Zagłębie wynalazców
Na bramie wjazdowej tabliczki z nazwami rozmaitych firm. No tak, myślę, wynajmują pomieszczenia różnym przedsiębiorstwom – mieszczą się w standardowym wizerunku JBR−u. Rozmowa z doc. Stanisławem Kaczanowskim, wicedyrektorem Przemysłowego Instytutu Automatyki i Pomiarów nieco zmienia mój punkt widzenia. Większość firm, które mieszczą się na terenie i w budynkach należących do PIAP, ma swoje korzenie w instytucie. Tworzyli je pracownicy instytutu – autorzy wynalazków, które nie leżały w polu zainteresowania instytutu, można je było jednak wdrożyć i sprzedawać produkty. Gdy pytam o park technologiczny – skojarzenie nasuwa się samo – doc. Kaczanowski tylko się uśmiecha. PIAP bez dorabianej ideologii i stosu frazesów od dawna i zupełnie spontanicznie pełni taką rolę. Jest nie tylko miejscem, gdzie powstają rozwiązania i produkty nagradzane na wystawach innowacji na całym świecie – nie sposób o tym nie wspomnieć, bo do instytutu sprowadziła mnie właśnie owa lawina nagród, medali i dyplomów, jaka na konstruktorów i wynalazców z PIAP sypie się nieustannie – ale także ośrodkiem, w którym bezpośrednio promuje się i rozwija przedsiębiorczość. Powstają tu nowe firmy, które śmiało można określić jako spin off, choć nikt tu nie spodziewa się specjalnych przywilejów płynących z tytułu takiego właśnie sposobu rozwijania działalności gospodarczej. Współpraca między instytutem a firmami założonymi przez jego byłych pracowników rozwija się na zasadach koleżeńsko−komercyjnych. – Niektórzy koledzy po latach zdecydowali się wrócić z biznesu do instytutu – mówi dyr. Kaczanowski.
Rynek i misja
Głównym partnerem PIAP jest przemysł. – Od końca lat 80. przeszliśmy wielką reorganizację. Porzuciliśmy wiele dotychczasowych obszarów aktywności, by zając się innymi, z których możemy żyć – mówi doc. Kaczanowski. Obecnie PIAP otrzymuje z budżetu państwa jedynie ok. 30 proc. swego rocznego przychodu; w tej części mieszczą się też środki konkurencyjne, czyli granty, projekty celowe, dotacje aparaturowe. Uczestnictwo w projektach międzynarodowych wnosi do budżetu instytutu 10 proc., dalsze 5 proc. uzyskuje on z funduszy strukturalnych. Największa część budżetu jednostki, ok. 55 proc., pochodzi z działalności na rynku, czyli realizacji umów z przemysłem i administracją. Działalność rynkowa PIAP to produkcja unikatowych wyrobów (słynne są np. roboty mobilne do celów militarnych), dostawa pod klucz zautomatyzowanych i zrobotyzowanych linii technologicznych oraz transfer technologii.
Ale to nie wszystko. Zauważam, że PIAP wydaje dwa specjalistyczne periodyki: polskojęzyczny miesięcznik „PAR – Pomiary, Automatyka, Robotyka” i anglojęzyczny kwartalnik „JAMRIS – Journal of Automation, Mobile Robotics and Intelligent Systems”. To także przynosi zyski? – pytam dyr. Kaczanowskiego. – W działalności instytutu jest też miejsce na zadania „misyjne” – słyszę w odpowiedzi. – Na szczęście stać nas na to. Jedną w takich właśnie misyjnych form aktywności PIAP są coroczne targi AUTOMATICON. Prezentuje na nich swoje produkty ponad 300 firm z branży automatyki i robotyki. – Nie mamy już za bardzo jak rozwijać tych targów, bo nie możemy znaleźć w Warszawie miejsca, gdzie zmieściłaby się większa liczba stoisk – słyszę wyjaśnienie.
Kolejnym przedsięwzięciem popularyzatorsko−promocyjnym jest „Dzień robotyki”. PIAP jest także polskim przedstawicielem największych światowych potentatów w branży robotów przemysłowych: KUKA i FANUC.
Roboty bojowe
Jednak to nie promocja branży i reprezentowanie zagranicznych producentów stanowi o sile PIAP. Decydują o niej własne osiągnięcia, zwłaszcza wynalazki, które znajdują nabywców na rynku.
