Utracona cześć rady wydziału
W przedostatnim numerze „Forum Akademickiego” (W telegraficznym skrócie, nr 9/2008) wspomniałem, że we Wrocławiu toczy się sprawa profesora uczelnianego, przeciwko któremu – w związku z jego staraniami o profesurę tytularną – wytoczono kilka zarzutów nierzetelności. Nie opisałem tej sprawy, wierząc, że skoro w Warszawie jest o tym głośno, to władze macierzystej uczelni rzetelnie sprawę załatwią.
Dotyczy ona dr. hab. Mariana Grybosia, profesora uczelnianego Akademii Medycznej we Wrocławiu, kierownika I Katedry i Kliniki Ginekologii i Położnictwa.
W maju 2008 r. Rada Wydziału Lekarskiego otworzyła mu postępowanie o tytuł profesorski. W końcu czerwca ustępujący dziekan, prof. dr hab. Adam Szeląg, otrzymał anonimowy list (podpisany nieprawdziwym nazwiskiem), w którym poinformowano, iż prof. Gryboś dokonał zapożyczeń w jednym ze swoich rozdziałów w nowo wydanym podręczniku. Rzecz dotyczyła tomu I drugiego wydania Ginekologii onkologicznej pod redakcją prof. Janiny Markowskiej. Zarzuty odniosły się do przejęć kilku fragmentów tekstu z książki Rak sromu (PZWL, Warszawa 2000) pod redakcją Janiny Markowskiej.
Ponieważ w liście nie było załączonej konkordancji (czyli pokazania „ściąganych” i „ściągniętych” fragmentów), dziekan Szeląg sam postanowił sprawdzić kwestionowany rozdział. Poproszony przez dziekana o ustosunkowanie się do zarzutu prof. Gryboś sam wskazał zapożyczenia z książki prof. Markowskiej (w tym o objętości ok. 1 strony tekstu) twierdząc, iż na końcu przepisanego tekstu jest odnośnik, więc on przecież cytował...
Prof. Szeląg, po skonsultowaniu sprawy ze swoją zastępczynią ds. nauki, prof. Jolantą Antonowicz−Juchniewicz (którą wybrano na nowego dziekana elekta), na początku lipca przekazał list z zarzutami rektorowi, prof. dr. hab. Ryszardowi Andrzejakowi, stwierdzając konieczność wyjaśnienia tego przez rzecznika dyscyplinarnego.
Decyzja dziekana
Kiedy w końcu sierpnia od rektora nie było jeszcze oficjalnej informacji o wszczęciu postępowania wyjaśniającego (a jest ono wszczynane w sprawach nierzetelności naukowej z urzędu), dziekan Szeląg – tuż przed zakończeniem swojej kadencji – zdecydował się na wstrzymanie procedury postępowania o profesurę tytularną. Oficjalnym pismem poinformował Biuro Centralnej Komisji, jak również recenzentów wniosku profesorskiego, że przeciwko kandydatowi wysunięto zarzuty nierzetelności naukowej i do czasu ich wyjaśnienia przez władze uczelni wstrzymuje procedurę.
We wrześniu 2008 obowiązki dziekańskie objęła dr hab. Jolanta Antonowicz−Juchniewicz, która dotąd była prodziekanem. Jest ona profesorem uczelnianym w Katedrze i Klinice Chorób Wewnętrznych, Zawodowych i Nadciśnienia Tętniczego, którą kieruje obecny rektor prof. Ryszard Andrzejak. Na marginesie: w Ameryce taka sytuacja byłaby niemożliwa, bo nie do pomyślenia jest, aby dziekan był służbowo zależny od rektora!
Nowa pani dziekan miała wszystkie informacje w tej sprawie i na własne oczy oglądała zapożyczenia. Uważała więc, że muszą zostać jednoznacznie wyjaśnione. Na początku września stało się też jasne, że rzecznik dyscyplinarny, którym od wielu lat jest dr hab. Stanisław Pielka, profesor chirurgii urazowej i ortopedii, prowadzi w sprawie prof. Grybosia postępowanie wyjaśniające. Doszły nowe zarzuty dopisywania się przez prof. Grybosia do prac swoich asystentów (chodzi o przypadki, w których praca oryginalna asystenta opierała się na badaniach pochodzących z jego doktoratu, którego promotorem był inny profesor, a nie prof. Gryboś) oraz podobno zarzut zapożyczeń w doktoracie Mariana Grybosia z 1980 r., który bazował na habilitacji promotora.
