteriów przy ustalaniu wartości czasopism z listy filadelfijskiej, (b) argument, iż misją nauk społecznych jest krzewienie kultury narodowej, a ta tworzona jest w językach lokalnych oraz (c) argument, iż redakcje czasopism zachodnich, będąc zdominowane przez autorów anglosaskich, nie interesują się tym, co się dzieje w Polsce, a więc nie warto podejmować wysiłków, które z góry skazane są na niepowodzenie. Zdecydowanie nie zgadzam się z żadnym z tych argumentów. Co więcej, uważam je za wyjątkowo groźne dla przyszłości nauk społecznych w Polsce. Jeżeli zostaną uwzględnione w założeniach reformy, na całe lata zahamują rozwój tych nauk, sprowadzając je do rangi wtórnych i prowincjonalnych. A młodzież, która z takim statusem swojej dziedziny nie będzie chciała się pogodzić, nie mogąc liczyć na uznanie we własnym środowisku po prostu wyjedzie z kraju tam, gdzie będzie mogła uczestniczyć w prawdziwym międzynarodowym życiu naukowym.

Niekwestionowane zalety

Lista filadelfijska, a tak naprawdę sublista Journal Citation Reports (cała lista filadelfijska – tzw. Master List – jest znacznie dłuższa i jest swoistą „poczekalnią” czasopism, które starają się o wejście na listę JCR), jest spisem czasopism, które uzyskują najwyższe wskaźniki cytowań w świecie. Sposób obliczania wskaźnika cytowań (impact factor) jest miarą poczytności danego czasopisma w środowisku, a konkretnie miarą liczby cytowań artykułów publikowanych w tym czasopiśmie. Obliczaniem wskaźnika IF zajmuje się Thomson ISI (Thomson Institute for Scientific Information – jak to jest liczone można sprawdzić na stronie http:// www.sciencegateway.org/impact/). Ostatnie wskaźniki pochodzą z roku 2007, lecz aktualna punktacja ministerialna wykorzystuje dane z roku 2006. Oczywiście, jest wiele różnych wskaźników oddających wpływ danego czasopisma, jest też – jak w przypadku każdego wskaźnika – sporo głosów kwestionujących jego wartość, a proponujących wskaźniki inne. Niemniej IF jest najbardziej uznanym wskaźnikiem w świecie naukowym i nie dziwi, że ministerstwo oparło swoją punktację właśnie na nim. Punktacja ministerstwa uwzględnia specyfikę dziedziny – np. ten sam IF będzie miał znacznie mniej punktów „ministerialnych” w naukach biologicznych niż w naukach społecznych. W socjologii czy psychologii wartości IF około 1.00 to już zupełnie przyzwoity wskaźnik, w naukach ścisłych lub przyrodniczych to jedno ze słabszych (albo dopiero przebijających się) czasopism.

Na liście JCR Social Sciences znajdują się przede wszystkim czasopisma anglojęzyczne, są też czasopisma w językach narodowych (hiszpańskie, niemieckie, a nawet rosyjskie), ale – z wyjątkiem kilku czasopism niemieckojęzycznych – mają one bardzo niskie wskaźniki IF, często setne punktu. Aby zwiększyć zatem zasięg swojego oddziaływania, coraz więcej czasopism narodowych przechodzi na język angielski (tak ostatnio dość masowo czynią niemieckojęzyczne czasopisma z dziedziny psychologii). Lista JCR zmienia się z roku na rok – niektóre czasopisma z niej wypadają, inne zostają dodane. Można się starać wprowadzić na tę listę czasopisma (anglojęzyczne) wydawane w Polsce – jest to długa droga, ale pewnie warta wysiłku.

