Czytelnia czasopism
O belgijskich polonistach
Obszerną rozmowę z dwojgiem profesorów polonistyki Katolickiego Uniwersytetu w Leuven w Belgii publikuje kwartalnik „Ethos” (nr 1/81/ 2008). Zofia Klimaj−Goczołowa kierowała Katedrą Języka i Literatury Polskiej do roku 2003, drugi rozmówca „Ethosu”, Kris Van Heuckelom, prowadzi ją obecnie, będąc wykładowcą wszystkich przedmiotów polonistycznych. Oboje opowiadają o sytuacji polonistyki na belgijskich slawistykach, oporze rusycystów, specyfice slawistyki dzisiaj, wreszcie o roli Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w powstaniu dwóch belgijskich polonistyk.
Na osiem uniwersytetów belgijskich, cztery to uczelnie flamandzkie, a cztery – walońskie. Tylko w dwóch funkcjonują kierunki polonistyczne – we frankofońskim Wolnym Uniwersytecie w Brukseli i we flamandzkim Katolickim Uniwersytecie w Leuven. Slawistyka brukselska wywodzi się z ufundowanej przez rząd polski w 1926 r. Katedry Literatur Słowiańskich, której dyrektorem był przez wiele lat po wojnie Claude Backvis. Slawistyka w Leuven powstała w 1968, a język i literaturę polską wykładał tu Wojciech Skalmowski. Trzecia polonistyka – we frankofońskim Katolickim Uniwersytecie Louvain−la−Neuve – przestała istnieć.
Największy język zachodniosłowiański jest wciąż na Zachodzie kopciuszkiem. Slawistyki zachodnie zajmują się głównie kulturą rosyjską, polski język i kultura spychane są na margines. Rusycyści ograniczają lekcje języka polskiego, próbują usuwać wykłady z historii literatury polskiej, obsadzają na polskich studiach osoby niekompetentne, zmuszając polonistów do ciągłej walki o przetrwanie.
Na slawistyce w Leuven studiuje prawie wyłącznie młodzież flamandzka. Motywem podjęcia takich studiów jest perspektywa przyszłej pracy w różnych instytucjach wymagających znajomości języków krajów słowiańskich, ich kultury i sytuacji społeczno−politycznej. „Jest już rzeczą normalną, że belgijski slawista znajduje pracę w firmie, która robi interesy z krajami Europy Środkowej i Wschodniej” – mówi prof. Van Heuckelom.
Lodowiec szarżuje
Dwumiesięcznik LAB (nr 3/2008) publikuje pierwszą część artykułu Grzegorza Rachlewicza i Witolda Szczucińskiego Lodowce i klimat. Okazuje się, że lodowce nie tylko topnieją i wędrują, ale potrafią szarżować i się cielić.
Gromadzący się śnieg, pod wpływem własnego ciężaru, topnienia i ponownego zamarzania, zwiększa gęstość. Po kilkudziesięciu latach przechodzi w fazę jednorodnego lodu o błękitnej barwie. To właśnie lodowiec. Jeśli teren jest pochyły, lodowiec pod wpływem grawitacji przemieszcza się nieraz na znaczne odległości. Glacjolodzy nazywają tę wędrówkę awansem, a w przypadku dużych lądolodów – glacjałem. Gwałtowne poruszanie się lodowca, nawet kilka metrów na dobę, to szarża. Masy lodu potrafią tak przewędrować kilkanaście kilometrów w ciągu roku. Normalnie jednak przebywają rocznie od kilku do kilkuset metrów, niosąc ze sobą materiał skalny i tworząc moreny. Gdy lodowiec się topi, odpływająca woda tworzy pradoliny i sandry – piaszczyste równiny usypane przez rzeki lodowcowe. Ubytek masy lodowej to ablacja. Gdy lodowce uchodzą do morza, od ich czoła odrywają się góry lodowe. Proces ten badacze nazywają cieleniem się lodowców.
Badania terenowe na lodowcu polegają na wtykaniu tyczek i pomiarach, dokonywanych dwa razy do roku. Na wiosnę bada się przyrost pokrywy śnieżnej, a po zakończeniu pory ciepłej – wartość ablacji. Przewidywanie, jak zachowa się lodowiec w przyszłości jest bardzo trudne, zależy to bowiem od wielu czynników. Glacjolodzy interesują się także przeszłością. Dość precyzyjnie odtworzono przebieg zmian klimatu w ostatnich kilku tysiącach lat. Okazało się, że ewoluował on w cyklach 1000−1500−letnich. W okresie 7700−5000 lat temu nastąpiło atlantyckie optimum klimatyczne (średnia temperatura globalna była o 2 stopnie wyższa niż obecnie). Potem, po ociepleniu w średniowieczu, zaznaczyło się ochłodzenie w okresie XVI−XIX wieku. Nazwano je małą epoką lodową. Od stu lat temperatura znów rośnie. Reagują na to lodowce, ale ich reakcje wydłużone są w czasie.
