ECTS dla zuchwałych

Marcin Chałupka


Sposób przenoszenia osiągnięć, znany pod skróconą nazwą ECTS, wprowadzono do polskiego prawa szkolnictwa wyższego rozporządzeniem z 3 października 2006 w sprawie warunków i trybu przenoszenia osiągnięć studenta, wydanym do wykonania delegacji z art. 165 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym (dalej zwanej ustawą). W zamierzeniu miał on być podstawą do „przenoszenia i uznawania wyników osiąganych przez studenta (...) w innej uczelni, w tym zagranicznej”, a tym samym miał poprawić mobilność i konkurencyjność polskich studentów. Tymczasem jego praktyczne zastosowanie może w skrajnych sytuacjach obrazować znane powiedzenie: „Chcieliśmy dobrze, a wyszło – jak zawsze”.

Ocena „zbieżności”

Zgodnie z § 6 tego rozporządzenia: „1. Punkty ECTS uzyskane poza macierzystą uczelnią uznaje się bez ponownego sprawdzenia osiągnięcia założonych efektów kształcenia, jeżeli kształcenie odbywało się zgodnie z porozumieniem o realizacji programu kształcenia, zawartym pomiędzy obiema uczelniami. 2. Punkty ECTS uzyskane poza macierzystą uczelnią mogą zostać uznane w miejsce punktów z przedmiotów zawartych w planie studiów i wynikających ze standardów kształcenia, w przypadku zbieżności efektów kształcenia tych przedmiotów w obu uczelniach. 3. Decyzję o uznaniu punktów ECTS podejmuje z urzędu kierownik podstawowej jednostki organizacyjnej prowadzącej kształcenie, po zapoznaniu się z dokumentacją przebiegu studiów odbytych poza macierzystą uczelnią, przedłożonych przez studenta.”

Wyobraźmy sobie studenta powracającego na polską uczelnię po roku studiów za granicą, który chce, by uznano mu punkty ECTS uzyskane tam na analogicznym kierunku i poziomie studiów. Dzięki temu planuje studiować w Polsce krócej i zaoszczędzić na czesnym za przedmioty (treści programowe), z których uzyskał już punkty w zagranicznej uczelni. Dla ułatwienia załóżmy, że przedmioty te miały takie same nazwy i wymiar godzinowy. Wystarczy zastosować § 6 ust. 2. Lecz tu właśnie powstają praktyczne pytania. Jak ma się odbywać ocena? Czy zachodzi „zbieżność efektów kształcenia tych przedmiotów w obu uczelniach”, o jakiej mowa w przepisie? Czy taka ocena ma się ograniczać do zakładanych (oczekiwanych/ przewidywanych/planowanych) „efektów kształcenia”, czy jednak może wykraczać poza nie i dotyczyć osiągniętych „efektów kształcenia”? A jeśli także to drugie, to nic nie stoi na przeszkodzie, by odbywała się ona np. poprzez egzamin z przedmiotu (treści programowych, zakresu materiału), za jaki student uzyskał już punkty ECTS za granicą. I trudno znaleźć argumenty prawne, dla których nie może być to egzamin analogiczny do składanego przez studentów nie ubiegających się o uznanie zagranicznych punktów, lecz zaliczających odpowiedni przedmiot według planu studiów w polskiej uczelni – tej mającej ewentualnie dokonać owego uznania. Studentowi powracającemu z zagranicy pozostaje nadzieja, że obecność na wykładach nie okaże się niezbędna do zdania takiego egzaminu.

Decyzja o uznaniu

Stawiając kolejne pytania dochodzimy do konkluzji, że w sytuacji granicznej wymagania, z jakimi może się zderzyć student ubiegający się o uznanie punktów ECTS uzyskanych w zagranicznej uczelni, mogą de facto oznaczać konieczność realizacji danego przedmiotu dokładnie w taki sposób i w takim trybie, jakby student w ogóle nie wyjechał. Może to powodować konieczność wydłużenia studiów, a więc dodatkowych opłat.

Czy przenoszenie osiągnięć jest fikcją? Z jednej strony trudno odmówić uczelni, która ma ostatecznie wydać dyplom, prawa oceny „zbieżności efektów kształcenia”, za które student uzyskał punkty za granicą. Czy dziwilibyśmy się, gdyby przysłowiowy Oxford chciał przeegzaminować studenta wnoszącego tam o uznanie jego punktów uzyskanych np. w jednej z polskich uczelni zawodowych? Z drugiej strony, to właśnie od decyzji, jaką w tej sytuacji podejmie dziekan, uznając lub nie owe punkty osiągnięte za granicą, zależy z punktu widzenia studenta bardzo wiele. Także z tego powodu decyzja ta, jako podjęta w indywidualnej sprawie studenckiej przez organ uczelni (kierownika podstawowej jednostki, najczęściej dziekana), podlega rygorowi art. 207 ustawy, więc stosuje się do niej odpowiednio kodeks postępowania administracyjnego. Zawarte w § 6 ust. 3 ograniczenie wykluczające podjęcie decyzji „na wniosek”, choć jeszcze bardziej uzależnia losy i trzosy studentów od decyzji dziekanów, nie eliminuje jednak możliwości odwołania oraz innych gwarancji wynikających z odpowiedniego stosowania KPA.

