Meloman

Piotr Kieraciński


Co kilka tygodni prof. Jan Krysiński przywozi do domu kosz z wypisanymi właśnie dyplomami ukończenia studiów. Trzeba złożyć setki podpisów, w ciągu roku tysiące. Żona Halina Krysińska podaje mężowi dyplomy i odbiera podpisane. Monotonną czynność państwo Krysińscy umilają sobie słuchając muzyki.

Dyplomy nie są pretekstem do słuchania. Prof. Krysiński nie potrzebuje pretekstów, żeby słuchać muzyki, bo ją kocha. Muzyka towarzyszy mu od dzieciństwa. W domu rodzinnym był fortepian, na którym Jan Krysiński grywał w młodości. Zaprzestał czynnego muzykowania, gdy poszedł na studia, a potem zajął się pracą naukową. Do dziś jednak jest namiętnym melomanem. Jego dziadek i stryj kończyli konserwatoria. Pierwszy był organistą, drugi grał na wiolonczeli. Rodzinne tradycje muzyczne kontynuuje siostrzenica prof. Krysińskiego, pianistka Justyna Galant−Wojciechowska (jej mąż Filip Wojciechowski też jest pianistą).

Odpoczynek przy piosence

Muzyka jest codzienną towarzyszką prof. Krysińskiego. Jego wielką pasją jest kupowanie płyt. – Najczęściej kupuję je na lotniskach, podczas oczekiwania na samolot. To właściwie jedyny moment, kiedy mam więcej wolnego czasu – mówi uczony. Zapamiętał dobrze podróż z Amsterdamu, gdy zajęty przeglądaniem i słuchaniem płyt omal nie spóźnił się na samolot. Po powrocie do domu należy nowe nabytki muzyczne przesłuchać. – To są chwile, które poświęcamy tylko muzyce, gdy nie jest ona dodatkiem do innych czynności – mówi. Zbiór płyt państwa Krysińskich liczy niemal 1000 egzemplarzy, mimo że co jakiś czas są one przeglądane i selekcjonowane. Prof. Krysiński zamówił na płyty specjalny mebel. – Staram się je utrzymać w jako takim porządku, choć nie jest to łatwe – stwierdza.

Pytany o swojego ulubionego kompozytora, bez wahania wymienia Fryderyka Chopina. – Szczególnie cenię oba koncerty fortepianowe – mówi. – Najbardziej lubię je w interpretacji Marty Argerich. Z innych wykonawców wymienia m.in. Artura Rubinsteina oraz Rafała Blechacza. – Bardzo lubię śpiew. Niekoniecznie operowy, może to być po prostu dobra piosenka – przyznaje. – Gdy jestem bardzo zmęczony, znakomicie odpoczywam słuchając Bułata Okudżawy. Powszechnie znana jest miłość prof. Krysińskiego do piosenki francuskiej. Prowadzi w studenckim radio „Żak” audycje na jej temat. Ceni zwłaszcza Edith Piaf, Jacquesa Brela, Charlesa Aznavoura i Yvesa Montanda. – Teksty Brela to najwyższa klasa – mówi. Pytam, czy lubi Beatlesów? – Tak, cenię ich. Nie lubię jedynie muzyki bardzo hałaśliwej, takiej, od której czuje się na koszuli ciśnienie akustyczne, a więc wszelkiego metalu i podobnych stylów. W jego kolekcji można znaleźć także jazz. – Raczej ten tradycyjny, na przykład Duke’a Ellingtona – zastrzega prof. Krysiński. Ale na półce są też płyty Urszuli Dudziak i Michała Urbaniaka.

Wizytówka uczelni

Swoją pasję muzyczną uczony od lat stara się zaszczepić ludziom, z którymi się spotyka. Także współpracownikom z Politechniki Łódzkiej. Ponad 16 lat temu odbył się pierwszy koncert z serii „Muzyka na politechnice”. Wymyślony przez prof. Krysińskiego cykl stał się wizytówką uczelni. Nawet w okresie, gdy Jan Krysiński przestał być rektorem politechniki, koncerty nadal firmowane były jego nazwiskiem. – Myślę, że na pierwsze koncerty ludzie przychodzili, gdyż czuli się zaproszeni osobiście przez rektora i nie wypadało im odmówić – konstatuje prof. Krysiński. Zakupiono stary 70−letni fortepian Bechsteina – dziś jest po gruntownej renowacji i ma już ponad 80 lat. – Bałem się, że zostanę kiedyś w sali koncertowej sam z tym fortepianem – mówi J. Krysiński.

Z czasem koncerty zyskały renomę nie tylko w politechnice. Znakomici artyści i specyficzna atmosfera, znacznie bardziej rodzinna niż w filharmonii, sprawiły, że słuchaczy nie trzeba już namawiać. Zdarza się, że w sali brakuje miejsc.

Koncerty odbywają się w Sali Lustrzanej należącego do uczelni Pałacu Scheiblera. Mieści ona 120 osób. Przy większej widowni i występach orkiestry odbywają się w Sali Widowiskowej PŁ, która ma 300 miejsc. Kupiono też w Czechach, w Hradec Kralowe, nowy fortepian Petrofa – w wyborze instrumentu pomagała prof. Anna Wesołowska−Firlej z Akademii Muzycznej w Łodzi.

Obecnie koncerty odbywają się nawet 2−3 razy w miesiącu. – Nie miałbym czasu przygotować wszystkiego – mówi prof. Krysiński. Uczelnia zatrudniła w dziale promocji Grażynę Sikorską, która zajmuje się organizacją i prowadzeniem koncertów. Potrafi ona stworzyć niezwykle ciepłą atmosferę na widowni, charakterystyczną dla salonu muzycznego. Prof. Krysiński czasami osobiście prowadzi wieczory muzyczne, zwłaszcza gdy na widowni zasiadają goście zagraniczni i trzeba zapowiadać utwory w języku obcym. Jan Krysiński nie tylko zna, ale bardzo lubi język francuski.

Politechniczne koncerty mają swoją stałą publiczność. Ich animator żałuje tylko, że tak niewielki jej odsetek stanowią studenci.