Bardzo cenne wyniki przynoszą głębokie wiercenia w lodowcach. Na tej podstawie określono zawartość dwutlenku węgla w atmosferze, proporcje izotopów tlenu, zmiany temperatury powietrza i ilości pyłów w okresie ostatnich 420 tys. lat.
(fig)
Na rozkaz
Nauka i filozofia upowszechniły się w Rosji dość późno, bo dopiero w XVIII wieku – pisze Teresa Obolevitch w kwartalniku „Filozofia nauki” (nr 4/2007). Stało się to za sprawą cara Piotra I, który wydał rozkaz założenia w Sankt−Petersburgu Akademii Nauk (1724 rok). Powstał też uniwersytet petersburski, który wkrótce, wraz z akademią, zasłynął z wysokiego poziomu nauk ścisłych i przyrodniczych. Początkowo akademia składała się wyłącznie z uczonych zachodnich (katedry w uniwersytecie objęli m.in. Bernoulli i Euler), stopniowo wykształciła się rodzima kadra. Pomysłodawcą akademii był Leibniz, zainteresowany kulturą Rosji, jej historią, geografią, językiem i religią. W listach do cara Piotra zachęcał go do budowy bibliotek, laboratoriów i prowadzenia badań, zaprojektował też wydziały przyszłego uniwersytetu.
W XVIII w. w uniwersytecie petersburskim wykładano teorię Kopernika i fizykę Newtona, gdy na Zachodzie panowała jeszcze fizyka Kartezjusza. Nauka rosyjska „wskoczyła” bowiem od razu w nowożytność. Cerkiew prawosławna nie występowała przeciwko nowym teoriom naukowym, między teologią i nauką nie było konfliktów, choć uczeni nie zawsze cieszyli się wolnością głoszenia poglądów. Teologia prawosławna, ufundowana na pismach greckich ojców Kościoła, rozróżniała niepoznawalną istotę Boga oraz Jego działania w świecie. Tą pierwszą dziedziną zajmowała się teologia, nauce pozostawała sfera druga. Wyniki naukowe nie były więc postrzegane jako zagrożenie prawd wiary.
Autorka pisze także o refleksji filozoficznej uprawianej przez pierwszego wielkiego uczonego Rosji – chemika Łomonosowa, konkludując, że „filozofię rozumiał jako uwieńczenie każdego przedsięwzięcia naukowego”.
(fig)
Zagrożeni wykluczeniem cyfrowym
Internet jest obecnie dla wielu osób nie tylko źródłem informacji, ale i miejscem, gdzie można załatwić wiele spraw – od tych osobistych po urzędowe. Liczba usług realizowanych za pomocą tego medium rośnie z roku na rok, tworząc wirtualny świat sklepów, bibliotek, kin, urzędów pocztowych i komunikacyjnych, biur podróży itp. Do grona e−społeczeństwa, czyli społeczeństwa informacyjnego, opartego na wiedzy, mądrości oraz nowoczesnej, ciągle rozwijającej się technologii informacyjnej, dołącza coraz większa rzesza osób, ale istnieje też spora grupa obywateli, którzy są zagrożeni wykluczeniem cyfrowym. Powstające rozwarstwienie społeczne wynika z informatycznego analfabetyzmu, tzn. braku umiejętności posługiwania się technologiami informatycznymi.
„E−mentor” (nr 24/08), pismo Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, podejmuje temat e−integracji, która stanowi jedno ze strategicznych założeń Unii Europejskiej. Celem e−integracji są działania mające przeciwdziałać wykluczeniu cyfrowemu, poprzez niwelowanie różnic pomiędzy osobami, które na co dzień korzystają z Internetu, a tymi, które tego nie potrafią. Badania jednoznacznie pokazują, że grupą społeczną mającą największe problemy z przystosowaniem się do realiów społeczeństwa informacyjnego są osoby starsze i to niezależnie od statusu zawodowego. Kolejne pod względem liczebności grupy zagrożone wykluczeniem tworzą osoby mające słaby dostęp do technologii oraz pochodzące z obszarów wiejskich. Życie społeczne w sposób jak najbardziej rzeczywisty przenosi się do wirtualnego świata. Nie chodzi jedynie o komunikację czy korzystanie z dostępu do informacji, ale o te e−usługi, które związane są z funkcjonowaniem obywatelskim w państwie. Bycie poza zasięgiem Internetu staje się poważnym problemem.