Zalety publikowania w czasopismach o zasięgu międzynarodowym są niekwestionowane. Produkty działań trafiają do szerokiego obiegu, gdzie spotykają się z odzewem specjalistów o uznanym prestiżu, nie tylko lokalnych sław. Krąg czytelników się poszerza (a przecież pisze się po to, żeby być czytanym). Rośnie wskaźnik cytowań polskich prac z nauk społecznych (aktualnie jest on tragicznie niski, no ale jak mają nas cytować, jeśli nie istniejemy w obiegu międzynarodowym?). Na międzynarodowych konferencjach przestaje się być anonimowym prezenterem, a staje się osobą o rozpoznawalnym dorobku. Zasadniczo rosną szanse na uzyskanie międzynarodowych grantów. Przed opublikowaniem artykuły są recenzowane przez dwóch lub trzech specjalistów i są to najczęściej recenzje niezwykle merytoryczne, stanowiące pomoc w przygotowywaniu tego i dalszych tekstów. Jak wszyscy wiemy, artykuły składane do czasopism polskich często w ogóle nie są recenzowane albo recenzje mają charakter zdawkowy lub wyłącznie oceniający. Proces publikowania w dobrych czasopismach zachodnich jest zatem również procesem edukacji, jest zdobywaniem wiedzy o tym, na czym polega profesjonalny sposób prezentowania poglądów czy wyników badań.

Jak sprostać kryteriom

Proponowane przez niektórych przedstawicieli naszego środowiska przewartościowanie obowiązującej aktualnie punktacji ministerialnej do nauk społecznych – zmniejszenie różnic między publikacjami polskimi i publikacjami w obiegu międzynarodowym – spowoduje, że nikomu nie będzie się chciało podejmować wysiłku publikowania w czasopiśmie anglojęzycznym, przechodzić przez tortury decyzji revise i resubmit, czy wręcz reject (z czym zawsze się trzeba liczyć), poprawiać swój tekst wiele razy zanim ostatecznie zostanie zaakceptowany. Zamiast tego nadal najbardziej atrakcyjną opcją będzie wysyłanie tekstów do lokalnych czasopism lub zbiorowych monografii. Nie ma to oczywiście absolutnie nic wspólnego z jakąkolwiek misją nauk społecznych czy z krzewieniem kultury narodowej.

Zamiast zatem zniechęcać do publikowania w czasopismach LF i zmieniać kryteria ocen, zamiast traktować nauki społeczne jako coś innego, jako „naukę inaczej”, należy się zastanowić, jak sprostać międzynarodowym kryteriom oceny wartości naukowej. Jak zachęcić ludzi do publikowania w dobrych czasopismach? Jak amortyzować wstrząsy związane z odrzuceniem tekstu (z czym pewnie każdy się spotka, ale wiele osób po takiej traumie zniechęca się na dobre)? Jak zadbać o dobry profesjonalny język angielski tekstów wysyłanych do druku? Jak wreszcie uczyć młodych profesjonalizmu w tym zakresie? Piszę te słowa z pełnym przekonaniem, pomimo że sama jestem redaktorem naczelnym polskiego czasopisma („Psychologia Społeczna” – obecnie 4 punkty).

