Podtrzymuję stanowisko
Podtrzymuję stanowisko
Na podstawie art. 31−32 ustawy z 26 stycznia 1984 r. „Prawo prasowe” proszę o zamieszczenie w najbliższym numerze „FA” sprostowania do materiału Marka Wrońskiego „Będzie precedens?”, zamieszczonego w numerze 3/2008 „Forum Akademickiego”.
Marek Wroński nie zna podstawowych norm prawa polskiego. Użycie w drugiej części materiału pt. „Druga strona medalu” w stosunku do mojej osoby słowa „obwiniony” odbieram jako ewidentny argument naruszenia moich dóbr osobistych, o których mowa w art. 23 kodeksu cywilnego. Nadto podtrzymuję nie tylko stanowisko swoje, ale także trzech niezależnych ekspertów prawa autorskiego i praw pokrewnych, którzy jednoznacznie stwierdzili, iż moja praca habilitacyjna nie posiada nawet znamion czynów, o których mowa w art. 115 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. „Prawo autorskie i prawa pokrewne”, bowiem tylko na gruncie tej ustawy – w kompatybilności z innymi przepisami prawa – można rozpatrywać podniesione i sztucznie już podtrzymywane zarzuty autora tego artykułu. Informuję raz jeszcze, iż „ocena pracy została dokonana przez recenzentów habilitacji, gdyż to im przysługiwały w tym zakresie kompetencje, ale wydaje się, że postępowanie polegające na tym, iż prof. M. Krajewski w swoim opracowaniu wielokrotnie cytował, wskazując to w przypisach do tekstu, pracę Cz. Lissowskiego, wyklucza trafność zarzutu plagiatu w rozumieniu wskazanych regulacji prawnych i poglądów”.
Sprostowania wymaga wreszcie fakt, iż przywołana przez autora tego artykułu uchwała Rady WNH UMK nie używa żadnego sformułowania znanego ustawie z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych, ani też w art. 29 i art. 29a ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki. Wywód M. Wrońskiego zawarty w trzeciej części artykułu pt. „Co dalej”, dowodzi kompletnej nieznajomości przez niego podstawowych reguł prawodawstwa. Sprostowania wymaga bowiem fakt, iż art. 29a ustawy z dnia 24 marca 2003 r. o stopniach i tytule naukowym wszedł w życie z dniem 1 września 2005 r., czyli po upływie – najdłuższego z możliwych – 10−letniego okresu przedawnienia ewentualnego czynu.
Bałamutne i pozbawione logiki jest sformułowanie Wrońskiego, iż „tylko sąd może uznać, że nowy przepis ustawowy (czyli art. 29A ustawy o stopniach naukowych) uchyla w sprawach stopni naukowych 10−letni okres przedawnienia w postępowaniu administracyjnym, który dotąd panował, bowiem nie było żadnych przepisów”. Ta myśl stanowi przykład zupełnie kuriozalnego rozumienia prawa i zapewne nie ośmieliłby się jej wypowiedzieć nawet student pierwszych lat studiów na kierunkach prawo lub administracja. Przedawnienie jest instytucją trwałą i nienaruszalną. Powszechnie uznana przez naukę prawa, doktrynę i praktykę sądową zasada nieretroakcji dotyczy zarówno organów tworzących prawo, jak i je stosujących. Dywagacje M. Wrońskiego w jego artykule na temat, co zrobi zainteresowana osoba (w tym przypadku moja skromna osoba) oraz polskie sądy, jest dowodem nieprzestrzegania zasad współżycia społecznego i braku szacunku do trwałej już zasady państwa prawa. Sine dubio żaden sąd nie będzie rozstrzygał, czy przepis prawa (ustawy), a nie – jak chce M. Wroński – „ustawowy” może obowiązywać wstecz, skoro przed jego wydaniem jakiegoś rozwiązania nie było. Jeśli czegoś w prawie nie było, to z tym faktem w doktrynie i orzecznictwie nie dyskutuje się. I tak już jest od starożytnych Rzymian, pomijając prawodawstwa państw totalitarnych, który to ustrój w naszym kraju mamy szczęśliwie już za sobą.
Zakładając, iż „FA” czytane jest także przez przedstawicieli polskiej szkoły prawa, prostuję: w związku z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego oraz uchwały Pełnego Składu Izby Cywilnej i Administracyjnej Sądu Najwyższego z dnia 21 maja 1986 r. (III AZP 4/85) oraz Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z dnia 28 lutego 2005 r. (I SA/Wa 113/2004) należy stwierdzić, iż przepisy art. 29 i art. 29a ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki nie znajdują zastosowania do postępowań objętych dyspozycją tych przepisów zakończonych przed dniem wejścia w życie przepisów art. 29 i art. 29a tej ustawy. Panie Wroński: ex iuniura ius non oritur!