siedmioletni studenci
Centrum Komputerowe Politechniki Łódzkiej uruchomiło nowe przedsięwzięcie pod nazwą Centrum Multimedialne PŁ – informuje „Życie uczelni” (nr 103/08). Mieści się ono na Wydziale Technologii Materiałowych i Wzornictwa Tekstyliów, gdzie zostało utworzone studio telewizyjne oraz specjalna sala wideokonferencyjna. CMPŁ powstało, aby realizować misję „Przedstawiamy społeczeństwu Politechnikę Łódzką”. Każde ważne dla PŁ wydarzenie będzie transmitowane na żywo do Uczelnianej Sieci Komputerowej oraz Internetu. W ten sposób powstanie cyfrowa kronika filmowa życia PŁ. Uruchomione zostały również kanały zwrotnej komunikacji w postaci czatu, forów dyskusyjnych, ankiet i głosowań internetowych. Głównym środkiem przekazu CMPŁ jest specjalny portal internetowy www.cm.p. lodz.pl, za pośrednictwem którego można obejrzeć transmisję na żywo, a także zapoznać się z minionymi wydarzeniami.
Utworzenie wydzielonej sali wideokonferencyjnej umożliwi politechnice aranżowanie spotkań wirtualnych – np. z zagranicznymi współpracownikami – bez zbytniego wysiłku organizacyjnego. W taki sposób mogą być też prowadzone wykłady w językach obcych.
Ostatnio transmitowanym wydarzeniem było otwarcie Łódzkiego Uniwersytetu Dziecięcego. Politechnika Łódzka zaprosiła dzieci w wieku 7−12 lat do zabawy w studiowanie, chcąc w ten sposób połączyć rozrywkę z programem edukacji oraz zachęcić dzieci do poznania świata i nauki. Nowa inicjatywa spotkała się z wielkim zainteresowaniem rodziców i dzieci. W ciągu pierwszych godzin prowadzenia zapisów zgłosiło się około 1000 chętnych z całej Polski. Przyjęto 560 uczniów. Pierwszy wykład Harry Potter, magia czy fizyka? poprowadził prof. Włodzimierz Nakwaski. Dodatkowym atutem ŁUD jest możliwość wirtualnego udziału w zajęciach, gdyż wykłady transmituje Telewizja Internetowa LODMAN.
Awangardowy Uniwersytet
„Idealny rektor powinien być wizjonerem” – mówi prof. Jacek Wysocki, nowy rektor Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, w wywiadzie dla „Faktów UMP” (nr 79−80/08). Według prof. Wysockiego, dobry rektor powinien być przede wszystkim sprawny w zarządzaniu. Konieczną cechą jest także umiejętność współpracowania z ludźmi: „Nie powinien być typem Zosi samosi” – przekonuje. Rektor nie przewiduje wielkiego przełomu w swoich działaniach, jego kadencja będzie w 90 proc. kontynuacją pracy poprzedników, „bo zrobili wiele dobrego”: „Byliśmy w awangardzie. Pierwsi zaczęliśmy uczyć po angielsku […] Jako pierwsi zaczęliśmy wolnych słuchaczy szkolić za pieniądze” – wylicza z satysfakcją nowy rektor i dodaje, że najważniejszy jest dla niego dalszy rozwój uczelni, a także poprawa nauczania klinicznego, które stanowi najsłabszy punkt UMP.
„Kiedy nasi studenci – opowiada profesor – przyjeżdżają z Zachodu, mówią, że tam to lepiej wygląda”. Zdaniem prof. Wysockiego, należy włączyć studenta w pracę naukową, dać mu szansę szkolenia zawodowego, a zatem starać się, żeby dostał rezydenturę i miał się gdzie specjalizować.
Bardzo niepokoi go sytuacja szpitali klinicznych, które nie mają prawnej możliwości przyjmowania pacjentów odpłatnych. Trudnym problemem jest też relacja szpital kliniczny – NFZ, a także rozliczenia między szpitalami klinicznymi a uczelnią. Polityka władz uczelni w stosunku do dyrektorów szpitali klinicznych powinna być – według rektora Wysockiego – bardziej aktywna i do tego nowy rektor będzie dążył.