Czytelnia czasopism

(fig)


Utopić się w ziemi

Jak to się dzieje, że budowla posadowiona na pewnym rodzaju podłoża w pewnych warunkach zaczyna tonąć? Restauracja nad brzegiem morza Marmara wskutek trzęsienia ziemi spływa do wody tak głęboko, że widać tylko wierzchołki latarń. Jest to zjawisko zwane upłynnieniem gruntu, a pisze o nim w magazynie PAN „Academia” (nr 3/15/2008) Andrzej Sawicki.

Na skutek upłynnienia ulegają zniszczeniu zapory, nabrzeża, mosty, platformy morskie, budynki, giną ludzie. Zjawisko to polega na przejściu nawodnionego gruntu, wskutek naprężeń wywołanych trzęsieniem ziemi, tąpnięciami górniczymi czy falowaniem sztormowym, ze stanu porowatego ciała stałego w stan o cechach gęstej, lepkiej cieczy. Nawodniony grunt to struktura porowata, składająca się z ziaren i wody. O spójności szkieletu gruntowego decydują naprężenia efektywne (siły działające pomiędzy ziarnami). Związane są one z ciśnieniem wody między ziarnami gruntu. Im większe ciśnienie wody, tym mniejsze naprężenia efektywne. Przy pewnej wartości ciśnienia naprężenie efektywne znika i następuje upłynnienie gruntu. Postawiona na nim budowla tonie. Gdy czynnik wymuszający znika, np. trzęsienie ziemi ustaje, grunt wraca do poprzednich właściwości.

Upłynnienia gruntów nie da się badać w warunkach rzeczywistych, bada się dopiero skutki, co pozwala zidentyfikować czynniki sprzyjające upłynnieniu. Na podstawie badań stwierdzono, jakie grunty, w jakich warunkach ulegają upłynnieniu. Instytut Budownictwa Wodnego PAN w Gdańsku formułuje modele teoretyczne opisujące upłynnienie. Zastosowano je do analizy osiadania fundamentów pod turbogeneratorami, nasypów kolejowych i nawierzchni drogowych na skutek ruchu, upłynnienia podłoża pod falochronem i innych zjawisk.

(fig)

Użytecznie, ale gorzej

75 proc. badanych nauczycieli akademickich przyznaje, że poświęca zbyt wiele czasu na dydaktykę, ze szkodą dla pracy naukowej – pisze Maria Wójcicka w nowym zeszycie półrocznika „Nauka i szkolnictwo wyższe” (nr 1/31/2008). Największe obciążenie dydaktyczne kosztem pracy naukowej występuje na kierunkach ekonomicznych (80 proc. badanych), najniższe na technicznych (66 proc.).

Artykuł o stosunku nauczycieli akademickich (z uniwersytetów, politechnik i akademii ekonomicznych) do zmian profilu uczelni z badawczego na przedsiębiorczy zawiera wiele danych uzyskanych na podstawie ankiet, które przeprowadzono w 2007 roku. Zjawisko szerokiego dostępu do wykształcenia wyższego aprobuje 53 proc. badanych, pozostali wypowiadają się negatywnie lub nie mają zdania. Pozytywne skutki masowości dostrzegają częściej starsi i samodzielni pracownicy naukowi. Najczęściej wymieniane negatywne następstwa masowości to obniżenie poziomu kształcenia na skutek niewydolności systemu (32 proc. badanych tak uważa) i obniżenie wymagań wobec studentów (15 proc.). 38 proc. badanych zgadza się z twierdzeniem, że studenci mają wpływ na treści programowe. Opinia ta potwierdzana jest częściej wśród pracowników uniwersytetów, rzadziej w politechnikach.

Aż 68 proc. badanych twierdzi, że dobre obyczaje akademickie zostały wyparte przez przepisy prawa i sformalizowane procedury. „Przestrzeganie przyjętych w środowisku akademickim standardów naukowych, zdefiniowanych i akceptowanych przez nie samo, zapewniał system oceny wewnątrzśrodowiskowej (peer review), wzmocniony przez kontakt osobisty. (...) W uniwersytecie umasowionym miejsce kontaktu osobistego zastąpiły wskaźniki (cytowania, liczba publikacji, udział w konferencjach)” – pisze Maria Wójcicka.

