Kochać czy szanować?

Henryk Grabowski


„Gdyby trzeba było wybierać między nauczycielem, który posiada dużą wiedzę fachową, poznał psychologię, metody i technikę wychowania, ale któremu obca jest zupełnie miłość dusz, i z drugiej strony takim, który przy bardzo skromnej wiedzy, braku metodycznego przygotowania (...) dusze uczniów swoich – swoją ogarnia i jak swoją kocha (...) pierwszeństwo bezwzględne dać by należało temu drugiemu”. Tak pisał 100 lat temu znany polski psycholog, pedagog i pedeutolog Jan Władysław Dawid. Choć supozycja autora książki „O duszy nauczycielstwa” nigdy nie została empirycznie zweryfikowana, pogląd, że nauczyciel powinien kochać dzieci, jest powszechnie podzielany. Tezy tej nigdy również nie udało się empirycznie sfalsyfikować. Dlatego można na ten temat wciąż tylko spekulować.

Są różne rodzaje miłości: romantyczna, platoniczna, zmysłowa, rodzicielska, zaborcza itp. Wszystkie są silnie zabarwione emocjonalnie, czasem z domieszką wpływów hormonalnych, a nawet uwarunkowań genetycznych. W realistycznym, a nie metaforycznym znaczeniu, miłość jest uczuciem subiektywnym. Nie zależy od chęci lub dobrej woli. Dlatego nie można kochać wszystkich i jednakowo mocno. Nie zawsze też idzie w parze z uznaniem godności i autonomii istoty ludzkiej. Liczne przypadki autorytarnych, a zarazem kochających rodziców są tego wymownym potwierdzeniem. O tym, że miłość jest często również irracjonalna, świadczy znana wśród lekarzy zasada, że nie leczy się członków własnej rodziny.

W przeciwieństwie do miłości, którą nie sposób – na zawołanie – obdarzyć każdego, szacunek – rozumiany jako uznanie godności, podmiotowości i odmienności każdej istoty ludzkiej – można mieć do wszystkich. Nie wymaga bezwarunkowo uczuciowego zaangażowania i może być rezultatem racjonalnego wychowania. Wymóg, aby nauczyciel szanował wszystkich swoich uczniów, jest nie tylko realny, ale także zgodny z oczywistą koniecznością równego ich traktowania.

Mogłoby się wydawać, że oczekiwanie, aby nauczyciele kochali wszystkich uczniów jest – co prawda – nierealnym, ale nieszkodliwym życzeniem. Niekoniecznie. Jako stereotyp, wsparty autorytetem znanych pedagogów i utrwalony siłą tradycji, może odwracać uwagę rodziców, władz oświatowych i polityków od tego, co rzeczywiście należy do powinności, a zarazem nie przekracza możliwości każdego nauczyciela. Jest nim bezwzględny wymóg szacunku do wszystkich uczestników edukacji. Od przedszkola po studia wyższe.