Stanowisko pod głosowanie
Dlatego wielkim zaskoczeniem w programie posiedzenia Rady Wydziału Lekarskiego w dniu 24 października br. okazał się punkt dotyczący głosowania nad przedłużeniem prof. Grybosiowi stanowiska profesora uczelnianego. Jego poprzednia nominacja wygasała w listopadzie br. i bez natychmiastowego wznowienia, musiałby on wrócić na stanowisko adiunkta. To żaden problem, ponieważ jeśli zarzuty są nieprawdziwe, to za parę miesięcy, w styczniu 2009 adiunkt Gryboś bez trudu otrzymałby ponowną nominację. Natomiast w przypadku ich prawdziwości, stanowisko profesorskie byłoby poza jego zasięgiem.
We wszystkich rzetelnych instytucjach – kiedy toczy się postępowanie wyjaśniające dotyczące jakiejkolwiek nierzetelności – wstrzymuje się wszelkie nominacje i awanse. Są one rozważane dopiero po zakończeniu postępowania wyjaśniającego. A tutaj dziekan Jolanta Antonowicz−Juchniewicz, znając osobiście powagę zarzutów, wprowadziła sprawę nominacji uczelnianej pod głosowanie Rady Wydziału, nie czekając na sprawozdanie rzecznika dyscyplinarnego!
Formalnie rzecz biorąc przepisy wrocławskiej uczelni mówią, że przedłużenie nominacji na profesurę uczelnianą jest możliwe tylko wtedy, gdy toczy się już procedura nominacji belwederskiej. Dziekan Szeląg tę procedurę zatrzymał. Z tego powodu, jak i z powodów tzw. rzetelności instytucjonalnej, która zobowiązuje organa uczelni do szczególnego przestrzegania zasad etycznego postępowania, sprawa nominacji uczelnianej nie powinna być wprowadzona na Radę Wydziału przed zakończeniem dyscyplinarnego postępowania wyjaśniającego.
Na dzień przed posiedzeniem rady, w lokalnej „Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł red. Tomasza Wysockiego Kierownik kliniki w plagiatowych tarapatach. Opisano tam ogólnie sprawę zarzutów nierzetelności naukowej wobec dr. Mariana Grybosia, poinformowano, że rzecznik dyscyplinarny stwierdził, iż skończy postępowanie przed końcem roku. Gazeta zaapelowała do członków Rady Wydziału, aby odłożyli głosowanie do czasu wyjaśnienia sprawy.
Następnego dnia, w piątek 24 października br., Rada Wydziału Lekarskiego jednak zagłosowała: 37 głosów było „za przedłużeniem” prof. Grybosiowi nominacji na stanowisko profesora uczelnianego, 11 osób wstrzymało się od głosu, 7 było przeciw. Oznacza to, że po stwierdzeniu plagiatu nie będzie można go z tego stanowiska odwołać bez dyscyplinarnego zwolnienia z uczelni.
Patchwork plagiarism
Z ostatecznym komentarzem wstrzymam się do zakończenia pracy rzecznika dyscyplinarnego prof. Pielki. Sam natomiast dokładnie studiuję materiały, które otrzymałem pocztą. Są to m.in. kolejne rozdziały książki Ginekologia onkologiczna autorstwa Mariana Grybosia i adiunkta Marka Murawskiego, w których widać przepisane kilkuzdaniowe fragmenty z książki Choroby sromu (PZWL, Warszawa 1993), wydanej pod redakcją prof. Andrzeja Miecznikowskiego z Krakowa.
Z przykrością trzeba powiedzieć, iż taki styl pisania rozdziałów, monografii i prac poglądowych (coraz częściej spotykany w polskiej humanistyce, historii i medycynie) po angielsku nazywa się patchwork plagiarism. Są to pojedyncze jedno− lub kilkuzdaniowe fragmenty z różnych prac, „powiązane” przez autora. Fragmenty te mają często odnośnik bibliograficzny, ale nie są w cudzysłowie. Taka forma pisania jest nierzetelna, bowiem w pracy poglądowej trzeba nie swoje poglądy wyrażać swoimi zdaniami, a jeśli już czerpiemy z czyjegoś trudu garściami, to trzeba ten tekst jasno oznaczyć cudzysłowem.
W rękach akademickiej Temidy
28 sierpnia 2008 r. do władz uczelnianych Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie wpłynęło pismo pani Barbary Kudryckiej, minister nauki i szkolnictwa wyższego, wyznaczające tamtejszą komisję dyscyplinarną jako właściwą do przeprowadzenia postępowania dyscyplinarnego względem mgr. Sławomira Owczarskiego, byłego doktora i rektora Wyższej Szkoły Kupieckiej. Pan Owczarski dopuścił się plagiatu doktoratu (który został mu cofnięty przez Wydział Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego, patrz „FA”). Pismu towarzyszył wniosek dyscyplinarny z dnia 29 kwietnia 2008 r., w którym rzecznik dyscyplinarny ministra, prof. Danuta Strahl, występuje o naganę i pozbawienie prawa do pełnienia funkcji kierowniczych przez 5 lat. Jest to już drugi wniosek w tej sprawie, bowiem pierwszy był złożony w grudniu 2007 r. i tam – jak mnie wtedy informowała prof. Strahl – dodatkowo widniała kara 3−letniego pozbawienia prawa wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego.