Dyplom bez programu?

Wyobraźmy sobie jednak przychylnego dziekana, który uznaje wszystkie punkty ECTS osiągnięte za granicą lub w innej polskiej uczelni. Wskutek tego student ma ich w sumie tyle, że wystarcza na wypełnienie punktowych limitów całych studiów, ustalonych na podstawie § 3 ust. 4 i § 5 rozporządzenia. Czy może więc uzyskać dyplom ukończenia studiów polskiej szkoły wyższej na podstawie punktów z obcych uczelni, uznanych w trybie § 6 rozporządzenia, ale bez zaliczenia wszystkich przedmiotów zawartych w planie studiów uczelni macierzystej?

Na pytanie, „czy istnieje podstawa prawna żądania przez uczelnię od studenta realizacji pełnego planu studiów/programu nauczania obowiązującego na danym kierunku w tej uczelni w sytuacji, w której uzyskał wystarczającą liczbę punktów ECTS poprzez uznanie w trybie § 6 powyższego rozporządzenia?” MNiSW odpowiedziało (pismem z 14 sierpnia 2008), że: „Podstawą prawną do żądania przez uczelnię realizacji pełnego planu studiów i programu nauczania jest § 4 cytowanego rozporządzenia, który stanowi, iż warunkiem uzyskania wpisu na następny semestr jest uzyskanie liczby punktów ECTS wynikających z planu studiów i programu nauczania, zgodnie z zasadami określonymi w regulaminie studiów” [wyróżnienie moje]. Jednak cytowana odpowiedź ministerstwa zawiera błąd, drobny lecz z punktu widzenia postawionego tu pytania relewantny. Otóż tekst rozporządzenia mówi o „liczbie punktów ECTS wynikającej...”, a nie o „liczbie punktów wynikających z planu studiów i programu nauczania”. To bowiem nie same punkty, a jedynie ich liczba została powiązana z ustalanymi przez uczelnie: planem studiów i programem nauczania (kształcenia). Więc jeśli mocą rozporządzenia powszechnie obowiązującego we wszystkich polskich uczelniach, do otrzymania wpisu na następny semestr wystarczy uzyskanie jedynie liczby punktów zapisanej w planie studiów i programie nauczania, to zawarte w regulacjach uczelnianych wymaganie, by były to punkty za konkretne przedmioty w nich wskazane, pozostanie w kolizji z cytowanym rozporządzeniem.

Także wymóg zgodności „z zasadami określonymi w regulaminie studiów” odnosić się może (wg art. 160 ustawy) jedynie do normowanych takim regulaminem „organizacji i toku studiów oraz związanych z nimi praw i obowiązków studenta”, a nie do zawartości merytorycznej studiów. Co więcej, wg art. 165 ustawy „organizacja i tok studiów uwzględniają przenoszenie i uznawanie wyników osiąganych przez studenta w jednostce organizacyjnej uczelni macierzystej lub w innej uczelni, w tym zagranicznej, zgodnie z zasadami systemu przenoszenia osiągnięć”. Jest to więc nie tylko podstawa do wydania omawianego tu rozporządzenia, ale także do tworzenia i interpretacji innych aktów wykonawczych, np. określających standardy kształcenia, które nie mogą być z nim sprzeczne.

Zwracam też uwagę, że warunek zawarty w jego § 2: „Student uzyskuje punkty ECTS przypisane danemu przedmiotowi, jeżeli spełni wszystkie, określone w planie studiów i programie nauczania, wymagania oraz osiągnie założone efekty kształcenia” – dotyczy uzyskania punktów (np. w polskiej uczelni), a nie uznawania punktów już osiągniętych (np. za granicą).

We wspomnianej odpowiedzi ministerstwo dodaje, że: „z cytowanego przepisu wynika, iż uzyskanie punktów ECTS dotyczy studenta danego kierunku studiów prowadzonego w konkretnej uczelni” – co jednak jest oczywiste, bo kogóż innego by miało dotyczyć? Jednak nie wskazuje jednoznacznie, na czym mogłaby się oprzeć uczelnia, chcąc odmówić wpisu na kolejny semestr studentowi, który co prawda ma odpowiednią liczbę (w tym uznanych) punktów, ale uzyskał je za przedmioty inne niż zawarte w planie studiów i programie nauczania macierzystej uczelni. Może wystarcza wiara, że polscy studenci nie odważą się na takie zuchwalstwo?

Marcin Chałupka jest ekspertem prawa szkolnictwa wyższego.