Miejsce na debatę

Andrzej Świć


Miejsce na debatę

Czy gazeta uczelniana powinna być miejscem na debatę o sprawach akademickich, tych wewnątrzuczelnianych i tych szerszych – ogólnopolskich, europejskich, światowych? Oczywiście, że powinna, chciałoby się odruchowo odpowiedzieć, przecież to pytanie retoryczne. No to zadajmy nieco inne: Czy gazety uczelniane są miejscem rzeczywistej debaty? Tu już chyba odpowiedzi twierdzącej nie udzielilibyśmy bez wahania. A może nawet powiedzielibyśmy: rzadko.

Na wrześniowym zjeździe redaktorów gazet akademickich zainicjowana została dyskusja na ten właśnie temat: „Czy gazeta uczelniana jest miejscem na debatę?”. Biorący w niej udział rektorzy warszawskich uczelni dość zgodnie twierdzili, że dużo oczekują od swoich gazet – także debaty, a nawet krytyki. Mówili też, że nigdy nie ingerują w ich treść.

Wydawać by się mogło, że gdy zestawimy kulturę akademicką i wysokie standardy, jakie chcielibyśmy, aby obowiązywały w środowisku, to powinno być poza sporem, że gazeta jest miejscem na informacje, ale też na dyskusję, wręcz na debatę. Jest też oczywiście kwestia odpowiedzialności redaktorów gazet za poziom tej debaty i za to, aby nie przekształcić pisma w narzędzie krytyki ekipy rektorskiej. Niestety, z lektury większości gazet uczelnianych wiemy, że proza życia jest inna – debaty tam nie ma. Uczelniana gazeta często bywa po prostu biuletynem albo kroniką życia uczelni lub, co gorsza, w przeważającej części archiwum rektorskich dokonań. Dyskusji, polemik, głosów krytycznych tam nie uświadczysz. I nie jest to kwestia wizji redakcji, a wynik sugestii władz uczelni, co w gazecie powinno i może się ukazywać, a co nie.

Tymczasem gazeta uczelniana jest własnością całej społeczności akademickiej. Na jej czele przez 4 lata stoi rektor i on tą społecznością kieruje, ale gazeta jest własnością całej społeczności i miejsce na debatę tam być musi. Warto o tym pamiętać.

Andrzej Świć