Nie wiem, dlaczego kara ta „ulotniła się” z wniosku, ale myślę, że jest to nie w porządku wobec środowiska akademickiego, jeśli za bezczelny plagiat doktoratu były rektor prywatnej uczelni karany jest naganą i zakazem pełnienia funkcji kierowniczych! Przecież to nie jest żadna kara, skoro rektor przestał być rektorem. Gdyby był adiunktem, dostałby z pewnością kilka lat zakazu wykonywania zawodu...
W październiku br. nowo wybrana komisja dyscyplinarna SGGW podjęła działania i, jak mnie poinformował jej przewodniczący prof. dr hab. inż. Edward Pierzgalski, w listopadzie zostanie powołany skład orzekający, który poprowadzi postępowanie dyscyplinarne. Pocieszam się, że przepisy pozwalają składowi orzekającemu nałożyć wyższą karę niż ta, której zażądał rzecznik dyscyplinarny ministra.
Ogólnie rzecz biorąc, trzeba uznać to za wielkie zwycięstwo: w półtora roku po tym, jak ówczesny rektor Uniwersytetu Łódzkiego, prof. dr hab. Wiesław Puś, zawiadomił ministra nauki i szkolnictwa wyższego (było to w czerwcu 2007 r., ministrem był wtedy prof. Michał Seweryński) o plagiacie rektora Owczarskiego, akademicka sprawiedliwość zatriumfuje.
Na Warmii i Mazurach
Jak mnie poinformował nowy dziekan Wydziału Nauk o Żywności, dr hab. Stanisław Staniewski, w listopadzie powinny już dotrzeć recenzje wznowionego przewodu habilitacyjnego dr. Jana Kłobukowskiego oraz wznowionego doktoratu jego byłej doktorantki pani Danuty Wiśniewskiej−Pantak. Obie te dysertacje opierają się na pracach magisterskich (patrz artykuł Na Warmii i Mazurach, „FA” 5/2007).
Z radością też informuję PT Czytelników, że Wydział Prawa i Administracji UWM (dziekan prof. dr hab. Bronisław Sitek) ciągle rośnie w siłę. Ostatnio olsztyński wydział prawa został mocno wzmocniony kadrowo dzięki temu, że przeniosły się tam dwie panie adiunkt ze szczecińskiego Wydziału Prawa i Administracji (patrz artykuł Z plagiatowej łączki, „FA” 3/2007). Dr Krystyna Bronowska zasiliła Zakład Procesu Karnego (kierownik dr hab. Jerzy Kasprzak), a dr Elżbieta Żywucka−Kozłowska swą wiedzą wspiera Katedrę Prawa Karnego Materialnego (kierownik prof. dr hab. Stanisław Pikulski).
Zapewne PT Czytelnicy są ciekawi, jak skończyło się ich postępowanie dyscyplinarne w Uniwersytecie Szczecińskim (patrz tekst Bez wątpliwości, „FA” 06/2007)? We wrześniu zapadło orzeczenie dyscyplinarne wobec dr Żywuckiej−Kozłowskiej, którą ukarano naganą i 2−letnim zakazem pełnienia funkcji kierowniczych. Orzeczenie jest nieprawomocne i dr Żywucka odwołała się do Odwoławczej Komisji Dyscyplinarnej Rady Głównej w Warszawie. W każdym razie nawet jeśli orzeczenie się uprawomocni, to nie będzie przeszkadzało w pracy na rzecz olsztyńskiej uczelni.
W stosunku do dr Bronowskiej, której zarzucono „kradzież autorską polegającą na dosłownym przejęciu części cudzych utworów i włączeniu ich w postaci oryginalnej do sygnowanych własnym nazwiskiem artykułów, bez wyróżnienia cytowanych w tekście oraz ujawnienia innych źródeł w przypisach”, postępowanie dyscyplinarne trwa nadal. Rzecznik dyscyplinarny, dr hab. Marek Skwara, zażądał ukarania zakazem wykonywania zawodu na okres jednego roku.
Jak mnie poinformował prof. Janusz Sługocki, ustępujący przewodniczący, do nowej komisji dyscyplinarnej zostały wybrane te same osoby, które były w składzie orzekającym sprawy p. Bronowskiej. Jest więc nadzieja, że nowo wybrana przewodnicząca komisji, prof. dr hab. Mirosława Białoskórska, szybko przywróci skład orzekający w pierwotnym kształcie i postępowanie w ciągu kilku miesięcy wreszcie się zakończy. O wyniku PT Czytelników niezwłocznie poinformuję.