Przez wiele lat najważniejszym partnerem PIAP był Thomson Polkolor z Piaseczna. Tradycje współpracy z polskim instytutem przejęła chińska fabryka Thomsona. Odbiorcą zautomatyzowanych systemów dozujących surowce do wanny szklarskiej są huty szkła. Tajemnicą takiej linii jest precyzyjne odmierzanie i mieszanie składników: tych zużywanych w tonach z tymi, których dodaje się zaledwie gramy. – Właśnie oddajemy do użytku kolejną linię wartą 2 mln zł – komentuje doc. Kaczanowski. Dla browaru w Szczecinie specjaliści z PIAP stworzyli specjalny system pakowania piwa – robot zastąpił pracę 28 ludzi. W PIAP powstało 15 fragmentów linii produkcyjnych zakładów Philipsa w Pile. Powstają tu także nowoczesne przemysłowe systemy wizyjne. Taki system znacznie dokładniej i obiektywniej niż mogliby to zrobić ludzie kontroluje np. produkcję skrzyń biegów do samochodów ciężarowych w fabryce Eaton Trucks w Tczewie.
Zaangażowanie instytutu w rynek motoryzacyjny jest znacznie większe: urządzenie wizyjnej kontroli korpusów świec zapłonowych dla kieleckiej „Iskry”, urządzenia do kontroli wizyjnej dla TRW (układy kierownicze), Faurecia (siedzenia samochodowe), ATS Stahlschmidt & Maiworm (felgi aluminiowe). – Polska jest teraz jednym z ważniejszych dostawców podzespołów dla przemysłu motoryzacyjnego i my z tego korzystamy – słyszę.
Bardzo wiele polskich lokomotyw wyposażonych jest w zbudowane w PIAP elektroniczne tachografy, skądinąd nagradzane na wystawach wynalazków. Wydawać by się mogło, że współpraca z gospodarką w tej sytuacji to prosta sprawa. Jednak nie. Pracownicy PIAP opisują przygotowanie pewnego zamówienia dla fabryki w Słubicach. Najpierw do instytutu trafiło zapytanie. Powstał zespół, który przygotował stosowną ofertę. Na kolejne zapytania w tej samej sprawie instytut dosyłał coraz bardziej szczegółowe, dopracowane szczegóły swojej propozycji. Zainteresowanie fabryki zdawało się świadczyć, że kontrakt jest w zasięgu ręki. Ostatecznie jednak w pewnym momencie fabryka przestała się odzywać. Ponownie odezwała się z kolejnym zapytaniem w zupełnie innej sprawie rok później. Zespół ekspertów z PIAP pojechał obejrzeć miejsce przyszłego kontraktu. Tam zobaczył linię technologiczną zbudowaną przez samą fabrykę dokładnie według specyfikacji, którą rok wcześniej krok po kroku PIAP prezentował, odpowiadając na pytania firmy. – Od tej pory bardzo uważamy na to, co możemy zaprezentować w naszej ofercie – komentuje to wydarzenie dyr. Kaczanowski.
Specjalnością PIAP od lat jest sprzęt wojskowy. Media co jakiś czas donoszą o kolejnych wersjach robotów dla saperów i antyterrorystów. Rodzina wielokrotnie nagradzanych i używanych przez wojsko i policję (nie tylko w Polsce) urządzeń to: Inspektor, Ekspert, Scout i zaprezentowany po raz pierwszy podczas wiosennych targów AUTOMATICON – IBIS. Roboty przeznaczone są do zadań pirotechnicznych i bojowych. Można je uzbroić w rozmaite wyposażenie, od wykrywaczy skażeń, przez działka pirotechniczne, manipulatory, mogące podnosić przedmioty, systemy wizyjne. To najbardziej bodaj znana z mediów część działalności PIAP, ale na tym nie kończy się działalność instytutu na rzecz obronności. Dla Wojskowych Zakładów Lotniczych zbudowano tu hamownię silników odrzutowych, umożliwiającą prowadzenie badań w czasie rzeczywistym. System obsługiwany przez dwie osoby zastąpił pracę 30 ludzi, a umożliwiając prowadzenie około 200 pomiarów w próbie sekundowej, pozwolił na ogromne oszczędności paliwa lotniczego.
Działalność w branży wojskowej sprawia, że instytut ma licencję na... produkcję i handel bronią. Żeby zdobyć pozycję w tej branży, trzeba spełnić bardzo wysokie wymagania. W PIAP wdrożono system jakości AQUAP. – To półka wyżej niż ISO – z dumą komentuje dyr. Kaczanowski. Także certyfikat ISO instytut uzyskał jako jeden z pierwszych w kraju. Specjalny wewnętrzny system kontroli dba o to, by produkty wojskowe instytutu trafiały do właściwych odbiorców, a nie wędrowały np. do handlarzy bronią, dyktatorów objętych międzynarodowym embargiem na dostawy uzbrojenia czy terrorystów. Wiele instytutowych laboratoriów ma akredytacje. Instytut stanowi ośrodek certyfikacyjny w zakresie automatyki, robotyki i aparatury pomiarowej.
