Wykształcenie to wtajemniczenie

Grzegorz Filip


Wykształcenie to wtajemniczenie

Człowiek wykształcony, obojętne: uniwersytecko, technicznie, medycznie, po akademii rolniczej czy po szkole ekonomicznej, to człowiek uczestniczący w kulturze. Czyta powieści, wiersze i eseje, miesięczniki i kwartalniki. Chodzi do teatru, na wystawy i koncerty, ogląda wartościowe artystycznie filmy i rozmawia o sztuce w gronie znajomych. Kompromitują go oświadczenia: „nie znam się na muzyce” lub „nie chodzę do teatru”.

Takie deklaracje, często dziś słyszane z ust ludzi uważanych za wykształconych, biorą się z przekonania, że „i tak żyjemy przecież w świecie kultury masowej”, więc opera, literatura, malarstwo czy teatr, to dziedziny na wymarciu. Otóż nie. „Kultura masowa” to oksymoron. Kto poprzestaje wyłącznie na telewizji i kolorowych czasopismach, staje się prymitywem, mimo dyplomu. I byłoby dobrze, gdyby uniwersytet upowszechniał ten pogląd.

Rozejrzyjmy się. Nie ma już dziś kultury popularnej. Jest popularna rozrywka, która kultury nie zastępuje. Miło posłuchać piosenek, ale od nich dopiero zaczyna się muzyka, można obejrzeć „Batmana”, ale na nim nie kończy się kino, przyjemnie poczytać kryminały, ale to jeszcze nie literatura. Na brzegu gigantycznego basenu masowej rozrywki, w którym pływa więcej niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, stoi wciąż szklanka czystej wody. To kultura – oferta dla wtajemniczonych.

Jeśli popularna rozrywka jest kulturą, to jest kulturą ludzi niewprowadzonych albo leniwych. W naszym życiu powinna zająć należne jej miejsce. Człowiek wykształcony ogląda więc czasem „kultowe thrillery”, gdy jest bardzo zmęczony, przegląda kolorowe tygodniki w kolejce do dentysty, korzysta z zalet muzyki pop, gdy sprząta w kuchni lub kiedy wybierze się potańczyć. Ale nigdy nie pomyśli, że na tym mógłby poprzestać. Popularna rozrywka, nazywana dziś powszechnie kulturą, ma charakter użytkowy. Czasem tylko, w swych najwybitniejszych przejawach, ponad utylitarność się wzbija. Sztuka zaczyna się zaś tam, gdzie kończy się utilitas.

Że co? Że studia na większości kierunków mają niewiele wspólnego z takim ideałem absolwenta? No właśnie.

Grzegorz Filip