Autorka podaje też dane obrazujące stosunek badanych nauczycieli akademickich do współpracy z otoczeniem w dziedzinie nauki. Wg 75 proc. badaczy, o podjęciu problemu naukowego powinna decydować jego użyteczność społeczna. Tylko 18 proc. nie aprobuje tej tezy. 45 proc. respondentów uważa, że nauczyciele akademiccy mają prawo do wykorzystywania osiągnięć naukowych uczelni w pracach na rzecz podmiotów pozauczelnianych. Ale 39 proc. się na to nie zgadza. Większa jednoznaczność pojawia się w kwestii urynkowienia własności intelektualnej. 75 proc. oceniło pozytywnie sprzedawanie przez uczelnie praw do tej własności. Tylko 10 proc. było przeciw.

Autorka zauważa, że wprowadzenie do instytucji akademickiej wartości rynkowych może ograniczyć zainteresowanie badaniami podstawowymi, które zapewniają ciągłość rozwoju nauki i decydują o jakości kształcenia.

(fig)

90 lat KUL

Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II obchodzi w tym roku jubileusz 90−lecia – przypomina „Przegląd Uniwersytecki” (nr 114/2008). W roku 1918 powstało w Lublinie nowe centrum kultury chrześcijańskiej. Miasto stało się jednym z najważniejszych ośrodków myśli katolickiej, o dużym wpływie na kształt kultury polskiej. Geneza KUL jest ściśle związana z osobą rektora Akademii Duchownej w Petersburgu – ks. Idzim Radziszewskim, który przedstawił swoją koncepcję katolickiego uniwersytetu w Polsce wykładowcom Akademii i Wyższych Kursów Polskich. Wśród tych osób widział pierwszy zespół profesorski uczelni. Jego zadaniem miało być wychowanie inteligencji katolickiej dzięki wprowadzeniu bezstronnych badań naukowych zgodnych z przeświadczeniem, że rozum i wiara nie pozostają w sprzeczności. Niepokój ks. Radziszewskiego wzbudzała wroga Kościołowi materialistyczna ideologia marksistowsko−leninowska reprezentowana przez rosyjskich rewolucjonistów oraz masoneria. KUL miał być więc ośrodkiem, który bronił wartości chrześcijańskich i narodowych.

Pismo zamieszcza też sprawozdanie z konferencji w Kleve i Nijmegen podsumowującej efekty 3−letniego projektu badawczego TRES Nauczanie religii w wielokulturowym społeczeństwie europejskim. W jego ramach wyodrębniono trzy grupy tematyczne, którym wyznaczono zadania: określenie optymalnej koncepcji nauczania religii w nowoczesnych społeczeństwach, wyodrębnienie i sposoby walki z problemami dotykającymi europejskie społeczeństwa oraz kształtowanie tolerancji wobec różnych ras i religii. Wśród licznych wystąpień największe zainteresowanie wzbudził wykład odnoszący się do problemów, jakie niesie wizja interreligijnego nauczania religii, przeznaczonego dla wyznawców różnych religii i wyznań, a jednocześnie dla osób określających się jako niewierzące.

Zawód z przyszłością

Co się kryje za modnym ostatnio pojęciem architektura informacji? W „Konspekcie” (nr 30/2007), piśmie Akademii Pedagogicznej w Krakowie, czytamy, że oznacza ono nową dyscyplinę o charakterze poznawczym i praktycznym, polegającą na projektowaniu przestrzeni informacyjnej w celu ułatwienia kompletowania informacji przez użytkowników. Nauka ta tworzy zasady organizowania informacji w serwisach internetowych. Architekt informacji zajmuje się projektowaniem tzw. mapy strony internetowej.

Prof. Eric Reiss, dyrektor Instytutu Architektury Informacji i przewodniczący corocznych konferencji dla architektów informacji Europaean IA Summit, podczas swojej wizyty w Polsce wygłosił dwa wykłady w UJ i AP, które w bardzo przystępnej formie ukazały różne aspekty architektury informacji. Architekt informacji zajmuje się nie tylko organizacją informacji w serwisach internetowych, lecz projektuje również środowiska informacyjne, systemy nawigacji, oznakowań i drogowskazy, np. w zoo czy na lotnisku, tak aby były zrozumiałe dla turystów. Ress akcentował konieczność uwzględniania oczekiwań oraz przyzwyczajeń użytkowników. Zainteresowani profesją architekta studenci dowiedzieli się, że kształcenie w tym zakresie nie powinno się ograniczać tylko do zagadnień technicznych, równie ważne jest przygotowanie bibliotekoznawcze, podstawy wiedzy o biznesie, marketingu i zarządzaniu oraz reklamie. Strony internetowe stanowią aktywną część biznesu, jednak w wielu krajach nie wszyscy są jeszcze tego świadomi. Trzeba zatem znaleźć sposób, by przekonać środowisko biznesowe do tej prawdy. Według Ressa, Włosi, Polacy i Czesi mają duże szanse na uzyskanie pozycji liderów w innowacjach z tego zakresu.