Niektóre wynalazki powstałe w PIAP mają przedziwne, bardzo osobiste rodowody. Tak jest z systemami do rehabilitacji. Pomysł wziął się z osobistych doświadczeń konstruktora, który po chorobie zmagał się z ograniczeniami ruchowymi własnego ciała. Dziś system, na który składa się urządzenie i oprogramowanie, zdobywa uznanie (i medale) na wystawach innowacji. Miejmy nadzieję, że wspomoże w rehabilitacji osoby po wylewach i innych poważnych urazach.
Inżynier przez przypadki
Instytut zatrudnia obecnie ok. 240 osób. Wśród nich 50 stanowi kadrę ściśle naukową. – Nie będę ukrywał, że w sytuacji, w jakiej się znajdujemy, kładziemy nacisk na pracowników, którzy generują sprzedaż i przychody – mówi doc. Kaczanowski. To ok. 70 proc. zatrudniowych. Widzę, że wielu z nich to ludzie młodzi. Instytut współpracuje z uczelniami, zwłaszcza z Politechniką Warszawską. Każdego roku odbywa tu staże kilkunastu studentów; tyluż przygotowuje prace dyplomowe. Wielu z nich zostaje potem zatrudnionych w PIAP. – Na początku przyjmujemy ludzi na stanowiska inżynierskie – tłumaczy dyrektor. – Tylko ci, którzy wykażą się specjalnymi uzdolnieniami, mają szansę dostać 36 dni urlopu. Tak długi urlop przysługuje pracownikom naukowym.
Słowo „inżynier” i „inżynierski”, wypowiadane z atencją i odmieniane przez wszystkie przypadki, nieustannie przewija się w naszej rozmowie. Czy inżynierowie są tu ważniejsi od pracowników naukowych? – pytam. – Kadrę naukową musimy mieć, bo mamy status instytutu – słyszę odpowiedź. – Ale jeśli ktoś będzie się upierał, że inżynierów cenimy bardziej niż naukowców, nie będę zaprzeczał.
Czyżby utrzymanie statusu instytutu nie było ważne? Skoro PIAP ma takie osiągnięcia i w zasadzie może żyć ze sprzedaży własnych wynalazków i produktów, to może warto było się skomercjalizować? – Analizowaliśmy wielokrotnie różne możliwości komercjalizacji. Dobrze się czujemy jako pracownicy instytutu i wydaje się nam, że w interesie tej firmy jest pozostać instytutem – mówi doc. Kaczanowski. Zdaniem mojego rozmówcy, PIAP pełni szczególną rolę instytucji wiążącej naukę z gospodarką. To powiązanie widać tym wyraźniej, gdy zauważymy, że PIAP realizuje też zlecenia innych jednostek badawczych, m.in. szkół wyższych – np. dla Politechniki Łódzkiej wykonano tu stanowisko dydaktyczno−badawcze z robotem IRb−6.
Wszystko wygląda tak pięknie, że nie bardzo wiem, czego się przyczepić. Jednak mam! Wracam myślą do pierwszego wrażenia: stare, jeszcze „socjalistyczne” budynki. PIAP użytkuje kilkanaście obiektów, rozmieszczonych na działce o powierzchni 7 hektarów, leżącej na obrzeżach Warszawy. W środku budynki wyglądają lepiej niż na zewnątrz. Jednak pracownicy instytutu przyznają: – Powierzchni nam wystarcza w zupełności. Wiele miejsca instytut może wynajmować zewnętrznym podmiotom. Jednak modernizacja bazy lokalowej bardzo by się przydała.
Instytut organizuje bardzo wiele – kilkaset rocznie – szkoleń dla pracowników przemysłu (to także element wiążący naukę z gospodarką) oraz wiele konferencji naukowych i naukowo−technicznych. – Brakuje nam dobrego obiektu konferencyjnego, a dokładniej tak około miliona złotych, żeby jeden z naszych budynków do takiej funkcji przystosować – słyszę.
Pytam, czy nazwa instytutu oddaje jeszcze to, co się w nim robi. Wbrew pozorom okazuje się, że tak, choć nie tak precyzyjnie, jak w chwili jego powstania. Dziś zakres działalności instytutu znacznie wykracza poza zaakcentowane w nazwie automatykę i pomiary.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.