Amatorzy techniki

Piotr Hübner


Poszukiwanie genezy instytucji naukowych, także ich typów, przynosi nie tylko obraz przeszłości, ale i wyjaśnienie mało zrozumiałych aktualiów. W ramach dążeń do industrializacji ziem polskich w kręgach rządowych Królestwa Polskiego powstał projekt powołania pierwszej polskiej politechniki (1824). Promotorem jej był minister skarbu, książę Ksawery Drucki−Lubecki. Sytuowano ją w stolicy, niezależnie od funkcjonującego już uniwersytetu. Inicjatywa była oceniana, co charakterystyczne, najpierw przez rządową komisję wojny, następnie skarbu, spraw wewnętrznych – bez sięgania do komisji oświecenia. Wzorowano się na Szkole Politechnicznej w Paryżu (1794) i Instytucie Politechnicznym w Wiedniu (1815). W Królestwie Polskim funkcjonowały już wyspecjalizowane szkoły wyższe typu technicznego: Szkoła Akademiczno−Górnicza w Kielcach (1816), przeniesiona w 1826 roku do Warszawy; Szkoła Leśnictwa, uruchomiona w gmachu UW (1818); Instytut Agronomiczny na Marymoncie (1820); Szkoła Weterynarii (1824) i Szkoła Rysunkowa (1816). W ramach Wydziału Nauk i Sztuk Pięknych uruchomiono w UW (1818) Oddział Budownictwa i Miernictwa, a w 1823 roku, przy UW, Szkołę Inżynierii Cywilnej Dróg i Mostów. Część katedr w UW była latami nieobsadzona (katedra technologii i katedra gospodarstwa wiejskiego). Według Kajetana Garbińskiego, ówczesnych techników cechowała „chęć urzędowania”, młodzież „mrowiskami oblegała Komisye Rządowe i wszelkie im podrzędne biura i sądownictwa. Stąd to mnóstwo bezpożytecznych, napół niedowarzonych ekspektantów, roszczących prawo do wszystkiego w rządzie”. Posady zajmowali też wykształceni za granicą cudzoziemcy.

Rada Politechniczna, działająca pod przewodem ks. Stanisława Staszica, a następnie hr. Ludwika Platera, postanowiła uruchomić w 1826 roku Szkołę Przygotowawczą do Instytutu Politechnicznego, by po trzech latach płynnie przeformować ją w instytut. Szkołę pomieszczono początkowo w gmachu uniwersyteckim, następnie w Pałacu Krasińskich. Najtrudniejszym zadaniem było skompletowanie personelu nauczającego. Profesorów nauk matematycznych i przyrodniczych pozyskano z uniwersytetu. Nauczycieli nauk technicznych postanowiono wykształcić w uczelniach zagranicznych w ciągu paru lat. Wyznaczono stypendia i uruchomiono konkursową rekrutację 14 kandydatów. Szukano najzdolniejszych amatorów techniki, wśród konkursowych pytań były i takie: „główniejsze zasady dzisiejszej teoryi tworzenia się mydeł” lub „czem się różni twaróg od sera”.

Podobnie uformowały się prowadzone w Szkole Przygotowawczej zajęcia dydaktyczne (o prowadzeniu badań nie wspomniano). Autor źródłowej monografii o szkole, Aleksander Jan Rodkiewicz, tak charakteryzował wykłady: „W kursie historyi naturalnej technicznej prof. Pawłowicz wykładał tylko to, z czego może być wykazany pożytek w życiu praktycznem, nie zatrzymując się dłużej nad systemami naukowymi i pojedynczymi szczegółami... Przy botanice wykładał zasady anatomii i fizyologii roślin w sposób najkrótszy, o ile dla rolnictwa i ogrodnictwa jest potrzebne, i zasady systemów, opisawszy dla przykładu szczegółowo jeden z nich... W zoologii, przebiegłszy krótko wiadomości ogólne, opisywał pojedyncze gatunki zwierząt...” Inni profesorowie podobnie... I zapewne dlatego, wobec nieakademickich metod i treści, aż 134 uczniów szkoły (na 217 przyjętych przez 5 lat) zrezygnowało z nauki już na pierwszym roku. Na szkołę wydano z budżetu w latach 1825−31 aż 671 660 zł. Na trwałe pozostały zbiory i wyposażenie pracowni, warte około 25 tys. zł – większość wydatków stanowiły płace personelu i stypendia skierowanych za granicę. Dla uczniów nauka była bezpłatna. Byli wśród nich także wybitnie uzdolnieni.

Stanisław Staszic podczas inauguracji szkoły wskazywał, iż „uczony tylko teoretyk może być próżniakiem, jeszcze tylko społeczeństwa ciężarem”. Instytut Politechniczny określał „wielkim muzeum skupionych wynalazków ze wszystkich ludów oświeconych”. Te zamiary przekreśliła popowstaniowa decyzja cara o zamknięciu wszystkich szkół wyższych Królestwa Polskiego.