Reprezentuję psychologię, naukę, która pod wieloma względami przypomina geografię – ma swoją twardą odnogę, bliską biologii, neurologii, fizjologii, i część znacznie miększą – wkraczającą w nauki społeczne (np. psychologię społeczną). Ma też bardzo silną odnogę kliniczną. Oczywiście, każda z tych dziedzin ma swoją niezłą reprezentację w czasopismach z listy JCR. Kiedy cztery lata temu po raz pierwszy wprowadzono nową punktację, władze mojego wydziału rozpoczęły w środowisku kampanię pod hasłem: publikujemy w czasopismach z listy JCR. Wprowadziliśmy punktację ministerialną do systemu oceny naszych pracowników, stała się też ona podstawą oceny kandydatów w konkursach na stanowisko adiunkta. Jest to również główny czynnik decydujący o przyznawaniu corocznie pieniędzy na badania, a także corocznych ocen doktorantów i decyzji o przyznawaniu stypendiów. Skutkiem tych działań jest to, że w ciągu ostatnich czterech lat (a więc już po nowej parametryzacji) udało nam się potroić liczbę publikacji na liście filadelfijskiej (liście JCR) – „produkty” tej akcji można zobaczyć na stronie internetowej Uniwersytetu Warszawskiego. Poza tym wydział sam z siebie zaczął się zastanawiać, jak wspierać tego typu aktywność wśród obecnych pracowników (czy dofinansowywać i jak). Podobne kroki podejmują inne wydziały i instytuty psychologii w Polsce. Podejmujemy też różne kroki nieformalne, żeby ludzi zachęcać i wspierać. I powoli nowe kryteria oceny przedostają się do powszechnej świadomości. W tym roku przyjmowałam na studia doktoranckie studentkę, która miała (w rewizjach) artykuł w jednym z najbardziej renomowanych czasopism z psychologii społecznej.

Trudne wyzwanie

Badania z dziedziny psychologii sprawiedliwości pokazują, że ludzie za sprawiedliwy uznają ten podział, na którym sami mogą najwięcej zyskać. Pracownik fizyczny chce dzielić według wysiłku, człowiek, który ma osiągnięcia w jakiejś dziedzinie – według wkładu w tę dziedzinę, a ten, który osiągnięć nie ma – po równo. W dyskusji, jaka przetacza się przez nasze wydziały, też funkcjonuje ta zasada – każdy chciałby dowartościować (przypisać wyższą punktację) te wyniki działań, w których sam uczestniczy, lub w których uczestniczy jego najbliższe otoczenie. Tylko że to oznacza samopowielanie się starych wzorów – dajemy w ten sposób jasne wskazówki naszym studentom i doktorantom, że cenimy przede wszystkim to, w czym sami jesteśmy najlepsi.

Większość osób decydujących o kierunku rozwoju nauk społecznych w naszym kraju (profesorów, doktorów habilitowanych) to osoby reprezentujące powojenną generację, której aktywność naukowa przypadła na dwa bardzo różne okresy polityczne i która główne szlify otrzymywała jeszcze w czasach komunistycznych. To nie znaczy, że ta generacja nie robiła dobrej nauki – pod wieloma względami, w porównaniu do innych krajów naszego „obozu”, polskie nauki społeczne były na bardzo wysokim poziomie. Klimat ogólny był jednak taki, że nie zachęcał do wychodzenia z wynikami tych prac na zewnątrz, do międzynarodowej społeczności, do zmierzenia się z prawdziwą konkurencją. Dodatkowo brak oswojenia z systemem profesjonalnych recenzji sprawiał, że decyzje revise i resubmit (nie mówiąc już o reject) traktowano jako koniec świata, cios w samoocenę, a to nie zachęcało do próbowania swoich sił w międzynarodowych czasopismach. Kariery robiono zatem głównie w Polsce, nieliczni na forum międzynarodowym. Obecnie przed tą generacją staje trudne wyzwanie wsparcia reformy nauki z korzyścią dla przyszłych pokoleń, niezależnie od własnego interesu, a więc od tego, ile samemu ma się publikacji na liście filadelfijskiej.

Proponowane przez ministerstwo zasady oceny parametrycznej biorą pod uwagę jako kryterium ocen najwyżej punktowane publikacje w liczbie dwukrotnej liczebności jednostki parametrycznej (2N). Oznacza to, że oczekuje się od nas dwóch wysoko punktowanych publikacji międzynarodowych w ciągu czterech lat. W naukach społecznych można ten wymóg przy odrobinie wysiłku spokojnie zrealizować. I wcale nie oznacza to konieczności rezygnacji z publikowania w języku polskim – książek, artykułów czy podręczników.

Dr hab. Maria Lewicka, prof. UW, psycholog, pracuje w Katedrze Psychologii Społecznej Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.