Sprostowania wymaga wreszcie fakt, iż Wroński w swoim artykule kilkakrotnie błędnie i nieściśle podaje tytuł ustawy, na podstawie której chce osiągnąć ong−term effect. Nie jest to „ustawa o stopniach naukowych”, tylko „Ustawa z dnia 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki”. Nawet, gdyby chcieć zastosować tzw. skrót myślowy, to przynajmniej po raz pierwszy należało podać jej prawidłowy tytuł. Czytelnicy „FA” nie mogą być także takimi sformułowaniami wprowadzani w błąd.
M. Wroński, firmując w „FA” dział „Z archiwum nieuczciwości naukowej”, ignoruje normy i zasady uczciwości oraz rzetelności dziennikarskiej, opisane m.in. w ustawie „Prawo prasowe”. Pan M. Wroński nie może oczekiwać ode mnie żadnej z pięciu opinii prawnych, które posiadam, wyłącznie z tego powodu, iż przed opublikowaniem grudniowego artykułu „Profesorska habilitacja” nie skontaktował się ze mną, przez co złamał art. 10 ust. 1, art. 12 ust. 1 pkt 1, a nadto – w ostatnim artykule – także art. 13 ust. 1 ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. „Prawo prasowe” (z późn. zm.).
Z poważaniem
prof. dr hab. Mirosław Krajewski
nie złamałem przepisów ustawy
Papier wszystko zniesie, a Redakcja, będąc uprzejma i traktując to jako polemikę, też może wydrukować wiele – łącznie z Pana bałamutnymi argumentami. Odnosząc się ad rem do Pana wywodów prawnych, zwracam PT Czytelnikom uwagę, iż wyrok WSA w Warszawie z dn. 28 lutego 2005 (sygn. I SA/Wa 113/2004) dotyczy skargi na nieuwzględnienie nostryfikacji zagranicznej habilitacji. Sąd unieważnił decyzję Centralnej Komisji oraz Rady Wydziału Akademii Bydgoskiej, bowiem do głosowania nie zaproszono recenzenta, który ma prawo w takim posiedzeniu brać udział – z mocą głosowania. Wyrok ten z Pańską sprawą nie ma nic wspólnego.
Co do ustawy Prawo prasowe, to jej nie złamałem, bowiem pisałem opierając się na materiałach wcześniej opublikowanych w „Gazecie Wyborczej”, do których Pan od ponad pół roku nie zgłaszał zastrzeżeń. Fakty, które podałem, są prawdziwe i ich rozpowszechnianie służy interesowi społecznemu. Jak stwierdził ostatnio Sąd Najwyższy w wyroku z dn. 8 lutego 2008 r. (Sygn. I CSK 3 85/07), dotyczącym ochrony dóbr osobistych, „generalizowanie wymagania, by dziennikarz zawsze się kontaktował z krytykowanym, byłoby zbyt daleko idące. (…) W kontekście art. 12 prawa prasowego, nakładającego na dziennikarza obowiązek zachowania szczególnej staranności i rzetelności, nie ma podstaw, aby wymagać od niego powstrzymania się od publikacji do czasu weryfikacji materiałów”.
A tak gwoli przypomnienia, istotą całej sprawy jest fakt przedstawienia przez Pana nierzetelnej habilitacji Wydziałowi Historycznemu Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Zdołał Pan oszukać recenzentów: prof. Sławomira Kalembkę oraz prof. Jerzego Zdradę, ale teraz przewód habilitacyjny został wznowiony 28 kwietnia br. przez Centralną Komisję ds. Stopni Naukowych i nowi recenzenci – w świetle opinii Komisji Wydziałowej – ocenią to „genialne” dzieło jeszcze raz. To duża sztuka umieć przeprowadzić badania archiwalne w nieistniejących zbiorach archiwalnych! A gdy się okaże, że jest to genialne oszustwo, wtedy będzie formalny powód, aby cofnąć profesurę… W dodatku dorobek po habilitacji też będzie można poddać ocenie, jeśli chodzi o ewentualne zapożyczenia.
W każdym razie zdrowia życzę i zapraszam z komentarzem do następnego numeru.
dr med. Marek Wroński
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.