Rolę w rozwoju architektury informacji w Polsce mogą odgrywać wyższe uczelnie. Pierwsze kroki w tym kierunku zostały poczynione przez utworzenie studiów podyplomowych, które od bieżącego roku akademickiego zostały uruchomione w IINiB AP w Krakowie.

Szykują się zmiany

Trwają konsultacje na temat projektu założeń reformy systemu nauki i szkolnictwa wyższego. Prof. Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego, odwiedza wszystkie większe ośrodki akademickie, by zaprezentować wyniki prac zespołu przygotowującego projekt zmian. „Głos Uczelni” (nr 177/08), pismo Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, przywołuje najistotniejsze fragmenty z wystąpienia pani minister.

Proponuje się dwa terminy wprowadzenia reform. W czwartym kwartale 2008 sformułowane zostaną propozycje legislacyjne dotyczące małej nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym, PAN i JBR, a także projekt ustawy o Polskim Centrum Nauki i nowelizacja ustawy o finansowaniu nauki. Druga część reform przewiduje poważniejsze zmiany związane z problemami dotyczącymi ministrów programowych, funkcjonowania komisji akredytacyjnej, powiązania jej z krajową strukturą kwalifikacji, a także ustawą o stopniach i tytule naukowym. Projekt po raz pierwszy obejmie swoim zasięgiem wszystkie elementy nauki i szkolnictwa wyższego, zarówno z punktu widzenia zarządzania, kariery akademickiej, programów dydaktycznych, jak i z punktu widzenia finansowania uczelni i instytutów naukowo−badawczych.

Taki sam będzie model kariery akademickiej w placówkach naukowych PAN i w wyższych uczelniach. Pracownicy PAN będą weryfikować swoje talenty badawcze podczas procesu dydaktycznego, a w uczelniach w większym zakresie prowadzone będą badania. Także w większym stopniu uczelnie i naukowcy będą finansowani nie tylko z budżetu państwa, ale również z trzeciego sektora, czyli gospodarki.

Małgorzata Pawełczyk

Kto promuje naukę

Polskie placówki naukowe nie mają zwyczaju informowania otoczenia o wynikach swoich badań. Tymczasem wiele instytucji byłoby zainteresowanych otrzymywaniem takich informacji – czytamy w raporcie opracowanym przez Partners Polska we współpracy z agencją Profile na zlecenie MNiSW w roku 2007. Tekst publikuje dwumiesięcznik „LAB” (nr 5/ 2008) pod tytułem: Kto i jak promuje naukę w Polsce?

Wyniki ankiety przeprowadzonej wśród osób odpowiedzialnych za informację i promocję w 100 jednostkach naukowych określone tu są jako optymistyczne, wymieńmy więc te zjawiska, które w tym pojęciu się nie mieszczą. Działania promocyjne instytucji naukowych nie mają przeważnie charakteru planowego, podejmowane bywają spontanicznie przez osoby odpowiedzialne za promocję lub przez innych pracowników. Działania te zwykle nie są realizacją strategii nastawionej na konkretne cele. Jedynie jedna czwarta instytucji ma rzecznika prasowego. Pracownicy odpowiedzialni za informację nie są przygotowani do prowadzenia działań komunikacyjnych, rzadko wysyła się ich na szkolenia. Działania informacyjne kierowane bywają raczej do innych naukowców i wąskich grup odbiorców, nie zaś do społeczeństwa. Znaczna część ankietowanych deklaruje kontakty z mediami, ale tylko jedna czwarta placówek dysponuje bazą danych dziennikarzy i innych odbiorców informacji. 60 proc. instytucji podaje na stronie internetowej jedynie podstawowe dane adresowe, przedstawia swój ogólny profil i strukturę. Tylko 30 proc. zamieszcza materiały podsumowujące dorobek naukowy w pełnym zakresie. Analiza stron internetowych wykazała, że osiągnięcia naukowe figurują na nich najczęściej w formie tytułów publikacji. Na stronach w sieci brak informacji dla mediów, nie ma do pobrania materiałów przybliżających osiągnięcia badawcze ani ofert dla środowiska biznesowego. Uczeni nie wykazują zrozumienia specyfiki funkcjonowania mediów i konieczności wzmocnienia działań promocyjnych.(fig)