Oczekuję przeprosin

prof. dr hab. Andrzej Szahaj


Oczekuję przeprosin

W artykule dr. Marka Wrońskiego „Zarządzanie plagiatem”, który ukazał się w numerze piątym (maj 2008) „Forum Akademickiego”, pojawiła się nieprawdziwa informacja, cytuję: „Podobną obawę przed podjęciem kroków prawnych prowadzących do wszczęcia postępowania administracyjnego odbierającego nierzetelnie zdobyty dyplom odczuwają władze Instytutu Filologii (dyrektor: prof. Andrzej Szahaj) oraz władze dziekańskie Wydziału Humanistycznego (dziekan: prof. dr hab. Witold Wojdyło) Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu”.

Pragnę oświadczyć z całą mocą, że żadnej tego typu obawy nie żywię i nigdy nie żywiłem, mój stosunek do sprawy plagiatów jest powszechnie i od dawna znany. Sprawa jest obecnie w rękach władz uczelni i do nich należą odpowiednie kroki administracyjne (kroki prawne zostały podjęte natychmiast i sprawa skończyła się wyrokiem skazującym studentkę, która popełniła plagiat). Jedno nie ulega wątpliwości: reakcja dyrekcji Instytutu Filologii UMK na sprawę plagiatu była natychmiastowa i rzekłbym nieskromnie – wzorowa. Zastępca dyrektora Instytutu, dr hab. Adam Grzesiński, w porozumieniu ze mną, natychmiast po odkryciu plagiatu zawiadomił władze uczelni, które podjęły stosowne kroki.

Nieprawdziwe słowa Pana dr. Wrońskiego skierowane pod moim adresem są zatem wysoce krzywdzące. Oczekuję przeprosin.

prof. dr hab. Andrzej Szahaj

Instytut Filologii UMK w Toruniu

Z dużym zdziwieniem przyjmuję pełen żalu list prof. Andrzeja Szahaja. W swym bardzo dyplomatycznym komentarzu napisałem, że zarówno władze Instytutu Filozofii, jak i władze dziekańskie Wydziału Humanistycznego nic przez cały rok nie zrobiły, aby formalnie rozpocząć otwarcie postępowania administracyjnego mającego na celu odebranie dyplomu plagiatorce. Krok ten należy do wydziału, którego władze powinny złożyć formalny wniosek do rektora. Cała procedura odebrania nierzetelnego dyplomu trwa około 4−5 miesięcy, wliczając już w to ewentualne odwołanie.

W ciągu ostatnich 8 lat w Polsce unieważniono co najmniej kilkanaście dyplomów magisterskich, dlatego droga jest przetarta.

Rektor uczelni, zgodnie z obowiązującym prawem, powiadomił o przestępstwie plagiatu rejonową prokuraturę, która dość szybko skierowała sprawę do sądu. Zapadł wyrok, ale podkreślić należy, że wymóg wykonania prac społecznych nałożony na plagiatorkę jest w zawieszeniu, co praktycznie nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji.

Tak więc jedyną konsekwencją plagiatu pracy jest cofnięcie dyplomu, czego dotąd nie przeprowadzono i co spowodowało moją delikatną, publiczną krytykę. Mam nadzieję, że nowy dziekan przeprowadzi całą procedurę szybko i gładko!

Na zakończenie chciałbym dodać, iż znane mi są trudności, jakie po wprowadzeniu nowego Prawa o szkolnictwie wyższym w lipcu 2005 r. mają teraz rektorzy odbierający nierzetelnie uzyskane dyplomy (np. ostatnio dwa dyplomy w Politechnice Radomskiej), gdy ich decyzje zostają zaskarżone do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Ale kwestie te może rozwiązać jedynie ministerstwo i Sejm poprzez zmianę fatalnego przepisu, który praktycznie usunął dwuinstancyjność decyzji przy cofnięciu dyplomu, wskazując rektora jako organ władny podjąć zarówno pierwszą decyzję, jak i finalną decyzję odwoławczą.

dr med. Marek Wroński